Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

III

W mieszkaniu panowała ciemność i cisza, Niall prawdopodobnie spał, co było dosyć dziwne. Dochodziła 23.00, a o tej porze Irlandczyk rzadko kiedy był w łóżku.
Ściągną buty i ruszył w głąb mieszkania. Miał ochotę zakopać się w łóżku i z niego nie wychodzić. Wiedział, że nie powinien tak szybko opuszczać przyjęcia, jednak nie był w stanie tam dłużej przebywać. Nie po tym co się wydarzyło pomiędzy nimi Harrym. Jak mógł do tego dopuścić? Dlaczego nie odepchnął od razu kędzierzawego, tylko pozwolił sobie na chwilę zapomnienia się w przyjemności? Czy jego związek z Aaronem był tego wart?Bo co jeśli Harry postanowi powiedzieć o tym Millerowi? Jak blondyn zareaguje? Przecież Louis zapewniał, że nic już go nie łączy ze Stylesem. Musiał pogadać z Harrym. Miał nadzieję, że ten nie będzie robił problemu i zgodzi się zatrzymać w sekrecie to co wydarzyła się w łazience, w domu rodziny Miller.

Przechodząc koło kuchni dostrzegł niebieską poświatę, która się z niej wydobywała. Zajrzał do środka i...

- Niall? - blondyn stał przy otwartej lodówce. I nie byłoby w tym nic dziwnego, jednak Horan był w samych bokserkach, a w rękach trzymał żelki, krakersy, banany, nutelle, miód i z lodówki właśnie wyciągał bitą śmietanę.

- L-Louis? - zająknął się, a w świetle od lodówki mógł zobaczyć jak rumieniec wpływa na jego twarz i powoli pokrywa szyję - C-co robisz już w domu?

- Um...spotkałem tam Stylesa i straciłem chęć na zabawę - minął się odrobinę z prawdą, jednak w tym momencie nie chciał zagłębiać się w to co wydarzyło się na urodzinach panny Miller. Zresztą w tym momencie bardziej interesowało go dziwne zachowanie przyjaciela - Ale co TY robisz?

- J-ja? Um...ja... zgłodniałem - Louis wiedział, że Horan kłamie, jednak nie chciał naciskać. Wiedział, że jeśli ten będzie gotowy, to mu wszystko powie. Po za tym był zmęczony i marzyło swoim łóżku.

Irlandczyk szybko zamknął drzwi od lodówki i przeciskając się obok szatyna, pośpiesznie uciekł do swojego pokoju.

Tomlinson za to udał się do siebie przepełniony poczuciem winy i wściekłością na siebie i Stylesa.

********

Czajnik dał znać, że wrzątek jest już gotowy. Sięgnął po swój ulubiony kubek z tęczowymi pandami, wrzucając torebkę z herbatą i zalewając wrzątkiem. Otworzył szafkę w rogu, chcąc wyciągnąć słoik z miodem, natrafił jednak na pustkę. No tak, Niall w nocy zabrał miód ze sobą, jak i masę innego jedzenia. I ponownie Louis zaczął zastanawiać się nad przyjacielem i tym co się dzieje. Był pewny, że Irlandczyk coś wczoraj ukrywał. Bo po co mu tyle różnych przekąsek i smarowideł? Zazwyczaj, jak miał ochotę na nocną przekąskę jadł chiński makaron z torebki lub mrożoną pizze. Jedyne co mu przyszło do głowy, to że Niall z kimś się widywał, jednak dlaczego miałby to ukrywać przed szatynem?
Nawet nie zauważył, kiedy obiekt jego myśli pojawił się w kuchni.

- Cześć Lou - nieśmiały Niall z nocy zniknął, ponownie wrócił wesoły i pewny siebie Horan.

- Hej - mruknął.

- To teraz mów - podskoczył siadają na blacie i machając nogami w powietrzu. Sięgnął po jabłko i wgryzł się w nie - Dlaczego tak szybko wróciłeś?

- Mówiłem ci - również usiadł na blacie i spojrzał na Horana.

- I myślisz, że ci uwierzę? - uniósł brew, wpatrując się w przyjaciela - To znaczy wierzę, że tam był Styles, ale wątpię aby sama jego obecność ci aż tak przeszkadzała.

- Nic przed tobą nie ukryje, co? - westchnął, a kiedy jedyną odpowiedzią było wzruszenie ramion, kontynuował - Całowaliśmy się.

- C-co?-zakrztusił się.

- Poszedł za mną do łazienki i pocałował mnie, a ja... - westchnął, z jednej strony pragnął to powtórzyć, a z drugiej czuł się potwornie winny - a ja mu na to pozwoliłem. Nie odepchnąłem go, a przynajmniej nie od razu. Czułem się winny, więc naściemniałem Aaronowi, że jestem zmęczony i słabo się czuję, i wróciłem do domu. Jak mogłem mu to zrobić - pochylił głowę, wpatrując się w swój kubek z herbatą, który trzymał w dłoniach. Łzy cisnęły się do jego oczu. I sam nie wiedział co było powodem - fakt, że pozwolił na chwilę zapomnienia ze swoim ex czy dlatego, że tęsknił za tym i w głębi serca chciał to powtórzyć.

- Skoro tak zależy ci na Aaronie, to dlaczego całowałeś Harry'ego?- jak zawsze Horon nie owijał w bawełnę, a jego pytania były trafne i zmuszały Louisa do głębszego zastanowienia się i bycia szczerym, nawet jeśli nie chciał.

- J-ja nie wiem - unikał wzroku Nialla, skupiając się na nitce, która wystawała z jego za dużej koszulki. Tak naprawdę należała ona do Stylesa. Ten zostawił ją kiedyś w domu Tomlinsona, a szatyn mu jej nie oddał, uważając, że jest idealna jako piżama.

- Nie wiesz? A może nie chcesz przyznać, że tak naprawdę poczułeś coś do niego podczas waszego udawanego związku?

- Oczywiście, że nie - oburzył się, głęboko wewnątrz bojąc się, że to może być prawda.

Niall w odpowiedzi jedynie westchnął, zeskoczyła blatu i wyszedł z kuchni, po drodze wyrzucają po drodze ogryzek z jabłka do kosza.

********

Louis nie zamierzał czekać ze swoim planem. Im dłużej by zwlekał, było większe prawdopodobieństwo, że Harry mógłby wygadać się przed Aaronem. Specjalnie wstał wcześniej, aby jeszcze przed pracą porozmawiać ze Stylesem. Co prawda mógł to zrobić w barze, skoro pracowali dzisiaj na tej samej zmianie, jednak nie chciał poruszać spraw prywatnych w pracy.

Drzwi do mieszkania kędzierzawego otworzył Liam, witając szatyna uprzejmym uśmiechem.

- Hej Liam, chciałbym porozmawiać z Harrym.

- Jest u siebie - wpuścił Tomlinsona do środka - Drzwi na końcu korytarza - wyjaśnił.

Louis mi podziękował i udał się we wskazanym kierunku. Gdy zatrzymał się przed odpowiednimi drzwiami, uniósł dłoń i zapukał.

- Wiem, że zaraz się spóźnię - usłyszał zza drewnianej powłoki - Już prawie jestem gotowy - Harry zapewne myślał, że to Liam lub Zayn budzą go aby zdążył do pracy.

Zapukał ponownie.

- Przecież mówiłem... - drzwi nagle się otwarły i stanął w nich Styles. Louisowi zaschło w ustach gdy zobaczył nagie, wytatuowane ciało mężczyzny. No parwie nagie, jedyne co miał na sobie to bokserki. Czuł jak rumieniec wkrada się na jego policzki. Nie należał do nieśmiałych i wstydliwych osób, ale ciało Stylesa było gorące, a on dawno go nie widział. Dodatkowo nie spodziewał się takiego widoku. Z uwagą obserwował czarny tusz na umięśnionym ciele, zastanawiając się czy od ich zerwania pojawiło się coś nowego.

- Tęskniłeś za tym? - złośliwy głos Harry'ego wyrwał go z zadumy. Spojrzał na twarz mężczyzny, dostrzegając zadowolony uśmiech.

- Chciałem porozmawiać na temat... - zaczął, jednak przerwał, dostrzegając za plecami kędzierzawego nagiego chłopaka w łóżku Stylesa, wpatrującego się w ich dwójkę - Ale widzę, że jesteś zajęty - wypalił ze złością. Nie zajmując więcej czasu mężczyźnie i jego kochasiowi, odwrócił się i pognał do wyjścia. Opuścił mieszkanie zatrzaskując za sobą drzwi i szybkim tempem skierował się do widny. Dopiero tam udało mu się trochę uspokoić i... co on właściwie wyprawiał? Dlaczego tak się wściekał? Czemu był zły, że Harry z kimś spędził noc? Przecież wiedział, że kędzierzawy to playboy. Zresztą on był w związku z Aaronem, z którym było mu doborze. Co go obchodziło co i z kim robił Styles? Nic! I z tą myślą udał się do pracy.

********

Sprzątał właśnie jeden ze stolików przy oknie, gdy po drugiej stronie szyby dostrzegł dobrze znaną mu postać. Postać, której nie miał ochoty oglądać. Harry kroczył pewnym krokiem w stronę wejście do baru, obejmując niższego chłopaka, którego Louis widział wcześniej w sypialni Stylesa. Zatrzymali się przed drzwiami, gdzie po krótkiej rozmowie zdań, pożegnali się pocałunkiem. Szatyn poczuł, jak ponownie budzi się w nim gniew, którego całkowicie nie rozumiał. Szybko pozbierał szklanki po piwie i skierował się do lady barowej.
W tym momencie do środka wszedł Styles.

- Spóźniłeś się - mruknął, przechodząc obok kędzierzawego, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem.

- Tylko 5 minut - niespecjalnie się tym przejął. Wiedział, że Ed (właściciel baru) lubił go, a że to była jego pierwsze spóźnienie, na pewno nie będzie mu robił większych kłopotów.

Louis cicho prychnął, wchodząc do kuchni by zanieść brudne naczynia na zmywak i odebrać zamówione przekąski. Gdy wyszedł Harry stał już za barem nalewając piwo wg zamówienia, które na ladzie zostawił mu Tomlinson.

Przez kolejne dwie godziny wykonywali przydzielone im obowiązki. Harry nalewał piwo i robił drinki z kolei Louis kursował pomiędzy stolikami, oraz pomiędzy salą a zapleczem.

Szatyn postawił dwa kufle na niewielkim stoliku i posyłają uprzejmy uśmiech klientom wrócił za bar. Odłożył tacę, wziął czystą ścierkę i zaczął wycierać filiżanki, podczas gdy Styles robił to samo ze szklankami i kuflami.

- O czym chciałeś porozmawiać? - głos Harry'ego przebił się przez rozmowy klientów.

Louis niepewnie rozejrzał się po sali. Na szczęście póki co nikt nie siedział przy barze. Klienci woleli rozsiąść się przy stolikach, na wygodnych kanapach i krzesłach.
To nie był coś co chciał poruszać w pracy, ale skoro była okazja, to wolał ją wykorzystać. W końcu z każdą chwilą zwlekania ryzykował, że Aaron dowie się o pocałunku.

-Chciałem cię prosić, abyś zachował dla siebie to, co wydarzyło się na urodzinach Betty - mówiąc to spoglądał w zielone oczy, w których wydawało mu się, że widział jak pojawia się niezadowolenie - Proszę.

- Wyrzuty sumienia? - zakpił, odwracając wzrok i skupiając się na wycieranie szklanki, którą trzymał.

- To ty mnie pocałowałeś - syknął w kierunku Stylesa - Gdyby... - zaczął jednak przerwał gdy do lady podszedł klient, chcąc zamówić kolejne piwo. Harry szybko wykonał zamówienie, a Tomlinson mógł kontynuować - Gdybyś za mną nie polazł, nic by się nie wydarzyło.

-Odwzajemniłeś pocałunek - przypomniał mu.

Louis słysząc słowa kędzierzawego w ostatniej chwili ugryzł się w język. Nie chciał pogarszać sytuacji. Chciał dojść do porozumienia.

- Słuchaj - westchnął zrezygnowany - wiem co zrobiłem. Nie uważam, że jestem niewinny. Jednak nie jesteśmy już razem, teraz jestem z Aaronem i naprawdę nie chcę tego niszczyć. Dlatego proszę cię, nie mów o tym nikomu, a tym bardziej jemu - z niepewnością i lękiem wpatrywał się w Harry'ego. Miał wrażenie, że mijają godziny czekając na odpowiedź barmana, którego twarz nie wyrażała nic oprócz zastanowienia.

- W porządku - westchnął - Nic nie powiem - nie był z tego zadowolony, ale Louis miał rację. Nie byli razem, a on przecież nic nie czuł do szatyna, więc dlaczego miałby niszczyć jego związek?

- Dziękuję! - uśmiechnął się pełen ulgi i ruszył do stolika, gdzie chwilę wcześniej usiedli nowi klienci.

********

Postanowieniem Louisa było, aby nie dopuścić do podobnej sytuacji pomiędzy nim a Harrym, która miała miejsce w domu Millerów. Wiedział, że aby to sobie ułatwić musi ograniczyć kontakty z Harrym, co niestety nie było takie proste. Bo jak miał to robić skoro mieszkali po sąsiedzku, studiowali na tym samym kierunku i na tej samej uczelni oraz pracowali w tym samym barze. Na szczęście w pracy mógł coś z działać, w dniach kiedy miał możliwość, ustawił sobie zmiany inne niż kędzierzawy. Niewiele, ale zawsze coś!

Los jednak nie planował mu tego ułatwić. O ile udało mu się ograniczyć widywanie Stylesa w pracy, tak miał wrażenie, że nadrabiał to z nawiązką na korytarzu pomiędzy ich mieszkaniami. Praktycznie każdego dnia wpadał na niego rano lub wieczorem i zazwyczaj Harry był w towarzystwie swojej nowej, jednonocnej zdobyczy. Za każdym razem udawał, że to go nie rusza, chociaż wewnątrz czuł nieprzyjemny uścisk w okolicy serca. To z kolei wywoływało w nim mieszankę gniewu i poczucia winy. Bo niby dlaczego miałoby go ruszać, że Styles w dalszym ciągu spał z kim popadnie? Przecież był z Aaronem, do Harry'ego nic nie czuł, a ich związek to przeszłość. Mimo to nic nie mógł poradzić, na te nieprzyjemne uczucia, które się w nim rodziły.

Tego dnia nie miało być inaczej. Mała tego, ten dzień miał jeszcze bardziej pokrzyżować plany Tomlinsona, dotyczące unikania kędzierzawego.
Koniec listopada był bardzo deszczowy i ponury, nic dziwnego, że pobudki były ciężkie. I choć Louis raczej nie należał do osób, które włączały drzemki, tak tym razem sobie na to pozwolił. Niestety nie skończyło się to dobrze. Zasnął na tyle mocno, że kolejny budzik go nie obudził i dopiero Niall sprawił, że szatyn wstał, a raczej wystrzelił z łóżka po tym jak dowiedział się, która jest godzina.
Po szybkiej porannej toalecie, założył pierwsze co wyciągnął z szafy i pognał do drzwi, po drodze zgarniając śniadanie, które przygotował mu Niall. Za to właśnie kochał Irlandczyka, zawsze dbał o Louisa.
Po założeniu czegoś cieplejszego i ubraniu odpowiedniego obuwia wyszedł na korytarz. Pognał do windy, gdzie miał możliwość złapać oddech. Drzwi już miały się zamknąć, gdy pojawiła się duża dłoń zatrzymująca je. Do środka wszedł Harry razem ze swoją kolejną zdobyczą. Oboje spojrzeli na siebie zaskoczeni, i jakby lekko zmieszani, jednak żaden się nie odezwał.
Louis wcisnął się w kąt windy chcąc być jak najmniej widzialny dla pozostałej dwójki zwłaszcza dla Stylesa. Na szczęście podróż windą nie trwała długo i po chwili oboje znajdowali się przed budynkiem. Tomlinson od razu skierował się w stronę stacji metra, słysząc jeszcze jak jego towarzysze z windy się żegnają.

W metrze ponownie dołączył do niego Harry, co w sumie nie było dziwne, w końcu tak samo jak Louis był spóźniony na zajęcia. Pomimo wspólnej podroży unikali rozmowy. Na szczęście uniknęli również niekomfortowej ciszy. Każdy z nich zagłębił się swoich myślach i telefonie.

Do sali weszli z 10 minutowym opóźnieniem. Aktualnie mieli zajęcia ze strategi zarządzania. Gdy weszli do środka panowała cisza, więc z łatwością zwrócili na siebie uwagę wykładowcy.

- Miło, że panowie zaszczycili nas swoją obecnością - mężczyzna, który siedział przy biurku, spojrzał na nich z nad okularów.

- Przepraszamy - odpowiedzieli wspólnie. Nie planowali się tłumaczyć, wiedząc że to i tak nic nie da.

- Pan Styles i pan Tomlinson będą razem w grupie - powiedział, notując coś w notatniku, następnie wyciągając w ich stronę plik kartek.

-Co?- Harry zabrał kartki od mężczyzny i razem spojrzeli na nie zaskoczeni - Znaczy... mógłby nam pan wyjaśnić o co chodzi? - poprawił się, widząc karcący wzrok wykładowcy.

- Poprosiłem studentów, aby dobrali się w pary. Każda para dostała informacje na temat konkretnej firmy. Na tej podstawie macie stworzyć nową strategię marketingową. Macie na to dwa tygodnie - wyjaśnił - Z racji tego, że reszta grupy już ma swoje pary, a panowie się spóźnili, automatycznie zostaliście połączeni. A teraz zapraszam na swoje miejsca i zaczynamy zajęcia.

Los naprawdę z nich kpił.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro