Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9

16 grudnia

Kochana Alice,
Strasznie nam przykro, ale w tym roku musisz zostać w Hogwarcie na święta. Musimy wyjechać w sprawach służbowych z ministerstwa. Strasznie nam przykro. Obiecujemy, że przyślemy ci jakiś prezent.
                                                        Rodzice

Dostałam kilka dni temu list od rodziców. Cóż, niezbyt optymistycznie podchodzę do spędzenia świąt w tym zamku. Po mimo, że jest on pięknie przystrojony, zostanie prawie pusty. Moi wszyscy przyjaciele wyjeżdżają, a ja zostanę sama.

Póki co jednak się tym nie martwię, mam lepsze rzeczy do roboty, ponieważ zaczęły się przygotowania do balu bożonarodzeniowego. Wszyscy uwijali się jak mrówki, żeby dopiąć wszystko na ostatni guzik. Równocześnie trzeba było się skupić też na zajęciach. Gdyby nie Hermiona z paru przedmiotów pewnie bym nie zdała. Myślałam, że nauka w tej szkole będzie prostsza. Cóż, myliłam się.

Po incydencie z Draco, Harry długi czas się do mnie nie odzywał aż do dzisiaj.

-Hej-powiedział, kiedy szłam akurat w kierunku lochów.-Wiem, że źle się zachowałem, przepraszam.

-Nie mnie powinieneś przepraszać tylko Draco-nawet nie obróciłam się w jego stronę. W dalszym ciągu byłam na niego zła i nie chciałam, żeby miał co do tego wątpliwości.

-Jakbyś nie zauważyła, on też mnie nie przeprosił-na te słowa spiorunowałam go wzrokiem. Jego pewność siebie spadła na ten gest.

-To mogłeś wykazać się większą ilością rozumu.

-Och wiem, ale nie o tym chciałem porozmawiać. Chciałem zaprosić cię na bal-zdziwiłam się, chociaż może nie powinnam. Od dawna podejrzewałam co może do mnie czuć.

-Wybacz, ale ktoś już to zrobił-nie chciałam, aby poczuł się odrzucony, ale równocześnie nie chciałam z nim iść.

-Kto?-zapytał zdziwiony. Po jego minie wywnioskowałam, że nie spodziewał się, że ktokolwiek zainteresuje się moją osobą. Jednak to on sam zaprasza dziewczynę zaledwie trzy dni przed zabawą.

-Draco-szczęka opadła mu w dół. Na to na pewno nie był gotowy.

-Niech tylko dopadnę tego gnoja. Dlaczego się zgodziłaś?-wściekł się. Raczej nie spodziewał się, że to akurat ta osoba go uprzedzi.

-Harry, uspokój się-powiedziałam twardo.-Mam prawo iść gdzie chcę i z kim chcę, a tobie nic do tego. Trzeba było mnie wcześniej zaprosić, a teraz wybacz, ale muszę iść odrobić prace domowe-odwróciłam się od niego i poszłam w swoją stronę nie oglądając się za siebie.

Zawiodłam się na nim. Nie spodziewałam się po nim takiego zachowania. Naprawdę miałam go za kogoś innego niż był.

-Alice, bierz pieniądze i lecimy-powiedziała Madison, kiedy weszłam do dormitorium.

-Ale dokąd i po co?

-Przecież trzeba jakąś kiecę kupić. Szczególnie dla ciebie. Malfoy padnie, jak cię zobaczy. Chciałyśmy namówić jeszcze Emmę, ale nam się nie udało-westchnęła.

-Nie żeby mi się w ogóle chciało gdzieś wychodzić-krzyknęła Tracy z łazienki.-Ale Crew ma racje. Musisz wyglądać nieziemsko.

-Cóż za troska-odpowiedziałam sarkastycznie, ale tak na prawdę byłam im na prawdę wdzięczna, że tak się o mnie martwią.-Chodźmy już, bo mam trochę do roboty.

~~~

Na wejściu do niewielkiego sklepiku powitała nas miła staruszka. W środku było multum sukien. Od najprostszych do najbardziej strojnych. Rodzieliłyśmy się i zaczęłyśmy szukać czegoś wyjątkowego. Po niedługim czasie wpadła mi jedna w oko. Była to granatowa, brokatowa sukienka do kostek na ramiączkach z  rozcięciem na nodze. Od razu poszłam ją przymierzyć.

-Wow-powiedziała Tracy kiedy mnie zobaczyła.

-Bogini-dodała Madison.

Faktycznie leżała na mnie idealnie. Nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, że muszą ją wziąć. Szybko ruszyłam do kasy i wróciłyśmy we trójkę do zamku. Zdążyłam już zapomnieć o nieprzyjemnym incydencie z Harrym.

~~~

Zostało tylko kilka godzin do balu. Uwijałyśmy się w dormitorium jak możemy najszybciej. Robiłyśmy sobie makijaże, zaplatałyśmy fryzury, etc. Wyglądałyśmy nieziemsko. Nie było z nami jednak Emmy. Od rana przesiadywała w dormitorium Pansy. Nie popsuje mi to jednak dzisiejszego wieczoru.

Umówiłam się z Draco, że spotkamy się przed Wielką Salą, więc tam się udałam. Czekał już na mnie. Wyglądał cudownie. Jego platynowe włosy opadały delikatnie na czoło, a w garniturze był bardziej przystojny niż się spodziewałam. Zarumieniłam się lekko na jego widok.

-Hej-powiedziałam. Odwrócił głowę w moim kierunku, a jego oczy się rozszerzyły.

-Wyglądasz... ślicznie-moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.-Idziemy?

-Jasne-odpowiedziałam, a chłopak złapał mnie za rękę i weszliśmy do środka.

Wielka Sala była niesamowita. Wszystko było spowite lodem, a pod ścianami stały trzy ogromne choinki. W miejscu gdzie normalnie stały stoły nauczycieli, siedział zespół Fatalne Jędze, który grał spokojną melodię.

Ludzie pomału się schodzili. Zauważyłam w tłumie Hermionę. Wyglądała cudownie. Zdziwiła mnie jednak osoba, z którą przyszła. Myślałam bowiem, że będzie to Harry, a w rzeczywistości zaprosił ją Ron. Nie miałam jednak czasu, żeby podejść do niej, ponieważ zaczęła grać muzyka i zaczęliśmy tańczyć z Draco.

Okazało się, że jest doskonałym tancerzem w przeciwieństwie do mnie. Bez przerwy się potykałam, a mój stres, że jestem z nim tak blisko sprawiał, że byłam jeszcze bardziej sztywna. Draco chyba to wyczuł, odezwał się do mnie szeptem.

-Nie denerwuj się tak. To ja powinienem się stresować, że przyszedłem z taką pięknością jak ty-powiedział i oparł brodę na moim ramieniu.

-Nie pomagasz-szepnęłam mu do ucha, ale lekko się rozluźniłam i wdychałam jego zapach, który unosił się w okół niego.

Piosenka się skończyła, ale my dalej staliśmy blisko siebie. Przerwał nam niestety Dumbledore.

-Proszę mi wybaczyć panie Malfoy, ale muszę porwać na chwilę Alice-Draco zrobił niezadowoloną minę, ale wypuścił mnie z objęć.

-Dobrze Alice-zaczął dyrektor.-Niestety profesor Snape nie poinformował cię o tym, chociaż go prosiłem, ale przeczytasz przemówienie. Dosłownie kilka zdań-powiedział i wręczył mi dwie strony pergaminu. Rzeczywiście tylko kilka zdań.-Kiedy ja skończę mówić, ty wejdziesz.

Cóż, przemówienie Dumbledore było tego dnia wyjątkowo krótkie i nim zdążyłam pomyśleć nad czymkolwiek, musiałam wejść przed mównicę

-Drodzy uczniowie-zaczęłam-Jak wiecie, żyjemy w bardzo niepewnych czasach. Nie możemy się jednak poddawać. Spójrzcie tylko ile nas dzisiaj tutaj jest. W grupie siła...-strałam się jak najbardziej zatuszować stres w moim głosie-...i na zakończenie. Wesołych Świąt.

Szybko zeszłam ze sceny i weszłam w tłum uczniów. Szybko napotkałam na swojej drodze Draco.

-Świetnie ci poszło-powiedział.-Jesteś dobrym mówcą.

-Dzięki, nawet nie wiesz jak się stresowałam.

-Podejrzewam-odpowiedział.-A teraz chodźmy zapomnieć o tym-objął mnie w talii i ruszyliśmy na parkiet, znowu poruszając się w rytm muzyki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro