Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

●Alternatywne zakończenie Epilog●

Zatrzymaj mnie tutaj, moje serce jest blisko dzięki miłości, która odeszła
Powiedz prawdę, moje serce jest nowe dzięki miłości, która odeszła

W porządku, wiem, że pewnego dnia będę z tobą

Niewielki pokój skąpany w odcieniach bieli oraz jasnego błękitu. Promienie wschodzącego słońca wdzierały się przez uchylone lekko okno aby świeże powietrze dostało się do środka. Na środku pokoju stało szpitalne łóżko, a na nim leżała kobieta o długich brązowych włosach. Miała zamknięte oczy, leżała przykryta białą pościelą. Była podłączona do maszyny sprawdzającej funkcje życiowe, która wydawała z siebie cichy dźwięk pikania. 

Personel szpitala krążył po korytarzu. Zaglądali do sal wykonując rutynowe kontrole. Jedna z pielęgniarek przechodziła obok drzwi leżącej w śpiączce brązowowłosej. Zatrzymała się gwałtownie gdy usłyszała z pokoju głośne pikanie urządzenia.

Maszyna pikała głośno, a obraz na ekranie pokazywał wysoki skok pulsu kobiety jakby coś gwałtownie wybudzało ją z śpiączki.

Pielęgniarka zawołała do pomocy lekarza, który był niedaleko. Weszli do pokoju w momencie gdy brązowowłosa gwałtownie się ocknęła, ciężko oddychała. Kobieta była skołowana, zmieszana, nie wiedziała gdzie dokładnie się znajduje. Pielęgniarka i lekarz uspokoili ją. Wyjaśnili że była ofiarą wypadku samochodowego i że była w śpiączce. Oznajmili że powiadomią jej rodzinę o tym że się obudziła.

Hannah siedziała na łóżku z mętlikiem w głowie. Jej ciało było ociężałe jakby od lat go nie używała. Ale nic w tym dziwnego nie było, przespała ponad rok swojego życia. I mimo że w czasie jej śpiączki miała codzienną rehabilitacje by mięśnie w jej ciele nie zanikły, a kości prawidłowo funkcjonowały, to po tak długim czasie zrozumiałe było że nie czuła się zbyt sprawie. Wspomnienia również wracały powoli. Przypomniała sobie wypadek samochodowy. To było krótko po tym jak Rick wyszedł ze szpitala gdy wyzdrowiał po postrzeleniu na służbie. Wracała z zmiany i po drodze zajechała by kupić jedzenie na kolację. Przejeżdżała na skrzyżowaniu gdy samochód w nią wjechał. Nie zauważyła go bo nie miał włączonych świateł, był całkowicie niewidoczny. Pogoda nie była najlepsza bo była lekka mgła i szybko się ściemniło. Od pielęgniarki dowiedziała się że samochód, który w nią wjechał prowadził mężczyzna. Był pijany, a po zderzeniu zginął na miejscu. Pielęgniarka opowiadała jej jeszcze plotki że podobno ten mężczyzna miał załamanie bo stracił prace, że chciał popełnić samobójstwo. Ale mimo tego że brązowowłosa mogła umrzeć i faktycznie była bliska śmierci, to nie miała żalu do tego człowieka. Wypadki się zdarzają. Najważniejsze że w końcu obudziła się i że może wrócić do swojej rodziny.

W czasie gdy czekała aż jej bliscy przyjadą wstawała z łóżka by rozchodzić mięśnie. Z początku nie było łatwo, ale im dłużej rozciągała się i próbowała chodzić o własnych siłach tym lepiej jej szło. Od lekarza dostała zalecenia by przez początkowe tygodnie unikać przemęczenia, ale nie zaniedbywać rehabilitacyjnych ćwiczeń. 

Ciche pukanie w drzwi.

Gdy Hannah obróciła głowę  zobaczyła w progu wejścia swojego brata. Mężczyzna uśmiechał się szeroko, a jego oczy szkliły od łez. Szybkim krokiem podszedł do niej i mocno ją przytulił. Wtuliła się w niego ciesząc się jego bliskością. Gdy się obudziła czuła się dziwnie samotna, ale teraz już to uczucie zniknęło. Miała jedynie dziwne deja vu, jakby ten moment ponownego spotkania z bratem już się wydarzył.

-Gdzie Carl?- zapytała Hannah gdy w końcu przestali się tulić. 

-Czeka w domu. Przywiozłem ci rzeczy.- położył torbę z ubraniami na łóżku.

-Czemu nie przyjechał? A Lori?- na wspomnienie o kobiecie Rick dziwnie się spiął. Hannah zmarszczyła brwi zauważając że nastrój brata pogorszył się.

-Przebierz się. Na dole odbierzesz wypis i możemy wracać do domu.- odsunął się o krok do tyłu dystansując się.

-Rick? Coś się stało?- zapytała z zmartwieniem.

-Ciesze się że wróciłaś do nas. Tak bardzo bałem się że ciebie również stracę. Ostatni rok gdy ciebie nie było... pewne rzeczy się zmieniły. Opowiem ci wszystko w samochodzie.- dodał gdy Hannah rozchyliła usta by zapytać o czym on mówi. Brązowowłosa jedynie skinęła głową. Rozumiała że czas gdy jej nie było mógł być trudny dla niego, a po jego słowach wnioskowała że nie było łatwo.

Po przebraniu się i odebraniu wypisu w recepcji wyszli z budynku. Dopiero wtedy Hannah zdała sobie sprawę że nie byli w szpitalu w Atlancie. 

-Gdzie my jesteśmy?- zatrzymała się na chodniku i zaczęła rozglądać dookoła. Rick przystanął i jakby dopiero teraz uświadomił sobie że przecież Hannah ominęło wiele rzeczy.

-Jesteśmy w Waszyngtonie, w stanie Wirginia. 

-Co? Co my tu robimy?- zapytała skołowana. Rick westchnął, podszedł do siostry i położył dłoń na jej  ramieniu po czym zaczął prowadzić na parking.

-Opowiem ci zaraz.- otworzył drzwi samochodu od strony pasażera. Hannah usiadła, a Rick zamknął drzwi po czym położył torbę na tylne siedzenie i usiadł za kierownicę. Odpalił samochód po czym wyjechali z parkingu.

Przez parę minut panowała w samochodzinie cisza. Hannah oglądała krajobrazy przez okno i cierpliwie czekała aż jej brat się odezwie. Skoro nie było mu łatwo zacząć temat, to nie chciała go pospieszać i naciskać. Sama jeszcze do końca nie otrząsnęła się po tym co ją spotkało. Miała długą drzemkę i czuła się przez to dziwnie otumaniona.  Trochę ją przerastał fakt że miała dość sporą lukę w czasie. Ostatnie co pamiętała to droga którą jechała, a później głośne uderzenie i straciła przytomność. Próbowała sobie przypomnieć czy coś śniło jej się w czasie śpiączki, ale miała całkowitą pustkę.

-Lori odeszła.

Hannah spojrzała na Rick'a, który mocniej zacisnął dłonie na kierownicy. Milczała pozwalając by mówił dalej choć to czego się dowiedziała zaskoczyło ją bardzo.

-Zdradziła mnie z Shanem. Nie mam z nimi kontaktu od chwili narodzin Judith i rozwodu.

-Judith?- zapytała cicho. Kim była ta osoba? Aż tak dużo się zmieniło? Przecież minął ponad rok, to sporo czasu więc mogło zmienić się dużo rzeczy.

-Wybacz. Lori zaszła w ciąże z Shanem. Chciała usunąć dziecko bo nie chciała jej. Ale zaproponowałem że ja się nią zaopiekuję, nie mogłem pozwolić by niewinne dziecko straciło życie. Mimo że biologicznie nie jestem jej ojcem, to traktuje ją jak własną córkę.

-Przykro mi Rick.

-Już jest w porządku. Po tych ciężkich chwilach, wyprowadziliśmy się z Georgi. Mieszkamy teraz na obrzeżach Waszyngtonu, w Alexandrii. Dlatego poprosiłem by przenieśli cię z Atlanty do szpitala w Waszyngtonie. Musisz poznać kogoś jeszcze.

-Kogo?- zapytała z zaciekawieniem. Na twarzy Rick'a zagościł radosny uśmiech.

-Nazywa się Michonne, to wyjątkowa kobieta. Jestem pewny że się polubicie.

-Skoro tak mówisz, to tak będzie.- powiedziała z lekkim uśmiechem. 

Wydarzyło się na prawdę wiele. Nowe rzeczy, nowa sytuacja. Miała lekki problem z przyswojeniem tych informacji. Czuła się jakby to życie było nie do końca jej, jakby ten świat różnił się od tego, który znała przed wypadkiem. To było dziwne uczucie, brakowało jej czegoś czego nie pamiętała. 

Gdy wjechali na teren osiedla, Hannah była zachwycona tym miejscem. Było tu na prawdę pięknie. Gdy Rick zatrzymał samochód na podjeździe z domu wybiegł Carl, a za nim wyszła czarnoskóra kobieta z dzieckiem na rękach. Brązowowłosa wysiadła z bratem z pojazdu. Carl podbiegł do niej i się do niej przytulił mówiąc jak bardzo mu go jej brakowało. Po radosnym przywitaniu z bratankiem nadszedł czas na poznanie Michonne oraz Judith. Czarnoskóra wydała jej się sympatyczną osobą i mimo trochę niezręcznego powitania w dalszych rozmowach z nią załapała z nią dobry kontakt. A co do Judith, Hannah od razu pokochała tego malucha.

○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●

Pierwsze miesiące były trochę oporne w przyzwyczajeniu się do wszystkiego i do powrotu do pracy czy dawnego życia. Hannah miała czasami wrażenie że czegoś jej brakuje, że coś niebawem może nadejść. 

Byli szczęśliwą rodziną. Hannah cieszyła się że brat po rozstaniu i ciężkim ciosie od przyjaciela potrafił się pozbierać i cieszyć się z życia. Życie w Alexandrii było na prawdę przyjemne. Mieli miłych i towarzyskich sąsiadów. Wszystko szło w jak najlepszym kierunku.

Wybrali się na małą rodzinną przejażdżkę do Waszyngtonu. Chcieli spędzić se sobą więcej czasu by zacieśnić więzy, by dobrze spędzić ze sobą czas i odpocząć od obowiązków dnia codziennego. 

Zwiedzili kilka miejsc w mieście. Odwiedzili zoo, przejechali się statkiem po rzece, nie pominęli oczywiście przystanków na posiłki.

Budka z lodami. Carl namówił swojego tatę by zrobili krótki przystanek na lody. Rick oczywiście zgodził się. Ustali w kolejce, która niestety zbyt krótka to nie była. 

Hannah rozejrzała się po okolicy. Wielu ludzi chodziło chodnikami, w grupkach czy w pojedynkę, niektórzy się śmiali, niektórzy gdzieś się spieszyli. To był zwykły dzień w Waszyngtonie. Uwagę brązowowłosej przykuł bilbord po drugiej stronie jezdni z napisem "Sprzedaż używanych aut". Obok reklamy rozstawione były różne samochody, kilka osób chodziło między maszynami i oglądali je. 

-Nie mam ochoty na lody. Przejdę się, za niedługo wrócę.- powiedziała do Rick'a, który skinął jedynie głową.

Brązowowłosa przeszła przez jezdnie na drugą stronę. Weszła na teren sprzedaży samochodów. Niektóre miały nietypowe kolory i wygląd, a niektóre to były stare klasyki, były też te zwykłe. Można powiedzieć że każdy znalazł by tu auto w swoim guście. Zatrzymała się przy niebieskim samochodzie z otwieranym dachem. Może i Hannah nie znała się na autach, ale ten przykuł jej uwagę. Zwróciła też uwagę na rosnące przy tylnym kole granatowe kwiaty, to były chabry. 

-Camaro z 67 roku. Piękny klasyk dla pięknej kobiety.- usłyszała niedaleko za sobą męski głos.

-Nie szukam samochodu.- powiedziała przyglądając się samochodowi i stojąc tyłem do nieznajomego.- Przyszłam tylko pooglądać.

-Szkoda, chętnie bym się z panią potargował.

-Jaka tam pani. Mów mi Hannah.- odwróciła się do mężczyzny.

-Jestem Negan.- czarnowłosy nieznajomy uśmiechnął się szarmancko. Miał na głowie baseballową czapkę, ubrany był w zwykłą czarną koszulkę oraz dżinsowe spodnie z małymi przetarciami.

Jego uśmiech i intensywne spojrzenie sprawiło, że Hannah poczuła się nagle onieśmielona, a niechciany rumieniec zagościł na jej twarzy. I to spotkanie z nieznajomym wydało jej się jakby już się powtórzyło.

-Może przesadzam, ale mam wrażenie że twoje cudne błękitne oczy śniły mi się zeszłej nocy. Do twarzy ci w czerwonym.- uśmiechnął się wskazując podbródkiem na jej czerwoną koszulkę. Choć brązowowłosa miała wrażenie że miał na myśli jej zaczerwienione policzki.

-To tylko ubranie, choć podobno ładnie mi w błękicie.

-Myślę że we wszystkim wyglądałabyś nieziemsko. 

-Grasz w baseball?- wskazała dłonią na jego czapkę. Czarnowłosy zaśmiał się krótko.

-Trenuje w wolnej chwili dzieciaki. Niektórzy potrzebują kogoś kto nimi pokieruje. 

-To bardzo urocze z twojej strony.

-Urocza to jesteś ty, Hannah. Dałabyś się zaprosić na kawę czy jakiegoś drinka? Niedługo kończę pracę. Miło byłoby spędzić trochę czasu z ładną kobietą.

-Chętnie, ale przyjechałam tu z rodziną. Może następnym razem?

-Jeśli dasz mi swój numer...

Czarnowłosy wyjął z kieszeni telefon i podał go Hannah. Grimes wpisała swój numer do jego kontaktów, a gdy oddawała mu spowrotem urządzenie ich dłonie musnęły się. Spojrzeli sobie w tym samym czasie w oczy. Hannah poczuła przyjemny dreszcz. Dziwne odczucie pustki które towarzyszyło jej po pobudce z śpiączki zniknęło jakby znalazła w końcu element układanki, jakby los pokierował jej drogę właśnie tu.

-Hannah!- Carl podbiegł do brązowowłosej wyrywając ją z zauroczenia czarnowłosym mężczyzną.- Idziemy już.

-Dobrze, już idę. Miło było cię poznać, Negan.

-Ciebie również, Hannah.

Pomachała mu na pożegnanie i posłała lekki uśmiech. Odczuła przyjemne ciepło, które pojawiło się wokół jej serca. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, nawet gdy czarnowłosy nie był już w zasięgu jej wzroku. Kontynuowała spacer z rodziną, ale nie mogła zapomnieć spojrzenia tych piwnych oczu i tego zabójczego uśmiechu. Zawsze miała nadzieje na dobre życie. Znaleźć ukochanego, założyć rodzinę. Pragnęła szczęśliwego zakończenia. Może los pokierował ją w to miejsce nie bez powodu? Może w tym świecie, w tym życiu zazna prawdziwego szczęścia, które było jej pisane właśnie z tym człowiekiem, którego dopiero poznała, ale miała wrażenie że już go zna.

Wiem, że ludzie przeszukują światy
By znaleźć coś jak to, co my mamy
Wiem że ludzie będą próbować,
Próbować rozdzielić
Coś tak prawdziwego
Więc po kres czasów
Mówię ci, że

Nikt, nikt, nikt
Nie stanie na drodze temu co czuję

○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○●○● 

Te pierwsze zakończenie było smutne i szczerze, to nie byłam z niego zbytnio zadowolona. Dlatego nie chciałam tej pracy pozostawić tak zakończonej. 

Te alternatywne zakończenie wydaje mi się lepsze. Nie wiem czy usunąć te wcześniejsze czy je zostawić.

Mam nadzieje że wam się ten epilog spodobał i ogólnie takie zakończenie historii Hannah i Negana. Miło byłoby gdybyście pozostawili jakąś opinie. 

Pozdrawiam was gorąco.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro