Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

Autorka: Początkowo miał to być one-shot, ale skoro już opublikowałam pierwszą część, to dlaczego by nie podzielić go na więcej rozdziałów.

Będę wdzięczna za informację, co o tym sądzicie :)

Za jakiekolwiek błędy przepraszam.

*********

Dlaczego? Dlaczego to akurat on musiał zostać jego sąsiadem? Ze wszystkich ludzi na ziemi...jak bardzo musiał być pechowy? Jeszcze tego samego dnia Louis spotkał Harry'ego. Niall pierwszą noc spędzała u brata, z którym dawno się nie widział, więc mając mieszkanie tylko dla siebie postanowił zaprosić Aarona. Gdy otwarł drzwi oprócz swojego chłopaka zobaczył również Harry'ego, który ewidentnie flirtował z Millerem. Nie było to dziwne, w końcu Aaron był bardzo przystojny. Wysoki, szczupły z ładnie wyrzeźbioną sylwetką. Przydługie blond włosy często wiązał w niechlujnego koka na czubku głowy, kilkudniowy zarost na twarzy i bystre zielone oczy. Oprócz wspaniałego wyglądu był również inteligentny i zabawny. Dodatkowo właśnie rozpoczął staż w najlepszym londyńskim szpitalu, chciał zostać neurologiem. Facet z marzeń.

Widok jego byłego chłopaka flirtującego z jego obecnym, nie było czymś co chciał oglądać. Jednak nie wiedział o kogo był bardziej zazdrosny - Harry'ego czy Aarona?

- Aaron - przybrał na twarzy swój najlepszy uśmiech, podchodząc do blondyna. Widział jak zielone tęczówki Harry'ego wpatrują się w niego z zaskoczeniem. Zatrzymał się przy swoim chłopaku, unosząc się lekko na palcach, aby dosięgnąć jego ust.

- Hej skarbie - objął szatyna, a Louis z satysfakcją w oczach obserwował irytację, która rodziła się na twarzy kędzierzawego - Właśnie poznawałem twojego sąsiada - wskazał na mężczyznę obok - Harry, tak? - spojrzał na Stylesa upewniając się, że dobrze zapamiętał imię.

- Tak, my się znamy - głos Tomlinsona był ostry. Nie chciał dłużej przebywać w towarzystwie swojego byłego partnera.

- Serio?

- Tak - złośliwy uśmiech wykwitł na twarzy Harry'ego, a Louis wiedział, że to nie zwiastuje nic dobrego - Jeszcze niedawno to ja mówiłem do ciebie "skarbie", prawda LouBear? - po tych słowach odwrócił się na pięcie, wchodząc do swojego mieszkania, czując zadowolenie, że również dopiekł Tomlinsonowi.

Twarz szatyna poczerwieniała ze złości. Czuł na sobie palące spojrzenie Aarona i wiedział, że będzie mu musiał wyjaśnić, dlaczego mieszka po sąsiedzku ze swoim byłym chłopakiem.

*********

Nie on wcale nie był zazdrosny, bo niby o co? Po prostu, nie podobało mu się, że Louis tak szybko sobie kogoś znalazł, podczas gdy on, od ich rozstania nikogo nie zaliczył. Tak nie może być i szatyn na pewno czuł się teraz lepszy od Stylesa. Miał przynajmniej nadzieję, że chociaż trochę zepsuł im wieczór wydając, że on i Louis byli razem.

Poderwał się z podłogi, gdy tylko usłyszał cichy szmer na korytarzu. Już miał zerknąć przez wizjer, gdy ktoś z drugiej strony otworzył drzwi, nokautując go.

- Stary, co ty wyprawiasz?- twarz Zayna wyrażała szok, gdy patrzył na swojego przyjaciela, który leżał na ziemi trzymają się za nos.

- Chyba złamałeś mi nos - mruknął spoglądając na swoją zakrwawioną dłoń.

- Kto normalny stoi przy drzwiach i podgląda sąsiadów przez wizjer?

Kilka minut później Harry siedział na kanapie przykładając do twarzy mrożonkę.

- Teraz dowiem się dlaczego jak jakiś psychol wystajeszy przy drzwiach i stalkujesz sąsiadów? - brunet rozsiadł się na fotelu, wykładając nogi na sosnową ławę - A może powinienem powiedzieć, jednego sąsiada. Hmm?

- Nie wiem o czym mówisz - mruknął z pod mrożonki, jednak Zayn widział jak Harry drgnął na słowa przyjaciela. Wiedział swoje.

- Tak, jasne - prychną, podnosząc się z fotela i kierując do swojego pokoju - Po prostu powiedz mu co czujesz, nim sprawy z tym całym Aaronem staną się zbyt poważne i będzie za późno - krzyknął przez otwarte drzwi, a chwilę później ponownie pojawił się w salonie, kierując się do wyjścia - Wychodzę, zapewne wrócę rano - dodał nim zatrzasną za sobą drzwi.

- Spierdalaj - mruknął - Ej - poderwał głowę z oparcia kanapy, zabierając mrożonkę z twarzy - Skąd wiesz, że Louis ma chłopaka? - nikt mu jednak nie odpowiedział - Świetnie - burknął - Liam dzisiaj kogoś zaliczy, Zayn kogoś zaliczy, nawet Louis...tylko ja siedzę sam.

Pięć minut później był już w drodze do studenckiego baru, który znajdował się na ich kampusie.

*******

Słodki zapach tostów francuskich unosił się w całym mieszkaniu. Dotarł również do Louisa, który po intensywnej nocy był potwornie głodny. I chodź Styles próbował mu zniszczyć randkę z Aaronem, to na szczęście mężczyzna nie miał problemów z tym, że Louis mieszka po sąsiedzku ze swoim byłym chłopakiem. Nie wymagał od szatyna ogromnych wyjaśnień, a zapewnienie Tomlinsona, że jego relacja z Harrym była bardziej jak przelotny romans, niż poważny związek, w zupełności ma wystarczyło.

- Louis?- zza drzwi doszedł głos Aarona - Mógłbyś otworzyć? Wiem, że nie śpisz - dodał nie słysząc żadnej odpowiedzi.

Podniósł się niechętnie z łóżka, zakładając bokserki, i podchodząc do drzwi nacisną klamkę. Po drugiej stronie stał Aaron, w dłoniach trzymając tacę wypełnioną tostami francuskim, owocami, bekonem, jajkami oraz dwoma kubkami - z kawą dla siebie i herbatą dla Louisa.

- Wiesz, że nie na tym polega koncepcja śniadania do łóżka - droczył się - powinienem być w łóżku, a nie otwierać drzwi.

- Skoro nie chcesz - zwrócił, by wyjść, jednak szatyn widział ten błysk w zielonych oczach i drobny uśmieszek na twarzy.

- Ze względu na to pyszne śniadanie, wybaczam ci - cmoknął mężczyznę w policzek, nim odebrał od niego tacę i wrócił z nią do łóżka. Miller usiadł obok, opierając się o zagłówek i sięgnął po swój kubek z kawą.

Jedli w spokoju, ciesząc się swoim towarzystwem i tocząc luźne rozmowy, w takim stanie znalazł ich Niall, który wrócił od brata.

-Hej Ni! - Irlandczyk stanął w otwartych drzwiach do sypialni przyjaciela - Co tam u Grega i jego rodziny?

-Um... w-wszystko w porządku - Irlandczyk wydawał się być zaskoczony tym pytaniem. Podrapał się po policzku, unikając wzroku przyjaciela. Louis miał wrażenie, że coś jest nie tak, ale nie dopytywał. Po pierwsze nie chciał poruszać prywatnych spraw przyjaciela przy Aaronie, po drugie ufał Niallowi i wiedział, że gdy będzie gotowy to sam mu powie.

- W kuchni zostało trochę tostów - wtrącił się blondyn - Częstuj się, jeśli masz ochotę.

- Dzięki - ciało Horana rozluźniło się, a jego twarz rozświetlił uśmiech - Co prawda jadłem śniadanie, ale twoim tostom francuskim nigdy nie odmówię.

*********

- Widzimy się w sobotę?- Louis stał oparty o framugę otwartych drzwi do mieszkania, podczas gdy Miller się nad nim pochylał.

- Jesteś pewny - Louis nie do końca był przekonany do pomysłu swojego chłopaka - To nie za wcześnie?

- Lou, to tylko urodziny mojej siostry - zaśmiał się - Co innego, gdybym planował cię oficjalnie przedstawić moim rodzicom, wtedy mógłbyś się martwić, że to zbyt szybko. Ale to będzie luźna impreza z moją siostrą i jej znajomymi.

- W dalszym ciągu to rodzina - mruknął.

- Będzie dobrze - cmoknął szatyna, nim się odsunął, prostując swoją sylwetkę - Muszę lecieć, czeka mnie dzisiaj ciężki dyżur.

- W takim razie leć ratować ludzi, nie zatrzymuję cię - Aaron po raz ostatni pocałował niższego i udał się stronę windy.

Louis westchnął, mocniej przyciskając plecy do futryny. W dalszym ciągu odczuwał niepewność co do sobotniej imprezy. Aaron miał rację, to tylko luźna impreza urodzinowa jego siostry. Nie zmieniało to faktu, że miał poznać członka rodziny swojego chłopaka. Chłopaka, z którym był około 2 miesięcy i chodź póki co było im dobrze, nie wiedział jak długo to przetrwa. Lubił Millera, był w nim zauroczony, ale o miłości jak na razie nie było mowy. A nie wiedzieć czemu, odnosił wrażenie, że zapoznając szatyna ze swoją siostrą, Aaron próbuje przenieść ich związek na wyższy level.

- Czekasz na mnie?

W drzwiach mieszkania po drugiej stronie stał Harry uśmiechając się z zadowoleniem. Dopiero teraz Louis zauważył, że w dalszym ciągu stoi w otwartych drzwiach, opierając się o framugę. Już miał coś odpowiedzieć, gdy zza pleców kędzierzawego wyszła drobna szatynka. Wsunęła spinkę w swoje krótkie włosy, aby podtrzymać grzywkę jej niebieskich oczach tańczyły iskierki, gdy wpatrywała się w Stylesa.

- Dzięki za przenocowanie - mrugnęła okiem, stając na palcach i cmokają zielonookiego - Do zobaczenia.

Gdy dziewczyna skierowała się do windy, Harry z zadowoleniem spojrzał na Louisa, a jego uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył, gdy zobaczył jak wściekły szatyn zatrzaskuje za sobą drzwi. 1-1.

*******

Czy jakaś siła wyższa chciała im coś powiedzieć, czy sobie z nich kpiła i miała z tego niezły ubaw?
Po tym jak Harry i Louis zakończyli swój udawany związek, myśleli że wyjadą na studia i jeśli jeszcze się spotkają, to tylko wtedy, gdy przypadkiem wpadną na siebie w Doncaster, podczas odwiedzin u rodziny. Najwyraźniej ktoś miał inne plany co do nich.
Najpierw się okazało, że są sąsiadami, i o ile to jeszcze byli w stanie jakoś przełknąć, wystarczy by się ignorowali, gdy wpadną na siebie na korytarzu, tak fakt, że studiowali na tym samym kierunku oraz dostali pracę w tym samym barze na ich kampusie, tylko pogarszało sytuację.
Dlatego Tomlinson, choć wciąż pełen niepokoju, cieszył się na przyjęcie urodzinowe siostry Aarona. W końcu będzie mógł wyjść z domu i nie będzie musiał oglądać Stylesa.

*********

Taksówka zatrzymała się przed minirezydencją, na przedmieściach Londynu. Za nim rozciągały się pola, a pozostałe domy znajdowały się na tyle daleko, że gospodarze nie musieli się martwić, że ktoś wezwie policją przez zbyt głośną muzykę, która dochodziła zza budynku. Wiedział, że rodzinie Miller dobrze się wiedzie, jednak nie sądził, że aż tak bardzo. To trochę go stresowało.

- Czym zajmują się twoi rodzice? - z tego co powiedział mu Aaron, jego siostra urządzała urodziny w ogrodzie swojego rodzinnego domu.

- Ojciec ma własną, bardzo dobrze prosperującą firmę, która zajmuje się nieruchomościami, a mama ciągle poszukuje celu, jak lubi o tym mówić. Aktualnie poszukuje go, jako projektantka wnętrz - wyjaśnił, chwytając dłoń niższego - Chodź.

Weszli przez wysoką, kutą bramę i od razu skierowali się na tyły ogrodu. Im byli bliżej, tym głośniejsza była muzyka oraz gwar rozmów.

-Aaron - w ich kierunku szła wysoka blondynka. Louisa rozpoznał w niej siostrę swojego chłopaka. Wyglądała jak damska wersja Millera.

- Wszystkiego najlepszego, Betty - porwał w objęcia solenizantkę, mocno do siebie przytulając - Betty, to jest właśnie Louis - przedstawił szatyna.

- Betty - przedstawiła się - cieszę się, że w końcu mogę cię poznać. Odkąd się poznaliście Aaron nie mówi o nikim innym - Louis wyciągnął rękę chcąc się przywitać, jednak blondynka ją zignorowała i objęła go, przytulając do siebie.

- Mówiłem, że jest prawdziwy - Aaron wypiął dumnie pierś, obejmując Tomlinsona, po tym jak panna Miller wypuściła chłopaka z objąć.

- Co? - spojrzał z rozbawieniem na blondyna.

- Myślałam, że cię wymyślił - Betty pospieszyła z wyjaśnieniami - Tak długo był sam i nie widział świata po za studiami... myślałam, że zostałeś wymyślony, abyśmy się od niego odczepili i nie próbowali wysłać na randki w ciemno.

- Jak widać jestem prawdziwy - zaśmiał się pokazują na siebie dłonią.

- I bardzo mnie to cieszy - uśmiechnęła się ciepło do Louisa - Zapraszam, rozgośćcie się - wskazała ręką miejsce, gdzie były porozstawiane stoliki ogrodowe. Na tarasie królował DJ, a przy schodach znajdował się bar z drinkami oraz bufet. Z kolei w pobliżu basenu był przygotowany parkiet.

Aaron i Louis planowali udać się do baru, jednak ich uwagę przykuło co innego, a raczej ktoś inny.

- Betty - drobna szatynka rzuciła się na solenizantkę - Wszystkiego najlepszego, kochana!

Jednak to nie ona przyciągnęła uwagę Louisa, a osoba, która przyszła razem z nią. Był to nikt inny, jak mężczyzna, który go prześladować - Harry Styles. Ten również nie krył zdziwienia na widok Tomlinsona. Szybko jednak zamaskował je złośliwym uśmiechem.
I dopiero teraz, gdy dziewczyna odsunęła się od Betty, poznał w niej osobę, którą ostatnio widział gdy opuszczała mieszkanie Stylesa.

- Mia, cudownie cię widzieć - tym razem to Aaron przytulił szatynkę - Lou to moja kuzynka Mia - przedstawił ich sobie, po tym jak wypuścił ją objęć - Mia, to właśnie Louis.

- Ha! - krzyknęła, zgarniając szatyna do niedźwiedziego uścisku. Zastanawiał się skąd tyle siły w tak małym ciele - Wiedziałam, że jesteś prawdziwy! Widzisz Betty - zwróciła się do kuzynki - mówiłam ci, że tym razem nie ściemnia.

- Tak - blondynka zaśmiała się - Już to omówiliśmy.

- No, ale muszę przyznać, że udało ci się - tym razem zwróciła się do blondyna, uważnie przyglądając się Louisowi - Pilnuj go i nie zatracaj się w pracy, bo ktoś ci go ukradnie. Tylko spójrz na niego - objęła jego twarz ściskając mu policzki - Z taką twarzą może może każdego.

- Nie martw się o to, nie mam zamiarze go nikomu oddawać - Miller objął szatyna i z lekką zaborczością przyciągną do siebie - I przestań go tak macać, bo jeszcze się wystraszy.

Louis zachichotał, spoglądając z czułością na zazdrosnego Aarona, był uroczy. I musiał przyznać, że choć Mia nie uznawała czegoś takiego jak przestrzeń osobista i sypiała ze Stylesem, to miał wrażenie, że ją bardzo polubi.

Harry stał z boku, przyglądając się całej tej sytuacji ze zmarszczonymi brwiami i niezadowoloną miną. Czuł złość słysząc jak grupka ludzi przed nim rozmawia o Louisie i jego związku z innym mężczyzną. Oczywiście nigdy się do tego nie przyzna, utrzymując, że jego niezadowolenie wynika z bycia ignorowanym. Dlatego też odchrząknął, przyciągając tym uwagę pozostałych.

-Ach, tak - Mia przypomniała sobie o swoim towarzyszu - To jest mój znajomy, Harry - przedstawiła chłopaka - A to moi kuzyni Betty i Aaron oraz...

- My się znamy - przerwał jej Louis, może było to odrobinę niegrzeczne, ale nie miał zamiaru udawać, że nie zna kędzierzawego.

- Tak, też miałem okazję ostatnio poznać Harry'ego - wtrącił Aaron - Jest sąsiadem Louisa - na szczęście nie wspomniał, że byli razem.

- Dodatkowo spotykaliśmy się - wtrącił Styles ze złośliwym uśmiechem, patrząc jak na policzki szatyna wkrada się rumieniec złości. Oczywiście musiał wszystko spieprzyć. Zachowywał się jakby próbował zaznaczyć swój teren, chociaż od kilku miesięcy nie byli parą.

-A teraz umawiasz się z Mią?- zagadnęła Betty, chcąc odejść od tematu dawnego związku Louisa i Harry'ego.

- Oczywiście, że nie - zamiast kędzierzawego głos zabrała młodsza panna Miller - Dobrze wiecie co myślę o związkach - machnęła ręką - Harry to dobry kumpel oraz dobre pieprzenie i tyle - szatyn był zaskoczony bezpośredniością Mii, jednak widać taka była, ponieważ jej słowa nie zrobiły wrażenia na rodzeństwie Miller - Ostatnio świetnie się bawiliśmy, więc dzisiaj gdy przypadkiem na siebie wpadliśmy postanowiliśmy to powtórzyć, po wszystkim zaproponowałam mu imprezę - wyjaśniła spokojnie, jakby opowiadała o tym co dzisiaj jadła.

- Rozumiemy - odchrząknął Aaron - Jednak nie musisz się z nami dzielić swoim życiem seksualnym - wyglądał na lekko zniesmaczonego - Kochanie, masz ochotę na drinka? - tym razem zwrócił się do Louisa, a zniesmaczenie zamieniło się w czułość.

- Chętnie.

*******

Mniej więcej, po około 15 osobie, którą przedstawił mu Aaron, przestał zapamiętywać imiona. Wiedział, że i tak wszystkich nie zapamięta i nie specjalnie się tym martwił, wiedząc że większości tych osób nie spotka ponownie.
Aktualnie rozmawiali z Benem - najlepszym przyjacielem Millera - i jego dziewczyną Tessą. Byli to jedyni ludzie, których poznał już jakiś czas temu.
Louis, nie specjalnie zainteresowany tematem, który był poruszany, rozglądał się po ogródku, obserwując pozostałych gości. Niewielka grupa zajmowała parkiet, poruszając się do tylko sobie, dobrze znanej, melodii - bo na pewno nie do tej, która leciała. To był znak, że im już wystarczy alkoholu. Przesunął wzrok dalej, tym razem obserwując ludzi przy basenie. Goście kąpali się i samej bieliźnie, a raczej unosili się przy brzegu, tocząc luźne rozmowy. W jednym z kątów dostrzegł parę, która świetnie się bawiła, badając sobie migdałki. Nikt jednak nie zwracał na nich uwagi. Gdy na chwilę się odsunęli, w dziewczynie poznał Mię, jednak nie była ona ze Stylesem. Z jednej strony zdziwiło to szatyna, ale z drugiej Mia stanowczo oświadczyła, że nic po za seksem nie łączyło jej z Harrym. Jego samego znalazł chwilę później przy barze. Opierał się tyłem o drewniany blat, sącząc swojego drinka i z uwagą obserwując Louisa. Czuł palące spojrzenie zielonych tęczówek, nie było mu z tym komfortowo.

- Idę do toalety - oznajmił cicho Aaronowi, wyplątując się z jego objęć. Miller jedynie skinął głową, w ten sposób dają znać, że przyjął to do wiadomości.

Louis pospiesznie skierował się do rezydencji, przez cały ten czas czując na sobie spojrzenie Stylesa. Odetchnął dopiero gdy zatrzasnął za sobą drzwi do łazienki. Oparł się o drewnianą powłokę, wypuszczając powoli powietrze z płuc. Nic już go nie łączyło z Harrym, więc dlaczego wciąż na niego działał?

Podszedł do umywalki, odkręcają kurek z wodą i przemywając sobie twarz, mając nadzieję, że chociaż trochę uspokoi jego rozszalałe serce. Skończył osuszać się za pomocą ręcznika, gdy usłyszał pukanie do drzwi.

- Zaj... - nie dokończył, bo osoba po drugiej stronie nacisnęła klamkę otwierają drzwi i wchodząc do środka - Wyjdź i poczekaj - warknął widząc Stylesa - Nie widzisz, że zajęte?

Harry nic sobie z tego nie robił. Zaczął podchodzić do Louisa. Z każdym jego krokiem, szatyn się cofał, aż natrafił na blat umywalki i nie miał gdzie uciec.

- Czego chcesz? - zapytał hardo, próbował pokazać, że Styles na niego nie działa, chociaż wiedział, że to nie prawda.

-Dobrze cię pieprzy? - wychrypiał, lekko podpitym głosem. Louis spojrzał w zamglone, zaszklone oczy.

- Harry, jesteś pijany - położył donie na klatce piersiowej mężczyzny, próbując go od siebie odsunąć. Czuł jak mięśnie kędzierzawego napinają się pod jego dotykiem.

- Zapytałem się, czy lepiej cię pieprzy ode mnie - warknął, chwytając dłonie Louisa, które w dalszym ciągu spoczywały na jego piersi.

- Harry, puszczaj - próbować się wyrwać, jednak z każdym jego ruchem uścisk Stylesa stawał się silniejszy. To stało się w sekundzie. Dłonie zielonookiego przeniosły się na talię szatyna, przyciągając go do siebie i łącząc ich usta w zachłannym pocałunku. A Louis? Louis był tylko człowiekiem, a Harry całował cudownie. Nawet jeśli ich związek był fałszywy uwielbiał pocałunki Stylesa i będąc szczerym, tęsknił za nimi po ich rozstaniu.
Po chwili zarzucił ręcę na szyję wyższego mężczyzny, przyciągając go jeszcze bliżej siebie. Dłonie Stylesa powędrowały na pośladki szatyna, ściskając je mocno. Zderzył ich miednice ze sobą, a Louis mógł wyczuć rosnącą erekcję Harry'ego. To go otrzeźwiło. Wykorzystujący "zapomnienie" kędzierzawego, odepchnął go z całej siły od siebie.

- Popierdoliło cię? - Louis miał ochotę płakać. Był wściekły na niebie i był, wściekły na Stylesa. Dlaczego mężczyzna to zrobił i dlaczego Louis mu na to pozwolił? - Trzymaj się ode mnie z daleka - warknął, patrząc na swojego ex wzrokiem, w którym mieszało się zranienie ze wściekłością, nim wybiegł z łazienki. Zdążył jeszcze usłyszeć dźwięk tłuczonego szkła.

Harry stał w łazience, spoglądając na swoją krwawiącą pięść i rozsypane na blacie, kawałki rozbitego lustra. To go trochę otrzeźwiło i... dotarło do niego co zrobił. Dlaczego? Przecież Louis to już zakończony temat. Dlaczego to zrobił, czemu dał się ponieść emocjom, których nie powinien odczuwać względem szatyna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro