58
*Pov Perrie*
- Nie patrz tak na mnie. Powiedz coś w końcu. - mówi Jade.
- Dobra, więc wiem, że jak są dwie kreski, to wynik jest pozytywny, czyli ciąża, jak jedna to wyniki negatywny i brak ciąży, ale co do cholery oznacza brak kresek? - pytam zdziwiona.
-Jak brak? Pokaż mi to. -Jade wstaje i bierze ode mnie test. - Dziwne, zobacz na pudełku, może tam jest napisane, co to oznacza. - Idę do łazienki i biorę do rąk pudełko i dokładnie czytam.
- Jade, nic tutaj nie ma. - mówię, wchodząc do pokoju. - Uznajmy, że nie jestem w ciąży i tyle. - kończę mówić i oplatam rękami drobną talię Jade, a następnie całuje jej szyję. Czuję jak ciało dziewczyny rozluźnia się. Jade nic nie mówi, a po chwili wzdycha i odwraca się do mnie. Kładzie swoje dłonie na mojej klatce piersiowej i mówi:
- Może masz rację. - wzdycha dziewczyna. Delikatnie przejeżdżam dłonią po jej policzku i odgarniam jej włosy za ucho. - Ale pewności nie ma.
- To fakt. Jak chcesz, to dla ciebie, znaczy dla nas, umówię się na wizytę do ginekologa.
- Naprawdę? Nie chce naciskać ani nic z tych rzeczy.
- Tak, naprawdę. Też chcę mieć pewność i chce wiedzieć, na czym stoimy. - odpowiadam dziewczynie.
Następnie w internecie szukamy jakiegoś dobrego ginekologa. Kiedy już znalazłyśmy, wybieram podany numer i umawiam się na wizytę. Na szczęście zwolnił się jeden termin i jestem umówiona na wizytę jutro na godzinę 12:20.
*Pov Jade*
Otwieram oczy i zerkam na zegarek, było chwilę po 9:00, dlatego zmieniłam swoją pozycję i położyłam się na plecy. Rozejrzałam się po naszej sypialni, która była rozświetlona przez promienie słoneczne, a następnie wbiłam wzrok w sufit i zaczęłam rozmyślać o przyszłości. Swojej, Perrie, naszej. Niczego na świecie nie pragnę tak bardzo, jak szczęśliwego życia z Perrie. Razem przeszłyśmy wiele w swoim życiu i na pewno spotka nas jeszcze wiele przykrości w przyszłości, w końcu na tym polega życie, są rozterki, ból, smutek, cierpienie, ale w końcu po złych chwilach przychodzą dobre chwile, gdzie jest radość, szczęście, zabawa, wolność i wytchnienie. Tak jak Perrie powiedziała w dniu naszych zaręczyn: 'Chcę przeżyć to wszystko z Tobą. Chcę raju i piekła, łez i śmiechu. Tego wszystkiego i każdej lepszej i gorszej rzeczy.' Ja też tego pragnę, bo wiem, że razem poradzimy sobie ze wszystkim, teraz jesteśmy silniejsze niż kiedykolwiek. Pragnę wziąć z nią ślub, kupić jakiś mały domek w jakimś cichym miejscu, mieć dzieci... I właśnie, jeśli o dzieci chodzi, naprawdę chce je mieć, wychować, pocieszać, kiedy są smutne, bawić się z nimi, uczyć nowych rzeczy, chce patrzeć, jak rosną i stają się dobrymi i porządnymi osobami, odkąd pamiętam, chciałam zostać mamą. Teraz w końcu jest na to szansa, wiem, że może jesteśmy jeszcze za młode, żeby zostać rodzicami, ale jeśli okaże się, że Perrie rzeczywiście jest w ciąży, to będę szczęśliwa i zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby zapewnić dziecku jak najlepsze życie i wiem, że Perrie też zrobi wszystko, co może, będzie wspaniałą mamą. Jednak jeśli dziewczyna będzie w ciąży, a zdecyduję się na aborcję lub na oddanie dziecka do adopcji, będę przy niej i zaakceptuję jej decyzję, nie będę jej osądzać, nie będę oceniać ani nie będę wpływać na jej decyzję, wszystko zależy od niej.
Kładę się na bok, tak, że leżę twarzą w twarz ze swoją narzeczoną i patrzę, jak blondynka jeszcze spokojnie śpi, jej klatka piersiowa powoli unosi się i opada. Nie widzę dobrze jej twarzy, ponieważ zasłaniają ją włosy, dlatego wyciągam rękę i delikatnie odsuwam je na bok, a moim oczom ukazuje się twarz dziewczyny, która pokryta jest licznymi piegami, które pojawiły się wskutek letniego słońca. Wygląda pięknie. Uśmiecham się i nie mogę się powstrzymać, by jej nie pocałować. Moje usta spoczywają na jej, złączając je w krótkim pocałunku. Po chwili odsunęłam się od niej i położyłam się na swojej poduszce. Zaraz jednak poczułam, jak dziewczyna przyciąga mnie bliżej siebie, tak, że nasze klatki piersiowe stykają się. Teraz to usta Perrie lądują na moich. Dziewczyna kończy pocałunek i otwiera oczy.
- Dzień dobry. - mówi z chrypką w głosie.
-Dzień dobry kochanie. - odpowiadam, jednocześnie się uśmiechając.
- Która godzina? - pyta.
- Już sprawdzam, moment. - odwracam się i sięgam po telefon - 10:11.
- Powinnyśmy się szykować. - mówi Perrie i znów przyciąga mnie do siebie.
- Masz rację.
Jednak, jak to u nas bywa, leżałyśmy jeszcze kilka minut, a dopiero potem poszłyśmy się szykować na wizytę u ginekologa. Jako że uszykowałam się szybciej, zeszłam na dół, do kuchni napić się czegoś. Weszłam do kuchni, podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej butelkę z wodą, następnie odkręciłam ją i wzięłam kilka łyków zimnego napoju. Chciałam sprawdzić instagrama, ale ogarnęłam, że nie mam przy sobie telefonu, dlatego wróciłam na górę. Ledwo weszłam do pokoju, usłyszałam, jak Perrie w łazience znów wymiotuję. Weszłam do pomieszczenia i od razu podeszłam do dziewczyny. Kiedy skończyła, położyła swoją głowę na moim ramieniu i ciężko oddychała, ja natomiast gładziłam dłonią jej plecy.
- Już w porządku? - pytam, kiedy widzę, że jej oddech wrócił do normy.
- Tak, daj mi minutkę i możemy jechać, dobrze? - mówi i wstaje, podchodzi do umywalki, a ja wychodzę. Po upływie kilku minut dziewczyna wychodzi z łazienki, a następnie razem wychodzimy z mieszkania, wsiadamy do samochodu i ruszamy do kliniki.
*Pov Perrie*
Weszłyśmy do środka i od razu podeszłam do recepcji, tam podałam swoje nazwisko, a następnie zostałam poinformowana, pod numer jakiej sali się skierować. Jako że na miejscu byłyśmy 30 minut przed czasem, to teraz siedzimy w poczekalni. Jest mi niedobrze, stresuje się, cała się trzęsę. Nie wiem, dlaczego tak jest, przecież odkąd zaczęłam dorastać i stałam się dojrzalsza, marzyłam o dzieciach, może to głupio brzmi z ust kogoś, kto dopiero niedawno skończył 21 lat, ale taka jest prawda. Pewnie boję się i stresuje się przez to, że to dziecko, jeśli jestem w ciąży, będzie zrodzone z bólu, cierpienia i gwałtu, a nie prawdziwej miłości, tak jak powinno być.
-Będzie dobrze. - mówi po ciuchu Jade i kładzie dłoń na moim udzie i delikatnie je masuje, przez co nieco się uspokajam. Następnie dziewczyna łapie moją dłoń i delikatnie ściska, przez co na mojej twarzy pojawia się cień uśmiechu.
Z gabinetu wychodzi mężczyzna i mówi:
- Pani Edwards zapraszam. - biorę głęboki wdech i wstaję z krzesełka. Razem z Jade kierujemy się do pokoju, a gdy już w nim jesteśmy, siadamy przy biurku naprzeciwko lekarza, pana Mendesa, który swoją drogą wyglądał bardzo młodo, że można by było pomyśleć, że jest stażystą lub kimś takim.
- Więc co Panie do mnie sprowadza? - pyta młody lekarz, a ja chwilę się zastanawiam i zaczynam mu opowiadać, z czym przyszłam. Przedstawiłam objawy, on chwilę myślał i zaraz powiedział, że zrobimy badania. Jako że bałam się badań takich jak cytologia lub USG piersi i nie chciałam się na nie zgodzić, musiałam powiedzieć lekarzowi, przez co przeszłam. Może gdyby to kobieta miała przeprowadzić te badania, to bym się zgodziła, ale teraz przy nim nie mogłabym się odważyć. Jednak pan Mendes to zrozumiał i nie naciskał, powiedział, że w takim wypadku zrobi mi tylko badania krwi. Podał mi też numer do jego przyjaciółki, która również jest ginekologiem i następnym razem, u niej będę mieć wizytę, jeśli zajdzie taka potrzeba, powiedział również, że przekaże jej wyniki badań.
Wyszliśmy z gabinetu i przeszliśmy do laboratorium, gdzie usiadłam na fotelu i czekałam, aż pan Mendes wróci z potrzebnymi rzeczami, do pobrania krwi. Podniosłam głowę do góry i moje spojrzenie skrzyżowało się ze spojrzeniem Jade, która była przy mnie cały czas i trzymała mnie za rękę.
- Dziękuję, że przy mnie jesteś. - powiedziałam cicho do dziewczyny i pocałowałam wierzch jej dłoni.
- Nie musisz dziękować. - odpowiedziała i nachyliła się do mnie, aby dać mi szybkiego całusa w usta. Uśmiechnęłam się do niej, a ona do mnie i w tej chwili do pomieszczenia wszedł lekarz.
- Nie ma co się bać, poczuje Pani tylko lekkie uczucie. - powiedział, kiedy wszystko przygotował. Zamknęłam mocno oczy i ścisnęłam mocniej dłoń Jade, bo od dziecka strasznie się boję igieł. - Już po wszystkim.
Zdziwiona otworzyłam oczy i popatrzyłam na lekarza, który patrzył na mnie i się uśmiechał, dopiero teraz zorientowałam się, jaki jest przystojny i jaki ma piękny uśmiech.
- Wyniki będą za 3 może 4 godziny, może pani na nie poczekać, albo przyjechać po nie jutro, mogę też je przekazać swojej przyjaciółce Hailey, o której Pani wcześniej mówiłem i z nią Pani wszystko omówi.
- Dziękuję, ale poczekam. Chce jak najszybciej znać wyniki. - mówię, lekko zawstydzona i onieśmielona, uśmiechem młodego lekarza.
- Dobrze, jak pani chce.
Wyszłyśmy na korytarz, a następnie z Jade poszłyśmy do małej kawiarni, która znajdowała się dokładnie naprzeciwko przychodni. Usiadłyśmy w rogu przy oknie i po prostu rozmawiałyśmy. W międzyczasie Jade zamówiła sobie kawę i ciasto czekoladowe, a ja zamówiłam tylko zieloną herbatę, bo nie byłabym w stanie niczego przełknąć. Po tym, jak już wypiłyśmy to, co zamówiłyśmy, poszłyśmy przejść się po okolicy. Po drodze usiadłyśmy na ławce przy fontannie.
- Jade. - odzywam się po kilku minutach ciszy.
- Tak? - pyta dziewczyna i odwraca się w moją stronę.
- J-jeśli jestem w ciąży, to ja chce urodzić to dziecko i wychować je. - mówię, a po moich policzkach spływają łzy. - Z Tobą. Dziecko nie jest niczemu winne i zasługuje, by żyć i mieć rodzinę.
- Oczywiście. - mówi Jade i przybliża się do mnie, a następnie mocno mnie przytula.
- Tylko boję się, że nie podołam jako mama, że nie zapewnię dziecku tego, czego potrzebuję, że zrobię coś źle.
-Perrie spójrz na mnie. - mówi Jade, a ja podnoszę głowę i patrzę w jej oczy. - Ja też się boję, jesteśmy jeszcze młode, nawet bardzo młode i czasami same zachowujemy się jak małe dzieci, ale potrafimy też zachować się dojrzale i wiem, że poradzimy sobie razem. Mamy wsparcie naszych rodzin i przyjaciół, więc jeśli będziemy potrzebowały pomocy, to oni zawsze nam pomogą. Zawsze dobrze dogadywałaś się i zajmowałaś się maluchami, a patrząc, jak zajmowałaś się Karlem lub Amarą, kiedy byłyśmy w South Shields, mogę stwierdzić, że będziesz świetną mamą.
- Masz rację, razem i z pomocą naszych najbliższych poradzimy sobie ze wszystkim. - odpowiadam i ocieram twarz chusteczką.
Po upływie kolejnych parunastu minut wstajemy z ławki i wracamy do przychodni, siadamy na krzesełkach znajdujących się w poczekalni.
- Mamy wyniki. Zapraszam Panie do gabinetu. - powiedział pan Mendes, kiedy szedł korytarzem i nas zobaczył. Poszłyśmy za nim do pokoju i usiadłyśmy tak jak wcześniej przy biurku naprzeciwko niego. Ten jeszcze chwilę patrzył w papiery.
- I co, jestem w ciąży czy nie? - zapytałam, bo już nie mogłam wytrzymać, lekarz popatrzył na mnie i się uśmiechnął.
- Więc Pani Edwards muszę Pani powiedzieć, że... - na moment przerwał i popatrzył na Jade, a następnie jego wzrok wrócił do mnie i odchrząknął - muszę powiedzieć, że gratuluję. Zostanie Pani mamą.
Zamurowało mnie, dosłownie. Nie mogłam się odezwać, spojrzałam na Jade, która była uśmiechnięta. Lekarz powiedział, że wyniki są dobre, a kiedy Jade zapytała się, który to miesiąc, powiedział, że trzeci. Podziękowałyśmy, w sumie to tak naprawdę Jade podziękowała panu Mendesowi, bo ja nadal nie mogłam wydobyć z siebie głosu. Potem wyszłyśmy z jego gabinetu i poszłyśmy na parking do naszego samochodu. Wsiadłyśmy do pojazdu, a z moich oczu poleciał potok łez. Jade nic nie mówiła, po prostu dała mi czas, żebym się uspokoiła.
- Jestem w ciąży. I to w trzecim miesiącu, a ja niczego nie zauważyłam. Nie wierzę... - mówię szeptem po kilku minutach, a z moich oczu nadal płyną łzy - Będę mamą, będziemy rodzicami Jade, wierzysz w to? - mówię i odwracam się w stronę brunetki. Dziewczyna siada bokiem na swoim fotelu i chwilę na mnie patrzy z uśmiechem na twarzy, po czym mówi:
- Jeszcze w 100% to do mnie nie dociera. Ale muszę przyznać, że jestem bardzo podekscytowana i szczęśliwa z tej wiadomości.
- Szczerze ja też hah - mówię i uśmiecham się delikatnie - ale też się boję
- Będzie dobrze kochanie. - odpowiada Jade i nachyla się w moją stronę, a następnie łączy nasze usta.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro