Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prolog cz. 2

     Letty Pov.

Dobra, teraz mogę Wam skończyć moją opowieść. Nareszcie! :-)

Ok, lećmy z tym koksem!

    Po tym całym wybuchu Mr. "stary" Nobody już czekał na nas w jednym ze swoich śmigłowców. Resztę z bazy Rosyjskiej i załogi Cipher przewieziono do klinik i szpitali, jeśli okazało się, że któryś z nich jest ranny, a teren dokładnie sprawdzono i oczyszczono.

     Załadowaliśmy się na pokład samolotu, gdzie czekała nas dziesięciogodzinna wyprawa powrotna do Los Angeles.

- Letty... - zapytał Dom, podchodząc do mnie i obejmując od tyłu. W tamtym momencie wiedziałam, że to właśnie ta chwila, kiedy poznam powody TEGO CAŁEGO... czegoś.

     Lecieliśmy wtedy nocą, więc dobrze widziałam jego twarz oświetloną jasnymi promieniami światła księżyca. Przez boczne wejście do środka wpadały chłodne powiewy powietrza, co jakimś cudem stwarzało inspirującą "atmosferę".  

- Robiłem te wszystkie rzeczy... - zaczął Dom patrząc mi w oczy i trzymając moje ramiona-... tylko ze względu... na mojego syna.

O  kur*a!

     Nagle opuściły mnie wszystkie siły. Czułam, jak jakiś ogromny ból przeszywa moje ciało. Moje nogi stały się jak z waty, a w głowie dźwięczały mi ostatnie słowa męża. " mojego syna". Dom ma syna?!!!

- Masz syna? - pytałam zupełnie normalnym, niewzruszonym głosem. Bo właśnie tak się czułam. Ogromnie się ucieszyłam. Chciałam od razu mu pogratulować... ale wstrzymała się. Po sekundzie wszystko stało się dla mnie jasne. To przecież nie moje dziecko. Odpowiedz była jednoznaczna, nie miałam więc żadnych wątpliwości. Poczułam silny ucisk w dołku, który to uświadomił mi przykrą prawdę. Nie chciałam jej sobie uświadamiać.

- To syn mój i... - zaczął Dom, nie patrząc mi w oczy.

- Eleny - dodałam pewnie. Jakimś cholernym cudem nie miałam do niego o to żalu. Nie o to. O coś zupełnie innego. Wiedziałam, że jego i policjantkę łączyło uczucie. Spotkali się w Rio, kiedy Dom uciekał przed Hoobsem. Nie byłam tym zdziwiona. Bolała tylko inna prawda. Właśnie ten cichy, wiecznie przeze mnie tłumiony głosik w głowie, który cały czas powtarzał: "Ta miłość się skończyła. Przejrzyj na oczy Leticio".

Dlatego czułam tak wielką gorycz. Czułam się oszukana.

     Nawet nie zauważyłam, kiedy po moich policzkach zaczęły płynąć jałowe łzy.

Dom Pov.

     Wiedziałem, że to będzie trudny, wręcz dramatyczny moment, ale nie wiedziałem, że aż tak mnie to zaboli. Kiedy zobaczyłem łzy płynące po policzkach Letty, zrozumiałem, że bardzo, naprawdę bardzo mocno przeżyła tę całą sytuację, że bardzo ją zraniłem. Gdyby ona zataiła przede mną coś takiego, też byłbym zrozpaczony. Rozumiałem ją. Co więcej, wiedziałem, że to ja byłem winny tym łzom. Tym samym, którym powinienem był zapobiegać. Nie to jej przysiągłem. Nie to.

     Miałem czuwać przy niej, sprawić by była bezpieczna, by nic nie zagrażało ani jej ani jej życiu. Ślubowałem Letty szczerość, wierność i uczciwość, a także przyrzekłem dozgonną miłość dopóki śmierć nas nie rozdzieli. I co? Zawaliłem już w czasie miesiąca miodowego.

Ale coś mi tu nie pasowało...

Letty taka nie jest. Gdyby ta rozpacz faktycznie miała swoje źródło u małego Marcusa, na pewno by mi o tym w jakiś sposób powiedziała. Przecież widywały się z Eleną. Odnosiłem wręcz wrażenie, że się lubią. To na pewno chodziło o coś innego.

     Te wszystkie myśli przelatywały przez moją głowę z prędkością większą niż mój Dodge Charger pokonuje mile podczas wyścigów. Nawet nie zauważyłem, kiedy Letty uwolniła się z uścisku. Odruchowo znów przyciągnąłem ją do siebie. Ta opowieść jeszcze się nie skończyła.

- Letty...co się dzieje? - spytałem.

Dziewczyna spuściła głowę, którą pokrywały piękne, długie, ciemne włosy.

- Letty? - ponowiłem pytanie, dotykając jej podbródka i unosząc twarz tak, by mimo oporów nasze spojrzenia się zrównały. - Muszę wiedzieć.

Nastał moment ciszy, który uświadomił mi, że reszta rodziny ulotniła się z pomieszczenia. Zostaliśmy sami.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - spytała wreszcie nerwowo przełykając ślinę. Znam ten nawyk. Kiedy mi też jest ciężko, połykanie okropnie boli, choć nie wiem czemu.

- Wiem, wiem, że słowa moich przeprosin nie wynagrodzą tego całego burdelu, który wyrządziłem przez ostatnie kilka dni. Powinienem był z miejsca powiedzieć Ci o dziecku i o tym, co musiałbym zrobić. Powinienem poprosić Was o pomoc...

- Dom nie... - przerwała mi w pół słowa. - ...nie. Dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy o sobie.

- O sobie? - Nie zrozumiałem.

Widać było, że wyznanie emocji wiele ją kosztuje.

- Chcę żebyś był szczęśliwy Dom - powiedziała. - Dlatego pozwól mi odejść.

- Co?! Letty, o czym ty mówisz?! Jak odejść?!

- Wiem, że nie czujesz już do mnie tego samego co kiedyś - odparła spokojnie.

Zgłupiałem.

- Co ty mówisz? - spytałem. Byłem coraz bardziej niespokojny.

- Nie kochasz mnie - rzuciła wprost, co sprawiło, że jej oczy znów zaszły łzami, a informacja ta uderzyła mnie w twarz mocniej i gwałtowniej niż Hoobs pierze tych, którzy zachodzą mu za skórę.

- Leticio... - Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tak się do niej zwracałem. Pełnego imienia używam tylko w ważnych momentach. - ...wiem, że to, co zrobiłem było niewybaczalne, ale nie wierzę, że tak właśnie myślisz. Kogo miałbym mocniej pokochać?

     Nagle zrozumiałem. Chodziło o Elenę. Letty nie była zła ani zazdrosna. Była rozżalona i pogrążona w czyimś oszustwie. Mimo wszystko zależało jej na mnie tak bardzo, że okazywała gotować, nawet w razie gdyby musiała nas opuścić. Odejść w zapomnienie. Stanowiła część mnie. Część, bez której nie mógłbym żyć. Więc tym bardziej nie mógłbym pozwolić jej odejść.

- Letty, ona przecież nie żyje - mówiłem, głaszcząc ją dłonią po plecach. To zawsze działało na nią kojąco i uspokajało.

- A gdyby żyła?! Nie okłamuj się Dom. Ani mnie!

- Zawsze Cię kochałem! - wołałem, nie mogąc opanować siedzących we mnie odczuć.

- Znów mnie pokochałeś, bo nie było jej! - wołała równo ze mną. Teraz podłoga pokryła się mieszanką naszych łez.

- Pokochałem ją, bo nie było Ciebie! - krzyknąłem donośnie.

     W tamtym momencie chyba słyszał nas nawet Święty Mikołaj na Biegunie Północnym.

     Letty umilkła.

- Pokochałem ją... bo wiedziałem, że zrozumie przez co przechodziłem po Twojej śmierci. Myślałem... że w ten sposób poczuję się lepiej... ale był to tylko pretekst do tego, by nie musieć uświadamiać sobie prawdy. Zrozumiałem wtedy, że robiłem to, aby nie musieć dopuszczać do siebie myśli, że już Cię nie zobaczę, że Ciebie nie ma - wyznałem. Nareszcie udało mi się to z siebie wyrzucić.

Spojrzała mi w oczy.

Dostrzegłem w nich tyle emocji, radości, nadziei, ale przede wszystkim miłości.

Nie czekając, przytuliłem ją do piersi najmocniej jak potrafiłem, by całkowicie zniwelować dzielącą nas odległość.

- Kocham Cię Letty.

- Kocham Cię Dom - odparła śmiejąc się przez łzy. - Przepraszam.

- Nie musisz za nic przepraszać.

Wtuliłem twarz w jej szyję, a ciemne, miękkie włosy muskały moje czoło.

     Gdy oderwaliśmy się od siebie, objąłem ją lewa ręką w pasie, a w prawą dłoń ująłem twarz dziewczyny.

- Zawsze będę Cię kochał - przyrzekłem.

- Ja też - Oczy Letty nabrały wreszcie swojego wyrazistego, brązowego koloru.

     Przysunęliśmy się jeszcze bliżej siebie (choć nie było to możliwe ;-)) i zetknąłem nasze czoła. Przyciągnąłem jej twarzyczkę i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku.

Tak bardzo potrzebowałem tej bliskości od naszego ostatniego spotkania. Tak bardzo mi jej brakowało. Pragnąłem poczuć smak jej warg, dotknąć i wyczuć zapach jaj skóry. Mieć ją wreszcie przy sobie. Te marzenia nareszcie stały się rzeczywistością.

- No, nareszcie! - usłyszeliśmy za sobą głos Romana.  Łał, ten człowiek  ma tak rozwiniętą zdolność dyplomacji...

- Myślicie, że nie wiemy, że podglądaliście nas przez okienko w drzwiach? - spytała Letty, spoglądając na Teja, Ramsey i Hoobsa.

- No... wiesz... - zaczął Tej, ale Ramsey mu przerwała.

- Cieszymy się, że znów jest tak, jak dawniej.

     Pięć minut później siedzieliśmy razem, a ja wsłuchiwałem się w mrożącą krew w żyłach historię o mnie samym. W końcu jednak, po dwóch godzinach  Hoobs oraz Tej i Roman, którzy byli TAK zmęczeni opowiadaniem, zasnęli. Obaj Nobady'owie także skłaniali się do snu.

     Letty umościła się na moich kolach i położyła mi głowę na lewym ramieniu, żeby obojgu nam było wygodnie, a ja objąłem ją szczelnie (o ile można tak powiedzieć ;-D) w pasie. Wolno wpuściła i wypuściła powietrze. Także była wycieńczona. Ja zresztą też.

- Letty...? - spytała Ramsey, podchodząc i kucając obok nas.

- Tak?

- Ja... tylko... chciałabym Cię przeprosić i przy okazji Ciebie Dom. Za to co mówiłam, że może faktycznie nas opuściłeś...

- Nie ma za co. To ja przepraszam za to szturchnięcie - odparła Letty.

- A ja w ogóle - dodałem nieco zmieszany. - Nie musisz nas za nic przepraszać.

- A właśnie, że muszę. Za to jej należą się pochwały. Broniła Cię jak lwica. Nawet kiedy inni... to znaczy my... zwątpiliśmy, ona jako jedyna nie straciła nadziei.

   Spojrzałem na Letty. Ona spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się. Ona też.

Pocałowałem ją :-) Odwzajemniła pocałunek.

Ramsey także się uśmiechnęła.

- Chciałabym znaleźć kiedyś kogoś, kto pokocha mnie tak, jak wy kochacie siebie - rozmarzyła się.

- Na pewno spotkasz - odpowiedzieliśmy równocześnie.

Dziewczyna jeszcze raz obrzuciła nas uśmiechem i położyła obok Teja i Nobody'ego.

     Ja i Letty równo westchnęliśmy.

Już wtedy wiedziałem, że kiedy wrócimy nasze życie znów stanie się spokojne.

___________________________________________________

Hejka!

     I oto jest! Druga i zarazem ostatnia część naszego prologu!

Na razie było nieco lajtowo, ale mówię Wam, że później już tak na pewno nie będzie. Fast family czekają nowe wyzwania, nowe tajemnica, ale i dawne udręki i dawni wrogowie.

Mam nadzieję, że zostaniecie ze mną do końca i zechcecie znów zetknąć się z tą nietypowa i nieco wybuchowa ekipą.

Pozdrawiam i ściskam! ;-D

                                                                                           Dziewczyna w Białym ;-)

PS. Magdanna, nie musisz już używać innych sposobów ;-)





Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro