59
*Pov Jade*
-Jaaaaade - słyszę jak Perrie krzyczy, więc szybko wychodzę z naszej sypialni i zbiegam na dół.
-Co jest? - pytam, kiedy wchodzę do salonu.
- Podasz mi telefon? - mówi, uśmiechając się i odwracając głowę w moją stronę
-Serio? Przecież on leży po drugiej stronie kanapy. - mówię i wzdycham. Odkąd dziewczyna dowiedziała się, że jest w ciąży, często to wykorzystuje, ale też w dużej części żartuję sobie z tego. Na swój sposób takie jej zachowanie jest nawet urocze.
-Nie no żartuje, po prostu chciałam zobaczyć czy jesteś już gotowa. No i widzę, że jesteś. - mówi i puszcza do mnie oczko
-Wiesz, że mogę odwołać plany i zostać z Tobą. - mówię, kiedy podchodzę do kanapy, na której siedzi dziewczyna i staje za nią, oplatając swoje ręce wokół jej szyi.
-Naprawdę nie musisz. - mówi Perrie i łapie moja dłoń, którą całuje po wierzchu.
-Jesteś pewna? Nie chce, żebyś była sama.
-Tak jestem, poza tym nie będę sama. Będzie ze mną moja mama i chyba twoja.
-No tak, ale one nie zajmą się Tobą, tak dobrze, jak ja. - mówię i zaczynam składać delikatne pocałunki na szyi dziewczyny.
-Tutaj masz rację, ale... - w tym momencie zaczynam ssać skórę dziewczyny, przez co ta się lekko rozprasza i odchyla głowę do tyłu
-A teraz mogę zostać? - pytam i przeskakuje kanapę siadając na kolanach dziewczyny
- Wiesz, że nie marzę o niczym innym jak być z Tobą cały czas, ale tym razem musisz iść. W końcu wieczór panieński ma się raz w życiu. No przynajmniej powinno się mieć raz w życiu.
-Eh no dobrze. - mówię, a następnie moje usta lądują na ustach blondynki i zaczynają poruszać się w znajomym dla nich rytmie. Przerywa nam dzwonek do drzwi. - Pójdę otworzyć. - mówię i schodzę z Perrie
Otwieram drzwi, a przed nimi stoi Debbie i moja mama.
-Mama? Mówiłaś, że nie wiesz, czy przyjedziesz.
-Wiem, wiem Jadey, ale Debbie mnie prosiła, żebym przyjechała, więc jestem.
Następnie witam się z kobietami i razem przechodzimy do salonu. Chwilę rozmawiamy, a następnie znowu słyszymy dzwonek do drzwi. Tym razem to były Leigh i Jesy, które były organizatorkami mojego wieczoru panieńskiego.
-Błagam, nie wygadaj się o ciąży. - mówię Perrie do ucha, kiedy się z nią żegnam. Razem ustaliłyśmy, że powiemy naszym rodzinom i przyjaciołom o tym, że Perrie jest w stanie błogosławionym w dniu naszego ślubu.
-Nie martw się o to. - odpowiada, a następnie namiętnie mnie całuje
-Chyba nigdy stąd nie wyjdziemy. - mówi Leigh wzdychając
-No już idę, spokojnie.
-Macie ją pilnować. Pamiętaj, że za tydzień bierze ślub, ma wrócić do domu cała i zdrowa. - mówi Perrie, zwracając się do Jesy
-Dobrze, dobrze. Odstawimy ją nienaruszoną. - mówi Jesy i puszcza Perrie oczko, a ja na ten widok zaczynam się śmiać. - Na pewno nie chcesz iść z nami?
-Na pewno, nie jestem jeszcze w stanie wychodzić na takie imprezy. - Oczywiście to nie do końca prawda. Bardziej chodzi o to, że Perrie jest ciężarna i nie może pić alkoholu oraz nie może się przemęczać, bo jej organizm jeszcze nie jest w pełni zdrowy. Dlatego też Perrie co tydzień ma wizyty u pani ginekolog Hailey. Muszę przyznać, że trochę się zdziwiłam, kiedy poznałam kobietę w sumie dziewczynę, bo była niewiele starsza od nas, ale jest mega sympatyczna i naprawdę bardzo nam pomaga i wspiera, możemy nawet powiedzieć, że się z nią trochę zaprzyjaźniłyśmy.
-Jasne, rozumiem. - mówi Jesy
-W takim razie pa Perrie. - mówi Leigh i przytula dziewczynę, a następnie krzyczy do naszych mam. - Do widzenia!
Ledwo wychodzimy, a ja już widzę stojącą na podjeździe limuzynę i...
-Holly! Czy ona ma na sobie moją suknię ślubną?! - krzyczę, kiedy widzę przyjaciółkę
- Jade czekaj! - krzyczą za mną Leigh i Jesy, kiedy zaczynam biec w stronę pojazdu
-Holly ściągnij ją! Jeszcze coś się stanie, a ja nie mam czasu, żeby szyli mi nową. - mówię, wchodząc do limuzyny
-Spokojnie jestem uważna, ups... - mówi, a następnie wylewa na kanapę odrobinę szampana z kieliszka, kiedy limuzyna ruszyła
-Jade wyluzuj, masz, napij się i odpręż. - mówi Sophie
-Eh no dobrze. - mówię, odbierając od dziewczyny kieliszek. Następnie przytulam po kolei moje przyjaciółki.
-Sabby ładnie pachniesz, co to za zapach?
-Zioło w moim staniku. - muszę mieć dziwną minę, bo dziewczyna szybko mówi - to taki żart.
Jedziemy przez paręnaście minut, a następnie zatrzymujemy się i wtedy dziewczyny zakładają mi opaskę na oczy i prowadzą do jakiegoś budynku. Od wejścia było słychać muzykę oraz było czuć zapach alkoholu, więc domyśliłam się, że jesteśmy w klubie. Prowadzą mnie jeszcze kawałek, a następnie sadzają mnie na fotelu i momentalnie robi się cicho.
-Dziewczyny co się dzieje? Halo, jest tutaj ktoś? - pytam, a wtedy na nowo zaczyna grać muzyka. Słyszę jakieś kroki i wtedy ktoś zrywa opaskę z mojej głowy, a kiedy patrzę, kto to zrobił, widzę policjanta? Odwracam głowę do tyłu i widzę moje przyjaciółki, które stoją z tyłu, śmieją się i pokazują mi, żebym się odwróciła. Ten niby policjant zaczął tańczyć, klęknął przede mną i rozerwał swoją koszulę, no nie powiem klatę miał niczego sobie. Następnie zarzucił swoją czapkę na moją głowę, wstał i zrzucił z siebie spodnie. A ja z oddali słyszałam piski moich przyjaciółek. Zaczął przede mną seksownie tańczyć, następnie złapał moje dłonie i przejechał nimi po swoim nagim torsie. Dobrze, że w sali panował półmrok, bo mogłabym przysiąc, że jestem cała czerwona. Następnie położył moje dłonie na swoim tyłku i znów usłyszałam za sobą krzyki, a ja się zaśmiałam. Striptizer odszedł ode mnie i dokończył taniec na scenie, kiedy skończył, razem z dziewczynami wyszłyśmy do innego pomieszczenia, gdzie zaczęłyśmy pić różne drinki, shoty i koktajle.
-Chcę coś powiedzieć - Sabby wstaje i stuka w kieliszek - Wznieśmy kieliszki. Jade bierzesz ślub! A pamiętam, jakby to było wczoraj, jak razem wspinałyśmy się na drzewa i wrzucałyśmy chłopakom liściki miłosne do plecaków, albo jak pukałyśmy do drzwi sąsiadów i uciekałyśmy, albo jak uczyłaś mnie maskować zadrapania od kota korektorem. Teraz nie widujemy się za często, bo masz narzeczoną, przygotowujesz się do ślubu i nie wiem, co ty tam jeszcze robisz. Kocham Cię, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, zdrówko! - dziewczyna zaczyna płakać, jednak przechyla kieliszek i wypija całą jego zawartość. Następnie reszta dziewczyn zaczyna wygłaszać swoje toasty.
Po godzinie wszystkie byłyśmy już pijane, jedne bardziej jedne mniej, w tym przypadku ja zaliczałam się do tych bardziej pijanych. Ale to nie przeszkadzało nam w tym, żeby przejść do wspólnej części klubu i poszaleć na parkiecie.
-Idę do WC, zaraz wrócę! - Soph krzyczy do nas, próbując przekrzyczeć głośną muzykę.
-Okey! - odkrzykuje i wracam do tańca - Ładnie Ci w tej sukni! - krzyczę do Holly.
-Dzięki!
Tańczymy jeszcze trochę, a następnie idę do łazienki. Wchodzę do małego pomieszczenia i widzę Soph z jakimś facetem, którzy uprawiają seks przy umywalkach.
-Jade! - krzyczy dziewczyna, kiedy mnie zauważa.
-Nic nie widziałam, nie przerywajcie. Nikomu nie powiem. - mówię, szybko wychodząc. Oparłam się o drzwi łazienki i uśmiechnęłam się do siebie jak głupia. Po chwili wróciłam do reszty i ledwo do nich podeszłam, już zaczęłam krzyczeć:
-Nie uwierzycie, co widziałam w łazience! - kiedy im powiedziałam, wszystkie pobiegły do łazienki w celu przerwania zabawy Soph i jej kolegi.
Po tym wyszłyśmy z klubu i wróciłyśmy do limuzyny. Jesy otworzyła butelkę czerwonego wina i rozlała do kieliszków. Holly wstała z kanapy i zaczęła tańczyć, wtedy kierowca zahamował, a jej wino rozlało się na suknie!
-Ups. Jade przepraszam - powiedziała
-Holly, zabije Cię! - krzyknęłam i rzuciłam się na dziewczynę. - Ściągaj ją!
Dziewczyna szybko zaczęła ściągać suknie, a ja usiadłam i zaczęłam płakać.
-Jadey będzie dobrze, to mała plama. Damy radę ją wyczyścić, do niedzieli będzie jak nowa. - mówi Leigh i delikatnie gładzi moje plecy.
Po następnych minutach jazdy, limuzyna znów się zatrzymuje, wychodzimy z niej. Stoimy przed jednym z najlepszych hoteli w mieście. Jako że atmosfera trochę przygasła Soph próbowała żartować i jej się udało. Humor wrócił, ale nie do końca. Przynajmniej mi i Holly.
Weszłyśmy do hotelu, a następnie Jesy zaprowadziła nas do wynajętego pokoju dla VIP-ów. Pokój był ogromny i urządzony był genialnie! Wszystkie usiadłyśmy na wielkiej kanapie na środku pokoju, po chwili Jesy i Holly wyszły do łazienki i zabrały moją suknię ślubną. Kiedy te dwie zniknęły za drzwiami, Leigh włączyła cichą muzykę i po prostu zaczęłyśmy rozmawiać. Tylko ja nie miałam ochoty zbytnio się odzywać aż, do momentu, w którym wróciły dziewczyny.
-Jade, twoja suknia jest em... - zaczęła Jesy
-Jest z nią gorzej? Lepiej? No mów.
-Jest jak nowa! - krzyczy dziewczyna, a następnie Holly wychodzi z suknią w ręce i mi ją pokazuje.
-Dziewczyny wracamy do zabawy! - krzyczę i z hukiem otwieram nową butelkę szampana. Pijemy po kieliszku, a następnie dziewczyny mówią, że mają dla mnie kilka prezentów, ale ja sama muszę je znaleźć, ponieważ są one pochowane w różnych miejscach w pokoju oraz w hotelu.
-Dobra Jade to najpierw prezent ode mnie. - mówi Sabby. Zaczynam chodzić po całym pokoju, a dziewczyna nakierowuje mnie na odpowiednie miejsce, mówiąc ciepło zimno. W końcu spod łóżka wyciągam pudełko. - No dalej otwieraj.
W środku znajdowała się prześliczna błękitna podwiązka. Następna była Leigh, która podarowała mi ogromną antyramę ze zdjęciami moimi i Perrie. Była naprawdę piękna. Na pewno w naszym domu znajdzie się jakaś ściana, na której zawiśnie. Kolejne prezenty były coraz ciekawsze od Soph dostałam czerwone kajdanki z futerkiem, bat, koronkową maskę, opaskę na usta oraz materiałowe płatki róż. W poszukiwaniu kolejnych niespodzianek musiałam trochę pobiegać. Najpierw, żeby dostać prezent od Holly musiałam zejść do hotelowego baru i poprosić przypadkowego mężczyznę o to, żeby pozwolił mi narysować szminką serduszko na swojej klatce piersiowej. Ciężko było to wykonać, bo żaden nie chciał się zgodzić, jednak w końcu uśmiechnęło się do mnie szczęście i jakiś młody chłopak dał się w końcu pomalować, a ja dostałam prezent od Holly. Otwarłam pudełko, a w środku leżała czarna, koronkowa seksowna bielizna. Na jej widok poczułam, jak moje policzki się rumienią i od razu pomyślałam, że na pewno Perrie się spodoba. Ostatni podarunek był od Jesy i żeby go dostać musiałam zdobyć numery telefonu od trzech osób. Szło to opornie, ale w końcu się udało.
-Mam numery! - krzyczę szczęśliwa i pokazuje dziewczynom kartkę z numerami.
-Długo Ci to szło. - mówi Sabby i dokańcza swojego drinka.
-No wiem. - mówię i opadam na krześle obok niej - Straciłam swój urok czy co?
-Jeśli go straciłaś to dobrze dla Perrie. Nikt nie będzie próbował cię od niej porwać. - zażartowała Leigh
-Oo mądrze powiedziane. - odezwała się Holly i przybiła piątek z Lee.
-Już się nad nią tak nie znęcajcie. - powiedziała Jesy, a następnie oznajmiła, że mój prezent znajduje się na dachu. Wszystkie szybko pobiegłyśmy do windy, a następnie pojechałyśmy na górę, tam jeszcze kawałek drogi musiałyśmy, pokonać wchodząc po schodach. Kiedy w końcu wyszłyśmy na dach, nasze ciała otulił przyjemny powiew nocnego wiatru.
-Błagam, tylko nie mów, że muszę zanurkować w basenie po ten prezent. - mówię do Jesy, kiedy widzę przed sobą ogromny basen
-Przykro mi to mówić, ale musisz. - zerkam na nią, a ona zaczyna się śmiać. - Spokojnie żartuję. Aż taka wredna nie jestem. Twój prezent jest tam. - mówi i wskazuję na ekran. Następnie łapie moją dłoń i prowadzi bliżej. Każe mi usiąść na krześle, a potem podchodzi do laptopa i coś na nim włącza, następnie odchodzi i razem z resztą dziewczyn siada na przygotowanych miejscach za mną.
Po chwili na ekranie wyświetlają się krótkie filmiki nagrane przez moją rodzinę i przyjaciół, którzy mówią, co we mnie najbardziej lubią, za co mnie kochają, życzą mi szczęścia z Perrie, żebym się nigdy nie zmieniała, żebym osiągnęła w życiu to, co chce, było też kilka filmików ze śmiesznymi wspomnieniami, a podkład, który leciał w tle podczas nagrania, nagrany został przez Perrie, niemal od razu poznałam jej głos. Piosenka, jak i film były przepiękne i sprawiły, że rozpłakałam się jak małe dziecko.
Kiedy nagranie się skończyło podbiegłam do Jesy i mocno ją uściskałam.
-Dziękuję, dziękuję, dziękuję to było przepiękne Jesy. - mówię, ściskając przyjaciółkę. - Dziękuję Wam wszystkim za prezenty, za to, co dla mnie przygotowałyście ogólnie za cały wieczór i za całą tę noc. Bawiłam się wspaniale i cieszę się, że ten wyjątkowy czas mogłam spędzić z Wami. Tak bardzo was kocham! - kończę mówić i wszystkie robimy grupowy uścisk, a chwilę później słyszę muzykę
-To jeszcze nie koniec niespodzianek. - mówi Leigh i odchodzi na bok, a za nią idzie reszta moich towarzyszek, wtedy też odwracam głowę i widzę moją przyszłą żonę. Dziewczyna powoli wyłania się z ciemności i stojąc na małej prowizorycznej scenie, zaczyna śpiewać:
*I don't want to make a scene
I don't want to let you down
Try to do my own thing
And I'm starting to figure it out
That it's alright
Keep it together wherever we go
And it's alright, oh well, whatever
Everybody needs to know
You might be crazy
Have I told you lately that I love you?
You're the only reason that I'm not afraid to fly
And it's crazy that someone could change me
Now no matter what it is I have to do, I'm not afraid to try
And you need to know that you're the reason why
I don't even care when they say
You're a little bit off
Look me in the eye, I say
I could never get enough
'Cause it's alright
Keep it together wherever we go
And it's alright, oh well, whatever
Everybody needs to know
You might be crazy
Have I told you lately that I love you?
You're the only reason that I'm not afraid to fly
And it's crazy that someone could change me
Now no matter what it is I have to do, I'm not afraid to try
And you need to know that you're the reason why
If it was raining, you would yell at the sun
Pick up the pieces when the damage is done
You say it's just another day in the shade
But look at what a mess we made
You might be crazy
Have I told you lately that I love you?
You're the only reason that I'm not afraid to fly
And it's crazy that someone could change me
Now no matter what it is I have to do, I'm not afraid to try
And you need to know that you're the reason why
Perrie kończy śpiewać, schodzi ze sceny i ucieka. Chcę biec za nią, ale Soph łapie moją dłoń i nie pozwala iść. Prowadzi mnie do krawędzi dachu, żebym dzięki lornecie znajdującej się tam, mogła zobaczyć, jak moja narzeczona wsiada do samochodu swojej mamy i odjeżdża.
-Jak przekonałyście Pezz, żeby o tej godzinie przyjechała tutaj i zaśpiewała? - zapytam, kiedy razem z Soph wróciłyśmy do reszty.
-Nie musiałyśmy jej przekonywać, po prostu zapytałyśmy, czy nie zaśpiewałaby dla ciebie. - mówi Jesy
-Ona kocha Cię najmocniej na świecie Jadey i zrobi dla ciebie DOSŁOWNIE wszystko. Myślisz, że dla mnie albo Jesy lub nie wiem Caitlin czy kogoś innego, przyjechałaby o 3:00 w nocy i zaśpiewała? Wolałaby spać, bo wszystkie wiemy, jak bardzo kocha spać, jednak bardziej od spania kocha Cię. I to jest piękne w waszej miłości, jesteście dla siebie najważniejsze i kochacie się tak mocno, jak jeszcze chyba nikt na tym świecie nikogo nie kochał. Od początku wam kibicuje i tak zostanie do końca. - mówi Leigh, a po moich policzkach znów spływają łzy.
Nigdy bym nie sądziła, że mój wieczór panieński skończy się tym, że Perrie się pojawi i zaśpiewa. Ale jestem za to dozgonnie wdzięczna, dlatego jeszcze raz mocno przytulam dziewczyny i dziękuję im za wszystko, a następnie razem wracamy do pokoju.
___________________
*Victoria Justice - You're The Reason
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro