Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI

Autorka: Zapraszam na ostatni rozdział. Nawet nie zliczę ile razy zmieniałam plany i koncepcję, zwłaszcza na to co dzieje się tutaj. Mam jednak nadzieję, że Was nie zawiodłam.

Dajcie znać w komentarzach co myślicie:)

*******

- Lou, musisz iść do lekarza - Niall stał w wejściu do łazienki, oparty o framugę. Szatyn siedział pod ścianą, opierając się o zimne kafelki. Od kilku dni muszla klozetowa była jego najlepszym przyjacielem.

- Ni... - jęknął - Nie ma sensu, to pewnie jakaś wredna jelitówka.

- Wątpię - zmarszczył brwi - Gdyby to była grypa żołądkowa, powinno ci już przejść. A ty od poniedziałku rzygasz jak kot i mam wrażenie, że z każdym dniem jest coraz gorzej.

- To naprawdę nic poważnego - mruknął. Naprawdę nie chciał z taką głupotą iść do lekarza. Zresztą był tak słaby, że nie miał na to sił.

- Słaniasz się na nogach - argumentował - Czy ty w ogóle coś jesz? - Tomlinson pokręcił przecząco głową.

- Nie jestem w stanie nic utrzymać w żołądku.

- Pijesz chociaż wodę? - głos Irlandczyka był zdesperowany.

- Staram się, ale...

- Louis - westchną - Tak nie można, chcesz się odwodnić?

- Będę pił więcej, obiecuję.

*******

Ledwie otworzył oczy i od razu je zamknął, gdy ostre światło jarzeniówek raziło go w oczy. Do nosa dotarł nieprzyjemy, chemiczny zapach, a z oddali dochodziły do niego stłumione odgłosy. Ponownie uchylił powieki, powoli przyzwyczajając wzrok do światła.

- LouBear - usłyszał dobrze mu znany głos pełen ulgi - nareszcie.

-Harry, co się... - wychrpiał, czając ból gardła wywołany jego suchością. Kędzierzawy pomógł szatynowi podeprzeć się na poduszkach, by mógł usiąść i podał mu kubeczek z wodą.

- Znalazłem cię nieprzytomnego w łazience - zaczął wyjaśniać, siedział na krześle obok łóżka, w swoich dłoniach ściskają mniejszą Louisa, w którą miał wbity wenflon - Niall musiał wyjść i poprosił, abym do ciebie zajrzał. Od razu wezwałem karetkę i przewieźli cię tutaj. Jesteś odwodniony.

Szatyn oczami wyobraźni widział, jak wściekły Niall daje mu reprymendę, mówiąc, że miał rację.

- A wiadomo co jest przyczyną wymiotów?

- Nic nie wiem. Nie jestem rodziną, więc nic nie chcieli powiedzieć - Louis poczuł nieprzyjemną pustkę, gdy Harry puścił jego dłoń. Styles podniósł się z krzesła - Zawołam lekarza, abyś mógł porozmawiać.

Szatyn nie musiał długo czekać, gdy zza parawanów wyłonił się młody lekarz, a zaraz za nim szedł Harry. Doktor spojrzał na pacjenta uśmiechając się do niego ciepło. W dużych, brązowych oczach coś błysnęło.

- Jesteś Louis, chłopak Aarona? Prawda? - zapytał nim Tomlinson zdążył się odezwać.

-Taak - zmarszczył brwi.

- Jestem jego kolegą ze studiów, Eric - przedstawił się - Spotkaliśmy się kiedyś na imprezie - dodał.

- Przepraszam, ale nie kojarzę cię - poczuł jak jego policzki robią się cieplejsze.

- W sumienie nie rozmawialiśmy za wiele - zaśmiał się, machają ręką - Przejdźmy teraz do twojego stanu zdrowia - spojrzał znacząco na Harry'ego dają ma tym samym znać, że powinien wyjść.

- Może poczekam tam - wskazał palcem parawan, który oddzielał ich od reszty sali SORU i ruszył w stronę wyjścia, jednak zatrzymał go głos Louisa.

- Harry to mój przyjaciel, on mnie znalazł i wezwał pogotowie. Może zostać, nie sądzę, aby informacje, które chcesz mi przekazać były na tyle poważne, że chciałbym je ukryć.

Lekarz skinął głową, a Styles wrócił na krzesło obok łóżka.

- Czemu zwlekałeś z wizytą u lekarza? W twoim stanie już dawno powinieneś umówić się na wizytę - głos Erica nie był już przyjazny i wesoły, tylko karcący.

- Po co? - szatyn nie rozumiał, czemu nagle nastawienie lekarza tak bardzo się zmieniło - To tylko jelitówka, gdybym przypylinował by się nawadniać, nic by się nie stało.

- O czym ty mówisz? To nie wiesz? - ok, teraz Louis czuł lekki niepokój. Czyli jednak to nie była zwykła jelitówka? - Jesteś w ciąży, 10 tydzień - poinformował - Myślałem, że wiesz.

W ciąży? On? Ale jak, kiedy, dlaczego? Serce waliło mu mocno w piersi, miał wrażenie, że w końcu wyrwie się z jego ciała. Krew szumiała mu w uszach, głowa zaczęła boleć i czuł nawrót mdłości.
Spojrzał na Harry'ego, wpatrywał się w Louisa, a na jego twarzy było wymalowane zaskoczenie, pomieszane z paniką.
Louis był w ciąży, nosił w sobie dziecko, ale czyje? Jego? Aarona? Kto był ojcem? Jeszcze dzisiaj rano myślał o tym, by w najbliższym czasie porozmawiać z szatynem i przyznać się do swoich uczuć. Nie chciał dłużej dzielić się nim. Musiał postawić wszystko na jedną kartę i zobaczyć co zrobi Louis. Czy odwzajemni jego uczucia i da im szansę, czy odejdzie do Aarona. Teraz wszystko może się skomplikować. Nie rozumiał tego, ale nagle wezbrało w nim silne uczucie wściekłości. Nie dał jednak tego po sobie poznać! Nie chciał robić scen przy obcym.

- A -ale jak to możliwe? - to musiał być błąd. Nie ma opcji, aby był w ciąży. Przecież był mężczyzną.

- Chyba nie muszę ci mówić, jak powstają dzieci - zaśmiał się - A skoro ty i Aaron już prawie rok jesteście razem... - Louis widział jak ciało Stylesa spina się na wspomnienie o Millerze, a na twarzy pojawia się niezadowolony grymas.

- Nie mówię o tym - przerwał mu szatyn - Jestem mężczyzną.

- To o tym też nie wiedziałeś? - widząc jednak minę Louisa kontynuował - To się zdarza. Nie jest częste, jednak są znane przypadki, gdy mężczyzna był w ciąży. Widać, należysz do tego niewielkiego procenta. Myślę, że jak poszukasz znajdziesz informację na ten temat.

- Chyba będę musiał tak zrobić - westchną, mocniej wciskają się w poduszki.

- Masz jeszcze jakieś pytania?

- Kiedy mogę wyjść? - jedyne o czym teraz marzył, zwłaszcza po uzyskaniu takich informacji, to schować się w bezpiecznym dla siebie otoczeniu - swoim łóżku.

- Jak skończy się kroplówka. Zaraz jeszcze przyślę kogoś z ginekologi, aby zrobili USG . Skoro nie wiedziałeś o ciąży, to warto to zrobić. Dostaniesz również receptę na leki, które powinny wspierać twój organizm w tym okresie.
- W porządku - skinął głową - Mam również prośbę, nie mów nic Aaronowi. Wiesz, sam chcę mu to oznajmić - dodał pośpiesznie ze sztucznym śmiechem, chcąc ukryć zdenerwowanie.

- Jasne, buzia na kłódkę - zrobił ruch, świadczący o zamykanie ust - I skoro to wszystko, pójdę już. Mam innych pacjentów - pożegnał się z Louisem i Harrym.

*******

Byli już w drodze powrotnej do domu. Harry trzymał ręce na kierownicy, możliwe że nieco zbyt mocno. Louis widział, że coś jest nie taki jednak nie miał śmiałości zapytać. Odkąd lekarz poinformował ich o ciąży, Harry ani razu nie dezwał się do szatyna, a odkąd wyszli ze szpitala również na niego nie spojrzał. Jedynym źródłem dźwięku w samochodzie było radio, z którego właśnie leciały pierwsze dźwięki "Title" Meghan Trainor. Szatyn lubił tę piosenkę, i gdyby nie niezręczność, która pomiędzy nimi panowała, wywołana niespodziewaną informacją, teraz zapewne śpiewałby ją równo z głosem płynącym z radia.

Znalazł miejsce do zaparkowawia, gdy auto stało już na poboczu, zgasił silniki, a razem z tym zamilkło radio. Zapanowała cisza, żaden z nich się nie odezwał, żaden z nich nie opuścił pojazdu.

- To jego dziecko, prawda? - głos Harry'ego był szorstki, ostry. Nigdy jeszczenie słyszał u niego takiego tonu. - Z nim również się pieprzyłeś, prawda? - wycedził przez zęby.

- To mój chłopak - tylko tyle był w stanie z siebie wydusić. I Harry to wiedział, był świadomy, że jako para sypiają ze sobą. Nie mógł jednak nic poradzić, że myśl o Louisie i Aaronie razem w intymnej sytucji wywoływała w nim wściekłość. Zwłaszcza teraz, gdy miał świadomość, że dziecko, które Tomlinson nosi pod sercem, prawdopodobnie należy do Millera. Sam sobie był winny, przecież wiedział w co się pakuje, gdy zaczął sypiać szatynem.

Louis z kolei czuł, jak jego serce ściska żal, a poczucie winy rozpływa się po jego ciele, jak trucizna. Jednak nie czuł się winny, za zdradę Aarona. Czuł się winny zdrady Harry'ego.

- Dziecko rownież jest jego - mruknął z niesmakiem.

- Nie - zaprotestował - To znaczy, nie mamy pewności - dodał.

- Używaliśmy prezerwatyw - przypomniał mu kędzierzawy - Dlatego proszę, nie rób mi nadzieii.

- Nie robię. Może któraś była uszkodzona. Z Aaronem również się zabezpieczaliśmy - wyznał.

- Zawsze? - po raz pierwszy od wyjścia ze spitala, zielone spojrzenie skierowało się na Louisa.

- Zawsze - skłamał. Owszem zawyczaj używali z Millerem prezerwatyw, ale pare razy zdarzyło im się to zrobić bez. Nie chciał jednak wyznawać tego kędzierzawemu, zwłaszcza, że oni raz czy dwa również zapomnieli się zabezpieczyć.

- Jeśli tak mówisz, dziecko może również być moje - mruknął pod nosem, spuszczająć wzrok na kierownicę - Ale dlaczego?- po chwili ciszy, która zapanowała, Harry ponownie ją przerwał. Znów wpatrywał się w szatyna, jednak teraz w zielonych oczach mógł dostrzec desperację i niepewność.

- Dlaczego? - zmarszczył brwi nie rozumiejąc o czym mówi Styles.

- Dlaczego jesteś z Aaronem, skoro zdradzasz go ze mną? - w końcu to pytanie zapadło. W końcu Harry wyrzucił z siebie, to co od dawna go męczyło.

- J-ja - wpatrywał się szeroko otwartymi oczami w kochanka i próbował znaleźć odpowiedź, ale jej nie miał.

- Kochasz go?

Serce szatyna zabiło mocniej, ale po jego ciele rozlał się strach. W końcu musiał odpowiedzieć szczerze na to pytanie.

- Nie - westchnął i o dziwo poczuł jakby jakiś cieżar spadł z jego ramion - Nie kocham go.

- Więc czemu z nim jesteś? - przełknął ślinę, w dalszym ciągu wpatrując się w Harry'ego Zastanawiał się czy powinien powiedzieć, to o czym myśli. Bał się, że tymi słowami skrzywdzi Stylesa.

- Chyba... - przymknął oczy, zwracając głowę w kierunku przedniej szyby. W ten sposób było mu łatwiej - Dawał mi to czego potrzebowałem, poczucie bezpieczeństwa i stabilizację. Oczywiście początkowo byłem nim zauroczony, jednak gdy ty ponownie pojawiłeś się w moim życiu... - nie dokończył, mając nadzieję, że Harry zrozumie.

- Też mógłbym ci to dać - w głosie kochanka usłyszał zranienie i to samo zobaczył w jego oczach, gdy w nie spojrzał.

- O czym ty mówisz H? - pokręcił głową, uśmiechając się smutno - Ciebie związki nie interesują.

- Owszem - potwierdził, czym zbił Louisa z tropie, bo chwilę wcześniej sugerował coś innego - Nie interesowały mnie związki i dalej nie interesują, chyba że dotyczy to ciebie.

- Co?

- Mówię, że dla ciebie jestem gotów zrobić wyjątek, zaryzykować. Jeśli tylko zechcesz, jeśli tylko pozwolisz, dam ci to co dawał Aaron i więcej.

- Harry o czym ty mówisz? - czy Styles słyszał jak serce Tomlinsona mocno wali w piersi?

- Myślę, że jestem zakochany... w tobie.

*******

"Myślę, że jestem zakochany...w tobie. Jeśli tylko mi pozwolisz, jeśli tylko mnie zechcesz, zaopiekuję się tobą i dzieckiem. Bez względu na to, czyje ono będzie."

Nie mógł pozbyć się tych słów z głowy. Po tym jak Harry wypowiedział te zdania, Louis poprosił o czas. Zbyt wiele się tego dnia wydarzyło, co skutkowało dużym mętlikiem w głowie szatyna. I chociaż Styles nie należał do najcierpliwszych osób, i chciał jak najszybciej znać odpowiedź, to jednak nie naciskał. Rozumiał, że dla chłopaka to nie jest proste.

Noc była ciężka, wiercił się w łóżku, a jego myśli nie dawały mu spokoju. Czuł się zagubiony, ale mógł być tylko sam sobie winien. Gdyby nie oszukiwał Aarona lub zerwał z nim od razu, gdy rozpoczął swój romans z Harrym, teraz nie tkwiłby w takim gównie. Możliwe, że odrobinę obwiniał również Stylesa. Gdyby wcześniej wyznał Louisowi miłość, bardzo prawdopodobne, że zerwałby z Millerem i był z Harrym.

Udało mu się zasnąć dopiero około 5.00, jednak jego niespokojny sen nie trwał długo. Trzy godziny później, obudziły go krzyki z korytarza i dźwięk walenia w drzwi.

Podniósł się do pozycji siedzącej, rozglądając się po pokoju nieprzytomnym wzrokiem i czekając, aż jego umysł odrobinę się rozjaśni. Powieki się kleiły i bolała go głowa od zbyt małej ilości snu. Potrzebował około minuty, by zrozumiał co go obudziło.
Zaintrygowany i otrzeźwiony podniósł się z łóżka, w drzwiach do ich mieszkania spotkał Nialla, którego również obudziły te krzyki.
Stanął obok przyjaciela, zaskoczony zastanym widokiem. Jego żołądek związał się w supeł, a jego mdłości powróciły.
Pod drzwiami do mieszkania na przeciwko stał Aaron, waląc w drewnianą powłokę i krzycząc. Dopiero teraz zaczął rozumieć słowa blondyna.

- Styles! Wyłaź kutasie! W tej chwili! - przez cały czas jego pięść zderzała się z drzwiami.

- Aaron - kiedy pierwszy szok minął, Louis postanowił zainterweniować, jednak w tym momencie drzwi z naprzeciwka się otwarły i stanął w nich Harry.

-Co do... - nie dokończył, ponieważ pieść Millera zderzyła się z twarzą kędzierzawego. Styles zatoczył się do tyłu, jednak się nie przewrócił.

- O co ci kurwa chodzi? - w zielonych oczach płonął gniew, a z rozciętej wargi spływała stróżka krwi.

- Pieprzysz mojego chłopaka i jeszcze się pytasz? - krzyknął, ponownie planując uderzyć kędzierzawego, jednak ten przygotowany na to, zablokował cios. Tym razem to on uderzył konkurenta. Miller chciał oddać, jednak w tym momencie wkroczyli Zayn i Liam, przytrzymając młodych mężczyzn.

- Wiedziałem! - krzyczał dalej, próbując się wyrwać z uściska Payne'a - Kurwa, wiedziałem! Czułem, że coś pomiędzy wami jest, jednak nie miałem dowodów i naiwnie wierzyłem, że Louis nigdyby mi tego nie zrobił?! Jak bardzo mogłem się pomylić? - te słowa wypluł, odwracają się do szatyna.

- Aaron - Lou zrobił kilka kroków w kierunka blondyna - Porozmawiajmy, proszę - mówił cicho. Wiedział, że nie miał prawa go o to prosić, ale nie chciał by ten robił sceny, na korytarzu, gdzie sąsiedzi mogą wszystko zobaczyć i usłyszeć.

-O czym? - warknął - O tym jak robiłeś z siebie dziwkę? - chociaż szatyn poczuł nieprzyjemne ukłucie w sercu, wiedział, że zasłużył. Z kolei Harry słysząc jak Miller nazwał Louisa, ponownie chciał się rzucić na blondyna, jednak Zayn mu to uniemożliwił, mocniej go przytrzymując. Aaron kontynuował - Jak pieprzyłeś się ze Stylesem za moimi plecami? A może o tym, że pozwoliłeś mu się zapłodnić?

Niall, Zayn i Liam spojrzeli po sobie zaskoczeni tą informacją. Z kolei Louis i Harry zastanawiali się, skąd Miller wiedział. Przecież Eric obiecał, że nic nie powie.

- Zostawcie nas samych - głos szatyna był stanowczy, jednak dało się w nim dosłyszeć niepokój. Niall przeszedł przez korytarz, wchodząc do mieszkania razem z Zaynem i Liamem - Ty też zwrócił się do Harry'ego, który w dalszym ciągu stał na korytarzu.

- Wolałbym... - zaczął, jednak Louis mu przerwał.

- Proszę, chcę z nim sam porozmawiać.

- W porządka - mruknął, nim zniknął za drzwiami swojego mieszkania.

Louis z kolei podszedł do drzwi własnego mieszkania, niemo prosząc Aarona, aby wszedł do środka. Nie chciał dłużej robić przedstawienia dla sąsiadów. Miller niechętnie, ale jednak przekroczył próg.

- O czym chciałeś porozmawiać? - blondyn rozsiadł się na kanapie, zatrzymują wzrok na Tomlinsonie. W zielonych tęczówkach płonęła złość, a za nią kryło się zranienie - No słucham!

Louis jednak stał na środku salonu, nie więdząc co powiedzieć. Nie powie zwykłego "przepraszam", ktore nie było adekwatne do obecnej sytuacji. Z drugiej strony nie wiedział w jaki inny sposób powiedzieć Millerowi, że go przeprasza za swoje czyny. Dopiero teraz sobie uświadomił, że kompletnie nie był przygotowany na rozmowę z Aaronem.

- Chciałeś rozmawiać, to mów! - krzyknął, na co Louis się wzdrygnął, jednak dalej milczał - W takim razie ci pomogę. Ile to trwa?

- Od nowego roku - mruknął.

- Pięć miesięcy - warkną - pięć miesięcy robiłeś ze mnie głupca!

- Wiem, że nie ma słów, którymi byłbym w stanie cię przeprosić, którymi mógłbym powiedzieć jak bardzo mi przykro - łzy cisnęły się do jego oczu, jednak próbował je odgonić! Nie chciał płakać przy blondynie. Nie chciał, aby ten pomyślał, że próbuje go wziąć na litość.

- Gdybyś po tym przyznał się do tego, mówiąc, że to był błąd - zrozumiałbym! Pozwoliłbym ci zdecydować, czy chcesz odejść czy zostać. Gdybyś chciał zostać, moglibyśmy spróbować to jakoś przepracować, a jeśli wolałbyś odejść, nie zatrzymywałbym cię. Jednak ty wolałeś bawić się mną - wypluch ostatnie zdanie, jakby była jąkąś trucizną.

- Nie... - szepnął, tylko tyle był w stanie z siebie wydusić.

- Nie? To dlaczego to robiłeś? - podniósł się z kanapy i podszedł do Louisa - Dlaczego, do cholery, mnie zdradzałeś?!- chwycił ramionce szatyna, mocno zaciskając na nich dłonie i lekko nich potrząsając. Puścił po chwili, widząc przestraszone niebieskie tęczówki.

Odsunął się od niższego, głęboko oddychając by się uspokoić. Był wściekły na swojego byłego już partnera, jednak nie chciał go skrzywdzić.

- Nie kochasz mnie - to było stwierdzenie - kochasz Harry'ego.

- Przepraszam - spuścił wzrok na swoje bose stopy - Wspaniale spędziłem z tobą czas i początkowo naprawdę byłem w tobie zauroczony, ale z czasem zmieniło się to w zwykłą przyjaźń.

- A ja planowałem ci się oświadczyć - westchną. Początkowa wściekłość zaczęła znikać, zastąpiona przez uczucie bezsilności i smutku. Bez względu na to co Louis zrobił, kochał go.

- Może i lepiej, że do tego nie doszło. Nie zgodziłbym się - to byłoby dla niego zbyt szybko, po za tym był Harry.

- Ciekawe jak długo byś to jeszcze ukrywał, gdybym nie wziął nocnego dyżuru za Zoe na SORze. Tam znalazłem twoją kartotekę, z której wyczytałem, że jesteś w ciąży. Od raze wiedziałem, że to Styles.

-Tego nie wiemy - podszedł do kanapy, siadając na niej, czując jak odrobinę kręci mu się w głowie - Dziecko może być też twoje.

- Nie może - przysiadł się do Louisa - Jestem bezpłodny. Nigdy ci o tym nie mówiłem, bo nie sądziłem, że to będzie istotne. Gdybym wiedział...

- Czyli dziecko jest Harry'ego - mówił bardziej do siebie, dłonią pocierając swój lekko wypukły brzuch. Wcześniej już to zauważył, ale myślał, że zwyczajnie przytył, w życiu mu nie przyszło do głowy, że może być w ciąży.

- Będę już szedł - głos blondyna był wykończony. W końcu był po nocnym dyżurze i terez jak szatyn mu się przyjrzał, dostrzegł zmęczenie w zielonych oczach, a pod nimi zaczęły mu się tworzyć sine ślady - Proszę cię, abyś póki co nie kontaktował się ze mną. Potrzebuję czasu by ochłonąć i...może zapomnieć - po tych słowach ruszył do wyjścia i chwilę później Louis usłyszał dźwięk zamykanych drzwi.

To była ciężka emocjonalnie rozmowa, jednak teraz szatyn czuł tylko spokój i ulgę. Ze spokojnym sercem mógł rozpocząć nowy rozdział w życiu z osobami, ktore kochał - Harrym i ich nienarodzonym dzieckiem.

*******

Pięknie przystrojony ogród to robota Gemmy, Lottie oraz Fizzy. Nad całą powieszchnią znajdowały się błękitno różowe balony. Pod białym namiotem rozłożono duży stół, z ogrodowymi krzesłami, przystrojonymi różowo-błękitnymi wstążkami. Stół udekorowano różowym obrusem, a na nim poukładano błękitną zastawę. Kilka metrów dalej, od głównego stołu, stał mniejszy. A na nim prezentowały się cudowne wypieki Anne i Jay, również w kolorach, jak pozostała dekoracja. Po drugiej stronie stał Mark, rozpalając grilla, któremu pomagali Des i Robin. W głównej części ogrodu stał jeszcze jeden, mniejszy, stolik. Na nim leżało białe pudełko, obwiązane błękitną wstążką w rożowe groszki. Dookoła niego porozkładane były przypinki przygotowane przez Nialla, Zayna i Liama. Różowe z napisem Ellie i błękitna z imieniem Oliver. Każdy uczestnik przyjęcia musiał wybrać jedną przypinkę, w zależność kogo obstawiał chłopca czy dziewczynkę.
Wszystko to zostało przygotowane z myślą o gender reveal party, dla dziecka Louisa i Harry'ego.

Po rozmowie z Aaronem, Louis poszedł do mieszkania Stylesa, gdzie powiedział mu to, czego dowiedział się od Millera. Nawet jeśli kędzierzawy wyznał mu wcześniej miłość i wyraził chęć zaopiekowania się Tomlinsonem i dzieckiem, nie spodziewał się aż tak entuzjastycznej reakcji. To był również początek ich ponownego związku. I pomimo prawie rocznej przerwy, nie odczówali tego. Mięli wrażenie, jakby nigdy się nie rozstali, jakby ich pierwszy związek nie był fałszywy. Każdy gest, czułe słowo, dotyk, pocałunek było naturalne i dobrze znane.
Rok akademicki się kończył, więc Louis spokojnie mógł go dokończyć. Jednak wspólnie z Harrym postanowili, że zrobi sobie przerwę, by spokojnie mógł urodzić i zająć się maluchem w pierwszych miesiącach życia. Wiedzieli, że nie będzie im łatwo finansowo, w końcu byli tylko studentami i do tego wkrótce tylko Harry miał zarabiać, dlatego byli wdzięczni rodzicom, gdy zaproponowali, że będą ich wspierać tak długo jak będzie potrzeba. Mimo to młodzi chcieli się jak najszybciej się usamodzielnić, dlatego Styles szukał lepszej posady. Louis również chciał szukać czegoś innego, jednak mieli świadomość, że w jego stanie, szanse na to, że go ktoś zatrudni są marne.
Z początkiem nowego roku akademickiego planowali również wspólnie zamieszkać, w końcu niedługo mieli zostać rodziną. Początkowo mieli szukać nowego mieszkania, jednak Niall zaproponował, że Harry mógłby wprowadzić się do ich mieszkania, a on zamieszkałby z Zaynem i Liamem. Para chętnie na to przystała.

Dzisiaj w ogrodzie rodziny Tomlinson odbywało się przyjęcie, na którym mieli poznać płeć swojego dziecka. Louis był w 22 tygodniu ciąży, a jego brzuch był już ładnie zaokrąglony. Obecnie to była ulubiona część ciała dla Harry'ego. Uwielbiał dotykać, głaskać i całować napiętą skórę na brzuchu szatyna, mając świadomość, że tam znajduje się jego dziecko.

*******

- Lou, idź usiąść - Jay uderzyła go w dłoń, gdy probował wziąć tacę z babeczkami i zanieść do ogrodu.

- Mamo, jestem w ciąży, a nie obłożnie chory - marudził, ponownie próbując wziąć tacę.

- Louis, twoja mama ma rację. - Anne podeszła do szatyna, kładąc mu dłoń na plecach i prowadząc do wyjścia z kuchni - Dzisiaj jest dzień twój i Harry'ego. Idź do niego, spędźcie czas z przyjaciółmi. Wasze siostry nam pomogą. Harry! - krzyknęła gdy weszli do salonu, chwilę później pojawił się w pomieszczeniu - Widziałam, że przyjechali wasi przyjaciele. Niech Louis się z nimi przywita i pilnuj by nie zbliżał się do kuchni.

- W porządku - zachichotał, podchodząc do nich. Objął Louisa w pasie i poprowadził do ogrodu, gdzie czekali już Niall, Zayn i Liam.

- Nie pozwalają pomóc? - zaśmiał się Niall. Na jego piersi dumnie prezentowała się błękitna przypinka, podobnie jak u Liama. Z kolei Zayn przeczuwał, że to będzie dziewczynka.

- Potrzebuję rozproszenia - westchnął - Tak bardzo chcę móc już otworzyć pudełko - zerknął tęsknym wzrokiem w kierunku, gdzie wspomniany przedmiot leżał.

- Jeszcze chwila Lou - obok nich pojawiła się Gemma, niosąc tacę z babeczkami, ona również miała błękitną przypinkę - Już kończymy wszystko przygotowywać i za chwilę zobaczymy kogo tam ukrywasz - wskazała palcem na brzuch szatyna.

W końcu wszystko było gotowe. Wszystkie wypieki leżały na stole, grill był rozpalony i gotowy by położyć na nim jedzenie, jednak w tym momencie nikt nie zwracał na to uwagi. Teraz wszyscy stali dookoła niewielkiego stolika, na którym było pudełko. W nim miało znajdować się ubranko dla dziecka. Jeśli to Ellie, wyciągną parę liliowych bucików, z ażurowymi zdobieniami, z kolei dla Olivera przygotowali maleńkie, błękitno-zielone vansy.

- Wszyscy gotowi? - Harry obejmował Louisa od tyłu i z mocno bijącym sercem obserwował, jak szatyn rozwiązuje wstążkę. Widział jak ukochanemu trzęsą się ręce z podekscytowania. W końcu materiał zniknął, Styles podniósł wieko, a ich oczomy ukazała się rożowo-niebieska bibuła, służąca jako wypełnienie. Zanurzyli ręce w pudełku, każdy chwycił po jednym bucikie i na trzy unieśli je do góry, rozbrzmiały brawa i gratulacje. Jednak Louis i Harry w tym momencie byli w swoim świecie, wpatrując się w siebie z szerokimi uśmiechami.
W niebieskich tęczówkach zalśniły łzy, kiedy Harry powiedział, że jest bardzo szczęśliwy i kocha go oraz ich maleństwo, po czym nachylił się czule całując Louisa.

I pomyśleć, że wszystko przez durne zakłady i chęć zemsty. Może to nie była historia miłosna, by opowiadać dzieciom i wnukom, jednak gdyby nie to, prawdopodobnionie byliby teraz tutaj - szczęśliwi, zakochani i rozpoczynający nowy etap w życiu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro