Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

● 6.Słodkich snów skarbie ●

Wspomnienie

Hannah weszła ostrożnie do supermarketu. Uprzednio zastukała w szybę by sprawdzić czy nie ma tu sztywnych, ale było cicho więc postanowiła wejść. Trzymała broń w gotowości i starała się uważnie rozglądać, ale jej myśli wciąż krążyły wokół jej kłótni z Rick'em. Chciała sama pójść po zapasy, a on upierał się że nie puści jej samej. Niby ostatecznie uległa i powiedziała że nigdzie nie wyruszy, ale pod wpływem emocji bez niczyjej wiedzy opuściła więzienie. Możliwe że to był jeden z jej najgłupszych pomysłów, ale nie myślała zbyt trzeźwo. Uparcie chciała udowodnić bratu że poradzi sobie.

Supermarket był bardzo duży. Alejki ciągnęły się w nieskończoność przez co miała wrażenie że jest w labiryncie, ale nie miała zamiaru się cofnąć, nawet gdy zaczęła odczuwać niepokój, a wcześniejsza determinacja zaczęła stopniowo wygasać.

Po kilku minutach udało jej się zapełnić torbą puszkowaną i suszoną żywnością. Nie było tu za wiele przydatnych rzeczy mimo że budynek był sporych rozmiarów. Gdy przechodziła między alejkami jedna z półek zwróciła jej uwagę. To były akcesoria dla dzieci. Półki wciąż jeszcze były prawie pełne. Najwyraźniej ludzie nie uznali że takie rzeczy będą przydatne. Zapakowała kilka mniejszych rzeczy. Na najwyższej półce, której niestety nie była wstanie sięgnąć był pokarm dla dzieci. Musiała odstawić torbę po czym wspięła się na półkę. Wyciągnęła jak najbardziej mogła rękę. Była już blisko aby sięgnąć, ale wtedy coś jakby trzasnęło, a półka drgnęła. Szybko zeskoczyła na ziemie. A wtedy cały regał przechylił się do tyłu i runął na inny regał, który również się obwalił i poleciał na słup, który podtrzymywał sufit. Wydawał się być stabilny, ale to było mylne. Pod siłą nacisku słup wygiął się. Nastąpił zgrzyt po którym coś pękło w suficie. Hannah sięgnęła po torbę i ruszyła biegiem w tym samym czasie gdy sufit zaczął się załamywać.

Huk.

Hannah zakaszlała przez kórz który unosił się w powietrzu. Nie zdążyła uciec przez co część sufitu zawaliła się na nią. Gdy chciała się poruszyć prawie krzyknęła z bólu, który odczuła w nodze. Jakaś metalowa belka przygniatała jej kończynę. Nie wyglądało to zbyt tragicznie, ale nie mogła się ruszyć. Gdyby ktoś z nią był to z pewnością przy pomocy tej osoby wydostała się by spod tej belki, ale sama była za słaba. Sięgnęła po torbę, która leżała obok i wyjęła latarkę. Nagle usłyszała charczenie. Zaświeciła latarką w kierunku źródła, a wtedy zobaczyła kilku sztywnych którzy wydostali się z pomieszczenia, które przedtem było zablokowane, a teraz drzwi były zniszczone przez belkę, która spadła z sufitu. Spanikowana zaczęła się szarpać, ale to było na nic. Sięgnęła po broń i zastrzeliła trupa, który był najbliżej jej. Było ich zbyt dużo aby starczyło jej naboi. Modliła się w myślach o jakiś cud. Ale gdy naboje się skończyły, a kolejny sztywny zbliżył się do niej aby ją pożreć zamknęła oczy gotowa na śmierć. Jednak to nie nastąpiło. Gdy otworzyła oczy zobaczyła sztywnego z bełtem w głowie, a później Michonne, Glenn'a oraz Rick'a, którzy szybko pozbyli się zagrożenia. Daryl pojawił się nagle obok jej i z pomocą Rick'a, który szybko do nich podszedł wyciągnęli jej nogę spod belki. Kusznik złapał ją pod ramię i pomógł jej wstać po czym wszyscy wyszli z supermarketu.

Brązowowłosa przy pomocy Daryl'a usiadła na masce samochodu stojącego pod sklepem. Skrzywiła się czując ból w nodze, która krwawiła ale przynajmniej nie była złamana.

-Nie jest złamana.- kusznik na szybko obejrzał jej nogę i owinął ją jakimś materiałem, który wyciągnął z torby.

-Coś ty sobie myślała?!

Rick patrzył na nią z wściekłością przez co nie potrafiła na niego spojrzeć. Teraz dopiero do niej dotarło jak lekkomyślnie postąpiła.

-Gdyby Daryl nie znalazł twojego tropu zginęłabyś! Czy ty w ogóle pomyślałaś o konsekwencjach?!

-Przepraszam.- mruknęła czując się winna temu co się wydarzyło.

Złość nagle opuściła Rick'a gdy przyjrzał się jej. Zdenerwował się bo tak cholernie się o nią martwił. Nie mógłby znieść kolejnej straty.

-Kazałem ci zostać nie dlatego że nie wierzę że sobie poradzisz, ale dlatego że chcę abyś żyła. Robię to z troski. Proszę cię, nie rób czegoś takiego nigdy więcej.

-Dobrze.- w końcu spojrzała na niego. Widziała w jego oczach czystą troskę i strach. Czuła się okropnie że przez nią tak bardzo się martwił.

Rick podszedł do niej po czym przytulił ją. Cieszył się że jest cała. Starał się jak mógł aby chronić swoją rodzinę choć wiedział, że nie zawsze może być obok i nad nimi czuwać. Przez to bał się że któregoś dnia ich straci.

Hannah zerkała na Negana, który wypił którąś z kolei szklankę alkoholu. Sama również wypiła parę, ale z pewnością nie tak dużo jak on.

Czarnowłosy zaśmiał się z czegoś choć nikt z nich nic nie powiedział ani nie zrobił co mogło go w jakikolwiek sposób rozbawić.

-Mogę być twoim aniołem stróżem.- odezwał się przerywając ciszę.

-Raczej nadawał byś się do roli diabła kusiciela, który pragnie ludzkiej duszy.- zachichotał na jej sugestię.

-Aż taki zły nie jestem choć pewnie na takiego wyglądam.- zuchwały uśmieszek pojawił się na jego twarzy gdy jego piwne oczy skanowały jej osobę jakby chciał w ten sposób dowiedzieć się o niej wszystkiego. Zadrżała pod wpływem jego natarczywego spojrzenia. Odwróciła wzrok czując jak słaby rumieniec zagościł na jej policzkach. Usłyszała skrzypnięcie kanapy. Negan przysunął się bliżej niej, ale wciąż utrzymywał dystans choć był niewielki przez co ona jeszcze bardziej się zaczerwieniła. Możliwe że to był skutek alkoholu, który działał rozgrzewająco. Ale cokolwiek to było podskórnie wiedziała, że to odczucie jest niewłaściwe.- Gdybyś tylko chciała, to mógłbym dać ci wszystko.- mruknął gdy zaczął bawić się kosmykiem jej włosów. Delikatnie okręcał go sobie wokół palca. Nachylił się bardziej by móc poczuć niewyraźny zapach jabłkowego szamponu, którego używała. Przymknął oczy wdychając jej zapach i oblizał dolną wargę gdy wyobraził sobie jakby to było gdyby jego usta zetknęły się z jej rozgrzaną skórą. Jak smakowały by jej usta gdyby zminimalizował te kilka centymetrów między nimi do zera.

Brązowowłosa czuła jak oddech jej przyspiesza gdy zbliżył się bardziej. Westchnęła ciężko gdy zaczął bawić się jej włosami i usłyszała jak wdycha jej zapach. Nagle zrobiło jej się okropnie gorąco. A żołądek dziwnie się skręcił pod wpływem jego bliskości. To co zaczęła odczuwać z pewnością nie wróżyło niczego dobrego, było jej zgubą.

-Negan... odsuń się.- szepnęła słabym głosem.

-Gdyby to było takie proste.- mruknął wdychając jeszcze raz jej zapach i mimo kuszących myśli, które krążyły w jego umyśle odsunął się. Gdyby jakikolwiek ksiądz poznał choć część jego myśli, które naszły go gdy czuł przy sobie ciepło jej ciała to z pewnością odprawili by na nim egzorcyzmy. Był grzeszny i szczególnie jakoś tego nie ukrywał, ale przy niej czuł się inaczej. Nie był pewien co to za odczucie, ale było przyjemne i zapragnął tego, zapragnął jej. Z pewnością procenty w jego ciele powodowało to wszystko, ale gdy zobaczył ją pierwszy raz w Alexandrii, zwróciła jego uwagę od razu, coś w nim drgnęło na jej widok. Może z czasem dowie się co to było.

-Późno się zrobiło.- czarnowłosy wstał z kanapy zauważając, że za oknem zrobiło się ciemno.

Żadne z nich nawet nie zwróciło uwagi jak szybko minęło kilka godzin i nadeszła noc. Byli zbyt rozproszeni wzajemnym towarzystwem by skupić się na czymkolwiek innym.

Negan zachwiał się lekko gdy podszedł do łóżka. Dopiero gdy wstał odczuł, że faktycznie był pijany.

-Powinnam wracać do siebie.- brązowowłosa powoli podniosła się. Przez chwilę poczuła słabe zawroty głowy, ale to trwało krótką chwilę. Nie powinna była w ogóle pić. Choć z każdym łykiem czuła się bardziej rozluźniona, a jego towarzystwo było bardziej znośne przez co nie odmawiała gdy nalewał jej więcej trunku.

-Będzie bezpieczniej jak zostaniesz. Ciemność sprzyja złym ludziom, którzy tylko czyhają na niewinne i pijane kobiety.

-Nie jestem pijana.

-A ja nie jestem Negan. Widzisz? To oba kłamstwa. Możesz spać ze mną w łóżku albo na kanapie. Masz wybór.

-To chyba oczywiste co wybiorę.

-Twoja strata.- pachnął ręką choć przez krótki moment miał nadzieje, że wybierze pierwszą opcje, ale to było tylko marzeniem.

Czarnowłosy wyjął z szafy koc i jakąś poduszkę po czym dał ją Hannah. Negan miał rację po była pijana i z pewnością powrót do jej pokoju o takiej porze nie był najlepszy. Szczególnie po tym jak poznała Johna, którym był jej sąsiadem i nie wydawał jej się dobrą osobą. Dlatego bez większego sprzeciwu skorzystała z jego propozycji. Oczywiście nie miała zamiaru spać z nim w jednym łóżku bo nie wiadomo co strzeli mu do głowy choć dzisiaj nie przystawiał się zbytnio do niej.

Hannah położyła się na kanapie przykrywając się kocem. Obserwowała jak mężczyzna kładzie się do łóżka, posłała jej sugestywny uśmieszek gdy zauważył że na niego patrzy. Dlatego przekręciła się na drugi bok urywając kontakt wzrokowy. Choć przez jakiś czas czuła jego spojrzenia na sobie.

-Słodkich snów skarbie.

Nie odpowiedziała mu tylko zamknęła oczy czekając na sen, który o dziwo dość szybko zawładnął jej ciałem przez co po paru minutach zasnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro