4
- Cześć Ashton , wchodź . - no po prostu super . Moim korepetytorem będzie szkolna ofiara . Kujon nad kujonami .
- Jesteś tttaka nnormalna . - zauważył , gdy siedzieliśmy już w salonie .
- Taa . Tylko dzisiaj . - powiedziałam i posłałam w jego stronę sztuczny uśmiech .
- Ttto mmoże zaczniemy ood fizyki ? - zmienił temat wyciągając książki .
- Jasne . - powiedziałam .
Pół godziny później zrobiliśmy pół książki zadań . Umiałam wszytko . Tylko , że nowa Alice , musiała wszystko zmienić .
- Dlaczego taka jesteś ? - zapytał nagle Ashton poprawiając na nosie swoje okulary .
- Nie rozumiem .
- Dlaczego jesteś teraz taka nie miła ? Ubierasz się cała na czarno i wszystkim dokuczasz ?
- To nie twoja sprawa . - syknęłam , a Ashton się wzdrygnął .
- Ttto mmoże tteraz mmmatematyka . - powiedział pisząc na kartce zadanie , które mam rozwiązać . Podał mi ją , a ja bez problemu je rozwiązałam . Oddałam ją chłopakowi , a on w skupieniu ją sprawdził .
-Wszystko byłoby dobrze , gdyby nie ten mały błąd . Zamiast przesunąć przecinek w lewo przesunęłaś w prawo . Ale tak to chyba wszystko rozumiesz , prawda ? - pokiwałam potwierdzająco głową , a chłopak napisał kolejne zadanie . Zrobiłam je tym razem bez błędu .
Dwie godziny później Ashton poszedł już do domu . Pięć minut dłużej z tym kujonem i bym się powiesiła . Dosłownie . Weszłam do kuchni i z lodówki wyciągnęłam jogurt pitny . Ruszyłam w stronę schodów z zamiarem wejścia na górę . Gdy byłam w połowie schodów ktoś wszedł do domu .
- Już jesteśmy ! - usłyszałam głos mamy . - Alice zejdź na chwilę na dół ! -widziałam jak rodzice kierują się w stronę kuchni , więc wróciłam się . Zdziwią się jak mnie zobaczą .
- Co chcecie ? - zapytałam opierając się o framugę drzwi . Mama stała do mnie tyłem , a tata czytał gazetę .
- Chciałam zapytać jak na ... O mój Boże ! - krzyknęła mama aż tata oderwał się od prasy . Spojrzała na mnie z wielkimi oczami , a po chwili się uśmiechnęła .
- No co ? - zapytałam .
- Wyglądasz jak .. jak Ty . - powiedziała .
- A przedtem nie wyglądałam ? - zapytałam trochę nie miło .
- Charakterek został . - powiedział mój tata .
- Został i zostanie . - powiedziałam i już chciałam się odwrócić , ale głos mamy mnie zatrzymał .
- Jak na korepetycjach z Ashtonem ?
- Musieliście załatwić akurat go ? To największa ofiara w szkole ! Jak ja teraz pokaże się znajomym ?
- Nie zachowuj się jak jakaś królowa ! - krzyknął mój tata .
- Będę robić co mi się podoba ! - krzyknęłam i wyszłam z domu . Nie obchodziło mnie nawet , że mam na sobie stare ciuchy . Chciałam po prostu stamtąd wyjść .
Na dworze zaczynało robić się ciemno , a ja włóczyłam się ulicami Londynu . Byłam w centrum i miałam doskonały widok na Big Ben'a . Dochodziła godzina dwudziesta trzecia . Usiadłam na ławce pod drzewem i wsadziłam ręce do kieszeni bluzy . W pewnym momencie zaczął padać deszcz . Zerwałam się szybko i biegiem ruszyłam do domu . Potknęłam się o wystającą płytkę chodnika . Czułam moje spotkanie z ziemią . Za nim to się stało , poczułam silne ramiona oplatające mnie . W duchu dziękowałam osobie , która mnie złapała . Ten ktoś postawił mnie na ziemi , ale nadal nie widziałam twarzy tej osoby , ponieważ patrzyłam w dół na swoje trampki .
- Dziękuje za uratowanie . - powiedziałam i podniosłam wzrok . Zielono - brązowe oczy . Znam tylko jedną osobę , która ma takie oczy . I właśnie stoi na przeciw mnie . Cholera .
No więc miałam wenę na ten rozdział więc go napisałam :) Mam nadzieje , że nie zawiedliście się :)
Marcelina x
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro