19
*Pov Jade*
Obudził mnie hałas dobiegający z dołu. Wzięłam więc telefon do ręki, żeby sprawdzić, która jest godzina. Była 10:28. Szybko wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki się ogarnąć. Uczesałam się, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się. Jak na listopad było całkiem ciepło więc wybrałam białą, zwiewną koszulę, którą wsadziłam w czerwoną spódniczkę, na nos włożyłam okulary, ponieważ nie chciałam dzisiaj wkładać soczewek. Już całkiem gotowa zbiegłam na dół, gdzie czekał mój brat z rodzinką.
-Ciocia Jadey! - usłyszałam od mojego bratanka, który właśnie wskoczył mi na ręce. Zaraz za nim z pokoju wybiegła jego młodsza siostrzyczka, która również chciała, żeby wziąć ja na ręce. Aww jak ja uwielbiam te dzieciaki.
-Dobra, maluchy dajcie cioci odetchnąć. - usłyszałam uradowany głos swojego brata.
-Cześć Karl! - powiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy. - Gdzie Leoni I Shireen?
-Są z mamą w ogrodzie.
Odstawiłam dzieciaki na ziemię i poszłam przywitać się z żoną mojego brata i jego najstarszą córką.
- Jade, śniadanie dla ciebie jest w kuchni na stole. Nie chciałam cię budzić rano. - oznajmiła mi mama - O i jutro organizujemy wspólnego grilla z rodziną Perrie. Nie przeszkadza Ci to?
- No jasne, że nie! Rodzina Pezz to tak jakby i moja rodzina. - uśmiechnęłam się szeroko i wyszłam do kuchni zjeść śniadanie. Gdy jadłam do pomieszczenia weszła Amara. Wzięłam dziewczynkę na kolana i zaczęłam z nią rozmawiać. Co prawda nie umiała, jeszcze dobrze mówić, ale to w niczym nie przeszkadzało. Po chwili naszą małą rozmowę przerwał dzwonek mojego telefonu. Dzwoniła Perrie. Natychmiast odebrałam.
- Cześć Pezz, co słychać? - zapytałam od razu. Odpowiedziała, że wszystko jest w porządku i już za mną tęskni. Ja za nią też, tak bardzo, chociaż nawet jeden dzień nie minął. Porozmawialiśmy dłuższą chwilę. Umówiłyśmy się na spotkanie, które odbędzie się dzisiaj wieczorem. Po zakończonej rozmowie razem z Amarą wróciłam do ogrodu, gdzie siedziała sobie moja rodzinka. Usiadłam na jednym z krzeseł i włączyłam się do rozmowy. Rozmawialiśmy głównie o tym, co działo się przez ten cały czas u mojego brata, kiedy się nie widzieliśmy.
Około godziny 15:00 przyjechał mój tata, na jego widok bardzo się ucieszyłam. Tak dawno się z nim nie widziałam i bardzo za nim tęskniłam. Przyjechał jednak tylko na chwilkę, ponieważ musiał jechać do hotelu się zameldować, ale obiecał, że wróci jutro z samego rana.
Zbliżał się wieczór, a ja byłam coraz bardziej szczęśliwsza, ponieważ niedługo mam spotkać się ze swoją dziewczyną.
O 21:23 dostałam SMS-a, że dziewczyna czeka pod moim domem. Założyłam swoją czarną bomberke, bo o tej porze było już zimno. Na nogi włożyłam swoje ulubione czarne vansy.
-Wychodzę i nie wiem, kiedy wrócę! - krzyknęłam do mojej rodziny wychodząc.
Od razu rzuciłam się w ramiona blondynki. Stałyśmy tak wtulone w siebie przez chwilkę, ale nie za długo, żeby nikt nic nie podejrzewał.
-Boże jak ty seksownie wyglądasz w tych ciuchach grzecznej uczennicy. Aż mam ochotę je z ciebie zerwać - powiedziała niebieskooka, posyłając mi swój uwodzicielski uśmiech.
-Innym razem kochanie. - wyszeptałam jej do ucha.
-Już nie mogę się doczekać. - również wyszeptała mi do uch, przygryzając je lekko. Po moim ciele przeszły dreszcze. Dziewczyna puściła mi oczko i złapała moją rękę. Wolnym krokiem ruszyłyśmy na spacer. Po kilku chwilach już dobrze wiedziałam gdzie idziemy. Przez całą drogę dużo rozmawiałyśmy.
Weszłyśmy na teren parku, od razu kierując się w stronę jednej z ławek.
W tym parku spędziłam całe swoje dzieciństwo, później często przychodziłam tutaj z Perrie i to właśnie tutaj zapoczątkowała się nasza przyjaźń. Dlatego za każdym razem, kiedy jesteśmy w mieście odwiedzamy to miejsce. Ma one dla nas szczególne znaczenie.
-Jade siadaj. - nawet nie zauważyłam, kiedy doszłyśmy do ławki.
Ocknęłam się i szybko usiadłam. Popatrzyłam w oczy blondynki i powoli schyliłam się, żeby móc ją pocałować. To był chyba nasz najlepszy pocałunek. Taki delikatny i romantyczny.
-Jak ja za tym tęskniłam - powiedziała, gdy rozdzieliłam nasze usta.
-Ja też skarbie - posłałam dziewczynie szeroki uśmiech.
Wtuliłam się w jej bok, a ona objęła moją talię. Nic nie mówiłyśmy, nie potrzebowałyśmy nic mówić. Po prostu siedziałyśmy w ciszy ciesząc się swoją obecnością.
-Pezz boję się. - powiedziałam cicho po kilkunastu minutach.
-Czego kochanie? - zapytała z troską w głosie.
-Jutra. - odpowiedziałam szybko.
-Ja też. Ale wiesz co? Mam dobre przeczucia. Na szczęście jutro nasze rodziny będą razem, wiec nie będziemy musiały przechodzić tego dwa razy. Razem stawimy temu czoła Jadey. Nie martw się, będzie dobrze. Nie ważne, jaka będzie ich reakcja nigdy cię nie opuszczę. - po tych słowach delikatnie musnęła moje usta co trochę mnie uspokoiło.
Posiedziałyśmy jeszcze trochę i zgodnie stwierdziłyśmy, że musimy już się zbierać, bo dochodziła północ.
Dziewczyna odprowadziła mnie pod same drzwi. Na moje szczęście wszyscy w domu spali, więc mogłam porządnie pożegnać się ze swoją dziewczyną.
Naparłam na jej usta, lekko dotykając językiem jej dolną wargę prosząc o wstęp, natychmiast mi go udzieliła. Po czym delikatnie przycisnęła mnie do drzwi. Całowałyśmy się tak do momentu, kiedy zabrakło nam powietrza. Ciężko dysząc patrzyłyśmy chwilę sobie w oczy.
-Do jutra skarbie. - powiedziała młodsza, odchodząc ode mnie.
-Do jutra misia. - Kiedy sylwetka dziewczyny zniknęła w ciemności po cichu weszłam do domu. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się spać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro