Epilog
9 miesięcy później
Czarne tiary poszybowały w górę. Większość uczniów krzyczała z radości. Podbiegłam przytulić Lunę. Co prawda ona jeszcze nie skończyła szkoły, ale przez ostatni rok trzymałyśmy się razem. Większość uczniów patrzyła na mnie krzywo, ponieważ wiedzieli, że byłam śmierciożercą. I po mimo, że wybaczyli mi po tym, jak stanęłam po ich stronie, to jednak cały czas mieli do mnie respekt.
Nasza zgoda z Draco nie potrwała długo. Zerwałam z nim wszelkie kontakty po bitwie, kiedy tylko się ocknęłam. Był dla mnie skończony po tym, którą stronę wybrał.
Wróciłam do stołu ślizgonów i uścisnęłam Pansy, Emmę i Daphne. Po chwili dołączył do nas jeszcze Blaise i Theo. Madison się do mnie nie odzywała już od roku, a Tracy nie została w Hogwarcie po bitwie. Była wiernym sługą Czarnego Pana i postanowiła dokończyć naukę w Durmstragu.
Nim zdążyłam się obejrzeć, siedzieliśmy już w Hogwart Express. Wszyscy cieszyliśmy się, że skończyliśmy już szkołę, ale z drugiej strony wiedzieliśmy, że możemy się już więcej nie spotkać. Każdy z nas miał swój pomysł na siebie i chciał iść inną ścieżką. Nie wykluczone, że widzimy się ostatni raz.
-Hej, głowy do góry-zaczęła mówić pocieszającym głosem Pansy.-Obiecuję, że zrobię jakąś grubą imprezę w trakcie wakacji.
-Wieżę ci na słowo, bo ukradłaś mi pomysł.-powiedział Blaise.-Mam spory zapas ognistej w domu-dodał szeptem i mrugnął do nas.
Pociąg wtoczył się na peron 9 i 3/4. Uczniowie zaczęli wylewać się na peron, na którym czekali stęsknieni rodzice. Moich tam jednak nie był. Po wojnie uciekli do Walii i nie zostawili żadnej wiadomości. Czekała na mnie natomiast babcia. Kiedy tylko ją zobaczyłam, podbiegłam do niej i ją mocno przytuliłam. Ona również objęła mnie ramionami. Kiedy oderwałyśmy się od siebie, ruszyłyśmy w stronę wyjścia i pojechałyśmy do domu.
2 lata później
-Wychodzę!-krzyknęłam z holu.
-Powodzenia-powiedziała Pansy, wychylając się zza framugi.
Po śmierci moje babci, postanowiłyśmy zamieszkać razem i żyło nam się całkiem dobrze. Czasami ciężko mi uwierzyć, że stałyśmy się sobie tak bliskie, skoro przez pierwszy rok naszej znajomości byłyśmy dla siebie tak strasznie wredne.
Dzisiaj był mój pierwszy dzień pracy w ministerstwie. Przedostałam się do Londynu, a tam w jednej z kawiarni znajdował się kominek, dzięki któremu znalazłam się w jego siedzibie. Ruszyłam do biura ministra. Miałam pracować w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziei.
Wjechałam na piąty poziom i wyszłam z windy. Idąc do przydzielonego mi biura wpadłam na kogoś.
-Przepraszam bardzo-powiedziałam i spojrzałam na osobę, na którą weszłam. Od razu zatopiłam się w tych szarych tęczówkach-Draco?
-Alice-uśmiech wpłynął na jego twarz.-Dawno się nie widzieliśmy.
-Tak, bardzo dawno-powiedziałam, otrząsając się z transu.-Wybacz, muszę już iść-obróciłam się, żeby odejść, jednak chłopak był ode mnie szybszy i złapał mnie za ramię.
-Jakbyś mnie szukała, pracuję w Departamencie Tajemnic-szepnął mi do ucha i mrugnął, kiedy zaczął się oddalać. Cóż, Malfoy zawsze pozostanie Malfoyem.
Rok później
-Skarbie, wróciłam-powiedziałam wchodząc do domu. Zauważyłam zbiegającego po marmurowych schodach blondyna.
-Nie rozbieraj się, wychodzimy-powiedział i złożył mi pośpiesznego całusa na policzku, zakładając płaszcz.
-Przecież dopiero co weszłam-jęknęłam zmęczona.
-Oj, nie marudź-uśmiechnął się i złapał mnie za rękę, a ja poczułam nieprzyjemne ssanie.
W jednej chwili znaleźliśmy się w Bawarii. Staliśmy na tarasie widokowym w górach. Draco wiedział, że od zawsze chciałam zobaczyć to miejsce. Zauważyłam rozłożony obok koc. Wszystko wyglądało tak, jak prawie pięć lat temu. Uśmiechnęłam się ma wspomnienie naszego pikniku w Hogwarcie. Z zamyśleń wyrwał mnie chłopak. Klęknął przede mną i wyjął z kieszeni pudełko z pierścionkiem.
-Alice Evans, zechciałabyś zrobić mi taką przyjemność i zostać Alice Malfoy?-zapytał z przyklejonym uśmiechem do twarzy.
-Draco, ja...-poczułam gulę w gardle, a łzy zaczęły zbierać się w moich oczach.
Ponieważ nie byłam w stanie nic powiedzieć, kiwnęłam potakująco głową i objęłam go za szyję. Kiedy go puściłam, założył mi pierścionek na palec i pocałował namiętnie.
-Teraz, rozłączyć nas, już może tylko śmierć-powiedział i złożył kolejny soczysty pocałunek na moich wargach.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro