Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV

O dziwo całkiem sprawnie szedł im wspólny projekt. Louis trochę bał się tego jak mogłoby to wyglądać, ale jak się okazało nie było czym. Harry nie próbował niczego w stosunku do szatyna, skończyły się również złośliwości, dogryzanie. Oboje czuli się trochę jak za czasów, gdy byli w "fałszywym" związku. Naprawdę dogadywali się ze sobą bardzo dobrze i po zakończeniu pracy nad projektem, poświęcali jeszcze jakiś czas na zwyczajną rozmowę oraz wspólny posiłek, zazwyczaj zamawiany do mieszkania jednego z nich.

Byli już blisko końca tworzenia strategii i wiedzieli, że jeśli nie będą się rozpraszać, to powinno im wystarczyć jeszcze tylko jedno spotkanie i będą gotowi by oddać projekt. Dlatego gdy w środę dotarła do nich informacja, że ostatnie zajęcia zostały odwołane postanowili wrócić do mieszkania Tomlinsona i dokończyć zadanie. Dzisiejszego popołudnia ich zmiana w barze również została odwołana ze względu na brak prądu, a z tego co wiedział Louis, Niall miał być w sklepie muzycznym, gdzie dostał posadę jako sprzedawca. Nikt im nie powinien przeszkadzać i mogli spokojnie dokończyć projekt.

********

Weszli do mieszkania, najpierw Louis, a zaraz za nim Harry, zamykając cicho drzwi. Pozbyli się wieszchniego odzienia i skierowali do salonu.

- Przygotuj wszystko, a ja przyniosę sok i jakieś przekąski - polecił szatyn odkładając swoją torbę na fotel.

-A mógłbym prosić herbatę? Trochę zmarzłem i chciałbym się rozgrzać.

- Jasne.

Louis uznał, że kubek ciepłej herbaty, w taką pogodę to dobry pomysł, więc przygotował również dla siebie. Po kilku minutach siedzieli już obaj w salonie pracując nad projektem. Głównie robili to w ciszy, co jakiś czas ją przerywając, by uzgodnić niektóre rzeczy.
Nagle ich pracę przerwał głośny huk, dochodzący z okolic sypialni. Przerwali wykonywane czynności, spoglądając na siebie z zaniepokojeniem.

- Co to było? - Harry podniósł się z kanapy, kierując się w stronę drzwi sypialni Louisa, zza których jak mu się wydawało, dochodził hałas. Za nim podążał przestraszony Louis. Nie uśmiechało mu się zostać samemu. Kędzierzawy przyłożył ucho do drewnianej powłoki.

- I - I co?- szepnął, nie chcąc, by osoba, która była po drugiej stronie usłyszała go.

- Nic - mruknął, idąc dalej i teraz nasłuchując hałasów w pokoju Nialla. Tym razem słyszał jakieś szmery i ciche głosy - Ktoś tam jest - szepnął do szatyna - Na trzy - zaczął odliczać, a Tomlinson szybko porwał doniczkę ze storczykiem, która stała na komodzie obok.

Styles skończył odliczać i gwałtownie otwarł drzwi. Louis podniósł doniczkę nad głowę, przygotowany by rzucić nią w niechcianego gościa. Jednak nie byli gotowi na to co tam zobaczyli. Szatyn z wrażenia wypuścił doniczkę, która się roztrzaskała.

- Oops! - Louis pisnął, czując jak pieką go policzki. Wyciągnął Harry'ego z pokoju przyjaciela i zatrzasnął za nimi drzwi.

Pięć minut później siedzieli na kanapie wpatrując się w dwójkę swoich najlepszych przyjaciół. Zayn stał oparty o framugę, ze spokojem wymalowanym na twarzy, nie przejmując się. że ma na sobie tylko bokserki i gdzie niegdzie jest pobrudzony bitą śmietaną. Co innego Niall, który stał kilka kroków przed brunetem. Louis myślał, że już bardziej nie może się zarumienić. Oprócz bokserek miał na sobie koszulkę, a uda i szyja były pobrudzone nutellą. Teraz przynajmniej rozwiązała się zagadka szybko znikających słodkich smarowideł.

- Więc... - Harry postanowił przerwać niezręczną ciszę.

- Spotykamy się - przerwał mu Zayn - Nic wam jednak nie mówiliśmy, ponieważ Niall nie był gotowy.

- Co? Dlaczego?- Tomlinson nie rozumiał, dlaczego przyjaciel bał mu się powiedzieć, że jest w związku.

- Myślę, że powinniśmy dać im porozmawiać - kędzierzawy spojrzał znacząco na Zayna. Ten od razu załapał, pożegnał się z Niallem krótkim pocałunkiem i obietnicą, że później napisze, po czym zabierając swoje ubrania z pokoju Horana, opuścili z Harrym mieszkanie.

- Lou? - Irlandczyk podszedł do kanapy, na której siedział szatyn i niepewnie usiadł obok. Widział, że zranił swojego przyjaciela.

- Myślałem, że jesteśmy jak bracia - mruknął wpatrując się w swoje splecione dłonie. Naprawdę tak traktował Nialla.

- Bo jesteśmy zapewnił - wpatrywał się w Tomlinsona niebieskimi tęczówkami, pełnymi poczucia winy.

- To dlaczego ukrywałeś związek z Zaynem? - w końcu podniósł głowę, wbijając spojrzenie w Horana.

- Ja...bo... bałem się, że nie spodoba ci się nasz związek. Że tego nie zaakceptujesz tego.

- Ale przecież ja...

- Nie zrobiłbyś tego?- dokończył za niego Niall, a szatyn przytaknął - Lou - westchnął - Przypomnij sobie co mówiłeś po tym jak Harry mnie zostawił. Byłeś wściekły, nie tylko na niego, ale również na jego ekipę, w tym Zayna. Pamiętasz, jak się odgrażałeś co im zrobisz?

- Tak, pamiętam - teraz był w stanie zrozumieć, dlaczego jego przyjaciel ukrywał swój związek - I...chyba masz rację. Prawdopodobnie próbowałbym odwieźć cię od pomysłu umawiania się z Malikiem. Ale jesteś pewny, że nie robi tego samego co Harry? - musiał zadać to pytanie - Że nie złamie ci serca.

- Jestem pewny - uśmiechnął się ciepło do przyjaciela. Wiedział, że pod tymi pytaniami ukrywa się cicha akceptacja.

-To...jak długo to trwa? - cieszył się, że nic już pomiędzy sobą nie ukrywają i teraz mogli poplotkować jak dawniej.

- Oficjalnie od końca wakacji - na policzkach Irlandczyka ponownie pojawiły się rumieńce - Ale ogólnie zaczęło się kilka tygodni po tym jak Harry mnie rzucił. Po tym jak mnie zostawił, Zayn zaczął do mnie wypisywać chcąc wiedzieć jak się czuję. Początkowo go ignorowałem, będąc wściekłym, no i również obawiałem się, że i on chce mnie wykorzystać. Jednak ten nie dawał za wygraną i w końcu mu odpowiedziałem. Zaczęliśmy pisać, później rozmawiać przez telefon, aż w końcu potajemnie się widywać. Polubiłem go - widział błękitne błyszczące oczy oraz delikatny uśmiech, do tego czuły ton, którym to opowiadał i Louis był pewny, jego przyjaciel się zakochał - Początkowo nie traktowaliśmy tego poważnie, z końcem wakacji mieliśmy się rozstać. Jednak później okazało się, oboje będziemy studiować w Londynie, więc postanowiliśmy spróbować.

- I jeszcze się okazało, że mieszkacie po sąsiedzku - zaśmiał się, jednak chwilę później uśmiech zniknął z jego twarzy, oczy zwęziły się w szparki, a usta ścisnęły tworząc wąską linię - Zaraz, zaraz to Greg załatwił to mieszkanie, prawda?

- T-tak - widział jednak, że szatyn mu nie wierzy, więc kontynuował - z pomocą Zayna. On powiedział, że to mieszkanie jest wolne, a resztę załatwił Greg.

- Czyli wiedziałeś, że naszym sąsiadem będzie Harry.

- Również dlatego to ukrywałem. Wiedziałem, że nie będziesz zadowolony. Ale spójrz na to z tej strony, już się nie kłócicie, a wasze relacje stały się bardziej przyjacielskie.

Faktycznie z tym argumentem nie miał jak się kłócić. On i Harry rzeczywiście się do siebie zbliżyli. Dawna wrogość i złośliwe dogryzanie zniknęło, zostając zastąpione przez dobre rozmowy i przyjemne uczucie w piersi.

- I za jakiś czas - Horan kontynuował - Kto wie, może wrócicie do siebie.

- Co? O czym ty mówisz? Jestem z Aaronem - próbował sprawiać wrażenie oburzonego. jednak jego serce zabiło mocniej na myśl, że oni Harry ponownie byliby razem.

- Dobrze wiesz o czym mówię - Niall uśmiechnął się z pobłażaniem do Louisa, klepiąc po udzie, nim wstał i ruszył do swojej sypialni.

********

Połowa grudnia szybko zleciała i nim się obejrzeli, wracali do domu na przerwę świąteczną. Louis ostatni wieczór przed powrotem do Doncaster spędził ze swoim chłopakiem - świętowali urodziny Tomlinsona. Aaron bardzo chciał spędzić ten czas, jak i święta z szatynem, jednak ze względu na staż w szpitalu nie mogł wyjechać z Londynu. A Louis, tęskniąc za swoją rodziną, pragnął wrócić do rodzinnej miejscowości na te kilka dni.

- Gotowy? - zza drzwi doszedł go głos Millera. Louis siedział na łóżku z zamkniętymi oczami.

- Gotowy!

- Nie podglądasz?

- Jeśli jeszcze raz o to zapytasz...

-Dobra, wchodzę - Aaron przerwał szatynowi.

Słyszał kroki blondyna, a po chwili poczuł jak materac łóżka ugina się pod drugim ciężarem.

- Ok, możesz otworzyć oczy - ciepły oddech owiał jego szyję, gdy Miller wypowiadał te słowa.

Uchylił powieki i pierwsze co dostrzegł to mała, płonąca świeczka. Dopiero później podążył niżej wzrokiem i...

-Serio? - zaśmiał się, spoglądają z czułością na Aarona.

- Przecież lubisz - dąsał się - Wiesz, że nie jestem dobrym cukiernikiem.

- Lubię - zachichotał - I doceniam - cmoknął chłopaka w usta, po czym ponownie spojrzał na swój "tort", a dokładniej na wieżę z tostów francuskich z owocami i miodem. Na ich szczycie była wbiła zapalona świeczka, którą Louis zdmuchnął i po tym jak Miller kazał pomyśleć mu życzenie - i dlaczego pierwsza o czym pomyślał to Harry?

- Dobra, czas na prezent - podniósł się z łóżka i wyszedł z sypialni, po chwili wracają z ozdobną torebką - Wszystkiego najlepszego, skarbie - nachylił się, całują szatyna.

Wewnątrz znajdował się pstrokaty, wełniany sweter. Ładny, ale nie w stylu Tomlinsona.

- Umm...dziękuję - uśmiechnął się i miał nadzieję, że wyglądał szczerze.

- Wiem, że to nie twój styl - czyżby coś zauważył skoro się tłumaczy. Louis nie chciał zrobić mu przykrości, więc miał nadzieję, że nie - ale ostatnio podczas zakupów, wpatrywałeś się w ten sweter z kilka dobrych minut. Myślałem, że ci się podoba, więc go kupiłem.

Co? I ok...teraz sobie przypomniał, faktycznie widział ten sweter w sklepie, gdy pomagał Aaronowi z zakupem świątecznych prezentów. Możliwe, że skupił na nim więcej uwagi niż powinien, ale na pewno nie dlatego, że mu się podobał. Prawda była taka, że gdy tylko zobaczył sweter, zaczął myśleć o Stylesie, o tym jak bardzo był to jego styl, oraz jak dobrze by w tym wyglądał.
I teraz czuł się winny. Bo dlaczego myślał o innym facecie, będąc z Aaronem? Mało tego, jego cudowny chłopak kupił mu ten sweter, myśląc, że mu się podoba, podczas gdy w rzeczywistości przypominał mu o jego byłym.

- Jest piękny, dziękuję - skłamał, tym razem starając się być bardziej przekonującym - A teraz zjedzmy tosty nim wystygną.

Odłożył prezent i sięgną po talerz, który leżał na szafce nocnej. Wspólnie zjedli tosty oglądając świąteczne filmy. Początkowo w planach było, by Miller nocował u Louisa, jednak dostał pilny telefon ze szpitala. Szatyn rozumiał i w głębi serca poczuł ulgę. Po tym jak otrzymał prezent od ukochanego, czuł potworne poczucie winy, które nie pozwalało mu się skupić na filmie oraz cieszyć się wspólnie spędzonym czasem.

********

Drzemał na tylnym siedzeniu samochodu, chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu rodzinnym. Wracali całą czwórką do Doncaster. Niall jako jedyny z grupy posiadał samochód, a skoro umawiał się z Zaynem, było oczywiste, że będą wracać razem, podobnie jak Louis. Dlatego też nie odmówił, gdy zaproponowali mu by wracał z nimi. Myślał jednak, że w pojeździe będzie panować bardziej przyjemna atmosfera. Niall i Zayn siedzieli z przodu, pogrążeni w rozmowie i nie widzący nic poza sobą. Harry miał wrażenie, że po tym jak w końcu przestali się ukrywać, przechodzili na nowo pierwszy etap zakochania. Louis również nie był dobrym kompanem do rozmowy. Sprawiał wrażenie osoby, którą coś trapiło. Siedział wciśnięty w fotel, na głowę zarzucił kaptur, a ręce miał założone na piersi. Na początku Harry starał się nawiązać z nim rozmowę, jednak szatyn burknął coś pod nosem i odwrócił się w stronę okna. Ewidentnie coś go męczyło. Jeszcze kilka miesięcy temu takie zachowanie szatyna w stosunku do niego nie byłoby niczym dziwnym. Jednak od kilku tygodni ich relacje uległy znacznej poprawie. Dlatego zapewne coś złego musiało się wydarzyć. Nie było innego wyjaśnienia, dlaczego Louis siedział naburmuszony i ignorował wszystkich samochodzie.

********

Powrót do domu na święta był tym czego szatyn potrzebował. Nie widywał się Harrym, ani z Aaronem i to dało mu trochę wytchnienia od emocji, która nim targały, gdy był w Londynie, gdy widywał się ze swoim obecnym jak i byłym chłopakiem.

Urodziny spędził ze swoją rodziną oraz Niallem. To był bardzo dobry dzień. Rano obudził go Horan oraz Lottie przynosząc mu śniadanie do łóżka. Niedługo później do pokoju wpadły pozostałe siostry szatyna, przygniatając go do łóżka, składając życzenia i obdarowując brata prezentami. Po posiłku wspólnie ubrali choinkę i przystroili ogródek, w międzyczasie do Louisa zadzwonił Aaron z życzeniami. Tomlinson się oczywiście ucieszył, jednak nie tak jak myślał, że powinien. Mimo wszystko był to jego dzień i nie zamierzał się tym zamartwiać.
Po południu przyjechali dziadkowie Louisa i całą rodziną zasiedli do urodzinowej kolacji. Były życzenia, tort i ulubione dania szatyna. Spędził wspaniałe popołudnie z bliskimi.
Wieczorem leżąc już w łóżku, dostał wiadomość:

Harry
Wszystkiego Najlepszego, LouBear! xx

I dlaczego serce Louisa rozpoczęło szaleńczy bieg?

********

Nie rozumiał dlaczego dał się wyciągnąć Niallowi na tę imprezę sylwestrową. Co z tego, że kończył się rok? Dla niego to by dzień jak codzień. Początkowo w planach miał by spędzić ten wieczór w swoim pokoju, oglądając jakieś tandetne komedie romantyczne lub horrory i udając przed rodziną, że go nie ma.
Dzień wcześniej zadzwonił do niego Horan z informacją, że ich kolega ze szkoły średniej, Patrick, urządza imprezę sylwestrową. I chociaż Tomlinson, próbował odmówić, Irlandczyk nie dał mu na to szansy.
I tak teraz stał na ganku, czując jak zaczyna powoli zamarzać. Z domu dochodziła głośna muzyka. Alkohol lekko szumiał mu w głowie. Towarzystwa dotrzymywali mu Niall z Zaynem oraz Harry. A dokładniej tylko Harry, bo gołąbeczki nie widziały świata po za sobą.
Styles opierał się o balustrady, w dłoni trzymał papierosa, co jakiś czas się nim zaciągając. Louis stał na przeciwko niego. W pierwszej chwili chciał zwrócić uwagę kędzierzawemu, na temat palenia papierosów, jednak szybko sobie uświadomił, że od około pół roku nie miał do tego prawa.

-Zimno ci? - Styles przerwał wypowiedź Louisa, widząc jak obejmuje się ramionami i zaczyna trząść.

- Trochę - mruknął.

- Wiesz, jeśli chce.... - wypowiedź Harry'ego został przerwana przez Zayna.

- Słuchajcie - zacieśnił uścisk w pasie Nialla i przyciągając go bliżej do siebie - my się zwijamy.

- Już? - szatyn zmarszczył brwi - Nie ma 22.00.

- No tak - mruknął Irlandczyk - Ale mamy pewne plany - spojrzał znacząco na przyjaciela.

-Dobra, idźcie - ton Harry'ego był znudzony. Poraz ostatni zaciągną się papierosem, który trzymał w dłoni, rzucił go na ziemię i przygniótł butem.

Nie trzeba było im dwa razy powtarzać. Już po chwili zmierzali w stronę domu Malika.

- Też się chyba będę zbierał - westchnął szatyn, odpychają się od ściany budynku - Przyszedłem tu ze względu na Nialla, ale skoro też się zmył to...

- Może wpadniesz do mnie? - wypalił Harry, spoglądając z nadzieją na Louisa - Też nie mam ochoty tutaj siedzieć, więc pomyślałem...

- Co? - dopiero teraz doszedł do niego sens słów kędzierzawego chłopaka.

- Mam pusty dom i pomyślałem...skoro też nie chcesz tu być i nie masz innych planów... - Tomlinson chyba po raz pierwszy widział tak niepewnego Stylesa i musiał przyznać, że to było urocze - Moglibyśmy coś wspólnie pooglądać i jakoś dotrwać do północy, zamiast siedzieć tutaj lub sami. Zrobię gorącą czekoladę, podobno robię świetną - dodał szybko widząc, że szatyn się łamie.

- Świętować sylwestra z gorącą czekoladą i to podobno świetną czy samotnie w swoim pokoju? Hmm...- udał, że się zastanawia - Z piankami i bitą śmietaną?

- I posypką - dodał.

- W takim razie przekonałeś mnie.

- Świetnie - uśmiechnął się promiennie - Chodź - wyciągnął rękę w stronę Louisa, szybko ją jednak cofnął, widząc zaskoczenie i niepewność na twarzy szatyna. Zamiast tego zszedł z werandy i ruszył w kierunku swojego domu. Tomlinson szybko zrównał z nim swój krok i rozpoczął luźną rozmowę, byle tylko nie zapanowało niezręczne milczenie.

********

Siedzieli w pokoju Harry'ego, oparci o wezgłowie jego łóżka. Na drugim końcu materaca leżał laptop, na którym leciał "Pretty Women", jednak oni nie skupiali się na nim. Byli pogrążeni w rozmowie, głównie wspominali swoje dzieciństwo w Doncaster, czasem również poruszając ich były związek. W dłoniach trzymali kubki z resztkami gorącej czekolady. Harry mówił prawdę, robił genialną gorącą czekoladę.
W pewnym momencie pokój rozświetliły kolorowe światła. Ciemne niebo za oknem rozświetlały kolorowe fajerwerki.

- Nowy rok - mruknął Louis, spoglądając na ekran telefonu, który wyświetlał godzinę 00.00. Odłożyli kubki i podeszli do okna, oglądając kolorowe światła. Louis spojrzał na Harry'ego, zielone oczy były skupione na nocnym niebie, rozświetlanym przez fajerwerki. Widział mocno zarysowaną szczękę, na której był lekki zarost, prosty nos, pulchne usta i te piękne, błyszczące zielone tęczówki. Poczuł jak jego serce zaczyna szybciej bić, a ciało wypełnia dziwne, ale jednocześnie przyjemne uczucie. Sam nie wiedział co nim kierowało, gdy wykonał kolejny ruch.

- Szczęśliwego Nowego Roku, Harry - przysunął się do Stylesa chcąc go pocałować w policzek. Jednak ten w tym momencie odwrócił głowę, a ich usta spotkały się w pocałunku. Było to bardziej lekkie muśnięcie, ale to wystarczyło, aby ich głowy zalała fala wspomnień, z czasów gdy byli razem.

- Szczęśliwego Nowego Roku, LouBear - wymruczał, obejmują niższego i przyciągając do siebie.

Nachylił się, ponownie łącząc ich usta w pocałunku, jednak tym razem był bardziej zdecydowany. Louis zarzucił ręce na kark kędzierzawego, lekko pociągając za jego włosy. Serce biło mu jak oszalałe, a przez całe ciało przepływało przyjemne, dobrze mu znane uczucie. W tym momencie nie myślał o tym, że w Londynie znajduje się jego chłopak, że właśnie w tym momencie dopuszcza się zdrady. W tej chwili liczył się tylko Harry. Jego usta, jego dłonie, które błądziły po ciele szatyna i powoli pozbywały go ubrań.

Louis chciał, aby czas się zatrzymał, aby mógł już na zawsze pozostać w ramionach wyższego, czuć jego ciepłą skórę, smakować pocałunków. Boże jak on za tym tęsknił. Z kolei Harry miał ochotę płakać, czuł tak wiele emocji, ale przede wszystkim miał wrażenie jakby odzyskał coś, co kiedyś utracił. I to było niesamowite uczucie.

Ich ciała pasowały do siebie idealnie, Poruszały się w zgodnym rytmie, wciąż pamiętali co sprawia przyjemność drugiemu. Po wszystkim opadli na poduszki. Harry przyciągnął do siebie Louisa, wtulając się w jego plecy, a twarz ukrywając w karmelowych kosmykach. Tak zasnęli.

Tymczasem ciche wibracje rozniosły się po pokoju, a ciemność roźwietlił ekran telefonu szatyna:
Aaron ♡

********

Autorka: Dzisiaj skończyłam pisać to ff, prawdopodobnie będą jeszcze tylko dwie część. Jeśli będzie odzew z waszej strony, jutro wrzucę kolejny rozdział. Bardzo bym chciała wiedzieć co myślicie o tej historii.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro