Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Capitulum II

Trzask mosiężnych drzwi rozniósł się po całym pomieszczeniu. Wściekły mężczyzna o  brązowych włosach krążył po pokoju i mamrotał coś pod nosem. Jego zbroja wydawała przy tym dość irytujący dźwięk, ale właścicielowi wydawało się to nie przeszkadzać. Nawet wiedza, że irytuje tym pozostałych w pokoju dawała mu jakąś satysfakcję.
Po pewnej chwili zatrzymał się i spojrzał na swoje dłonie nadal brudne we krwi.
Uśmiechnął się lekko na ten widok, po czym obejrzał się przez ramię na swojego zastępcę.
- Kiedy ten gbur przyjdzie wreszcie ? - zapytał zlizując z rozkoszą czerwoną posokę z jednego z palców i uśmiechając się szerzej.
Widział jak jego zastępcę przeszedł dreszcz.
- Nie wiem, ale Tashino będziesz miał kłopoty - odparł chłopak. Był niskim blondynkiem o jaskrawo niebieskich oczach. Patrzył obojętnym wzrokiem na starszego od siebie wiekiem jak i rangą mężczyznę.
Zatrzepotał delikatnie skrzydłami, po czym podszedł do niego uśmiechając się przy tym niewinnie.
- Wiem, że będę miał kłopoty, Nozawa - warknął patrząc uważnie na chłopaka.
Był jednym z młodszych wśród zastępów, a pomimo tego był jednym z lepszych. Nie ubiegał się o żadne awanse ani nic. Dobrze mu było bycie zastępca jednego z morderców. Bycie zastępcą Tashino wiązało się też z pomaganiem mu w pewnych sprawach, ale Nozawa z chęcią się godził na to.
Dostał się na ten szczebel społeczeństwa przez pewne znajomości jak i lekkim machaniem bioderkiem.
Nie wstydził się tego, nawet wręcz przeciwnie.
Stanął przed Kishi kładąc rękę na jego klatce piersiowej.
- To było złe co zrobiłeś, wiesz o tym ? - zapytał patrząc mu w oczy z łobuzerskim uśmiechem - jestem twoim podwładnym, ale też mam obowiązek ustawić cię do pionu~
Stanął na palcach i musnął delikatnie usta Tashino swoimi.
Był od niego o dwie głowy niższy.
Mężczyzna mruknął cicho również się uśmiechając, po czym posadził Nozawę na parapecie i pochylił się lekko do niego.
- Twoim zadaniem jest raczej sprawowanie pieczy nad moim zastępem, kiedy mnie nie ma - wytknął mu, dając mu pstryczka w nos z cichym śmiechem, po czym odsunął się od niego.
- Uspokój się, może kiedy indziej - dodał jeszcze, widząc niezadowoloną minę chłopaka.
Miał coś powiedzieć, gdy nagle drzwi do pomieszczenia otwarły się i stanął w nich niski i przygrubawy staruszek. No... Może nie był aż takim staruszkiem, ale swoje lata miał.
Ubrany na bogato świdrował swoimi paciorkowymi oczkami Tashino. Poprawił sobie rzednące siwe włosy i przetarł chusteczką spocone czoło.
- Ty cholero jedna ! - krzyknął na niego, nie zwracając uwagi na blondyna, który tulił się od tyłu do swego pana - wiesz co ty zrobiłeś ?! Właśnie doprowadziłeś do upadku jednego z ważnych  Ryodo !
Wszedł do środka zamykając za sobą drzwi. Rozejrzał się po pomieszczeniu dysząc ciężko jakby przebiegł maraton. No cóż... Wchodzenie po schodach go zmęczyło, a mało ich nie było. W końcu spotkanie odbywało się na jednej z wież.
Kishi nie wydawał się zbytnio przejęty krzykami swojego kierownika.
Wręcz przeciwnie, wydawał się dumny z tego co zrobił.
Skrzywił się lekko czując co Nozawa za nim wyprawia, po czym odepchnął go skrzydłem. Blondynek wydał z siebie niezadowolone warknięcie i usiadł w kącie opanowany. 
- Zechciej mi wybaczyć sir Teruo, ale było to konieczne - mruknął wymuszając na twarzy uśmiech. Oczywiście, że nie było to konieczne. Kishi chciał się zabawić, poza tym widział w demonach słabszą rasę i sądził, że powinni wymrzeć. Taki ot kaprys.
Staruszek westchnął z rezygnacją, po czym usiadł na najbliższym krześle.
- Słuchaj, jeśli dalej tak będzie to nie skończy się to dobrze. Corinth może się domyśleć, a wiesz jaki on jest, jeśli się mu sprzeciwiamy - próbował na spokojnie przemówić do młodziaka.
Ten jedynie przewrócił oczami chowając ręce za siebie.
- Ten stary cap jest zbyt zajęty innymi sprawami, by pilnować jedno małe Ryodo - odparł ze spokojem. Spojrzał na swojego zastępcę i skinął mu głową w stronę drzwi, dając przy tym znak by wyszedł.
Nozawa westchnął cicho i niechętnie opuścił pomieszczenie.
- Sir Teruo - zaczął, gdy zastępca opuścił pokój - rozumiem, że demony były jednym z ważniejszych elementów, ale oni też nie są tacy głupi. Nie zdziwiło pana, że coraz więcej kradzieży i łamania praw dochodzi przez demony ? Nie zauważył pan, że wszczęte strajki to ich wina ? Oni chcą przejąć władzę.
Sir Teruo nie wydawał się podzielać zdania mężczyzny. Owszem, były bójki i liczne tego typu rzeczy, jednak demony miały nieco mniej autonomii niż inne rasy.
Siwowłosy pokręcił jedynie z rezygnacją głową.
- To nie powód, by je niszczyć, Tashino - ciągle był przy swoim - Nao prawie rozpętał wojnę z bogami, ponieważ porywali ich kobiety.
Nao był przedstawicielem demonów, coś na wzór władcy, jednak z mniejszą ilością praw.
Nie mógł pozwolić na to, by jego Ryodo niszczyli bogowie, toteż wypowiedział im wojnę. Na szczęście Kishi w porę załagodziły konflikt, choć nadal pozostało spięcie między tymi dwiema rasami.
Tashino pokręcił głową, po czym nalał do jednego z kielichów czerwone wino i podał je rozmówcy.
- Wybacz moje roztargnienie - zaczął sobie również nalewając napoju - obiecuję, że więcej się to nie powtórzy. A teraz wypijmy za rządy.
Uniósł lekko kielich tak samo jak kierownik, po czym przytknął go delikatnie do ust, ale nie pił.
Sir Teruo zaś wypił, jednak po chwili upuścił naczynie zanosząc się kaszlem.
Jego twarz posiniała, tak samo jak wywalony język.
Złapał się za gardło i próbował coś powiedzieć, jednak nie mógł. Patrzył z bólem w oczach na uśmiechającego się Kishi.
Tashino z cichym śmiechem podszedł do jednego z kwiatów, który stał na parapecie i wylał tam ów trujący napój.
- Stary, głupi i poczciwy Teruo - zaśmiał się podchodząc do staruszka i poklepał go delikatnie po policzku - myślisz, że nic nie powstrzyma mnie do dojścia do władzy ? Nawet ty czy Corinth ? Jesteś żałosny.
Wyprostował się, po czym czubkiem buta przewrócił martwe ciało swojego kierownika.
Nadal się uśmiechając wyszedł z sali jak gdyby nigdy nic.
- I co ? - zapytał ciekawy Nozawa, który czekał za drzwiami.
Podszedł do swojego pana patrząc na niego ciekawsko. Ten tylko objął go ramieniem i skierował się z nim do swojej komnaty.
- Nic, kochanieńki - odpowiedział beztrosko - wreszcie nic nie staje mi na drodze do celu.
- A co z Corinth'em ? - zapytał wchodząc z Kishi do pokoju.
- Nim się nie przejmuj - machnął ręką, po czym poklepał chłopaka po udzie i zamknął za sobą drzwi.
Jeden problem rozwiązany.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro