Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

❀ Epilog.

     Jiho uśmiechał się do licznych gości, poznając dalekich członków rodziny Mijoo. Przygotowania do ślubu były dla niego prawdziwą katorgą, a strach o Miri sprawiał, iż nie potrafił przyłożyć się do nich w stu procentach. Bywały dni, gdy kłócił się z Mijoo i nie potrafili dojść do porozumienia. Ona miała pretensje o to, że pozostawiał jej wolną rękę we wszystkim, co wiązało się ze ślubem, a jego irytował fakt, iż nie potrafiła zrozumieć jego troski o kuzynkę. 

     Gdy Jiho dowiedział się z wiadomości o kolejnym morderstwie Bareuna, którego ofiarą miała paść Miri, momentalnie do niej zadzwonił. Zapewniała, iż wszystko było w porządku, a jednak nie potrafił w to do końca uwierzyć. Naprawdę bał się, że Miri zacznie obwiniać się o śmierć ofiary. W końcu z taką łatwością przypisała sobie winę Bareuna jako dziecko. Mogła wmawiać wszystkim, że pogodziła się ze śmiercią brata i utratą matki, ale on wiedział, iż kłamała. Znał ją za dobrze, by mogła go oszukać. 

     Ale pojawiła się na ślubie. W dodatku towarzyszył jej Hoon, którego swojego czasu uważała za prześladowcę. Nie mógł się nadziwić, jak szybko zmieniła o nim zdanie, wpuściła go do swojego życia i poznał jej kruchą, niezbyt stabilną emocjonalnie osobę. Czuł jednak radość, widząc ją szczęśliwą. Gdy tylko pojawiła się w jego rodzinnym domu, obiecał sobie, że będzie ją chronił. Teraz ta rola należała do Hoona i miał ogromną nadzieję, że się z niej wywiąże.

     – Nie rozglądaj się tak, tylko do niej podejdź. – Mijoo szepnęła do jego ucha, uśmiechając się przy tym kącikiem ust.

     Jej kruczoczarne włosy opadały kaskadą loków na szczupłe ramiona, które ozdabiał przepiękny koronkowy materiał sukni ślubnej. Włożono we włosy kilka połyskujących pereł, a oczy podkreślono pięknym, delikatnym makijażem. Dół sukni przechodził z białego koloru w lekki róż. Wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Wiedział, że nigdy nie zapomni chwili, gdy stanęła przed ołtarzem i uśmiechnęła się do niego z ogromną miłością, którą odwzajemniał. Denerwował się i bał, iż przez ostatnie kłótnie się rozmyśli i do ślubu nie dojdzie, a jednak już było po wszystkim. Teraz stali w ogromnej sali, gdzie po przyjęciu gratulacji od gości, zaczął bliżej poznawać kolejnych członków rodziny Mijoo. Z Miri zamienił zaledwie kilka słów, gdy wręczała mu prezent i przedstawiła Hoona. Widział kątem oka, że uśmiechała się wymuszenie i chociaż Hoon starał się ją rozluźnić, nie dała się wciągnąć w rozmowę z siedzącymi obok nimi gośćmi.

     Jiho pokręcił przecząco głową i przywitał się z teściem, który ze łzami w oczach prosił, by zadbał o jego córkę. 

     – Pozwólmy Jiho pójść do swojej rodziny i zatańczmy – Mijoo wzięła ojca pod ramię, posyłając mężowi uśmiech.

     – Ja też jestem jego rodziną – oburzył się mężczyzna, marszcząc gniewnie brwi.

     – Och, chodź już i nie marudź.

     Jiho roześmiał się i minął tańczących gości, zamieniając z nimi kilka słów. Niektórzy ledwie stali na nogach przez alkohol, a mimo to skakali i wykrzykiwali teksty piosenek tak głośno, że z pewnością niektórzy z nich nie zdołają wypowiedzieć jutro słowa. 

     Poprawił białą koszulę i poluźnił krawat. Sam wziął udział w większości organizowanych zabaw i wypił trochę alkoholu. Przybyło tylu gości, że dopóki nie postanowił złapać oddechu, nie zorientował się, że Miri nie brała udziału w zabawie. Powodem z pewnością był fakt, iż Hoon odnalazł się w obcym towarzystwie jak ryba w wodzie i brał udział w każdej rywalizacji, czy też zabawie. Jiho podświadomie myślał, że skoro Hoon był na parkiecie, Miri z pewnością również. Niestety obecnie wątpił, by brała udział w tym szaleństwie.

     Zajął wolne miejsce po lewej stronie Miri. Towarzyszący jej Hoon momentalnie mu zasalutował i z uśmiechem ruszył na parkiet, dołączając do starszych kobiet, które nie ukrywały swojego zadowolenia. Wszyscy go polubili. Jiho jedynie zastanawiało, dlaczego nie odpiął guzików pod szyją i nie poluźnił krawatu. Rękawów długiej koszuli również nie podwinął, a z pewnością było mu okropnie ciepło. Świadczyły o tym  chociażby plamy potu na jego plecach.

     – Wszystko w porządku? – spytał, nachylając się w stronę Miri. Wyglądała uroczo w zielonej, prostej sukience przed kolano. Włosy upięła w elegancki kok, który został ozdobiony licznymi spinkami w kształcie białych kwiatów.

     – Zapamiętacie to wesele do końca życia. Muszę przyznać, że jestem pod ogromnym wrażeniem – odpowiedziała radośnie. Uniosła kieliszek z winem i upiła z niego łyk. 

     – Nie wyglądasz, jakbyś dobrze się bawiła.

     Westchnęła. Nie spuszczała wzroku z bawiącego się Hoona, który tańczył właśnie z mamą Jiho. Tak bardzo martwił się, że nie będzie miał z kim rozmawiać na weselu, a bawił się lepiej, niż ona. Odnosiła wrażenie, że na sali nie było osoby, którą by nie oczarował swoim uśmiechem. Gdy tak na niego patrzyła, nie mogła uwierzyć, iż dawniej był samotnym chłopakiem z depresją. Jakim cudem udało mu się pokonać bolesną przeszłość? Ona wciąż się z nią zmagała, a od ostatniego spotkania z matką, gdzie nazwała Hoona swoim synem, nie potrafiła przestać o niej myśleć. Choć wiedziała, że nie była w stanie zmienić tego, jak rodzicielka ją postrzegała, nie potrafiła się z tym pogodzić. Starała się żyć dniem dzisiejszym i bywały dni, gdzie czuła się szczęśliwa, jednak gdy tylko zostawała sama, bolesne wspomnienia same ją nachodziły.

     – Najlepiej bawię się sama w swojej kawalerce przy odpalonej dramie – oznajmiła szczerze, a Jiho się roześmiał. – No co? Dobrze wiesz, że nie jestem najlepsza w relacjach z ludźmi.

     – Całe szczęście, że chociaż Hoon zdołał wejść do tego twojego malutkiego, zamkniętego świata. – Spojrzał na tańczącego chłopaka i spytał: – Jesteś z nim szczęśliwa? Dba o ciebie?

     – Jest bardzo wyrozumiały i nie zmusza mnie do czegoś, co mnie męczy. – Miała na myśli otworzenie się na ludzi i Jiho dobrze o tym wiedział. – Jest opoką, która podnosi mnie w najtrudniejszych chwilach i sprawia, że mam ochotę żyć. 

     – To dobrze. Inaczej skopałbym mu tyłek.

     Oboje się roześmiali. Hoon odbił Mijoo i teraz bujał się z nią w rytm jednej z piosenek. Miri była pod wrażeniem, ponieważ zdobył sympatię także ukochanej Jiho, co jej się nie udało. Może byłoby inaczej, gdyby kuzyn pewnego dnia nie wparował z nią do jej kawalerki i Mijoo nie namawiała jej do zdrowego jedzenia oraz ćwiczeń? Prawdopodobnie tak. Obecnie po prostu tolerowały swoją obecność ze względu na Jiho, a jemu musiało to wystarczyć.

     – Otwieram kawiarnię. Hoon mi pomógł – oznajmiła niespodziewanie, a oczy Jiho rozszerzyły się w wyrazie zaskoczenia. – Uwielbiam swoją pracę, a ostatnio nie mogłam dogadać się z szefem i jedną z pracownic. Hoon stwierdził, że po co mam się męczyć z ludźmi, którzy mnie denerwują, skoro mogę otworzyć własny biznes. Zgodziłam się.

     – Gratulację! – Uściskał ją tak mocno, że na moment straciła oddech. – Jestem z ciebie bardzo dumny. Gdy tylko przyjadę do Gosan, z pewnością do niej pójdę. Swoją drogą musimy częściej się spotykać we czwórkę. Dzieli nas jakaś godzina drogi. To nie tak dużo, jak mogłoby się wydawać.

     Zamierzała coś odpowiedzieć, gdy Hoon usiadł po jej drugiej stronie z głośnym jękiem. Pot spływał mu po czole, koszula niewątpliwie przyklejała się do spoconego ciała, a uśmiech nie schodził z jego czerwonej twarzy. Po lśniących oczach można było poznać, że był lekko wstawiony.

     – Chciałem tylko powiedzieć, że kocham twoją kuzynkę i pewnego dnia będziesz bawił się na naszym weselu tak dobrze, jak ja na twoim. – Hoon uniósł kieliszek w stronę Jiho i wypił całą jego zawartość.

     Miri roześmiała się, a Jiho jej zawtórował. 

     – Trzymam cię za słowo! – Jiho wskazał na niego palcem, robiąc groźną minę.

     Między chłopakami od razu wywiązała się rozmowa, w której udział Miri polegał jedynie na bezsensownym kiwaniu głową. Rozmawiali o weselu, SMS-ach, w których Miri prosiła Jiho o poradzę w sprawach z Hoonem, a nawet o siłowni oraz zamiłowaniu Mijoo do zdrowego stylu życia.

     Choć Miri siedziała pośrodku, wpatrując się w bawiących się gości, nie czuła się przytłoczona ani samotna. Nigdy nie była duszą towarzystwa. Wystarczył jej fakt, że Hoon bawił się tego dnia za nich dwoje i wiele dla niej znaczyło, iż zdobył sympatię Jiho. Mijoo również go lubiła, więc możliwe, że ich kolejne spotkania nie będę tak niezręczne, jak sądziła.

     Chciała wierzyć, że pewnego dnia przestanie żyć przeszłością i zdoła całkowicie otworzyć się na szczęście. Otworzenie własnej kawiarni miało być początkiem jej nowego, lepszego życia. Ponadto nie była już sama. Miała przy sobie chłopaka, który pomimo własnych bolesnych ran, był w stanie dźwigać równiej jej. Oboje przeżyli wiele przykrych chwil i zostali oznaczeni bolesnymi bliznami, jednak mimo to czuli się szczęśliwi w swoim towarzystwie. Kochali się i Miri naprawdę chciała wierzyć, że to wystarczy, by byli ze sobą do końca życia. 

     Wciąż pamiętała, dokąd miłość zaprowadziła jej matkę, jednak ufała, iż jej nie spotka ten sam los. Hoon nie był w końcu Baerunem, a ona nie była swoją matką.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro