Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

♔ Rozdział 06.

To nie jest w porządku, ranić ludzi bolesnymi komentarzami, tylko dlatego, że nie spełniają twoich własnych standardów

~ Amber.


Gdy zegar wybił godzinę siódmą rano, a taksówka zatrzymała się przed apartamentem chłopaków, Hyorin weszła do samochodu i podała adres mało znanej kawiarenki, w której była umówiona z menadżerem Golden Memory. Nie miała okazji powiedzieć dziewczynom o ciężkiej sytuacji tego mężczyzny, dlatego postanowiła, że sama się z nim spotka i wszystko ustali. Doskonale znała temperament Naeun, dlatego wolała nie mieszać jej w pewne sprawy.

Miała nadzieję, że Bad Things nie było szczególnie znane w Korei Południowej, jednak na wszelki wypadek ubrała duże przeciwsłoneczne okulary oraz dżokejkę, pod którą schowała włosy upięte w koka. Na razie fakt, iż zespół przyjechał do tego kraju, był tajemnicą i musiała uważać, by nie wyszła ona na jaw zbyt wcześnie.

Weszła do kawiarni po trzydziestu minutach i uważnie rozejrzała się po wnętrzu. W środku było zaledwie kilku ludzi, dzięki czemu od razu dostrzegła Himchana. Siedział w kącie kawiarni, pogrążony we własnych myślach, przez co nawet nie zauważył, jak do niego podeszła. Miał podkrążone oczy i śmiertelnie bladą cerę. Hyorin ledwie powstrzymała się od przytulenia go i powiedzenia kilku słów pocieszenia.

Usiadła naprzeciwko mężczyzny i zdjęła dżokejkę, a mężczyzna w końcu ją zauważył. Wyglądał na trzydzieści-parę lat i z pewnością uważano go za przystojniaka, jednak w obecnej chwili widziała w nim jedynie wraka człowieka.

- Och, przyszłaś. - Podniósł się z krzesła i ukłonił nisko, siląc się na delikatny uśmiech. - Naprawdę przepraszam za to, że was nie przywitałem. Byłem w drodze, stałem w korku, gdy nagle zadzwoniono do mnie ze szpitala...

Hyorin dotknęła jego drżącej dłoni i skinęła ze zrozumieniem.

- Minhwan o wszystkim mi powiedział. Jest mi naprawdę bardzo przykro i szczerze życzę pańskiej żonie zdrowia. Wierzę, że wszystko się ułoży.

Himchan spuścił wzrok na jej ciepłą dłoń. Po chwili starł łzy spływające po jego policzkach i spojrzał na nią z żalem w oczach.

- Jesteś taka wyrozumiała. Pragniesz pomóc chłopakom z Golden Memory, jednocześnie ratując moją wytwórnię od bankructwa. W zamian nie mogę zbyt wiele wam oferować, a mimo to tutaj jesteście. - Nie rozumiał tego i nie zamierzał udawać, że jest inaczej. W końcu w tym świecie ludzie nie robili niczego bezinteresownie. A już z pewnością nie ci, którzy byli sławni i mieli dużo pieniędzy. - Dlaczego?

- Jeśli mamy pomóc w promocji chłopaków i nagrać wspólną płytę, musimy rozwiązać jeden bardzo poważny problem - oznajmiła stanowczo, kładąc dłonie na stoliku. Uśmiechnęła się do kelnerki, która uważnie jej się przyglądała i poprosiła o cappuccino.

- Zapewne chodzi o Minhyuka? - spytał Himchan, uśmiechając się smutno.

Hyorin przytaknęła.

- Ten chłopak psuje opinie zespołowi i sprawia, że atmosfera między chłopakami jest napięta. Tak być nie może. Jeśli chcą coś osiągnąć, muszą być jednością.

Himchan uśmiechnął się smutno.

- Próbowałem przemówić mu do rozsądku, ale on nikogo nie słucha. Nie potrafi znieść faktu, że może swobodnie chodzić po ulicach i ludzie go nie rozpoznają. Wiem, że to moja wina, ponieważ nie robię wszystkiego, co do mnie należy, ale...

- Wszystkim się zajmę - zapewniła z radosnym uśmiechem. - Proszę mi tylko napisać oświadczenie, w którym upoważnia mnie pan do dawania chłopakom poleceń. Będę kimś w rodzaju szefa. Przez jakiś czas.

Himchan patrzył na nią długą chwilę, aż w końcu zaśmiał się pod nosem. Szczerze, bez żalu, który łamał mu serce każdego dnia. Po prostu patrzył na blondynkę i śmiał się w tak zaraźliwy sposób, że i Hyorin zaczęła się śmiać.

- Proszę mi zaufać - prosiła i wyjęła z torebki niebieski notes oraz długopis. - Zapewniam, że nie pożałuje pan tej decyzji.

Mężczyzna wziął obie rzeczy do rąk i spojrzał na nią z wyczekiwaniem. Gdy zaczęła mu dyktować, co miał pisać, powiedział:

- Bardzo lubię wasze piosenki. Są takie... życiowe. Szczere. Jakby pisane prosto z serca. Czytałem, że to ty jesteś autorką wszystkich tekstów, to prawda?

- Tak.

- Masz ogromny talent, dziewczyno. Żałuję, że nie urodziłaś się w Korei i nie przyszłaś do mojej wytwórni. Wtedy moje życie bez wątpienia wyglądałoby inaczej.

Uśmiechnęła się i wróciła do dyktowania tekstu, który układała sobie w głowie minionej nocy. Wiedziała, że Himchan nie przyjąłby do wytwórni otyłej osoby, którą kiedyś była. Nikt nie chciał ryzykować i nie pokładał nadziei w brzydkich artystach. Niestety fani często kierowali się wyglądem piosenkarzy, czy też aktorów, a to oznaczało, iż inwestowanie w kogoś brzydkiego, czy też grubego, mogło nie przynieść żadnych korzyści, a same straty.

Właśnie dlatego wszystkie gwiazdy pragnęły być „idealne" i bały się każdego złego komentarza na swój temat. Z nią wcale nie było inaczej.

Hyorin machała przed chłopakami kartką z podpisem ich menadżera, by po chwili położyć ją na okrągły stół w kuchni. Z satysfakcją patrzyła na ich oszołomione spojrzenia i tylko czekała, aż dziewczyny w końcu się ogarną i zejdą na dół. Oczywiście żadna z nich nie chciała pokazać się bez makijażu, co Kim w ogóle nie dziwiło.

- Kim ty niby jesteś, by mówić nam, co mamy robić? - warknął oburzony Minhyuk, z niedowierzaniem wpatrując się w tę durną kartkę. - Himchan chyba już całkowicie postradał zmysły, skoro zgodził się na coś takiego.

- Jestem Kim Hyorin i należę do jednego z najsławniejszych zespołów na świecie. Pracuję z wielkimi gwiazdami, koncertuję w wielu miejscach i...

- Dobra, skończ! - Minhyuk uderzył dłonią w stół, patrząc na nią gniewnym wzrokiem.

Hyorin doskonale słyszała każde jego wczorajsze słowo. Wiedziała, że dawniej uważał ją za grubą świnię, ponieważ nie raz ją obrażał, jednak, gdy usłyszała te wszystkie obelgi po tych czterech latach, coś w niej pękło. Miała ochotę dać mu popalić i sprawić, że przestanie być takim skończonym dupkiem i zacznie myśleć o uczuciach innych.

- Chcesz być w końcu sławny, czy do końca życia zamierzasz się nad sobą użalać i będziesz czekał, aż kolejna wytwórnia, do której należysz, zbankrutuje? Koniec końców wylądujesz w jakimś sklepie i będziesz obsługiwał ludzi, ponieważ dla tworzenia muzyki zrezygnowałeś ze szkoły. Satysfakcjonuje cię taka przyszłość?

- A skąd ty niby wiesz, jaką szkołę skończyłem?!

- Wiem o tobie więcej, niż ci się wydaje, Minhyuku.

Mierzyli się na spojrzenia i żadne z nich nie chciało odpuścić, przez co w pomieszczeniu panowała grobowa cisza. Nikt nie wiedział, co się właśnie działo, jednak Hyorin przestała być w oczach chłopków przestraszoną, nieśmiałą myszką. Jakby przez noc stała się niesamowicie pewną siebie dziewczyną.

- Łoo, chyba nasza surowa liderka w końcu zaczęła być sobą. - Radosny głos wchodzącej do kuchni, Eunji, rozładował napiętą atmosferę.

Dziewczyna usiadła obok wkurzonego Minhyuka i wzięła do ręki tajemniczą kartkę, tym samym skupiając na sobie wzrok chłopaka. Tuż za nią pojawiła się Naeun i zrobiła dokładnie to samo, witając się z każdym krótkim „cześć".

- Ja tam nie mam nic przeciwko - odezwał się nagle Kihyun, wyciągając różowego lizaka z ust. - I tak spędzamy razem czas, więc dlaczego mamy nie słuchać Hyorin? Będzie takim naszym liderem.

- Seunghyun jest naszym liderem - zauważył surowo Minhyuk, patrząc na milczącego chłopaka. - Nie jesteśmy jakimś pieprzonym girlsbandem, żeby dowodziła nami baba!

- Ten pieprzony girlsband istnieje zaledwie pół roku, a już ma miliony fanów i jedną wydaną płytę, która otrzymała status platynowej! - zauważyła Naeun, odkładając kartkę na stół. - Z takim nastawieniem, nigdy nie będziesz sławny, ponieważ nie zdobędziesz fanów z takim charakterem! - Wstała z krzesła i podeszła do Hyorin, by bez słowa wyprowadzić ją z kuchni.

Nie zamierzała kłócić się z dziewczyną przy chłopakach, dlatego zaciągnęła ją do pokoju i zamknęła za nimi drzwi. Źle czuła się z faktem, że pomijała w tym momencie Eunji, ale musiała porozmawiać z liderką na osobności.

- Dlaczego sama poszłaś na rozmowę z menadżerem? - spytała wkurzona, z niedowierzaniem patrząc na blondynkę. - Jesteśmy Bad Things, a nie Hyorin i jej zespół!

- Nie miałam czasu, żeby powiedzieć wam, że żona tego faceta ma raka, przez co wszystko nieco bardziej się skomplikuje. Nie chciałam, żebyś na niego naskoczyła, a dobrze wiesz, że tak by się skończyło - wyjaśniła spokojnie, a Naeun wywróciła oczami.

- Ten zespół to jakaś katastrofa, Hyorin. Nie widzisz tego? - spytała, uważnie wpatrując się w oczy przyjaciółki. - Minhyuk nie bierze nas na poważnie i kłóci się z chłopakami z zespołu. Naprawdę uważasz, że jesteś w stanie im pomóc, skoro jeden z nich nie chce przyjąć naszej pomocy? To strata czasu.

- Zrobimy z nich prawdziwe gwiazdy. Jestem tego pewna.

- Hyorin, błagam cię...

- Proszę - blondynka uścisnęła dłonie koleżanki, patrząc na nią błagalnym wzrokiem. - Mam pewien plan, ale bez ciebie i Eunji mi się nie uda.

- Nie rozumiem, dlaczego tak bardzo ci na nich zależy, ale zgoda. Nie rób sobie jednak zbytnich nadziei. Ten zespół ma niewielkie szanse na prawdziwą sławę.

Hyorin się z tym nie zgadzała, jednak nie powiedziała tego głośno. Po prostu przytuliła się do dziewczyny i podziękowała jej za wyrozumiałość.

- Jaja sobie robisz? - Minhyuk z niedowierzaniem patrzył to na Hyorin, to na skaczącą na ringu Eunji, która miała na dłoniach różowe rękawice. - Mam się bić z dziewczyną?

Gdy Hyorin oznajmiła wszystkim, że wynajęła jedną z sal w pobliżu, gdzie będą mogli wyładować całą swoją złość, wszyscy ją wyśmiali, uważając, że robi sobie z nich jaja. Dlatego też Minhyuk i Seunghyun mieli na sobie dżinsy zamiast wygodnych dresów.

- Boisz się? - spytała prześmiewczo Eunji, poruszając zabawnie brwiami. - No chodź, sztywniaku. Chyba nie boisz się takiej malutkiej dziewczynki jak ja?

- Boję się, ale tego, że cię połamię - odparł szorstko i przyjął odpowiednią pozycję.

Hyorin stanęła między Minhwanem a Kihyunem z szerokim uśmiechem na twarzy. Pokazała dłonią, by się nad nią nachylili, a gdy to zrobili, szepnęła:

- Eunji trenowała boks. Jest byłą mistrzyni wagi lekkiej.

- Co ty gadasz! - krzyknął Kihyun, a jego oczy zrobiły się wielkie, jak spodki. Momentalnie spojrzał na ring, gdzie Minhyuk prosił Eunji, by zrobiła pierwszy ruch, ponieważ nie chciał zaczynać.

Nagle podeszła do nich Naeun u boku Seunghyuna, z którym pojechali po rzeczy z listy napisanej przez Hyorin. Na ustach dziewczyny momentalnie pojawił się uśmiech, gdy zobaczyła rękawice na dłoniach Eunji.

- Patrz, jak ten cwaniak dostaje lanie od dziewczyny - szturchnęła Seunghyuna.

Chłopak przeniósł wzrok z Hyorin na ring i momentalnie upuścił siatki z zakupami, widząc, jak Eunji atakuje Minhyuka szybkimi ciosami, przed którymi nie był w stanie się obronić. Nie minęła chwila, gdy dziewczyna powaliła go na ziemię i z satysfakcją słuchała, jak błagał, by dała mu spokój.

Hyorin poczuła lekkie ukłucie zazdrości, dostrzegając Naeun opartą o ramię Seunghyuna, jednak momentalnie odrzuciła od siebie bezsensowne myśli. Nigdy ich nic nie łączyło. Nie miała więc prawa być o niego zazdrosna.

- Jesteś jakimś pieprzonym Terminatorem! - krzyknął oburzony Minhyuk, schodząc z ringu. Chciał zdjąć rękawice, jednak Hyorin go powstrzymała, przez co wkurzył się jeszcze bardziej. - Co znowu!?

Hyorin wskazała na Seunghyuna i oznajmiła:

- Teraz czas na waszą walkę. To dla niej tu jesteśmy.

- Pojebało cię!

Zacisnęła palce na łokciu chłopaka, powstrzymując go przed zdjęciem rękawic. Nie zamierzała mu odpuścić. Nie bała się ani jego groźnego spojrzenia, ani przekleństw. Chociaż Minhyuk niesamowicie ją wkurzał, nie zamierzała z niego zrezygnować, ponieważ był świetnym perkusistą. Wiedziała też, że czuł się samotny, ponieważ rodzice nie pochwalali jego marzeń i wyśmiewali go przy każdym spotkaniu, gdyż wciąż nie zdołał stać się kimś sławnym i bogatym. Znała jego sekret i chociaż był dla niej bardzo wredny, nie zamierzała się nim z nikim dzielić.

- Przestań tak do niej mówić! - krzyknął Minhwan, zmierzając w stronę chłopaka.

Hyorin zatrzymała go w połowie drogi i poprosiła, by się nie wtrącał. Była wdzięczna za jego reakcję, jednak nie to było w tej chwili ważne.

- Macie ze sobą na pieńku, a to jest idealna okazja, byście się na sobie wyżyli - odezwała się Eunji, siadając na ringu. Machała radośnie nogami i posyłała wszystkim uroczy uśmiech. - Wykrzyczcie swoją złość. Powiedzcie, co wam leży na sercu i pójdźcie o krok dalej, zostawiając to wszystko w tym jednym miejscu.

Seunghyun bez słowa podszedł do Hyorin i wyciągnął do niej rękę, prosząc o rękawice. Podała mu je bez wahania, dzięki czemu już po chwili znalazł się na ringu i zaczął się rozgrzewać.

- Przecież Seunghyun jest cipą, która kompletnie nie umie się bić - zauważył Minhyuk, wskazując na chłopaka.

- Nie chcę nic mówić, ale ty też nie jesteś jakimś specem do walk - Eunji zeskoczyła z ringu i posłała mu całusa w powietrzu. - Powodzenia. - Poklepała go po ramieniu i stanęła przy Minhwanie, rzucając rękawice pod nogi.

Hyorin miała tylko nadzieję, że ta dwójka się nie zabije. Zdenerwowana weszła na ring zaraz za Minhyukiem. Chciała dać chłopakom ochraniacze na zęby, jednak wspólnie stwierdzili, że ich nie potrzebują.

- Macie się nie zabić - oznajmiła stanowczo, stojąc pomiędzy chłopakami. Choć Minhyuk był niższy od Seunghyuna o prawie głowę, miał wysportowane ciało i bez wątpienia więcej siły. - Wykrzyczcie wszystko, co leży wam na sercu. Wyrzućcie całą złość, a wtedy zaczniemy pracę nad waszą popularnością. Pamiętajcie, że zespół to jedność, a nie „ja i inni członkowie".

Wiedziała, że Himchan by ją zabił, gdyby się dowiedział, że pozwoliła chłopakom się bić. Ba, nawet sama to zorganizowała! Nie widziała jednak innego wyjścia, a z własnego doświadczenia wiedziała, że takie wyładowanie złości pomagało. Co prawda, ona wyżywała się na worku treningowym, wyobrażając sobie, że był on Seunghyunem, a tutaj chodziło o prawdziwego rywala, ale czy to miało jakieś znaczenie?

Westchnęła i odsunęła się na bezpieczną odległość. Widziała przerażenie wymalowane na twarzy Kihyuna i Minhwana. Sama drżała ze strachu, ale nie mogła się wycofać. Było na to już za późno.

- Możecie zacząć! - krzyknęła, a w pomieszczeniu momentalnie rozległ się krzyk walczących chłopaków.

Seunghyun jako pierwszy uderzył przeciwnika, wkładając w to całą swoją siłę. Oboje unikali ciosów i rzucali się na siebie z pięściami. Ich walka była chaotyczna i pełna negatywnych emocji.

- Jesteś pieprzonym kłamcą, który zrujnował nam karierę! - krzyknął nagle Minhyuk, sprawnie oddając cios chłopakowi. - To twoja wina, że wciąż nie jesteśmy sławni!

- Wal się! - krzyknął Seunghyun, odpychając od siebie bruneta. - Udajesz ofiarę, a jesteś skończonym kretynem!

- Inhye zniknęła przez to, że się nią bawiłeś! Gdyby nie to, nasza poprzednia wytwórnia by nie zbankrutowała, a Yenny wciąż byłaby sławna!

Minhwan zaklął głośno i wszedł na ring, stając pomiędzy wkurzonymi chłopakami. Oboje mieli rany na twarzach i nie wyglądali najlepiej. Hyorin, zamiast im przerwać, stała przy linkach i nad czymś myślała, kompletnie tracąc zainteresowanie tym, co działo się dookoła.

- To chyba nie był najlepszy pomysł - Minhwan zerknął na idącą w ich stronę Hyorin.

Ku zdumieniu wszystkich, dziewczyna podeszła do Minhyuka i z całej siły zaczęła go popychać.

- Yenny oszukiwała fanów! - krzyczała, nie potrafiąc dłużej tłumić w sobie gniewu. - Dobrze się stało, że jej kariera się skończyła, a wytwórnia, która razem z nią oszukiwała świat, zbankrutowała! Dostali to, na co zasłużyli!

- Hyorin, uspokój się - poprosiła Eunji, kładąc dłoń na ramieniu blondynki. Ta jednak momentalnie ją odtrąciła i uważnie spojrzała na Minhyuka oraz Seunghyuna.

- Najwyraźniej oboje jesteście palantami i macie wiele za uszami, ale jeśli zamierzacie w końcu się wybić, weźcie się w garść i dojdźcie do porozumienia! Inaczej wyjedziemy i tyle będziecie mieli ze swojej kariery!

Schodząc z ringu, celowo szturchnęła Seunghyuna ramieniem i ruszyła do wyjścia z sali. Nie miała najmniejszej ochoty na rozmowę, dlatego też czym prędzej podbiegła do stojącej w zatoczce taksówki i wsiadła do środka. Widziała w lusterku biegnącego za nią Kihyuna, ale nie pozwoliła kierowcy się zatrzymać. Musiała ochłonąć, by nie powiedzieć o kilka słów za dużo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro