Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

45

~Miesiąc później~

*Pov Jade*

Chciałabym móc powiedzieć, że nasze życie przez ten miesiąc ani trochę się nie zmieniło, ale gdybym tak powiedziała, to powiedziałabym nieprawdę. Dwa tygodnie temu zmarł William Fitz, a hotelem zaczął zarządzać Ian. Część personelu uznała, że hotel bez pana Fitza to nie to samo i się zwolniła, przez co Perrie dostała dodatkowe zmiany w środy i czwartki. Ja nie zawsze mogłam być na jej występach, a jak mnie na nich nie było to praktycznie zawsze Perrie coś się działo. Raz wróciła z rozcięciem na ramieniu, raz miała podbite oko, raz rozciętą wargę. Albo nie chciała o tym mówić, albo mówiła, że jacyś pijani klienci się bili, a ona chciała ich rozdzielić. Nasz związek też przestał wyglądać tak jak kiedyś, miałyśmy dla siebie coraz mniej czasu. A to przez to, że Perrie musiała ćwiczyć, albo miała jakiś wywiad, albo musiała zobaczyć się z Ianem i coś obgadać, albo ja musiałam coś załatwić. Zdarzały się też kłótnie i praktycznie zawsze, któraś z nas kończyła z płaczem.

Leże w sypialni i lekko zdenerwowana oraz wystraszona czekam na swoją narzeczoną. Dochodziła pierwsza w nocy, jej zmiana skończyła się godzinę temu, a jej dalej nie było w domu. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni, wyciągnęłam z szafki szklankę i nalałam do niej zimnej wody. Napiłam się i odłożyłam szklankę na blat, wtedy też usłyszałam, jak drzwi wejściowe się otwierają. Poszłam do przedpokoju i zobaczyłam dziewczynę.

- Perrie jesteś. - powiedziałam, kiedy rzuciłam się na jej szyję.

-Przepraszam, że tak długo. Dzisiaj było więcej gości i musiałam zostać dłużej. - powiedziała, a jej głos wydawał się smutny i zmęczony.

- Nic się nie stało, tylko następnym razem proszę, napisz, że będziesz później. - wzięłam jej dłoń w swoje, a następnie ucałowałam jej wierzch. - Perrie Twój nadgarstek jest siny. Co się stało?

- Oh nic takiego, miałam tak zawieszony futerał. Idę się wykąpać.

- Perrie, proszę powiedz prawdę. Zawsze, jak mnie z Tobą nie ma w hotelu, coś Ci się dzieje. Co jest? Ktoś Cię bije, grozi? Powiedz, razem sobie poradzimy.

-Nic z tych rzeczy kochanie. - przytuliła mnie, a następnie czule pocałowała. - a teraz wracaj do łóżka, ja zaraz do ciebie dołączę.

Znowu ominęła temat i uciekła, to już mnie zaczyna męczyć. Ona musi coś ukrywać, tylko czemu? Czemu nie chce ze mną porozmawiać? A może to ja przesadzam i dziewczyna faktycznie mówi prawdę. Nie wiem co o tym myśleć.

~Następnego dnia~

Wstałam wcześniej i postanowiłam, że przygotuje nam śniadanie. Najpierw poszłam do łazienki się ogarnąć, a potem zeszłam do kuchni i zaczęłam robić gofry. Jak gofry się smażyły przygotowałam kawę dla Perrie i herbatę dla siebie. Kiedy kończyłam wszystko szykować, usłyszałam jak Pezz zbiega po schodach i zatrzymuje się w przedpokoju.

-Perrie, zrobiłam śniadanie. - mówię, wchodząc do pomieszczenia, w którym jest blondynka - Gdzie idziesz? - pytam zdziwiona, kiedy widzę, że jest ubrana oraz ma na sobie pełny makijaż i właśnie wkłada buty.

- To miłe Jade, ale się śpieszę, zjem coś na mieście. - daje mi szybkiego całusa i wychodzi, nie mówiąc gdzie i za ile będzie z powrotem. Wiem, że jest dorosła i nie musi mi się z wszystkiego tłumaczyć, ale to, co się z nią dzieje od jakiegoś czasu, martwi i smuci mnie jednocześnie.

Przez to wydarzenie sama straciłam ochotę na jedzenie, weszłam do kuchni i to, co przygotowałam, wyrzuciłam do kosza, a do moich oczu zaczęły napływać łzy. Wrzuciłam naczynia do zlewu i poszłam do salonu, tam położyłam się na kanapie i owinęłam kocem. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać to, co akurat leciało. Tak spędziłam cały mój dzień. Wieczorem około 18:00 do domu weszła Perrie. W sumie to nie weszła, ona wbiegła. Zaczęła się rozbierać jak poparzona, potem wpadła do salonu, gdzie siedziałam. Szybko przeskoczyła kanapę i usiadła na moich kolanach, mocno się we mnie wtulając.

- Perrie, co jest?

-Nic, po prostu stęskniłam się za Tobą. - opowiedziała i dała mi całusa w usta.

- Naprawdę? - pytam nie dowierzając.

- Tak Jade. Słuchaj, ja wiem, że ostatnio między nami nie jest najlepiej i boli mnie to, bolą mnie nasze kłótnie, boli mnie to kiedy widzę, że doprowadzam Cię do płaczu, boli mnie to, że nie spędzam z Tobą tyle czasu na ile zasługujesz. Nie chce tego, nie chce Cię ranić i nigdy nie miałam zamiaru Cię skrzywdzić.

- Ja to wszystko rozumiem. Rozumiem, że masz pracę, obowiązki w niej. Też nie chce żadnych kłótni, ale ja po prostu martwię się o Ciebie. Przychodzisz do domu z zadrapaniami, sinikami, podbitymi oczami, jak ja mam reagować. Cieszyć się z tego? Ja chce, tylko żebyś ze mną rozmawiała tak jak wcześniej nic więcej.

- Ale ja ci mówię o wszystkim. Plus chce, żebyś pamiętała, że jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Kocham Cię, zawsze kochałam i zawsze będę, nieważne co by się działo. - powiedziała blondynka i złączyła nasze usta w pocałunku. Ale nie w takim zwykłym, było w nim coś niezwykłego i już od dawna nie czułam się tak dobrze i bezpiecznie podczas pocałunku z Perrie. Po rozłączeniu naszych ust młodsza powiedziała, że idzie się wykąpać. Jeszcze zatrzymała się w progu i powiedziała, że ma jutro wolny dzień, więc spędzimy go we dwójkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro