Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32

6 grudnia 2020

*Pov Jade*

Dzisiaj mija drugi tydzień, odkąd mieszkam sama. Przebywam w pustym mieszkaniu, z pokoju dobiega dźwięk świątecznej melodii, a ja stoję w kuchni, patrząc przez okno na padający śnieg i myśląc o tym, jak bardzo brakuje mi niebieskookiej blondynki. Chciałabym znów poczuć jej dotyk, ciepło. Chciałabym budzić się i widzieć miłość mojego życia. Chciałabym znów poczuć smak jej ust na swoich. Spojrzeć w te piękne niebieskie, niczym ocean oczy i poczuć się bezpiecznie. Tak bardzo chce, żeby była teraz przy mnie. Rozpływam się, myśląc o tym wszystkim, jednak z moich rozmyślań wyrywa mnie dzwonek telefonu. Patrze na wyświetlacz, a na nim ukazuje się to jedno jedyne imię, które mogę powtarzać w nieskończoność. Perrie.

- Cześć Skarbie - mówię, gdy odbieram telefon. Rozpoczynamy trwającą niecałe 15 minut rozmowę, po której łapię swoją walizkę i wychodzę. Zamykam drzwi na klucz, następnie kieruję się na stację, z której wybieram się w drogę do swojej mamy, do South Shields. Miałam jechać do niej za tydzień, jednak mam już dość samotności, tym bardziej że Jesy i Leigh też wyjechały, także nie mam już nikogo, z kim mogłabym się spotykać.

Kieruję się w stronę odpowiedniego peronu. Czuję wibrację w kieszeni, dlatego wyciągam telefon, żeby, sprawdzić kto napisał. Zatrzymuję się, żeby móc spokojnie odpisać. Kiedy chowałam urządzenie do kieszeni, ktoś we mnie wpada, przewracając moją walizkę.

- Ups bardzo przepraszam. Nie chciałem. - zaczął mnie przepraszać wysoki chłopak, o brązowych oczach i nieco długich brązowych włosach. Na oko miał z 23 lata.

- Nic się nie stało. To moja wina, mogłam nie zatrzymywać się na środku chodnika. Przepraszam. - uśmiechnęłam się, nieco zmieszana.

- Nie przepraszaj. Mogłem patrzeć, jak biegnę. - uśmiechnął się, a jego uśmiech wydawał się bardzo szczery. - Muszę uciekać. Śpieszę się trochę, a się zgubiłem i nie wiem, gdzie jest peron, na którym powinienem być. Miło było cię poznać. - powiedział i już chciał odejść.

- Może Ci pomogę, gdzie jedziesz? - zapytałam.

-Do South Shields.

- Oo to tak jak ja! Możesz iść ze mną, jeśli chcesz. - powiedziałam niepewnie.

-Super, chętnie z Tobą pójdę. Przy okazji jestem Jed. - przedstawił się chłopak, wyciągając rękę w moim kierunku.

-Jade. - odpowiedziałam, ściskając dłoń chłopaka.

Uwaga! Wszystkich pasażerów linii 23 prosimy na peron 4, pociąg odjeżdża za 5 minut. Życzymy miłego dnia.

- To nasz pociąg. - powiedziałam i ruszyłam. Koło mnie szedł Jed, w ostatniej chwili weszliśmy do pociągu i zajęliśmy miejsca.

- Więc Jade, jedziesz do rodziny, chłopaka, znajomych? - zapytał Jed.

- Nie mam chłopaka, a jadę do rodziny. A ty?

- Też. Taka śliczna i zabawna i nie ma chłopaka? Albo jesteś psychopatką, albo nie wiem.

- Taa no ja mam dziewczynę. - uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Oo to super, ma szczęście, że cię ma. - powiedział.

- To ja mam szczęście, że ją mam hah.

- Czemu nie ma jej z Tobą teraz? Gdzie jest? Jeśli mogę spytać.

- W Dublinie. Jest na obozie artystycznym. No wiesz taniec, śpiew, aktorstwo. Jako, że Perrie kocha śpiewać, a ten obóz był jej marzeniem, namówiłam ją, żeby jechała.

-Musisz za nią tęsknić, co nie?

- Nawet nie wiesz jak bardzo.- odpowiedziałam, a w moich oczach zebrały się łzy, zaczęłam szybko mrugać, żeby się nie rozpłakać - Ale na szczęście za trzy tygodnie wraca. A tak w ogóle jesteście nowi w South Shields? Bo jakoś nigdy Cię tam nie widziałam, też nie znam tam nikogo o nazwisku Elliott.

- Nie, nie. - zaśmiał się - Moja rodzina mieszka tam całe życie, ja wyniosłem się stamtąd jakieś 4 lata temu, ale często tam bywam, więc nie wiem czemu, nigdy wcześniej się nie widzieliśmy.

Pozostała część drogi minęła nam w przyjemniej atmosferze. Jed cały czas żartował, dużo rozmawialiśmy i też, dużo się o sobie dowiedzieliśmy. Po wyjściu z pociągu zadzwoniłam po ubera, który przyjechał po 10 minutach, jak się okazało Jed mieszka dwie ulice ode mnie, dlatego też wsiedliśmy razem do samochodu i pojechaliśmy pod mój dom, zabrałam walizkę, zapłaciłam swoją część kierowcy, pożegnałam się z Jedem, przy okazji wymieniliśmy się numerami i obiecaliśmy sobie, że niedługo się spotkamy. Podeszłam do drzwi i delikatnie zapukałam, po chwili otworzyła moja mama.

-Niespodzianka! - krzyknęłam i mocno uściskałam moją mamę. Weszłam do przedpokoju, zdjęłam kurtkę, następnie buty i poszłam z mamą do kuchni. Tam usiadłam przy stole, a kobieta przygotowała herbatę. Opowiedziałam mamie co u mnie, o Jedzie. Potem przeszłyśmy do salonu. Zobaczyłam, że w rogu pokoju stoją pudła z ozdobami świątecznymi. Na ten widok się uśmiechnęłam. Od zawsze kochałam święta, pieczenie pierników, dekorowanie domu, spotkania z rodziną. Uwielbiam ten świąteczny czas. Miałam nadzieję na spędzenie świąt z Perrie, jednak jej obóz trochę pokrzyżował nam plany, ponieważ dziewczyna wraca dopiero 27 grudnia. No nic, przed nami jeszcze wiele wspólnie spędzonych świąt, mam nadzieję...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro