Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 30

Minęło kilka dni. Siedziałam właśnie u Michaela, na balkonie i popijałam lodowatą lemoniadę, mrużąc powieki do słońca.

- Diana? - usłyszałam głos chłopca, który siedział obok.

- Tak? - spojrzałam na niego.

- Słyszałaś o takim horrorze, Egzorcysta? - zapytał, biorąc łyk napoju.

- Tak, La Toya mi kiedyś o nim opowiadała. - odparłam, znów wystawiając twarz w stronę promieni słonecznych.

- W tysiąc dziewięćset siedemdziesiątym trzecim w grudniu była premiera w kinie. - dodał, a ja już wiedziałam, że coś mu wpadło do głowy.

- No.. i co? 

- W piątek będą puszczać w telewizji... pomyślałem, że może miałabyś ochotę z nami oglądać? - zadał pytanie, a ja na niego spojrzałam.

- Twoja religia na to pozwala? - zdziwiłam się.

- Nie do końca, ale rodziców i tak nie będzie w domu, chyba do rana. - odpowiedział pewny swoich słów.

- Sama nie wiem, u mnie nie możemy bo moi...

- Oczywiście, że to byłoby w moim domu. Oglądaliby z nami Jerm, Toya i Marlon bo reszta nie chcę, ale obiecali, że nie powiedzą nikomu. - wtrącił.

- A Alicja? - zastanawiałam się.

- Dzwoniłem już do niej i powiedziała, że z wielką chęcią by przyszła gdyby nie to, że musi zostać z siostrą bo jej rodziców też nie będzie. - czemu on miał to wszystko tak idealnie zaplanowane?

- A bardzo straszny ten horror? - zapytałam, spuszczając wzrok.

- Skąd mam wiedzieć? Nigdy go nie widziałem, ale jeśli się boisz to..

- Ja?! Nigdy w życiu! Możemy oglądać nawet całą noc! - odparłam szybko.

- Tak? A jak kiedyś oglądaliśmy to..

- To było dawno temu, miałam tylko trzynaście lat.. - odparłam, znów przymykając oczy do słońca. 

- Jak tam chcesz. - zaśmiał się cicho. 

Kiedy wróciłam do domu, tata siedział na kanapie i oglądał wiadomości.

- Cześć tato! - przysiadłam obok. - Mogę w piątek iść do Michaela? Będziemy oglądać filmy. - zapytałam spoglądając na niego.

- Jasne, a o której? - nawet na mnie nie patrzył.

- A nie wiem, chyba jakoś od 20:00 do... hmmm.. 22:00? - przymrużyłam oczy, szczerząc się.

- Tak późno? Jakie to filmy? - zaciekawił się.

- Jakieś komedie pewnie. - skłamałam. - To jak, mogę?

- Ehh, skoro tak bardzo pragniesz to tak. - zaśmiał się.

- Naprawdę? Dziękuję, jakby co to będę wtedy do ciebie dzwonić! - odparłam wstając.

Nagle usłyszałam głos z TV, który sprawił, że się zatrzymałam.

- Dwójka terrorystów, którzy ostatnio uciekli po akcji na południu Los Angeles, dzisiaj rano została znaleziona i zawieziona do więzienia... - mówiła kobieta w telewizji, ale ja już reszty nie słuchałam tylko pobiegłam na górę. W końcu ich złapali! Teraz już mam nadzieję, że będzie dobrze.

Zaczęłam myśleć o horrorze. Dlaczego ja kłamałam? Przecież umieram ze strachu oglądając takie straszne filmy. No to szykuje się niezła noc.

   Minął niecały tydzień. Tak, bo kiedy Michael zaprosił mnie na oglądanie filmu, była niedziela. 

Około 19:00 postanowiłam już wyjść z domu. Ciągle męczyła mnie myśl, że to horror, przecież ja tam umrę. Szybko przebiegłam mały lasek i po kilku minutach znalazłam się u Jacksonów.

Weszłam do domu, gdzie panował niemały harmider. Rodzice Mika właśnie się wybierali, więc każdy chodził w te i z powrotem. Gdy przywitałam się z państwem Jackson, postanowiłam pójść na górę, do chłopca. 

- Hej. - mruknęłam wchodząc do pokoju, gdzie ciemnooki coś rysował.

- Cześć Diana, przygotowałaś nerwy do filmu? - wyszeptał, chowając kartkę.

- Yyy.. a miałam? Już mówiłam, że się nie boję. - przełknęłam ślinę.

- Mhmm.. - mruknął pod nosem, uśmiechając się sam do siebie. - Zobaczymy.

Prychnęłam tylko i usiadłam na łóżku.

- To kiedy się zaczyna? - zapytałam, spoglądając na niego.

- Po 21:00. - odparł, nie patrząc w moją stronę.

- A ile trwa? - skrzywiłam się, wiedząc, że nie mogę przebywać tu do późna.

- Yyyyy... około 23:00. - wyszczerzył się.

- Co? Czemu dopiero wtedy? - na mojej twarzy pojawił się grymas.

- Bo to horror? Nie moja wina, jak nie chcesz to..

- Chcę, chcę. Nie zniechęcisz mnie. - uparłam się, chociaż sama wiedziałam jaka jest prawda. 

     Te godziny zleciały naprawdę szybko. Kiedy wskazówki zegara zbliżały się do godziny 21:15 wszyscy, a raczej Jermaine, La Toya i Marlon zaczęli wszędzie chodzić przygotowując popcorn i oranżadę. Nie do końca wiedziałam, czy dobrze robię, oglądając jeden z najstarszych horrorów w historii kina, ale już nie mogę się wycofać. 

Na dworze robiło się coraz ciemniej, kiedy nasza piątka zajęła miejsca na dużej, skórzanej kanapie, przed telewizorem. Ja siedziałam na środku, mając po prawej Mika, po lewej zaś Toyę. Film się zaczął. Początek był zupełnie normalny, czułam się jakbym oglądała coś zwyczajnego.

    Aktorka Chris McNeill mieszkała ze swoją dwunastoletnią córką Regan w Georgetown. Prowadziły szczęśliwe życie, jak każda rodzina. Potem dopiero zaczęło się dziać. Dziewczynka dziwnie się zachowywała i zrobiła się nerwowa. 

    W tym momencie Jermaine i La Toya nas opuścili. Chłopak pod pretekstem zmęczenia, nudów i chęci snu, a czarnowłosa mówiąc, że jednak nie ma ochoty tego oglądać, bo to brak szacunku dla jej religii. Zostałam tylko ja, Marlon i Michael. Film robił się coraz gorszy. Regan zaczęła krzyczeć i przeklinać. Jej mama zaprowadziła ją do lekarze, ale tam zapewnili, że jest całkowicie zdrowa. Twarz dwunastolatki coraz to bardziej się zmieniała; demon zaczynał działać. W chwili gdy Regan, z dzikim wyrazem twarzy zbiegła ze schodów robiąc mostek, przymrużyłam lekko powieki i skierowałam twarz w stronę ramiona Michaela. Coraz bardziej zaczynałam żałować swojej decyzji.

- Ej ja jednak idę spać, dziwny ten film się robi, nie chcę mieć potem koszmarów. - burknął niezadowolony Marlon i szybko się ulotnił. Patrzyłam chwilę za nim, nie wiedząc co robić.

- Mike? - odezwałam się "uroczo", spoglądając w jego twarz.

- Hmmm? - mruknął, wpatrzony z ekran telewizora.

- Może my też już nie oglądajmy... - powiedziałam cicho, błagając w duchu żeby się zgodził.

- Boisz się, tak? - na jego usta wkradł się cwany uśmieszek.

- Yyy.. nie, ale jestem trochę śpiąca. - po raz kolejny skłamałam.

- Jak chcesz to wracaj, ja oglądam, nie jestem tchórzem. - zaśmiał się, patrząc na mnie kątem oka.

- Ja też nie! - oburzyłam się. 

- Ok, to oglądamy. - zapadła cisza i znów wlepiliśmy wzrok w TV. 

    Regan z dnia na dzień robiła się coraz bardziej gniewna i okropna. Chris zrozumiała, że jej córkę opętał diabeł i poprosiła o pomoc dwóch księży. Potem było już po prostu źle. Dziewczynka miała rozczochrane włosy, zadrapania i rany na twarzy, demoniczne spojrzenie i gruby głos. Co raz częściej przymykałam oczy, nie chcąc widzieć niektórych scen. Przyłapałam na tym także Michaela kilka razy, co dało mi ogromną satysfakcję, że nie tylko ja tu się boję.

    Kiedy była scenka, gdy Regan robiła sobie TO krzyżem, po prostu nie patrzyłam i wtuliłam się w ramię chłopaka. Nie tylko dla tego, że ta sytuacja była okropna, ale i temu, że oczerniała moją religię i silną wiarę.

- Boże, to okropne. - mruknęłam z twarzą schowaną w ramieniu Mika. 

Nagle spostrzegłam, że czarnowłosy też zakrywa oczy dłonią. Przybliżyłam się jeszcze bliżej, jego ciała. Czułam się tak bezpieczniej i spokojniej. Sama nie wiem czemu, ale ostatnimi czasy, w ogóle będąc obok niego zachowywałam się... inaczej. Serce mocniej mi biło, pociły mi się ręce i zasychało w gardle. To było dziwne, ok? Nie mam pojęcia dlaczego się tak zachowywałam.

     Mijały kolejne minuty filmu. Gdy nadeszła chwila, w której księża zaczynali egzorcyzmy myślałam, że dostanę tam zawału. Drastyczna muzyka, przekleństwa i w prost ohydny wygląd Regan, sprawiał, że po moim ciele przechodziły ciary. Wiele razy zaciskałam powieki, chowając się przy Michaelu i mruczałam, jak bardzo to jest okropne. O Boże! Jak ja mam wrócić do domu?! Sama?! W nocy!!!??? Postanowiłam na razie o tym nie myśleć, tylko skupić się na horrorze. Działy się tam dziwne rzeczy, wydaje mi się, że najbardziej bałam się wyglądu dwunastolatki.

Gdy nadeszły te najgorsze momenty bezmyślnie rzuciłam się Michaelowi na szyję, zaciskając mocno powieki i mrużąc oczy. Widziałam, że chłopiec też na to nie patrzył, tylko objął mnie delikatnie. Moje serce waliło jak oszalałe, oddech przyśpieszył, a w głowie ciągle pojawiał się obraz twarzy Regan. Chciałam o tym zapomnieć, mieć to już za sobą, zasnąć!

- Boże, Michael dlaczego ja się zgodziłam?? - zapytałam, nie wiem kogo, kiedy z telewizji dobiegał zachrypnięty głos demona. Nie chciałam tego słyszeć, widzieć, nie chciałam nic! Jeszcze mocniej wtuliłam się w zagłębienie szyi chłopca, poprawiając się na fotelu. Czułam jak jego serce również szybko bije i nerwowo coraz mocniej przyciąga mnie do siebie. Co tu się działo?! Na ekranie wrzeszczała dziewczynka opętana przez diabła, wszędzie było ciemno i strasznie a my z Michaelem przytulaliśmy się mocno, jakbyśmy na żywo widzieli potwora. Przez resztę filmu, już nie miałam odwagi spojrzeć na ekran. Emocje zwyciężyły i wiedziałam, że kilka najbliższych nocy, nie zapowiada się ciekawie. Jak ja to przeżyję? Jak a ja wrócę do domu?! 

      Kiedy w końcu pojawiły się napisy końcowe, powoli oderwałam się od chłopaka. Dziwnie było mi spojrzeć mu w oczy. Siedzieliśmy tak chwilę na kanapie i nie wiedzieliśmy co zrobić.

- Która godzina? - wyszeptałam, nadal siedząc blisko niego. Czarnoskóry spojrzał na zegarek, widniejący na jego lewym nadgarstku.

- Po 23. - mruknął.

- Super. Trzeba mi wracać do... - nie dokończyłam bo telewizor się wyłączył... Sam się wyłączył! Poczułam jak bicie serca mi przyśpiesza, a w głowie znów ujrzałam twarz Regan. - Co się stało? - zapytałam przerażona.

- Nie mam bladego pojęcia. - odparł równie przestraszony.

- Dobra, spokojnie... - uspokajałam się, głęboko oddychając. - To po prostu telewizor się wyłączył... Ok, idę do domu. - powoli wstałam, nerwowo rozglądając się po ciemnym pomieszczeniu. - Możesz zaświecić światło? - poprosiłam cicho. Michael bez słowa odszedł, zostawiając mnie samą i zapalił lampkę. Było trochę lepiej. Wolnym krokiem podeszłam do drzwi, ubierając buty.

- Może cię odprowadzić? - zapytał Mike, stojąc nade mną i drapiąc się po karku.

- Yyyy... nie, nie będziesz po nocach chodził, przecież to tylko mały kawałek. - odparłam przełykając ślinę i nie wierząc co ja mówię. Przecież umrę ze strachu! 

- Jak chcesz. - wzruszył ramionami.

- Ok, to na razie. - mruknęłam pod nosem, chwytając za klamkę.

- Pa! - pomachał mi, patrząc jak wychodzę. 

Zatrzasnęłam za sobą drzwi, wdychając świeżę powietrze. Rozejrzałam się dookoła; wszędzie było ciemno i mrocznie. Serce waliło mi jak opętane, myślałam, że zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Nagle usłyszałam jakiś szelest w krzakach; przerażona tam spojrzałam, ale nic nie dostrzegłam. Czułam bolesny puls w skroniach i kłucie w sercu. Dlaczego? Dlaczego do cholery jestem taka głupia, po co się zgodziłam? Idiotka. Wtedy coś czmychnęło, przewracając metalowe kubły na śmieci. Wrzasnęłam głośno i szybko otworzyłam drzwi do domu Jacksonów, wbiegając do środka. 

Oparłam się o nie i delikatnie przymrużyłam powieki, szybko oddychając. Nagle zauważyłam Michaela stojącego przede mną z skrzyżowanymi na piersi rękoma. Patrzył na mnie z cwanym uśmieszkiem, i uniesioną prawą brwią. Zastanawiałam się czemu on tu stał? Tak jakby... wiedział, że zaraz wrócę.

- Boisz się? - zapytał, ciągle się uśmiechając.

- No dobra, tak! - burknęłam, przewracając oczami. - Boję się jak cholera. - przyznałam, spuszczając wzrok.

Chłopiec nadal stał wpatrzony w moją osobę.

- Mike? - zaczęłam, robiąc "słodką" minę. - Mogę u ciebie przenocować? - zapytałam, oblewając się rumieńcem. 

- Jasne, nie pozwoliłbym ci samej włóczyć się po nocy, prędzej czy później i tak bym cię zawołał. - zaśmiał się uroczo. - Wiedziałem, że się boisz. - dodał.

- Skąd? - zmarszczyłam brwi.

- No wiesz.. - zawstydził się lekko. - Dość mocno przytulasz. - powiedział w końcu, a ja zrozumiałam o co mu chodziło. 

- Eee.. no wiem, nie moja wina. - podrapałam się po głowie.

- Dobra, chodźmy po materac. - odparł. 

Po chwili byliśmy już na górze w pokoju chłopaka. 

- To ty się połóż na łóżku, a ja będę spał na podłodze. - odezwał się, rozścielając koc na materacu.

- Co? O nie! Fakt, boję się, ale zganiać cię nie będę, ty śpisz tam gdzie spałeś. - zaprotestowałam.

- Nieee! Jakby to wyglądało? Dziewczyna na podłodze a chłopak na miękkim i ciepłym łóżku? O nie, nie Diana. Takie sytuacje nie u mnie w domu. - przerwał mi.

- Będę uparta.

- Ja jeszcze bardziej. - rzekł, zakładając ręce na biodra.

- To ja wracam do domu.. - chciałam zawrócić, ale chwycił mnie za nadgarstek.

- I tak tego nie zrobisz. - odpowiedział pewny siebie.

- Chcesz się przekonać? Diana Butterfly nie rzuca słów na wiatr. - powiedziałam na poważnie. - Znasz mnie, wiesz do czego jestem zdolna. - przypomniałam mu.

- No dobra, zgadzam się.. - na jego twarzy pojawił się grymas. - Jak będzie ci niewygodnie to się nie skarż, bo sama chciałaś. - mruknął, puszczając moją dłoń i układając się na swoim miejscu spania.

- Nie będę, jestem przygotowana do trudnych warunków życia. - odparłam, rzucając na materac wielką poduchę. - Wiesz, że dawniej marzyłam, żeby pójść do wojska? W sumie to... - przerwałam, bo zdawało mi się, że ktoś trzaska drzwiami. - Słyszałeś to? - zapytałam, a serce mimowolnie mi przyśpieszyło.

- Ale co? - zmarszczył delikatnie brwi.

- No drzwi.. - mruknęłam, patrząc na niego.

- Nie, pewnie ci się zdawało, mówiłem, że do tego horroru trzeba mieć mocne nerwy. - odparł, wzruszając ramionami. - Albo ktoś chodzi po domu. - dodał.

- Kto? - przestraszyłam się.

- No na przykład Tito, lubi podjadać w nocy. - zaśmiał się. - Chodźmy spać, jest już późno, dobranoc. - powiedział, przykrywając się kołdrą.

- Dobranoc Mike. - mruknęłam, kładąc się na materacu. 

Nie mogłam pozbyć się z głowy obrazu twarzy Regan. Ciągle ją widziałam, słyszałam jej przekleństwa, bałam się. Wszystkie najgorsze momenty z filmu znów pojawiły się w moim umyśle. Zdawało mi się, że ktoś zagląda zza drzwi, stoi obok łóżka lub za biurkiem. Serce ciągle waliło mi jak najgłośniejszy młot. Do tego w oknach Michaela nie było żaluzji, przez co czułam się jeszcze gorzej. Zawsze tak miałam, od dziecka. Kiedy zobaczyłam coś strasznego, to przez kilka dobrych lat wyobrażałam sobie trylion razy, jakieś psychiczne scenki, zmyślałam straszne i niemożliwe historyjki, a potem po prostu się bałam. Modliłam się w duchu, żeby w końcu zasnąć i o niczym już nie myśleć. W końcu po niecałych dwóch godzinach, cudem udałam się w objęcia Morfeusza.

       Obudziłam się zalana potem i gwałtownie podniosłam się do pozycji siedzącej. Zdawało mi się, że ktoś stoi przed uchylonymi drzwiami, widziałam jakiś cień. To zapewne tylko wyobraźnia płatała mi figlke, ale na przestraszyłam się nie na żarty. Z dołu dobiegały jakieś skrzypienia drzwi i piski, rozejrzałam się dookoła, a w głowie widziałam twarz Regan. 

Tak, jak można się domyślić miałam koszmar o dziewczynce, bo jakby inaczej. Takie rzeczy tylko mi. Kurde, nagle przypomniałam sobie, że miałam dzwonić do taty, jak zostanę dłużej. Pewnie tam się z mamą zamartwiają. Trudno, powiem, że zasnęliśmy podczas oglądania.

Nagle na dworze usłyszałam czyjąś rozmowę. Zebrałam się na odwagę i powoli podeszłam do okna. Zaglądnęłam przez szybę; przed domem stała czwórka mężczyzn. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie i z trudem wyczytała godzinę, było trochę po trzeciej jeśli się nie myliłam. Przez chwilę patrzyłam na ludzi na dworze, co mogli robić o tej porze i kto to w ogóle był? W pewnym momencie jeden z nich spojrzał w moją stronę. Miał jakąś ranę przechodzącą pół twarzy, obleśny uśmiech i zaropiane oko. Szybko zasłoniłam firankę i cofnęłam od szyby. Coś dźwięczało mi w głowie, a wszystkie momenty z Egzorcysty na nowo stanęły w moich oczach. Boże, ja nigdy nie dożyję tu ranku. Umrę ze strachu, albo padnę na zawał. 

- Michael? - szepnęłam, patrząc w stronę śpiącego chłopaka. Wyglądał tak uroczo, ale zbyt bardzo się bałam, żeby go nie budzić. - Michael, obudź się! - syknęłam. Ten jednak miał mocny sen i ani drgnął. Podeszłam do niego i zaczęłam delikatnie poruszać jego ramieniem. - Michael? - powiedziałam głośniej. - No cholera, obudź się! - trzepnęłam go mocniej. Ten mruknął tylko coś pod nosem i przekręcił się na plecy. - M-I-C-H-A-E-L! - szepnęłam po raz kolejny. 

- Hmmm? - burknął, przecierając oczy. - C-coś się s-stało? - zapytał rozespanym głosem.

- Tak, ktoś jest przed domem. - odparłam.

- Co? - skrzywił się, powoli podnosząc się do pozycji siedzącej. - Która godzina? - wziął swój zegarek z biurka i chwilę patrzył na wskazówki. - Diana, jest 3 w nocy! - powiedział zdziwiony.

- No wiem, ale nie mogę spać... Mam koszmary. - spuściłam głowę w dół. - Do tego tam ktoś pod domem jest, jacyś paskudni mężczyźni i głośno rozmawiają. - poczułam jak w moich oczach gromadzą się łzy. Sama nie wiem dlaczego, po prostu jestem tak bardzo wrażliwa. 

- Gdzie, kto jest? - wstał, podchodząc do okna. 

Razem znów odsłoniliśmy firankę i zaglądnęliśmy przez szybę. Czwórka nieznajomych jak stała, tak stała. Znów popatrzyli w naszą stronę, pokazując swoje okropne twarze. Szybko zasłoniliśmy okno.

- Mówiłam ci. - rzekłam z lekkimi pretensjami.

- Nie mam pojęcia kto to jest. - odparł, zastanawiając się. 

- Boże, po co my oglądaliśmy ten horror, teraz wszędzie widzę tą dziewczynkę z filmu a w głowie mam same czarne scenariusze. - westchnęłam. - Boje się. - mruknęłam już ledwo słyszalnie. 

Nagle do głowy przyszedł mi pewny, dość głupi i niekomfortowy plan, ale jedyny który pozwoli mi w spokoju zasnąć, i chociaż przez chwilę nie myśleć o Regan. - M-michael... ja.. c-czy ja... mogę z tobą spać? - zapytałam cała czerwona i ze spuszczonym wzrokiem.

- Yyyy... - czułam jak na mnie patrzy. - N-no dobrze. - zgodził się.

- Dziękuję. - wyszeptałam i odważyłam się spojrzeć mu w oczy. - Ale najpierw idę do toalety. - mruknęłam stając w progu.

- Może cię odprowadzić? - zapytał zawstydzony.

- Yyy.. nie, dam radę sama. - odparłam i szybko zniknęłam za drzwiami. 

Dam radę sama? DAM RADĘ SAMA?!? Chyba mnie coś boli, przecież zaraz dostanę zawału. Nerwowo obejrzałam się dookoła po czym pędem zbiegłam schodami na dół, potykając się o własne nogi. Znów wyobraźnia płatała mi figle i zdawało mi się, że ktoś leży na kanapie przed telewizorem. Potrząsnęłam głową i wbiegłam do łazienki. Szybko zrobiłam, co zrobić miałam po czym położyłam rękę na klamce. Bałam się, że przed drzwiami ktoś stoi. Usłyszałam jakieś dźwięki i szybko odwróciłam głowę. Boże, dopomóż mi! Długo zbierałam w sobie ostatki odwagi, by w końcu z hukiem otworzyć kasztanowe drzwi i z prędkością światła wybiec z pomieszczenia. Przymknęła oczy i gnałam przed siebie. Kiedy wchodziłam po schodach, poczułam jak wpadam w coś mocno. Byłam zbyt przerażona, żeby otworzyć oczy, wiadomo czyją twarz miałam wtedy w głowie.

- Diana? - usłyszałam głos... Michaela? Tak, chłopiec właśnie potrząsał moimi ramionami, żebym na niego spojrzała. Podniosłam powieki i popatrzyłam na jego zmartwioną twarz i oczy, którymi mi się przyglądał.

- Co? - wyszeptałam, nadal stojąc blisko niego.

- Co się stało? - zapytał, delikatnie marszcząc brwi. - Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.

- Mówiłam już, że się boję. - spuściłam wzrok w dół.

- Aż tak? - zdziwił się lekko. 

- Tak, to nie moja wina. Od dziecka bałam się horrorów jak ognia. - zerknęłam na niego. - A ty gdzie się wybierałeś? - zainteresowałam się.

- No bo długo cię nie było... więc zacząłem się martwić. - przyznał.

- Nie trzeba było, ja tylko stałam dziesięć minut przed drzwiami i bałam się wyjść. - zaśmiałam się.

- Ok, to chodźmy już. - pociągnął mnie za ramię, a ja jak to mam w zwyczaju potknęłam się na schodku i upadłam. Mike spojrzał na mnie dziwnie.

- Nic mi nie jest! - powiedziałam wstając i krocząc dalej. Taak, typowa ja. 

Michael wszedł pierwszy do pokoju i od razu rzucił się na łóżko, widać chciało mu się spać. Powoli podeszłam bliżej, ale przerwał mi jego głos:

- Zamknij drzwi. - mruknął, siadając już normalnie. Popatrzyłam w tamtą stronę, podbiegłam i stanęłam w progu.

- Słyszałeś to? - zapytałam, kiedy z dołu dobiegły jakieś dziwne odgłosy. Serce od razu mi przyśpieszyło.

- Nie, zdawało co się chodź. - odparł.

Wychyliłam jeszcze głowę, rozglądając się dookoła, ale znów w moim umyśle pojawiły się straszne i dziwne rzeczy, więc mocno trzasnęłam drzwiami i pędem wskoczyłam na łóżko. Mike spojrzał tylko na mnie zaskoczony, ale nic nie powiedział. Przykryłam się dokładnie kołdrą i popatrzyłam w sufit. Czułam się dziwnie, ok? Leżałam na jednym łóżku z chłopakiem w moim wieku, który do tego dość mi się podoba. Na dodatek było.. ciasno, to przecież jednoosobowe łóżko. Czułam jak robi mi się gorąco, a w moim brzuchu działy się nie opisane rzeczy. Wtedy usłyszeliśmy jak jakieś drzwi się otwierają, teraz już na prawdę. Po tym dało się słyszeć odgłosy, schodzenia schodami na dół.

- Kto to? - zapytałam przerażona.

- Pewnie jeden z moich braci, idź spać. - mruknął, sennym głosem.

- Kiedy ja się boję! - odparłam z wyrzutami, chowając głowę w poduszkę.

- Mówiłem ci, że Tito podjada w nocy, to na 100% on. - tłumaczył mi, patrząc w moją stronę.

- I tak się boję. - mruknęłam cicho, na co chłopak westchnął.

- Nie masz czego..

- Mam! Regan! Cały czas widzę jej twarz! Paskudną, ohydną.. - zaczęłam wymieniać. - Ty zauważyłeś jakie ona miała oczy? Normalnie po prostu demon wcielony, a jakie włosy rozczochrane. Ok, ok, ja też czasem takie mam.. No na przykład jak wstaję rano, wyglądam dosłownie jak strach na wróble, ale nie ważne.. - zaczęłam nawijać. - Ona nie miała dlatego bo wstała, tylko po prostu diabeł ją opętał! Po co my to oglądaliśmy, a jak jednak twoja mama się dowie? No nie wiem czy ci będzie do śmiechu, ale pewnie oczywiście, jak to zwykle każdy zwa... 

- Czasem to normalnie mam ochotę cię pocałować, żebyś w końcu przestała gadać. - westchnął Michael, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, że powiedział to na głos. - To znaczy... ja... nie chodziło mi... p-przepraszam.. - zaczął się jąkać 

- Nic się nie stało... - odparłam zszokowana. 

Nie wierzę, on tak powiedział?! W sumie z czego ja się cieszę, idiotka. O co mi w ogóle chodzi, niechcący mu się powiedziało a ja zachowuję się jakbym normalnie się w nim... O Boże. A co jeśli to... prawda? Nie, nie mogę, nie mogę go tak zranić. - Przepraszam, nie powinnam tyle mówić, dobranoc. - szepnęłam i już więcej żadno z nas się nie odezwało.

     Jasne promienie słońca, oświetliły moją twarz. Mruknęłam coś pod nosem i starałam się jak najwięcej przypomnieć co się wczoraj działo. W tym czasie zaczęłam rozciągać się po całym łóżku, tak, że prawie z niego nie spadłam, bo kiedy się obudziłam, byłam już na krawędzi. Nagle wszystko do mnie wróciło i ze strachem otworzyłam oczy. Tak, to nie był sen! Leżałam na łóżku w pokoju Michaela, Boże przypomniał mi się cały wczorajszy wieczór. Jeszcze raz, tym razem dokładniej, rozglądnęłam się po pomieszczeniu i stwierdziłam, że chłopaka tu nie ma. Ej, skoro ja spałam na końcówce łóżka to... może ja go zepchnęłam, co jeśli przeze mnie spadł na podłogę? Tylko nie wiadomo jeszcze ile tak leżałam rozwalona na całej pościeli. 

Powoli wstałam przecierając oczy, z chęcią zejścia na dół i znalezienia czarnowłosego. Cicho otworzyłam drzwi i bezszelestnie opuściłam pokój, zamykając za sobą. Po schodach właśnie szedł na górę Tito, bez koszuli i... w samych bokserkach. Kiedy się mijaliśmy usłyszałam jego zachrypnięty i zaspany głos:

- Cześć Diana. - mruknął a ja sama nie wiem dlaczego, wzruszyłam kilkakrotnie ramionami. Dziwne, dlaczego on to powiedział, jakby moja obecność w tym domu była czymś najnormalniejszym o tej porze. Nie śpiesząc się zeszłam schodami skręcając do kuchni. Tak jak myślałam, przy dużym stole, samotnie siedział Mike, jedząc śniadanie.

- Hej, kiedy wstałeś? - zapytałam nalewając wody do szklanki. 

- Yyyy... niedawno.. - burknął pod nosem.

- Czyli? Tak dokładniej? - naciskałam, zajmując miejsce obok niego.

- Yyyy... jakieś dziesięć minut temu. - odparł nie patrząc na mnie.

- Co? Nie... Czy to przeze mnie? - skrzywiłam się.

- Nie, nie... Czemu przez ciebie..? - powiedział cicho.

- Michael nie kłam! - nalegałam, piorunując go wzrokiem.

- Ja.. No dobra.. po prostu tak się na mnie pchałaś, że wolałem wstać. - wyrzucił w końcu z siebie, a ja właśnie tego się obawiałam.

- Przepraszam, zapomniałam ci powiedzieć, że lubię rozpychać się na łóżku lub zabierać kołdrę... mam to po mamie. - zaśmiałam się delikatnie 

- Nic się nie stało, to w końcu tylko jedna noc, nie? - parsknął śmiechem, a ja po raz kolejny w jego obecności poczułam się dziwnie. Co się ze mną dzieje?!

- Tak.. - podrapałam się po karku. - Michael? - spojrzałam w jego śliczne tęczówki.

- Tak? - zapytał.

- Ja.. jeszcze raz chciałam ci podziękować, z-za to, że... że m-mogłam u ciebie przenocować i.. i do tego n-na.. na twoim łóżku i .. no wiesz.. z tobą, bo ja.. n-naprawdę się bałam. - powiedziałam na jednym tchu, niemiłosiernie się jąkając.

- Drobiazg, ty za pewne zrobiła byś to samo. - uśmiechnął się uroczo. 

Przez chwilę patrzyliśmy sobie w oczy, z twarzami blisko siebie. Dość blisko.. może nawet za bardzo. Wtedy do kuchni wpadł Jermaine bez koszulki i... też w samych bokserkach! Boże, czy oni tutaj tak wszyscy? Nawet na nas nie patrząc, podszedł do lodówki i wyjął z niej karton mleka. Kiedy odłożył go na stój, dopiero wtedy spostrzegł, że ja tu jestem. Krzyknął przerażony, próbując się zakryć, co wyglądało przekomicznie. Razem z Miki'em nie mogliśmy się powstrzymać i wybuchnęliśmy głośny śmiechem.

- Diana?! Co ty tu robisz?! Jest 8 rano! - wrzasnął, lustrując mnie wzrokiem.

- Ja... ja.. Boże, żebyś się teraz widział! - dławiłam się śmiechem.

- Ha Ha Ha.. No bardzo zabawne. Ciekawe co jak ty byś zobaczyła w swoim domu u swojej siostry, jakiegoś chłopaka! - oburzył się.

- Oj uwierz, że nie raz widziałam, i też musiałam paradować w piżamie, ale takiej miny jak ty nigdy nie miałam! - nadał chichotaliśmy z Miki'em.

- No dobra, już dobra, skończcie. Opowiadaj Michael, co wy wyprawiacie? Dlaczego Diana jest tu o takiej godzinie? - zalał chłopaka pytaniami.

- Bo wczoraj, jak oglądaliśmy ten horror to... to Diana się.. bała i nocowała u mnie. - wzruszył ramionami.

- Co?! Ale gdzie? Razem z tobą? Wiecie, to brzmi nieco dwuznaczne. - poruszał śmiesznie brwiami a my spiorunowaliśmy go wzrokiem.

- Chyba tylko dla ciebie! Co miałem zrobić, kazać jej wracać samej po nocy? - zdenerwował się lekko Mike.

- Niee, oczywiście, że nie! Lepiej było położyć się z nią na jednym łóżku.. - ciągle podejrzanie się uśmiechał. Ja siedziałam z boku i nie do końca rozumiałam całą tą rozmowę.

- Idź się zbadaj, ok? My mamy piętnaście lat! Ej Diana może wracaj już do domu, bo twoi rodzice pewnie się martwią. - mruknął chłopiec, a ja przytaknęłam.

- W takim razie pa. - pomachałam mu i Jerm'owi na pożegnanie. - I jeszcze raz dziękuję Mike. - dodałam opuszczając pomieszczenie.

Michael pov

- No dlaczego tak szybko kazałeś jej wracać? - zapytał mnie z wyrzutami mój brat, kiedy brunetka zniknęła.

- Bo dawałeś głupie komentarze. - odparłem prosto z mostu, odkładając naczynia do kranu.

- Ja?! - zdziwił się i zamrugał kilkakrotnie powiekami.

- Tak! 

- No ale przyznaj, że ona lubi zdrabniać twoje imię, ciągle tylko: Mike, Mike, Mike. - mówił, naśladując głos ciemnookiej. 

- Bo może tak jest łatwiej niż całe imię? Po za tym nie ona jedyna, każdy kto mnie zna, tak mówi. - wyruszyłem ramionami.

- Ale ona wymawia to tak.. hmmm.. namiętnie? No i tylko ona praktycznie CAŁY CZAS tak do ciebie mówi! - ciągnął temat.

- Co?! Chyba się nie wyspałeś, idę stąd, bo nie mam zamiaru w ciągu dalszym, słuchać twoich głupot. - wstałem i poszedłem na górę, do swojego pokoju. 

Rzuciłem się na łóżko, zaczynając o wszystkim rozmyślać.

Diana... od niedawna zauważyłem, że jest w niej coś, co mnie do niej przyciąga.. coś co sprawia, że uwielbiam spędzać z nią czas, i że coraz częściej o niej myślę. To dziwne uczucie, całkiem mi nieznane, ale chyba.. lubię je. Wciągnąłem nosem słodki zapach, który został na pościeli po Dianie... 

Chwila, Michael czy ty się nie zagalopowałeś? Dlaczego o tym myślę, może ja... Nie! Nie mogę! Jesteśmy tylko przyjaciółmi, to był ją tylko skrzywdziło. Niech zostanie tak jak jest, dla bezpieczeństwa.

     Kilka tygodni później, siedziałem wygodnie w swoim pokoju, i coś rysowałem. Uwielbiam to robić, odrywam się wtedy i zapominam o świecie, to magiczna czynność. Srebrny zegarek na moim nadgarstku wskazywał 20:47, na dworze powoli robiło się coraz ciemniej. Lipiec małymi krokami zbliżał się do końca co oczywiście mnie smuciło, bo znów zacznie się szkoła i mniej czasu będę spędzał z Dianą i Alicją. 

    Do naszego miasteczka wprowadziła się nowa rodzina. Mieszkał tam czarnoskóry chłopka w moim wieku, imieniem Lucas i okazało się, że od września będzie ze mną chodził do klasy. Nie chcąc zmarnować okazji, zakolegowałem się z nim kilka dni temu, mając tym samym nadzieję, że w końcu będę miał przyjaciela, który jest chłopakiem. 

    Usłyszałem jak z dołu dobiega dzwonek telefonu, po czym mama odbiera. Kiepsko słyszałem jej rozmowę, ale po kilku sekundach zawołała mnie na dół, mówiąc, że to do mnie. Spodziewałem się Diany, bo praktycznie tylko ona najczęściej do mnie dzwoni i tym razem, też się nie myliłem.

- Halo? Hej Michael. - zaczęła, lekko poddenerwowana.

- Cześć, coś się stało? - zaniepokoiłem się.

- Nie! Tak.. w sensie nie... To znaczy tak! - bełkotała. Typowa rozmowa przez telefon z brunetką.

- W takim razie powiesz co? - zaśmiałem się.

- No bo... rodzice i Olivia wyjechali na noc do kuzynek, tych których nie lubię, wiesz... - zaczęła, a ja słuchałem jej uważnie. - No i na początku myślałam, że wszystko będzie dobrze, że sobie poradzę, ale jest całkiem odwrotnie! - zaczęła krzyczeć.

- To znaczy? - nie do końca rozumiałem.

- Boję się... - mruknęła. - Ciągle mam wspomnienia z tego horroru, wyobraźnia płatała mi figle.. Boże, Michael, tak naprawdę to ja umieram ze strachu! - odparła w końcu.

- Spokojnie.. - powstrzymałem śmiech. Ona naprawdę pamiętała jeszcze Regan z Egzorcysty? - Staraj się o tym zapomnieć i...

- Nie możesz przyjść? Ja wiem, że jest późno, ale naprawdę się boję... Boże.. - usłyszałem tylko i połączenie zostało przerwane.

- Halo? Diana? Diana jesteś tam? - pytałem, ale odpowiedziała mi głucha cisza. Ok, to było dziwne. 

Zapytałem mamy czy mogę iść do ciemnookiej. Od razu powiedziałem, że zaprosiła mnie na nocowanie, bo mam wrażenie, że jak już się tam pojawię, to tak łatwo nie wyjdę. Mama się zgodziła. Szybko opuściłem dom i skierowałam w stronę budynku, w którym przebywała brunetka. 

   Wszędzie robiło się co raz ciemniej i straszniej. Diana pewnie umierała by tu na zawał, ale mi nie za bardzo przeszkadzał mrok. Lubiłem patrzeć na ogromy księżyc, który z każdej strony owijał się tajemnicą, to było takie magiczne. 

   Po kilkunasty minutach, w końcu znalazłem się na miejscu. Bardzo miałem ochotę, żeby ją  postraszyć, ale chyba by mi nigdy tego nie wybaczyła. Dwa razy zapukałem do drzwi, a kiedy nikt nie odpowiedział, pociągnąłem delikatne za klamkę; były otwarte. Gdy znalazłem się w środku wszędzie panowała ciemność, jak w grobie. I ona się dziwi, że się boi skoro siedzi przy zgaszonym świetle? Ehh, dziewczyny. 

Po zamknięciu za sobą, poczułem jak czyjeś drobne ciało, rzuca mi się na szyję. Od razu wiedziałem kto to; Diana, bo nikt inny nie przytula mnie tak bardzo, że tracę równowagę. Ze zdziwienia, mimowolnie objąłem ją w tali, a ta jeszcze mocniej się we mnie wtuliła.

- Szybciej się nie dało? - zapytała z wyrzutami. 

Chwila.. czy ona płakała? Po tym brunetka podciągnęła tylko nosem, co stwierdziło moje przekonanie. Chwilę trwaliśmy tak w jednym miejscu, a dziewczyna głośno szlochała mi nad uchem. Zastanawiałem się, co mogło wywołać u niej taki silny płacz.

- Diana? - wyszeptałem. - Powiesz mi co się stało? - ciemnooka oderwała się ode mnie i spojrzała swoimi czekoladowymi, mokrymi od łez oczami. Jednak żadne, nawet najcichsze i najkrótsze słowo nie wydobyło się z jej ust, a dziewczyna na nowo się rozkleiła.

- Heej? Diana, o co chodzi? - obtarłem kciukami łzy z jej policzków.

- B-bo ja.. ja tak bardzo się boję.. - wyłkała. - Nie ś-śmiej się ze m-mnie, ale mam już t-tak od dziecka. - dodała. - Kiedyś rodzice i Olivia pojechali wieczorem do sklepu i.. i wszystko było ok, nawet n-nie zauważyłam kiedy zniknęli, a-ale kiedy zorientowałam się, że jestem sama w ciemnym domu.. t-to rozpłakałam się tak jak t-teraz. Od tego dnia, panicznie boję się ciemności. - wyznała, po raz kolejny zalewając się falą łez. (od autorki: historyjka z życia wzięta. Z mojego życia XD)

- Oj Dianka.. - objąłem ją delikatnie. - Nie mogłaś zaświecić światła, tylko dodatkowo siedzisz w mroku? - zapytałem.

- No właśnie nie mogłam, bo po tym jak do ciebie zadzwoniłam zabrali prąd i zdawało mi się, że ktoś chodzi po domu. - wyszlochała.

- Już jest wszystko w porządku, tak? Zostanę z tobą, jeśli chcesz. - zaproponowałem.

- No oczywiście, że chcę. Chyba bym umarła ze strachu. - powiedziała. 

- Ale obiecujesz, że nie będziesz już płakać? - spojrzałem na nią. Była zapłakana, przestraszona i drżała.

- Yyy... chyba tak.. - mruknęła cicho. - Muszę iść posprzątać w kuchni.. dotrzymasz mi towarzystwa? - zapytała, wybierając ostatki łez.

- Jasne, po to tu jestem. - wyszczerzyłem się. - Chwila, a ty masz jeszcze Tarzana? - zastanawiałem się, kiedy skierowaliśmy do pomieszczenia.

- Tak, ale on też się boi, głupi mały siedzi pod łóżkiem i nie ma zamiaru wyjść. - zaśmiała się delikatnie.

- Heh, a to psisko. - znaleźliśmy się w kuchni. Brunetka zapaliła latarkę i kazała mi nią świecić. To co tam zobaczyłem, lekko mnie zdziwiło. Na podłodze była wylana woda, pomieszania z rozsypanymi płatkami i leżało kilka garnków. - Jeju, co tu się wydarzyło?

- Yyyy.. hehe.. kiedy nie było już prądu, zdawało mi się, że ktoś chodzi po salonie, to wbiegłam tutaj i chciałam wziąść jakąś patelnię do obrony, ale... jak to ja, przy okazji uderzyłam nią o garnek z wodą, która się wylała i strąciłam ze stołu pudełko z płatkami, na koniec poślizgnęłam się i wylądowała w tym wszystkim. - opowiedziała, a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu. 

- Ty i te twoje przygody. - powiedziałem, kiedy ciemnooka kończyła sprzątać. 

- Taak, chodźmy już na górę. - odparła zawstydzona.

- A dlaczego nie zadzwoniłaś do Alicji? - zapytałem, gdy byliśmy na schodach.

- Dzwoniłam, ale rodzice nie pozwolili jej o takiej późnej godzinie przychodzić. - wzruszyła ramionami. 

- Kładziemy się spać? - zapytałem, gdy byliśmy już w pokoju Diany.

- Yyy.. tak, która jest godzina?

- 21:21 - odparłem, patrząc na zegarek.

- W takim razie chodźmy.. yyy.. ty..

- Mogę spać na podłodze. Jak byłaś u mnie to ci pozwoliłem, więc teraz będziemy kwita. - wzruszyłem ramionami z uśmiechem.

- Ok, skoro chcesz. - wyciągnęła z łóżka kołdrę,którą mi podzieliła. - Niestety nie mam materacu, więc to ci musi wystarczyć. - rzekła, oddając mi jedną swoją poduchę.

- Jasne, nie przeszkadza mi. 

- Tarzan, zobacz kto przyszedł. - zaśmiała się, wołając szczeniaka. - Wujek Michael!

- Wujek? - zdziwiłem się.

- No tak,a co ty być chciał? - parsknęła śmiechem, układając się na pościeli, ja zrobiłem to samo. - Dziękuję, że przyszedłeś. - mruknęła, kiedy już leżeliśmy.

- Nie ma sprawy. - odparłem z uśmiechem, patrząc w sufit. 

Nagle Diana gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej, patrząc nerwowo w stronę drzwi.

- Coś się stało? - popatrzyłem na nią zaskoczony.

- Słyszałeś to? Ktoś jest w kuchni. - odparła przerażona, a Tarzan schował się pod jej kołdrą.

- Co? Nie, nic nie...

- Tam ktoś naprawdę jest. Wcześniej też słyszałam takie odgłosy. - wtedy z brzękiem spadł garnek, tłucząc się na dole. - Boże, to już na pewno słyszałeś. - dodała.

- Pójdę sprawdzić. - wstałem i zostawiłem ją w pokoju samą.

- Ok. - mruknęła.

Diana pov

Michael opuścił pomieszczenie, a ja siedziałam przestraszona pod kołdrą. Tam na pewno ktoś jest, Boże jak ja się boję. Dlaczego muszę być tak bardzo upośledzona? Zna ktoś równie żałosną dziewczynę, która mimo, że ma piętnaście lat, płaczę bo została sama w domu? Co on sobie teraz o mnie pomyśli?

 Minuty szybko mijały a chłopak nie wracał. Zaczęłam się martwić, a co jeśli są tam jacyś seryjni mordercy i go porwali! Nie, Diana przestań! To tylko twój głupi umysł! Poczekałam jeszcze trochę, ale w końcu zebrałam się na odwagę i wstałam z łóżka. Otworzyłam drzwi i rozejrzałam się dookoła.

- Michael? - wyszeptałam, ale odpowiedziała mi głucha cisza. - Jesteś tu? - opuściłam pomieszczenia spoglądając w stronę schodów. 

Dasz radę Diana, wszystko będzie dobrze - dodawałam sobie otuchy, schodząc powoli na dół. 

- Mike? Gdzie jesteś? - ciągle powtarzałam, ale po chłopaku ślad zaginął. Potknęłam się i prawie upadłam, ale złapałam równowagę rozglądając się nerwowo. Czułam jak w głowie mi szumi, a serce chcę wyskoczyć z klatki piersiowej. Stanęłam na dywanie, na przeciw gabinetu taty i spoglądnęłam w stronę kuchni. Nagle usłyszałam skrzypienie podłogi, ktoś się do mnie zbliżał.

- Michael? - zapytałam ostatni raz, kiedy...

















***

A dzień doberek! Jak tam życie leci? Bo mnie się właśnie ferie zaczynają, hahah! 

A teraz tak na poważnie, czy ja czasem nie przesłodziłam? NIE! Jak Diana i Mike będą razem to dopiero zobaczycie, jak słodko będzie, aż wam się żygać zechcę, naprawdę!

a i jeszcze jedno.... WIELKIMI KROKAMI ZBLIŻAMY SIĘ (kurde chciałam tutaj użyć emotki całujących się chłopaka i dziewczyny, ale jestem na komputerze XD) DO KISSU!!! TAK JUŻ W NASTĘPNYM ROZDZIALE, W KOŃCU SIĘ DOCZEKACIE NA ROMANTYCZNY POCAŁUNEK W KIBLU <3 XD

ok, a teraz jeszcze mam pytanie, czy odpowiada wam taka długość rozdziałów? Bo ten ma 6193 słów więc no, jest trochę długi i nie wiem, czy nie za długi, i czy was tu nie zanudzam na śmierć, heh. Więc proszę powiedzcie mi czy wolicie taki czy może krótsze, bo ten za tydzień (Z POCAŁUNKIEM ( ͡° ͜ʖ ͡°)  ) też będzie podobnej długości, więc no..

Mam nadzieję, że się podoba, i że czekacie na kolejny XD

Proszę o KOMENTARZE, które bardzo motywują i pozwalają IWYB stawać się coraz lepszym <3

Dziękuję i pozdrawiam <333


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro