Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❀ Rozdział 7.

     Miri opuściła mieszkanie, nie zaprzątając sobie głowy czymś takim jak śniadanie. Na szczęście wstała w ostatniej chwili, dzięki czemu minęła się w drzwiach z kuzynem i jego narzeczoną, którzy dopiero co wracali z porannego joggingu. Najwyraźniej piękna pogoda panująca na zewnątrz sprawiła, iż zapomnieli o  krótkich wakacjach w Gosan i zdecydowali się kontynuować przyzwyczajenia, które miały na celu wydłużyć ich życie i zapewnić wspaniałą kondycję. Miri nie miała nic przeciwko, o ile Mijoo nie próbowała nakłonić jej do zmiany sposobu żywienia i uprawiania sportu.

     Myślami już była w kawiarni. Chociaż na co dzień unikała ludzi i wolała zacisze wynajmowanej kawalerki, w pracy świetnie radziła sobie z obsługą klientów i bez problemu nawiązywała z nimi kontakt. Nic więc chyba dziwnego, że w jakiś pokręcony sposób stęskniła się za Caffe Time. 

     – Dzień dobry! – Odskoczyła przerażona, chwytając się za serce, gdy zza rogu wyskoczył Hoon. Wyciągał w jej stronę parujący kubek z kawą, a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, choć zaspane oczy świadczyły o zbyt wczesnym przebudzeniu. Nawet sterczące na wszystkie strony włosy były przeciw niemu, przez co wyglądał komicznie, gdy starał się przyklepać je dłońmi.

     Ledwie powstrzymała uśmiech wpełzający na usta, dlatego przybrała kamienny wyraz twarzy i wyprostowała się dumnie, krzyżując dłonie na piersi.

     – Śpieszę się. – Ruszyła z zamiarem ominięcia chłopaka, gdy poczuła palce zaciskające się na nadgarstku. Przystanęła z głośnym westchnięciem i posłała brunetowi zirytowane spojrzenie.

     – Wiem, dlatego przyniosłem ci kawę. Chciałem iść pod twój dom, by cię odprowadzić, ale niestety nie wiem, gdzie mieszkasz.

     – Po co to wszystko? – spytała, wyrywając się z uścisku. – Myślisz, że takim zachowaniem coś ugrasz? Nie jestem tobą zainteresowana i nigdy, przenigdy to się nie zmieni. Właśnie dlatego wystawiłam cię wczorajszego dnia.

     Hoon przez moment milczał, uważnie wpatrując się w jej piwne oczy, aż w końcu włożył w jej dłoń kubek i uśmiechnął się najszerzej, jak tylko potrafił.

     – Nie możesz być tego pewna, ponieważ mnie nie znasz, a ja nie zamierzam się poddać. Nie po to walczyłem o to, by móc opuścić Caine Hill  i cię odnaleźć, by teraz tak po prostu sobie odpuścić. W końcu odnalazłem sens życia. Nie odbierzesz mi tego.

     Patrzyła z rozdziawionymi ustami, jak pomachał jej radośnie i zaczął biec w zupełnie innym kierunku. Kubek parował w jej dłoni. Za rogiem stała kawiarnia, w której za niecałe dziesięć minut powinna być przebrana w fartuch i gotowa do pracy. Tylko jak miała skupić się na obsłudze, skoro właśnie nie potrafiła wyzbyć się dziwnego uczucia w sercu?

     Radość przepełniała serce Miri, gdy Hanna po pięciu godzinach w końcu nauczyła się robić na kawie kształt serca ze śmietanki. Robiły to w każdej wolnej chwili, pomiędzy przyjmowaniem klientów. Całe szczęście, iż posiadała ogromną cierpliwość. Gdyby nie to, z pewnością już dawno rzuciłaby ścierką i kazała Hannie dać jej święty spokój.

     – To naprawdę jest strasznie trudne! – przyznała Hanna, z uznaniem wpatrując się w swoje dzieło. – Jeden z klientów ciągle mnie do ciebie porównywał. Nawrzeszczał na mnie, bo nie umiałam zrobić dla niego serca na cappuccino. To było okropne!

     – Klienci potrafią być straszni. Jakbyś częściej stała za ladą, zdążyłabyś się do tego przyzwyczaić – odparła Miri. – Dobra robota. 

     Hanna uśmiechnęła się szeroko na pochwałę. Widząc nowego klienta, radośnie oznajmiła, że go obsłuży.

     Miri uważnie przyglądała się młodszej koleżance. Uważała ją za łatwą panienkę, która uciekała od prawdziwej pracy i wolała na wszystko zarobić swoim ciałem. Choć doskonale wiedziała, co Minsuk wyrabiał z dziewczynami na zapleczu, fakt, iż Hanna zajmowała się kawiarnią podczas jej urlopu i stała się jej stałą zmienniczką, sprawił, że chciała dostrzec w niej kogoś więcej, niż panienkę swojego szefa. W dodatku dziewczyna przez kilka dni zamierzała pracować od rana aż do zamknięcia, by nauczyć się wszystkiego, co potrafiła Miri.

     Miri nuciła pod nosem, przecierając szmatką blat. Nie mogła doczekać się powrotu do domu. Chciała opowiedzieć kuzynowi o postępach Hanny, wziąć z szafki paczkę chipsów, usiąść na fotelu i obejrzeć jakąś dobrą dramę. Najlepiej z Ji Sungiem, którego tak uwielbiała.

     Dzwoneczek przywieszony nad drzwiami poinformował o nowym kliencie, dlatego też wzrok dziewczyny momentalnie powędrował w ich stronę. Za dziesięć minut miała opuścić kawiarnię, dlatego widok uśmiechniętej twarzy Jiho wprawił ją w zdumienie.

     – Pomyślałem, że przyjdę i odprowadzę moją kuzynkę do domu. Co ty na to? 

     Miri dostrzegła zaciekawione spojrzenie Hanny, która właśnie kładła talerzyk z ciastem śmietankowym przy jednym ze stolików. 

     – Nie spodziewałam się, że przyjdziesz. Zostawiłeś Mijoo samą w domu? – spytała, zdejmując fartuszek. Była pewna, że nic się nie stanie, jeśli wyjdzie kilka minut wcześniej. Kawiarnia była pod dobrą opieką.

     – Właśnie przygotowuje fit obiad, byś napełniła czymś żołądek. Kazała mi po ciebie przyjść i dopilnować, byś po drodze nie odwiedziła Pikantnego Kurczaka.

     Świetnie! Jeszcze tego jej brakowało!

     Zmieliła w ustach przekleństwo i policzyła w myślach do dziesięciu, by przypadkiem nie dać upustu emocjom, które rozsadzały ją od środka. Nie chciała obrażać Mijoo w towarzystwie kuzyna. Zapewne odciąłby jej za to łeb i mógłby się śmiertelnie obrazić, a tego nie chciała. Może i przyjechał niezapowiedziany, jednak jego obecność wiele dla niej znaczyła i cieszyła się, że miała przy boku kogoś bliskiego. Mogła oszukiwać się, że za nim nie tęskniła i nikogo nie potrzebowała, ale w chwili, gdy przekroczył próg jej kawalerki, zrozumiała, iż było to kłamstwo.

     Zrezygnowana rozejrzała się po cukierni, by upewnić się, że miejsce jest czyste. Gdy doszła do wniosku, iż wszystko było w porządku, pożegnała się z Hanną i opuściła budynek u boku kuzyna. Omal nie nadepnęła na malutki bukiet białych róż, który leżał na schodach. Zaskoczona spojrzała na kuzyna, który jedynie wzruszył ramionami i z zainteresowaniem skinął na zamieszczoną w bukiecie karteczkę.

     – Jak wchodziłem, nie widziałem żadnego bukietu.

     Miri odwinęła papier, uważnie wczytując się w koślawe pismo:


Pracuję u Taehyunga, więc jak będziesz miała ochotę mnie zobaczyć, możesz wpaść. W końcu jestem niedaleko Ciebie :)".


     Prychnęła pod nosem i pokręciła z niedowierzaniem głową, zerkając na warsztat znajdujący się tuż po drugiej stronie ulicy. Choć nie była w stanie dostrzec Hoona, wiedziała, iż był jednym z chłopaków majsterkujących przy czerwonym cadillacu.

     – Czyżby moja kuzynka miała cichego adoratora? – Jiho wyjrzał jej przez ramię, uważnie obserwując mężczyzn w zielonych strojach roboczych. – Kobiety lecą na umięśnionych mechaników. 

     Miri palnęła go w ramię.

     – Ten adorator nie jest ani cichy, ani umięśniony. Za to nie pozwala o sobie zapomnieć, a ty bez wątpienia widziałeś te kwiaty, zanim tu wszedłeś.

     – Skąd! Przecież od razu bym je podniósł, przeczytał karteczkę i dopiero potem bym ci je przyniósł! Równie dobrze kolejny z klientów mógł je sobie po prostu przywłaszczyć. Całe szczęście, że nikt akurat nie wchodził do kawiarni.

     Jeśli mówił prawdę, oznaczało to, że Hoon niedawno je położył. Taehyung pozwolił mu polecieć do kwiaciarni po kwiaty w trakcie pracy chociaż był nowym pracownikiem?

     Zacisnęła palce na bukiecie i ponownie zerknęła w stronę warsztatu, gdy jej spojrzenie spotkało się z ciemnymi oczami Hoona. Chłopak wpatrywał się w nią z szerokim uśmiechem i nim spuściła zawstydzona wzrok, pomachał w jej stronę.

     Jiho szturchnął kuzynkę ramieniem i zszedł po schodach, gdy zaczęła kierować się w stronę domu.

     – Dlaczego mu nie odmachałaś? To niemiłe.

     Miri zatrzymała się dopiero przy pobliskim śmietniku, nad którym uniosła bukiet i nie potrafiła zdecydować, czy go wyrzucić, czy jednak wziąć do domu.

     Jiho cofnął dłoń kuzynki, nie pozwalając jej na wyrzucenie kwiatów. Wiedział, że w ten sposób próbowała uciec od uczuć, które mogły z biegiem czasu zrodzić się w jej poranionym sercu, jednak uważał, iż nadeszła chwila, by przestała się bać. Kiedy zacznie korzystać z życia i pozwoli komukolwiek się do siebie zbliżyć, jeśli nie teraz, gdy ktoś naprawdę się nią interesował? Potrzebowała osoby, z którą będzie mogła porozmawiać, gdy on wyjedzie.

     Potrzebowała kogoś, kto w razie potrzeby ją ochroni.

     – Pamiętasz, jak mówiłem, że miłość jest do bani i sprawia, że człowiek jedynie cierpi? – Uniosła na niego zmęczone oczy. – Byłem głupi. Miłość to najwspanialsze, co mnie spotkało. Nie wyobrażam sobie, by Mijoo zabrakło w moim życiu. Bez niej mógłbym zrobić wiele, ale z nią mogę zrobić więcej. Jest moją lepszą połową. Przed nią było wiele innych dziewczyn, ale dopiero przy niej zrozumiałem, czym jest miłość i uwierz mi, pragniesz tego doświadczyć. Tak naprawdę nikt z nas nie chce być samotny. – Wskazał palcem miejsce, w którym znajdowało się serce.

     Miri spuściła wzrok na bukiet.

     – To wcale nie musi być miłość. To, że komuś się podobam, wcale nie znaczy, że musi się z tego zrodzić coś dużego. Doskonale wiesz, przez co przeszłam. Jak ktoś z takimi bliznami może zostać pokochany?

     Kuzyn położył dłonie na jej ramionach i uśmiechnął się w ciepły sposób.

     – Każdy człowiek posiada jakieś blizny. Najważniejsze to odnaleźć kogoś, kto je pokocha. Nie możesz do końca życia zamartwiać się przeszłością i obwiniać siebie o coś, na co nie miałaś wpływu. Wyjechałaś, by rozpocząć nowe życie, więc dlaczego wciąż stoisz w tym samym miejscu?

     Wiedziała, że miał rację. Chociaż odeszła z jego rodzinnego domu, obiecując, iż odnajdzie upragnione szczęście, nic się nie zmieniło. Wciąż rozpamiętywała przeszłość i uciekała od ludzi. Bała się zranienia. Bała się odrzucenia, a przecież w pracy tak świetnie dogadywała się z klientami.

     Wzięła kuzyna pod ramię i obdarzyła go szczerym uśmiechem.

     – Cieszę się, że mnie odnalazłeś.

     – Oczywiście, że cię odnalazłem. W końcu niebawem się żenię, a nie wyobrażam sobie, by zabrakło cię na ślubie.

     Myśl o spotkaniu rodziny po latach wywołała w niej radość, choć trochę się też obawiała. Wiedziała jednak, że nie zawiedzie Jiho i będzie na jego ślubie. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro