Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

○ 7.Nie taki wilk straszny ○

Hannah leniwie otworzyła oczy powoli podnosząc się z kanapy. Ziewnęła przecierając oczy dłońmi. Zauważyła że łóżko jest puste, a wtedy poczuła zapach smażonego jedzenia. Obróciła się i zobaczyła Negana, który krzątał się po kuchni cicho podgwizdując pod nosem. Wstała i zbliżyła się trochę w jego stronę.

-Śniadanie zaraz będzie gotowe idź się trochę ogarnij.- na moment odwrócił się w jej stronę i dłonią wskazał drzwi od łazienki. O dziwo posłusznie poszła do pomieszczenia gdzie na szybko uprzątnęła się w miarę możliwości, z których mogła skorzystać w jego łazience.

Wychodząc z łazienki związała włosy w kucyk. Negan ułożył na wysepce kuchennej dwa talerze i przełożył na nie z patelni smażone jajka i bekon, a następnie nalał do szklanek lemoniadę, a dzbanek postawił obok.

-Pachnie pysznie.- brązowowłosa usiadła na krzesełku na przeciwko mężczyzny.

-I też pysznie smakuje.- uśmiechnął się. Hannah zaśmiała się krótko, a na jej twarzy zagościł szczery uśmiech. Z pewnością była zaskoczona tym gestem.-Podoba mi się ten uśmiech.- oznajmił przez co spojrzała na niego.- Jest taki szczery.

-Dzięki.- mruknęła czując zawstydzenie. Po chwili oboje zaczęli jeść śniadanie.

-Dobrze ci się spało?

-Nie było źle. Spałam już w gorszych miejscach.

-Następnym razem będziesz mogła wybrać łóżko.

-Następnym razem?

-Tak. Miło mi się z tobą rozmawiało, a dzień miałem beznadziejny. Poprawiłaś mi humor.

-To dlatego jesteś teraz w tak dobrym nastroju?

-Wystarczyło spojrzeć jak spokojnie spałaś. Niczym aniołek, który nie jest świadomy zła wokół. Urocze.

-A ty za to chrapałeś.

-Co? To nie prawda.- zaprzeczył szybko oburzając się trochę jej słowami. Hannah zaśmiała się z jego reakcji, która według niej była zabawna. Zrobił minę jakby ktoś posądził go o coś zawstydzającego.

-Ale zrobiłeś minę.- powiedziała wciąż się śmiejąc. Czarnowłosy uśmiechnął się kręcąc głową. Oczywiście że nie chrapał, ale postanowiła z niego zażartować co było udane ponieważ i on zaśmiał się. Po paru chwilach oboje ochłonęli. Patrzyli sobie w oczy z uśmiechami na twarzy. Nagle zapomnieli o jedzeniu i o tym co ich dzieli. To było przyjemne. Ale Hannah w końcu otrząsnęła się przypominając sobie z jakim człowiekiem ma do czynienia. Jej uśmiech zmalał gdy odwróciła wzrok i wróciła do kończenia śniadania. Przygnębienie dało o sobie znać gdy pomyślała jak ta sytuacja była dziwnie wyjątkowa, tak jakby nie byli wrogami, a on nigdy jej nie zabrał od rodziny.

Skończyli jeść już w ciszy po czym Hannah zabrała swoje rzeczy i po prostu wyszła. Wyszła z budynku i ruszyła w kierunku miejsca z środkami czystości aby odnieść rzeczy. Nie zauważyła że pewna osoba ją obserwowała.

○●○●○●○●

Hannah prawie skończyła swoją zmianę. Jej uwagę przyciągnął podniesiony głos Sibyl pochodzący z drugiego pomieszczenia.

-Nie opieprzaj się! Pierdolić się możesz z nim po pracy!

Brązowowłosa kątem oka zauważyła jak z tego drugiego pomieszczenia wychodzi John. Mężczyzna posłał w jej stronę dziwny uśmieszek po czym wyszedł z budynku. Sibyl wyszła z tego samego pomieszczenia mamrocząc coś pod nosem, była bardzo zdenerwowana.

Grimes włożyła kilka rzeczy do pudła, które musiała przenieść do pokoju z którego tamta dwójka niedawno wyszła. Wchodząc do pomieszczenia zauważyła tamtą wytatuowaną brunetkę, która opierała się o jedną z półek. Przeszła dalej próbując nie zwracać na nią uwagi, ale na króciutką chwilę zerknęła na nią przez co jej spojrzenie zetknęło się z spojrzeniem brunetki. Szybko odwróciła wzrok odkładając pudło na jedną z półek.

-Pracuję tu dłużej, a nigdy nie miałam tak dobrze jak ty.- odezwała się brunetka jednak Grimes nie miała zamiaru wchodzić z nią w żadne dyskusje.- Głucha jesteś czy co. Widziałam wypis punktów. Dostałaś sporo dodatkowych.- stanęła jej na drodze gdy brązowowłosa chciała opuścić pomieszczenie.

-Bo brałam więcej godzin.- minęła ją chcąc jak najszybciej stąd wyjść.

-Albo dałaś komuś dupy.- powiedziała za nią. To było oczywiste, że ją prowokuje. I z pewnością gdyby Hannah zdecydowała się na kontynuowanie tej rozmowy nic dobrego z tego by nie wynikło. Dlatego milcząc opuściła pokój. I tak właśnie jej zmiana dobiegła końca więc z ulgą mogła po prostu wyjść stąd.

Idąc rozglądała się po ludziach, którzy chodzili albo byli zajęci swoimi obowiązkami. Zastanawiała się jak duża część z nich jest podoba do tamtej brunetki czy Johna. Były tu też rodziny nawet z dziećmi. Nie wszyscy wyglądali na zbytnio zadbanych. Powodem było to że żeby coś zdobyć trzeba zapracować i zdobyć punkty, a dzieci czy starsze lub schorowane osoby nie były wstanie pracować co skutkowało się gorszą jakością życia. Choć mimo że wyglądali skromnie to nie zauważyła aby ktoś tu głodował. Może i Negan miał srogie zasady, ale widać było że mimo wszystko dbał jakoś o swoich ludzi.

○●○●○●○●

Siedziała sobie na murku na zewnątrz i jadła kanapkę. Dzisiaj było ciepło więc postanowiła nacieszyć się słońcem i zjeść na świeżym powietrzu. Godzinę temu była w miejscu, które było czymś podobnym do straganów. Tam można było dzięki punktom zakupić wszystko co się chciało. Nie chciała za bardzo szaleć więc kupiła najpotrzebniejsze rzeczy, głównie jedzenie, ale postanowiła że dla urozmaicenia weźmie trochę szynki oraz szampon. Te dwie rzeczy nie były aż tak potrzebne bo nie były podstawą, bez nich dałaby sobie radę, ale chciała sobie trochę umilić dzień. Gdy wróciła do mieszkanka wzięła prysznic ciesząc się że może porządnie się umyć, a później zrobiła kanapki z szynką. To było dobre zakończenie dnia.

Jacyś mężczyźni kilkakrotnie przeklinali ewidentnie coś przeganiając. Brązowowłosa podniosła głowę zauważając jak kot ucieka przed dwoma mężczyznami. Zwierze schowało się za beczkami niedaleko niej, a tamci odpuścili i wrócili do budynku skąd przepędzili kota. Hannah chwilę wpatrywała się w miejsce gdzie schowało się zwierze. Westchnęła wstając i podeszła tam. Zobaczyła jak kot wciskał się w kąt ciężko oddychając. Był przerażony. Serce jej się ścisnęło. Kot był cały czarny i miał grube futro, ale widać było że był dość szczupły, prawdopodobnie jakiś czas głodował. Nie mogła jakoś odejść z obojętnością i zostawić tą niewinną niczemu istotę. Miała miękkie serce, nie potrafiła nie pomóc gdy widziała jak ktoś potrzebuje pomocy. Dlatego klęknęła niedaleko beczki ale nadal nie za blisko by kot się nie wystraszył i wyciągnęła z kanapki szynkę. Wystawiła rękę trzymając mięso i zawołała zwierze. Kot patrzył na nią, ale się nie zbliżył więc odłożyła szynkę na ziemię i zabrała rękę. Zwierze patrzyło jeszcze parę chwil na nią po czym wyczuwając zapach mięsa powoli nadal niepewne zbliżyło się do jedzenia. Zaczął jeść szynkę w dość szybkim tempie. Uśmiechnęła się. Postanowiła że z drugiej kanapki, którą miała przy sobie również wyjmie szynkę. Może i to było marnotrawstwo, ale widok jak to zwierze jadło było tego warte, a przynajmniej dla niej. Wystawiła rękę z mięsem. Kot gdy skończył pozostał w miejscu przyglądając się jej po czym powoli się zbliżył do jej dłoni. Wgryzł się w jedzenie więc puściła mięso aby mógł w spokoju zjeść. Postanowiła że spróbuje go pogłaskać. Za pierwszym razem jak go dotknęła spiął się gotowy do ucieczki, ale gdy zauważył że ona nic złego mu nie robi uspokoił się i pozwolił się pogłaskać. Gdy zjadł dał się nawet wziąść na ręce. Kobieta przytuliła go wracając na swoje wcześniejsze miejsce. Usiadła na murku i usadowiła go na kolanach. To było przykre że zawsze ci niewinni cierpieli najbardziej. Nie rozumiała dlaczego świat był tak niesprawiedliwy i zawsze tak było. Jeśli jesteś słaby to giniesz.

-Hannah.

Kobieta podniosła głowę i zobaczyła stojącego przed sobą mężczyznę. To był blondyn z blizną na twarzy, który pozwolił jej uciec z Sanktuarium.

-Skąd znasz moje imię?- zapytała będąc pewna że nigdy przedtem nie przedstawiała mu się.

- To bez znaczenia. Chcesz pogadać z bratem?

-Co?- zapytała patrząc na niego zaskoczona. Przez chwilę pomyślała czy to może podpucha i w ten sposób chce wciągnąć ją w jakieś kłopoty. Ale przecież już raz jej pomógł i mówił że jest coś winny Daryl'owi. Więc może i tym razem również jego zamiary są dobre.

-Bądź o północy przy ogrodzeniu gdzie stoją przyczepy.

Zanim zdążyła coś powiedzieć po prostu sobie poszedł. Chwilę siedziała skołowana zastanawiając się co tu się stało.

-Dziwne rzeczy się tu dzieją. Nie ogarniam tego.- mruknęła sama do siebie głaszcząc kota, który zawinął się w kulkę i mruczał na jej kolanach.- Wygląda na to że się zaprzyjaźnimy. Przynajmniej tobie mogę tu w pełni zaufać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro