Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❀ Rozdział 3.

     Mijał kolejny dzień, a w mieszkaniu unosił się coraz większy odór niepozmywanych naczyń, które walały się po całej kuchni. Ze śmietnika aż wysypywały się śmieci, tworząc obok zlewu przeraźliwy syf. Okna cały dzień były zasłonięte i zamknięte, przez co w środku panował niesamowity zaduch. Komórka przestała dzwonić wczorajszego popołudnia, gdy w końcu się rozładowała, dając Miri upragniony spokój.

     Po ostatniej rozmowie z Hoonem ubzdurała sobie, że była przez niego śledzona. Gdy tylko znalazła się w wynajmowanym mieszkaniu, zamknęła drzwi na wszystkie spusty i pozasłaniała okna, by nie mógł jej dopaść. Z racji tego, że mieszkała na parterze, mógł wybić jej szyby jakąś większą cegłą, jednak nie dopuszczała do siebie tej przerażającej myśli. 

     Długo zastanawiała się nad wyjściem do pracy. Wiedziała, że potrzebowała pieniędzy, ale gdy tylko zamykała oczy i próbowała zasnąć, przed oczami pojawiał jej się obraz ojczyma, wbijającego w serce Insuka nóż. Tak bardzo wtedy płakała, marząc, by ten koszmar wreszcie się skończył. Naprawdę wierzyła, że po jakimś czasie zdoła żyć normalnie, ale nie potrafiła. Koszmar trwał nadal. Bezustannie ranił jej duszę i sprawiał, że zaczęła zastanawiać się nad popełnieniem samobójstwa. Tylko co zrobi, jeśli jednak przeżyje?

     Hoon opowiadał jej o swoich nieudanych próbach. Kilka lat spędził w psychiatryku, gdzie próbowano wykrzesać z niego chęci do życia. Najwyraźniej się udało, skoro w końcu opuścił to miejsce i mógł swobodnie chodzić ulicami Gosan. Tylko dlaczego zdecydował się zamieszkać akurat tutaj? Caine Hill znajdowało się godzinę drogi stąd. Może po prostu chciał zapomnieć o tym miejscu? Albo wolał być w miarę blisko, gdyby miał ponownie wrócić do psychiatryka? Nie znała odpowiedzi na te pytania i wcale nie chciała ich poznać. Ten chłopak mógł być niebezpieczny, a mimo to pozwoliła mu się do siebie zbliżyć, a przecież nie powinna ufać żadnemu facetowi. Kategorycznie musiała usunąć wszystkich mężczyzn ze swojego życia, by nie dopuścić do tego, by kolejny raz wyrządzili jej krzywdę. Wystarczyło, że Bareun zniszczył jej życie. 

     Jedynie Jiho był dla niej dobry. Gdy tylko wprowadziła się do jego domu, otoczył ją opieką i obiecał, że ją ochroni. Ufała mu bezgranicznie i szczerze żałowała, że ich drogi się rozeszły, jednak wolała samotnie dźwigać ciężary przeszłości, by nie zatruwać nimi życia innym. Dlatego też odkąd się wyprowadziła, nie odezwała się ani do wujostwa, ani do ich dwóch synów, z którymi miała dobry kontakt.

     Przełączyła kanał w telewizorze i podrapała się po głowie. Tłuste włosy spięła w dwa niechlujne warkocze, które już się rozwalały, tworząc jeden wielki chaos na głowie. Na śniadej twarzy nie miała ani grama makijażu, przez co niedoskonałości były bardziej widoczne. Miała na sobie brudną koszulę nocną w zebrę, która wyglądała jak po zderzeniu z czekoladą. Wszędzie miała plamy i nie pachniała zbyt przyjemnie, ale jej to nie przeszkadzało. Siedziała tak już drugi dzień i na przemian coś jadła, spała albo oglądała telewizję. Choć uchodziła za pedantkę, tym razem syf w mieszkaniu w ogóle jej nie przeszkadzał.

     Nic jej nie obchodziło. Dopóki nikt nie dobijał się do drzwi, czuła się zrelaksowana i spokojna. W dodatku Minsuk dał jej tydzień wolnego, za co była mu ogromnie wdzięczna. Tym razem nie urządził jej nawet awantury. Jej miejsce zajęła Hanna.

     Pomasowała się po wzdętym brzuchu, który przypominał wielki balon. Zjadła tyle chipsów i czekolady, że ten widok wcale jej nie dziwił. Nawet jeśli nie była piękna, a wyjątkowo przeciętna, znajdowały się wyjątki, dla których wydawała się atrakcyjna. Nie potrafiła tego pojąć, ponieważ sama uważała swą brzydotę za wyjątkową, ale o gustach się nie dyskutowało, prawda?

     Nagle podskoczyła przerażona, gdy ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Momentalnie przyłożyła dłoń do ust, by nie krzyknąć. Nie chciała, by ktokolwiek wiedział, że znajdowała się w środku, choć głośny dźwięk dobiegający z telewizora ją zdradzał. Stwierdziła, że ściszając odbiornik, utwierdzi niechcianego gościa w przekonaniu, iż ją zastał, dlatego też powstrzymała się przed ową czynnością i spróbowała skupić uwagę na durnym programie, gdzie ludzie robili z siebie idiotów.

     – Miri! Słyszę telewizor, więc nie udawaj, że cię nie ma w domu! – Usłyszała męski głos, a zaraz po nim nastąpiło kolejne natarczywe pukanie.

     Odniosła wrażenie, że znała ten głos, choć nie potrafiła dopasować go do żadnej osoby. Z pewnością nie należał on ani do jej szefa, ani do Hoona, którego uważała za swojego prześladowcę.

     Zakryła się kocem pod samą szyję i oparła głowę na kolanach, ze znudzeniem wpatrując się w ekran telewizora. Próbowała nie zwracać uwagi na natarczywe pukanie do drzwi i miała wielką nadzieję, że gość łaskawie zostawi ją w spokoju, gdy ponownie usłyszała jego spokojny głos, za którym bez wątpienia kryło się zdenerwowanie.

     – To ja, Jiho. Kuzyn, z którym dorastałaś. Wpuść mnie, proszę.

     Wypuściła z ręki pilota, z niedowierzaniem spoglądając w stronę drzwi. Jiho? Czy to naprawdę mógł być on?

     Podniosła się z kanapy, omal nie przewracając się przez zaplątany w nogach koc i wyjrzała przez judasza. Widok ciemnej czupryny i znajomej, choć nieco bardziej męskiej niż zapamiętała, twarzy, wprawił jej serce w szczęśliwy galop. Nim zdążyła zastanowić się nad wyglądem mieszkania, otworzyła drzwi i ze szczerym zdziwieniem wpatrywała się w kuzyna.

     – Co ty tu robisz? Jak mnie znalazłeś? – spytała oszołomiona.

     Dopiero po chwili dostrzegła towarzyszącą mu dziewczynę oraz cztery walizki, które bez wątpienia były ich bagażem. Zignorowała oburzone spojrzenie nieznajomej i niepewnym ruchem ręki wskazała, by weszli do środka.

     – Panuje u mnie straszny bałagan...

     – Jak mogłaś tak bardzo zapuścić to mieszkanie? – Jiho z niedowierzaniem wpatrywał się w kawałki papieru toaletowego oraz papierki porozrzucane po podłodze. Oszołomiony postawił walizki przy ścianie i bez pozwolenia zaczął krążyć po malutkim mieszkaniu. Kuchnia, przedpokój, jak i pokój służący zarówno za sypialnię, jak i miejsce dla gości, były w opłakanym stanie. Uniósł żaluzje do góry i uchylił okna, wpuszczając do środka światło i trochę świeżego powietrza.

     – Nie spodziewałam się żadnych gości – oznajmiła Miri, spoglądając na kuzyna spod zmarszczonych brwi. – Nie miej więc do mnie pretensji o to, że zastałeś bałagan.

     – Od czterech lat nie dawałaś żadnych oznak życia, więc jak miałem uprzedzić cię o mojej wizycie?

     – Jakoś zdobyłeś mój adres i wpakowałeś mi się do mieszkania nie dość, że z walizkami to jeszcze z jakąś dziewczyną.

     Jiho obrócił się w stronę Mijoo, jakby dopiero teraz przypomniał sobie o jej obecności. Posłał jej przepraszający uśmiech i podszedł bliżej, by otoczyć ją silnym ramieniem.

     – Miri to Mijoo, moja narzeczona – przedstawił sobie dziewczyny. Żadna z nich się nie uśmiechnęła. Jedynie skinęły sobie głowami, nie chcąc nawet podać sobie ręki.

     Mijoo miała ochotę wziąć walizki i wsiąść w taksówkę, by czym prędzej znaleźć się na dworcu i złapać najszybszy pociąg do domu. Po opowieściach Jiho spodziewała się zastać nieśmiałą dziewczynę, jednak przez myśl jej nie przeszło, że pedantyczna kuzynka mogła mieszkać w takim chlewie. Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania, ledwie udało jej się powstrzymać odruch wymiotny.

     Miri podrapała się po głowie, nerwowo rozglądając się po salonie. Po chwili zastanowienia zrzuciła brudny koc z rogówki i ręką strzepała z niej okruszki, by posadzić na niej gości. Jiho chętnie przystał na propozycję, z kolei Mijoo obrzuciła ją po raz kolejny pogardliwym spojrzeniem. Stanęła obok ukochanego i wcale nie zamierzała usiąść na miejscu, które jeszcze chwilę temu było całe w okruszkach od chipsów i innych przysmaków.

     – Napijecie się czegoś? – spytała niepewnie Miri. Gdy spotkała się z odmową, stanęła jak słup soli. Nerwowo pocierała palcami o łokieć drugiej ręki i rozglądała się po mieszkaniu. Czuła się tak zażenowana, że myśli o Hoonie całkowicie wyparowały z jej głowy. – Co was do mnie sprowadza? – spytała w końcu po dłuższej ciszy.

     Jiho nerwowo poprawił się na siedzeniu. Wyraz jego twarzy zmienił się diametralnie, napawając ją niepokojem. Od razu zrozumiała, że coś się stało. Nie bez powodu ją odnalazł.

     – Opowiedz mi najpierw, co u ciebie słychać. Z tego co widzę, nie jest najlepiej.

     Łzy momentalnie napłynęły do jej oczu, gdy pomyślała o swoim beznadziejnym życiu. Nie było sensu oszukiwać Jiho, że w końcu dobrze jej się wiodło i była szczęśliwa. Gdy spakowała walizki w wieku dziewiętnastu lat i wyprowadziła się z jego rodzinnego domu, inaczej wyobrażała sobie rozpoczęcie dorosłego życia. Marzenie o spotkaniu matki po latach rozłąki również wyglądało inaczej w rzeczywistości. Nic nie było takie, jak sobie wyobrażała.

     Jiho przeprosił Mijoo i wziął kuzynkę pod ramię, by zaprowadzić ją do kuchni. Wiedział, że Miri nie lubiła rozmawiać przy nieznajomych. Miał nadzieję, że chociaż nie widzieli się kilka lat, wciąż uważała go za kogoś bliskiego i opowie mu o tym, co się wydarzyło. Dopiero teraz zaczął żałować, że nie odnalazł jej wcześniej. Był pewien, że skoro o nich zapomniała, to w końcu odnalazła szczęście, tymczasem na jej bladej twarzy nie widniał nawet cień uśmiechu.

     – Wszystko w porządku? – spytał troskliwe, gdy zamknął drzwi z kuchni. Zignorował odór unoszący się w pomieszczeniu, choć było to naprawdę ciężkie.

     Miri pokręciła przecząco głową, a z jej oczu zaczęły spływać łzy.

     – Nic nie jest w porządku.

     Przez myśl mu przeszło, że dowiedziała się o ojczymie. Nie chciał jednak zaczynać tego tematu, by przypadkiem jeszcze bardziej jej nie dobić. Wolał poczekać, aż weźmie się w garść i sama o wszystkim mu opowie.

     Szlochała dłuższą chwilę, dłonią wycierając posmarkany nos i mokre policzki. Chociaż chciał ją przytulić, nie zrobił tego. Wiedział, że nienawidziła zbytniego okazywania uczuć. Czuła się wtedy jeszcze gorzej.

     Gdy w końcu na niego spojrzała, serce pękło mu na pół. Ból malował się w jej przygaszonych oczach.

     – Od dwóch dni siedzę zamknięta w mieszkaniu. Jestem przerażona i nie chcę nigdzie wychodzić, ponieważ... – Głos ugrzązł jej w gardle. Przymknęła powieki, uspokajając nabrzmiałe emocje i po chwili zaczęła mówić dalej: – ... wspomnienia z tamtego dnia znów zaatakowały mnie ze zdwojoną siłą. Wciąż pamiętam, co się wtedy wydarzyło, rozumiesz?  – Próbowała odnaleźć u kuzyna zrozumienie, jednak ten wpatrywał się w nią wyraźnie oszołomiony. – Myślałam, że najgorsze już za mną, ale wszystko wróciło. W dodatku jakiś chłopak nie daje mi spokoju, a moja matka zachowuje się, jakby chciała mnie zabić. Jakby obwiniała mnie o to, co stało się z Insukiem...

     – Na pewno tak nie jest. Twoja matka jest po prostu chora – starał się ją przekonać. – Nie możesz brać do siebie jej zachowania. Tamten dzień ją zniszczył. Ciebie również, choć trzymasz się nieco lepiej od niej.

     Histeryczny śmiech Miri rozbrzmiał w całym pomieszczeniu.

     – Jestem zupełnie sama, Jiho. Nie mam nikogo – wyznała. – To małe miasteczko. Z początku miałam kilka koleżanek, ale szybko zrozumiały, że jestem totalnym odludkiem. Boję się ludzi, a przebywanie z chłopakami mnie przeraża. Boję się, że trafię na takiego samego potwora, jak moja matka.

     – Nie możesz wrzucać wszystkich facetów do jednego worka. Spójrz na mnie – poprosił, a gdy to zrobiła, dodał z uśmiechem: – Ja jestem cholernie w porządku.

     – Masz rację. Jesteś najlepszym człowiekiem, jakiego kiedykolwiek spotkałam.

     Jiho mimowolnie pomyślał o Baerunie i o tym, że ten morderca wyszedł na wolność. Prawo było do dupy i nigdy nie gwarantowało, że człowiek, który wyrządził innym krzywdę, otrzyma sprawiedliwy wyrok.

     – Może powinnaś spotkać się ze specjalistą? Kiedyś bardzo ci to pomogło.

     – Poradzę sobie. – Zapewniła, choć wcale w to nie wierzyła. – Po prostu potrzebuję trochę czasu. 

     – Jeśli pozwolisz, to zostaniemy tu z Mijoo na kilka dni i ci pomożemy. Nie powinnaś być teraz sama.

     – Nie widzisz, jak tu wygląda? – Rozpostarła szeroko ramiona, jakby chciała objąć nimi całą kuchnię. – To mała klitka! Jak chcecie się tu pomieścić?

     Jiho położył dłoń na jej chudym ramieniu i uśmiechnął się pocieszająco.

     – Damy radę. Przesuniemy w salonie stół i na podłodze postawimy materac. Pomożemy ci ogarnąć mieszkanie i podarujemy własne towarzystwo, dzięki czemu nie będziesz samotna.

     – A kto powiedział, że jestem samotna?

     – Ty. Kilka minut temu.

     Wzruszyła ramionami. Jej wzrok mówił wszystko.

     – Skoro wszystko zostało ustalone, wracajmy do Mijoo. Z pewnością denerwuje się naszą nieobecnością.

     Nie zamierzał rozpoczynać rozmowy o Baerunie. Chociaż przyjechał do Gosan z myślą, że nie zabawi tu dłużej, jak kilka dni, czuł, iż jego odwiedziny znacznie się wydłużą. Miri go potrzebowała. Widział to za każdym razem, gdy spoglądał na jej chude, zmarnowane ciało i nie zamierzał jej porzucić. Choć sama urwała kontakt i nie pozwoliła mu być obecnym w jej życiu, on nie chciał z niej rezygnować. Była dla niego jak siostra.

     Była jego rodziną, a dla rodziny gotów był zrobić wszystko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro