❀ Rozdział 12.
Miri zdjęła buty w przedpokoju i po cichu skierowała się w stronę kuchni, gdzie czekał na nią kuzyn. Nie zamierzała tłumaczyć się z tego, co i z kim robiła. W końcu miała już swoje lata, a Jiho nie był jej ojcem. Chciała jednak go uspokoić i zapewnić, iż Hoon nie stwarzał dla niej żadnego zagrożenia. Nawet jeśli sama nie była tego do końca pewna, dzisiejszy wspólnie spędzony czas utwierdził ją w przekonaniu, że chłopak nie miał wobec niej złych intencji.
Próbowała ukryć radość, wypełniającą jej serce, jednak uśmiech nie chciał zejść z jej twarzy. Nie chodziło jedynie o udane spotkanie z Hoonem, ale również o zazdrosne spojrzenia, które posyłały jej byłe koleżanki. Najwyraźniej nie mogły uwierzyć, że taki wyrzutek jak ona, zdobył uznanie przystojnego chłopaka. Miri również nie rozumiała, co takiego Hoon w niej widział, jednak nie zamierzała tego okazywać.
Usiadła naprzeciwko Jiho i obdarzyła go szczerym uśmiechem, mówiąc:
– Wszystko w porządku. Nic mi się nie stało i zapewniam cię, że chłopak, którego widziałeś przez okno, jest spoko.
Chłopak długo lustrował ją wzrokiem, jakby doszukiwał się kłamstwa w jej słowach. Gdy w końcu odpuścił, potarł palcami czoło i westchnął głośno.
– Mijoo chce wrócić do domu, by zająć się przygotowaniami do ślubu. Mamy jeszcze kilka rzeczy do załatwienia i nie mogę zostawić jej z tym samej...
– Rozumiem. – Miri przytaknęła ze zrozumieniem, choć nie odczuwała szczęścia na myśl, iż niebawem zostanie sama w tej maleńkiej kawalerce. Zdążyła się już przyzwyczaić do zrzędzącej nad jej uchem Mijoo oraz troski kuzyna. Choć w ostatnim czasie jej relacje z tymczasową współlokatorką były dość napięte i marzyła o tym, by w końcu się wyprowadziła, myśl o rozstaniu z Jiho ją bolała. – Cieszę się, że mnie odnalazłeś. To za tobą najbardziej tęskniłam.
– Jesteś silna, Miri. Gdyby tak nie było, już dawno temu zrezygnowałabyś z życia. Pomimo wielu bolesnych doświadczeń, wciąż oddychasz i starasz się iść przed siebie. Jestem z ciebie naprawę dumny – przyznał Jiho, patrząc na kuzynkę z troską. – Wiele osób nie poradziłoby sobie po tak traumatycznych przeżyciach, a ty całkiem dobrze się trzymasz. Cieszę się, że nie stoczyłaś się na dno, gdy opuściłaś mój rodzinny dom.
Miri starła z policzków łzy wzruszenia, które nie chciały przestać spływać.
– Beksa ze mnie...
– Zawsze byłaś wrażliwa – zaśmiał się Jiho i obszedł kuzynkę od tyłu, by objąć ją ramionami. – Mam nadzieję, że twoje serce wybierze mądrze i nie będziesz cierpieć przez żadnego faceta. Zasługujesz na szczęście jak nikt inny.
O ile kiedykolwiek otworzy się prawdziwą miłość. Obecnie nie chciała o tym nawet myśleć. Na wszystko potrzebowała czasu. Najpierw musiała zaaklimatyzować się wśród ludzi i stawić czoła znajomości z Hoonem.
– Zobaczymy, co przyniesie los. Na razie jest dobrze tak, jak jest – powiedziała tylko, uśmiechając się pod nosem.
Hanna od rana biegała radosna jak skowronek po kawiarni, ciesząc się każdym nowym dniem, który utwierdzał ją w przekonaniu, że pomiędzy Miri a Hoonem rodziło się głębsze uczucie. Choć sama wciąż czekała na dzień, w którym Minsuk odwzajemniłby jej uczucia, radowała się szczęściem koleżanki, która przeszła ogromną metamorfozę w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. Szerokie, niechlujne ubrania zostały zamienione w śliczne sukienki, podkreślające jej szczupłą figurę. Codziennie przychodziła ładnie umalowana, uśmiechnięta i pachnąca kwiatowymi perfumami. Otworzyła się na ludzi i chętniej z nimi rozmawiała. Codziennie, gdy kończyła pracę, czekał na nią Hoon, z którym szła na spacer albo na obiad.
Choć chłopak doprowadził niegdyś Hannę do łez, narzekając na jej cappuccino, dziewczyna musiała przyznać, iż był lekiem na nieśmiałość Miri.
– Jakie macie dziś plany? – zagadnęła Hanna, spoglądając na koleżankę zza lady.
Miri przestała zamiatać podłogę i spojrzała na świdrujące ją ciemne oczy.
– Żadnych. Hoon musi dzisiaj dłużej zostać dłużej w warsztacie. Podobno Taehyng musi z nim o czymś porozmawiać.
Hanna podeszła do dziewczyny z zatroskaną miną.
– Stało się coś poważnego?
Miri wzruszyła ramionami, ponieważ nie znała odpowiedzi na to pytanie. Nawet jeśli w ostatnim czasie spędzała dużo czasu z Hoonem, to wciąż pozostawali jedynie przyjaciółmi. Nie wiedziała o wszystkim, co robił. Nie była na tyle wścibska, by o cokolwiek pytać. Zawsze czekała, aż odezwie się pierwszy, ponieważ nie chciała mu się narzucać.
Niespodziewanie w pomieszczeniu rozległ się dźwięk dzwoneczka, który informował o przybyciu nowego klienta. Obie dziewczyny przywitały uśmiechniętego szefa.
– Cześć, dziewczyny! – przywitał się radośnie Minsuk.
Hanna skierowała się za ladę, by go obsłużyć, jednak ten zamiast podejść do niej, skierował się w stronę zamiatającej podłogę Miri.
Miri niepewnie uniosła na niego wzrok i spytała grzecznie:
– Coś się stało?
Musiała przyznać, że umięśnione, wytatuowane ramiona szefa idealnie prezentowały się w jej oczach. Czarne włosy miał postawione do góry, a lekko opalona skóra wyglądała na zdrową i zadbaną. Osobiście nie miała nic przeciwko temu, by chłopcy o siebie dbali. Każdy miał prawo zachować młodzieńczy wygląd tak długo, jak tylko było to możliwe.
– Ostatnio trochę o tobie myślałem i tak sobie pomyślałem, że może wyskoczylibyśmy gdzieś razem? O ile plotki o tobie i Hoonie nie są prawdą – wypalił z grubej rury, wprawiając ją w ogromny szok.
Hanna zamarła, wpatrując się w obiekt swoich westchnień z niedowierzaniem. Nagle cała sympatia, jaką obdarzyła Miri, wyparowała. Jej miejsce zastąpiła szczera zazdrość, wymieszana z delikatną nutką nienawiści.
Miri mrugała powiekami jak jakaś idiotka. Ukradkiem zerknęła w stronę Hanny, jednak dziewczyna nie odzywała się słowem. Zniknęła po chwili na zapleczu, najwyraźniej nie potrafiąc dłużej być świadkiem niezręcznej sytuacji, jaka miała miejsce.
– O jakich plotkach mowa? Bo chyba o niczym nie wiem – odezwała się w końcu Miri, obiecując sobie, że gdy tylko ta rozmowa się zakończy, porozmawia z Hanną.
– Podobno jesteście parą, ale nigdy nie widziałem was trzymających się za rękę, dlatego nie wydaje mi się to być prawdą. Wolę jednak się upewnić, bo zazwyczaj nie odbijam dziewczyn innym facetom. Kodeks faceta jest dla mnie ważny.
Nie rozumiała, o czym mówił, ale nie zamierzała zagłębiać się w ten temat. Po prostu stała, wpatrując się w niego szeroko otwartymi oczami i zastanawiała się nad odpowiedzią.
Hoon raz ją pocałował, ale stało się to przed tym, jak zdobył jej zaufanie. Wspominał też coś o miłości od pierwszego wejrzenia, jednak odkąd zostali przyjaciółmi, nigdy więcej o tym nie wspomniał. Nie zachowywał się również w sposób, który pozwoliłby jej myśleć, że między nimi mogło się coś zrodzić, choć często dawał jej słodycze. Wiedziała, że jego zachowanie mogło być specyficzne przez to, co w życiu przeszedł, dlatego często pisała o nim z Jiho. Nawet on uważał, że Hoon traktował ją jak bliską koleżankę i raczej nie widział w niej kobiety.
A jak to było z jej strony? Nie miała pewności. Uwielbiała towarzystwo Hoona i czuła się przy nim nadzwyczaj swobodnie. Nie lubiła, gdy inne dziewczyny podrywały go na jej oczach, ale nigdy nie robiła z tego powodu scen. Nie chciała mu się w żaden sposób narzucać.
– Jesteśmy jedynie przyjaciółmi. To tylko głupia plotka – odpowiedziała w końcu, wywołując u Minsuka jeszcze większy uśmiech.
– Więc co powiesz na wspólny spacer po pracy? Poczekam na ciebie.
– Och, nie trzeba!
– Ale ja chcę.
Patrzyła na niego dłuższą chwilę, zbierając się na odwagę, by stanowczo mu odmówić. Minsuk mógł być niesamowicie atrakcyjnym mężczyznom, ale w jej oczach był przede wszystkim okropnym babiarzem. No i Hanna go kochała, a że stała się jej bliska, nigdy w życiu nie spojrzałaby na niego w inny sposób, niż dotychczas.
– Doceniam twoje zainteresowanie, jednak nie chcę, by nasza relacja była czymś więcej, niż obecnie. Szanuję cię jako szefa, Minsuk. Niech tak zostanie.
– Jesteś pewna? – spytał. O dziwo uśmiech wciąż nie zszedł z jego twarzy.
Skinęła głową.
– Hanna naprawdę bardzo cię lubi – powiedziała cichszym głosem, by chowająca się na zapleczu dziewczyna, tego nie usłyszała. – Zamiast szukać nowych wrażeń, może skupisz się na kimś, kto jest w zasięgu twojej ręki? To naprawdę dobra dziewczyna.
Minsuk westchnął i zaczął bawić się licznymi pierścionkami na wytatuowanych palcach. Słodka, urocza Hanna. Uwielbiał ją w równym stopniu jak Hyolyn, z którą spotykał się w tym samym czasie. Wydawało mu się, iż pierwsza z dziewczyn zaczęła darzyć go głębszym uczuciem, choć na początku znajomości ostrzegł, by nie robiła sobie większej nadziei. Był graczem. Wolnym ptakiem, który nie lubił stabilizacji. Przynajmniej nie tę w kwestii uczuciowej.
– Lepiej będzie, gdy zrozumie, że nigdy nie stworzymy związku – oznajmił w końcu, poprawiając pasek od spodni. – Lubię ją, ale sama wie, na co się pisała. Miłości z tego nie będzie, Miri. Może o niej zapomnieć. – Pomachał na pożegnanie i opuścił kawiarnię z szerokim uśmiechem na ustach.
W chwili, gdy Miri przestała wpatrywać się w drzwi i się odwróciła, ujrzała Hannę, zbierającą się do wyjścia.
– Wszystko słyszałam – oznajmiła łamiącym się głosem. Z jej oczu spływały łzy.
– Nie poszłam z nim! Nigdy bym ci tego nie zrobiła! – Miri podbiegła do koleżanki. Chciała dotknąć jej dłoni, jednak ona momentalnie się wyrwała. – Nie widzisz, że jemu chodzi tylko o seks? Nie jest ciebie wart! Powinnaś o nim zapomnieć!
– Nie zrobię tego, pracując w jego kawiarni. – Hanna zacisnęła palce na kremowym płaszczu. – Przepraszam, ale nie będę dłużej tutaj pracować. Mam dość.
Miri starała się ją zatrzymać, jednak bezskutecznie. Rozumiała, co Hanna musiała poczuć, gdy usłyszała jej rozmowę z Minsukiem. Naprawdę wierzyła w to, że w końcu stanie się dla szefa kimś więcej niż pracownicą z przywilejami. Niestety nadszedł dzień, gdy musiała zwyczajnie o tym zapomnieć i uporać się ze złamanym sercem.
Szkoda tylko, że nastąpiło to w chwili, gdy Miri miała zbierać się do domu. To Hannie przypadła popołudniowa zmiana.
Znów została jedyną pracownicą Caffe Time.
Gdy dzwoneczek u drzwi powiadomił o przybyciu nowego klienta, poprawiła fartuszek i ruszyła za ladą. Musiała zostać do zamknięcia. Nie mogła zamknąć kawiarni i po prostu iść do domu.
Hoon usiadł przy rozpadającym się stoliku i niepewnie spojrzał na zamyśloną minę Taehyunga. Do tej pory myślał, że szef był zadowolony z jego pracy. Ich relacja wyglądała bardziej przyjacielsko niż służbowo. Pewnego wieczoru, gdy po ciężkim dniu w pracy usiedli przy piwie, opowiedział Tae o swojej przeszłości. Nie przeoczył niczego. Co, jeśli szef po dłuższym namyśle stwierdził, że nie chce zatrudniać niedoszłego samobójcę?
– Długo się nad tym zastanawiałem, dlatego nie myśl, że odbiło mi na stare lata albo coś w tym stylu... – Taehyung przerwał rozmyślenia chłopaka, zaczynając rozmowę.
– Zrobiłem coś nie tak?
– Oczywiście, że nie – zapewnił, machając przy tym dłonią. – Jesteś dobrym pracownikiem.
Hoon zmarszczył brwi, z każdą chwilą denerwując się coraz bardziej.
– O co więc chodzi?
Taehyung spojrzał na otwartą butelkę piwa, jednak nie upił z niej nawet łyka. Poprawił się na niewygodnym krześle i powiedział w końcu:
– Jeśli chcesz, możesz się do mnie wprowadzić. Mam duży dom, który spokojnie pomieści nas obu. Po co masz płacić za wynajmowanie brudnego pokoju, skoro możesz mieć normalny dom? Lepiej, żebyś zaoszczędził trochę pieniędzy, niż wyrzucał je na ten obskurny koci motel.
Hoon zamrugał kilkakrotnie oczami, z niedowierzaniem wpatrując się w mężczyznę. Był pewien, że za moment wybudzi się ze snu i wróci do szarej rzeczywistości, ale Taehyung wciąż nie znikał. Siedział przed nim i niepewnie zerkał w jego stronę, jakby obawiał się, że powiedział coś niestosownego.
A przecież otwierał przed Hoonem zupełnie nowy rozdział w życiu! Zamierzał podarować mu nowy start. Chciał dać mu dom, którego nigdy nie miał.
– Nie mógłbym wejść do twojego domu z buciorami... – powiedział smutno Hoon, choć chciał od razu się zgodzić.
– Od kilku lat mieszkam w nim sam. Skoro nie mogłem zapewnić synowi przyszłości, to dlaczego nie mogę pomóc tobie? Jesteś dobrym dzieciakiem, Hoon. Zasługujesz od życia na coś więcej niż praca w warsztacie i mieszkanie w obskurnym motelu.
– Ale ja lubię swoją pracę. Naprawdę! – zapewnił, unosząc prawą dłoń, a lewą przyłożył do serca. Taehyung uśmiechnął się na ten widok.
– Świat jest pełen nowych możliwości. O wielu nie masz nawet pojęcia. Bez pieniędzy jednak niczego nie zobaczysz. Dlatego proponuję ci uwolnienie się od Black Rose i cholernych kotów Sory. W zamian za to będziesz odkładał na konto pieniądze, które otrzymujesz ode mnie za pracę. Nie oczekuję od ciebie żadnych pieniędzy za wynajem pokoju.
– Nie mogę mieszkać u ciebie za darmo! To byłoby nie fair! – obruszył się Hoon.
– Podarujesz mi swoje towarzystwo, synu. To znaczy dla mnie więcej niż pieniądze.
Hoon patrzył na mężczyznę ze łzami w oczach, czując narastającą w gardle gulę. Słowo „synu" wydobywające się z ust mężczyzny wprawiło go w ogromne wzruszenie. Nigdy nie sądził, że spotka na swojej drodze tak cudownego człowieka.
Przyjazd do Gosan i pokonanie myśli samobójczych, należały do najlepszych decyzji w jego życiu. Jeszcze nigdy nie był taki szczęśliwy.
– Dziękuję. Naprawdę jestem ci bardzo wdzięczny! – Yylko tyle był w stanie powiedzieć. Potem najnormalniej w świecie ukrył twarz w dłoniach i rozpłakał się jak małe dziecko.
Nie płakał jednak z powodu smutku.
Płakał, ponieważ był najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro