Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❀ Rozdział 5.

     Hoon opuścił motelowy pokój z niezadowoloną miną. Minęło kilka dni od jego ostatniego spotkania z Miri. Wciąż nie potrafił się na nią natknąć. Godzinami chodził po mieście, rozglądając się uważnie na boki, a ona jakby zapadła się pod ziemię. W dodatku wszystko wskazywało na to, że została zwolniona z Caffe Time, ponieważ wciąż tam zaglądał i natykał się na irytującą nową pracownicę z brakiem doświadczenia.

     Gdyby tylko wiedział, gdzie Miri mieszkała... Niby mógł dowiedzieć się tego od któregoś z klientów albo samego szefa, jednak od razu pojawiłyby się plotki na jego temat, a tego wolał uniknąć. Wiedział, że Miri nie miała o nim zbyt dobrej opinii i uważała go za prześladowcę. Wypytywanie o nią każdą osobę, która tylko przekroczyłaby próg Caffe Time, z pewnością utwierdziłoby ją w tym błędnym przekonaniu.

     – Och, znów pan się wybiera gdzieś o tak wczesnej porze? – Sora wyjrzała na niego spod jasnych brwi, uśmiechając się w miły sposób. Była to urocza właścicielka hotelu noszącego nazwę Black Rose, Miała krótko ścięte, czerwone włosy oraz sympatyczną „chomiczą" buzię. Liczyła sobie czterdzieści pięć lat i była typową starą panną z kotami, które pałętały się po hotelu i nikt nie miał prawa zrobić im krzywdy. Trzeba było uważać, by żaden ze zwierzaków nie dostał się do pokoju, dlatego każdy z gości pospiesznie zamykał za sobą drzwi. Praktycznie wszędzie unosiła się sierść i smród kocich szczochów, jednak prócz taniego motelu, w Gosan znajdował się jeszcze jeden pięciogwiazdkowy hotel, na który nie było go po prostu stać.

     – Cóż, mam sporo rzeczy do załatwienia – oznajmił krótko, chcąc dać kobiecie do zrozumienia, że nie był zainteresowany rozmową, jednak ta nie zamierzała pozwolić mu odejść.

     – Znaleźć mieszkanie jest ciężko, ale może pan zostać tak długo, jak tylko zechce. Dawno nikt nie gościł w moim motelu przez tyle czasu. – Pogłaskała radośnie czarnego kocura, który właśnie wskoczył na ladę i zaczął mruczeć.

     Hoon posłał zwierzakowi niechętne spojrzenie. Ależ on nienawidził kotów!

     – Jeśli zaś chodzi o pracę, to proponuję zajrzeć panu do warsztatu Bang Taehyuna. Tam zawsze potrzebne są ręce do roboty, a Tae to bardzo wyrozumiały człowiek. Chętnie pana wyszkoli, jeśli brak panu doświadczenia.

     – Dziękuję za informacje. – Skinął głową i pospiesznie ruszył w stronę wyjścia.

     Wiedział, że za jej słowami kryła się chęć dowiedzenia się o nim czegoś więcej, ale nic z tego. Nie da jej tematu do plotkowania.

     Choć w szpitalu psychiatrycznym często obserwował z okna deszcz zalewający ulice, swobodne poruszanie się na dworze w trakcie ulewy nie należało do przyjemnych doświadczeń.

     Nałożył na głowę kaptur niebieskiej kurtki i zaklął pod nosem. Marzył o słonecznym Miami, Las Vegas albo jakichś Wyspach Kanaryjskich. Tak bardzo pragnął odciąć się od tej paskudnej pogody, że był w stanie oddać nerkę za przeprowadzkę do któregoś z tych miejsc.

     Widział zaciekawione spojrzenia mieszkańców, których mijał. Nowa twarz zawsze przykuwała uwagę, a że raczej stronił od zawierania nowych znajomości, przyciągał ją jeszcze bardziej. Nie zaprzątał sobie jednak tym głowy. Po prostu szedł przed siebie, zastanawiając się, gdzie Miri mogła się ukryć. Musiał z nią porozmawiać i wyjaśnić, że nie był żadnym psychopatą i jej nie śledził.

     Po prostu zakochał się w chwili, gdy po raz pierwszy ją ujrzał. Czy to zbrodnia? Sam nie wierzył w miłość od pierwszego wejrzenia, dopóki ta nie zapukała do jego serca i nie weszła do niego zupełnie niechciana.

     Planował zgnić w psychiatryku. Tymczasem zdecydował się zrobić wszystko, by uznali go za osobę zdrową. Wypłacił oszczędności z konta, które uzbierał przez wszystkie lata spędzone w sierocińcu i pojechał do Gosan, by odnaleźć córkę jednej z pacjentek Caine Hill. Patrząc na to z obecnego punktu widzenia, doszedł do wniosku, że całkowicie zwariował.

     Mimowolnie ruszył w kierunku wspomnianego przez Sorę warsztatu samochodowego. Tak naprawdę nie miał żadnego wykształcenia ani doświadczenia. W szkole był kiepski ze wszystkich przedmiotów, a od siedemnastego roku życia mieszkał w szpitalu psychiatrycznym, gdzie musiał znosić obecność wariatów gorszych od niego. Poznał ludzi, których słaba psychika wykluczyła z życia. Sam był jednym z nich, przez co przystosowanie się do nowej sytuacji było dla niego dość ciężkie. Nigdy nie potrafił odnaleźć się wśród rówieśników i wciąż miał z tym problem, choć od tamtej pory minęło już pare ładnych lat. Musiał jednak znaleźć pracę, ponieważ oszczędności na długo mu nie wystarczą, a musiał za coś żyć. W dodatku mieszkał w motelu, gdzie za każdą dobę musiał płacić, choć z pokoju korzystał tylko wtedy, gdy spał.

     Już miał podejść do mężczyzny o dużym brzuchu, który kompletnie nie pasował do szczupłej sylwetki, gdy ujrzał wychodzącą z cukierni Miri. Był pewien, że miał omamy, dlatego stał tak dłuższą chwilę, nie spuszczając z niej wzroku, aż pochwyciła jego spojrzenie i momentalnie zamarła. Nie wyglądała na zadowoloną i szybko ruszyła w przeciwną stronę, jednak wcale go to nie zniechęciło.

     – Szukałem cię! – wydyszał, dobiegając do dziewczyny. Jej rude włosy były całe mokre i kleiły jej się do bladej twarzy. Miała na sobie jedynie szary sweterek, pod którym chowała zakupione słodkości w cukierni. – Chcę ci wszystko wyjaśnić. Proszę, nie uciekaj.

     Miri przystanęła i zmierzyła chłopaka niecierpliwym spojrzeniem. Wyglądał tak niewinnie... Irytował ją jego wygląd i sposób, w jakim się wyrażał, ponieważ nie potrafiła go całkowicie zignorować. Choć serce podpowiadało jej, że nie był złym człowiekiem, rozum kazał brać nogi za pas, nim będzie za późno. I bez wątpienia miał rację. W końcu ile korzyści mogło wyniknąć ze znajomości z niedoszłym samobójcą, który mieszkał w szpitalu psychiatrycznym?

     Hoon milczał przez moment. Myślał, że dziewczyna coś powie, a gdy tak się nie stało, przejął pałeczkę z nadzieją, że go nie odtrąci.

     – Przysięgam, że nie chciałem cię przestraszyć i wcale cię nie śledzę – zapewnił, co skomentowała głośnym westchnieniem. – Przepraszam cię za ten nieprzemyślany pocałunek. Jestem idiotą, który kompletnie nie wie, jak się zachować przy dziewczynie, którą się lubi...

     – Nie znasz mnie.

     Patrzyła na niego jak na jakiegoś beznadziejnego playboya, który próbował uwieść ją marnymi tekstami na podryw. A przecież wcale tak nie było! Naprawdę się w niej zakochał!

     Nerwowo potarł dłońmi. Nie miał pojęcia, w jaki sposób z nią rozmawiać, by zrozumiała, co miał na myśli. Bał się, że bezpośrednie wyznanie uczuć ją przestraszy.

     – Może inaczej... – Wziął głęboki oddech, przymknął na moment powieki i wyjął w jej stronę dłoń – ... nazywam się Lee Hoon i jestem nowym mieszkańcem tego miasteczka. Miałabyś może ochotę oprowadzić mnie po okolicy? Nikogo prócz ciebie tutaj nie znam, a nie jestem dobry w zawieraniu znajomości, więc byłbym wdzięczny za twoją pomoc.

     Przyglądała mu się dłuższą chwilę, bijąc się z myślami. Miała wyjść tylko po kawałek ciasta do kawy i wrócić szybko do domu, w którym pragnęła zamknąć się do końca życia. Niestety Jiho i jego narzeczona skutecznie jej to uniemożliwiali, dając coraz to różniejsze zadania do wykonania. A to musiała skoczyć do sklepu po ziemniaki, a to Mijoo miała ochotę na czerwone wino, ale nie chciało jej się ruszyć tyłka z kanapy...

     Całe szczęście, że znów nie natknęła się na swojego szefa. Z pewnością do niej wydzwaniał, jednak w dalszym ciągu nie naładowała telefonu i nie zamierzała zaprzątać sobie nim głowy. W końcu i tak nikt, prócz niego, nigdy do niej nie dzwonił, a skoro dał jej urlop, powinien sobie bez niej poradzić.

     – Nie jestem duszą towarzystwa, więc nie licz na to, że poznasz dzięki mnie wielu ludzi.

     – Wystarczy mi jeden przyjaciel. Sam nie czuję się dobrze wśród ludzi, którzy w każdej chwili mogą mi wbić nóż w plecy. Jestem typem samotnika. W dodatku nie zamierzam nikomu opowiadać o swojej przeszłości, co chyba sama rozumiesz...

     Oczywiście, że rozumiała. O ile fakt, iż leczył się w szpitalu psychiatrycznym był prawdą i rzeczywiście znał jej matkę.

     – Spotkajmy się jutro w tej cukierni o godzinie czternastej. Teraz nie mam czasu więc przepraszam, ale...

     – Nie ma za co, rozumiem – przytaknął pospiesznie głową, uśmiechając się półgębkiem. – Do zobaczenia. Życzę ci miłego dnia.

     Posłała mu nieufne spojrzenie, po czym machnęła dłonią na pożegnanie i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku.

     Hoon patrzył na nią do momentu aż całkowicie nie zniknęła mu z oczu. Kierowany dobrym przeczuciem ruszył w stronę warsztatu Bang Taehyuna, wierząc, iż ten dzień będzie jednym z szczęśliwszych w jego życiu i zdoła tak omamić tego mężczyznę, że da mu pracę, choć kompletnie nie znał się na rzeczy.

     Hanna pospiesznie ubrała białą koszulę, która jeszcze chwilę temu leżała na chłodnych kafelkach razem z jej majtkami. Była szczerze zaskoczona wizytą Minsuka podczas zamykania kawiarni, jednak jeszcze większe zaskoczenie poczuła, gdy zamknął drzwi i zaciągnął ją na zaplecze. Wyczuwała od niego alkohol, jednak wcale jej to nie przeszkadzało. Pragnęła wierzyć, że po ciężkim dniu była pierwszą osobą, z którą pragnął się spotkać.

     Patrzyła na jego nagi, umięśniony tors. Była zafascynowana każdym tatuażem, jaki widniał na tym wysportowanym ciele, jednak to piwne oczy chłopaka, a także jego przepiękny uśmiech sprawiły, że straciła dla niego głowę. Nawet jeśli zdawała sobie sprawę z tego, że była jedną z wielu, wierzyła, iż pewnego dnia Minsuk dostrzeże w niej coś więcej, niż tylko ładną buzię i zgrabne ciało.

     – Nauczyłaś się już tych cholernych wzorków na kawie?

     Zaskoczona, uniosła wysoko brwi. 

     – Muszę poczekać, aż wróci Miri. Przez internet nie jestem w stanie się tego nauczyć – przyznała szczerze.

     – Ach, ta Miri – Minsuk pokręcił głową z tajemniczym uśmiechem. – Naprawdę nie doceniałem jej wpływu na moją kawiarnię. Okazuje się, że to jedyny wartościowy pracownik. Gdybym ją stracił, mój biznes mógłby upaść.

     – Nie pozwoliłabym na to. Może i nie potrafię malować wzorów na kawie, ale z innymi obowiązkami sobie radzę.

     – Jesteś słodka.

     Minsuk podniósł z ziemi koszulę i zaczął się ubierać. Z jego ust nie schodził rozbawiony uśmiech.

     Gdy tylko się ogarnął, podszedł do dziewczyny i złożył na jej czole krótki pocałunek.

     – Ogarnij podłogi i wracaj do domu. Jutro znów czeka cię ciężki dzień w pracy.

     – Myślałam, że mnie podwieziesz – zawołała za kierującym się do wyjścia chłopakiem – albo że pójdziemy na spacer. Chciałabym z tobą spędzać trochę więcej czasu.

     – Może innym razem. Jestem już umówiony, przykro mi.

     Hanna z niedowierzaniem patrzyła, jak Minsuk opuścił kawiarnię. Nie mogła uwierzyć, że za tymi wszystkimi czułymi słówkami oraz gestami, kryła się totalna obojętność. Oddała mu całą siebie, a on przychodził tylko wtedy, gdy miał ochotę na seks. Było jej z tego powodu cholernie przykro, ale jak skończona idiotka wciąż wierzyła, że pewnego dnia szczęście się do niej uśmiechnie, a Minsuk w końcu dostrzeże w niej prawdziwą kobietę.

     – Nie mazgaj się! – Upomniała się. Chwyciła za miotłę i zaczęła porządki. – W końcu osiągniesz swój cel. Będziesz jedyną kobietą w życiu Minsuka. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro