Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

● 4.Propozycja ●

Hannah powoli otworzyła oczy, ale szybko je zamknęła gdy jasność ją oślepiła. Zamrugała kilkakrotnie dzięki czemu mogła już normalnie patrzeć. Była w pomieszczeniu, które wygląda jak lecznica. Były tu łóżka, szafka z lekami, nawet jakaś medyczna maszyna. Obejrzała się w bok i wtedy zobaczyła mężczyznę w fartuchu, który siedział na krzesełku przy biurku. Skrzywiła się gdy próbowała podnieść się do siadu. Uniosła bluzkę do góry i zobaczyła na swoim ciele kilka ciemno fioletowych siniaków. Mężczyzna słysząc za sobą ruch odwrócił się wstając z miejsca.

-Tylko powoli, możesz mieć zawroty głowy. Oprócz siniaków i lekkiego wstrząsu mózgu nic więcej ci nie dolega.

-Gdzie jestem?

-Niestety w miejscu z którego próbowałaś uciec. Połknij to, to tabletki przeciwbólowe.- podał jej kubeczek z wodą oraz dwie białe tabletki. Wzięła je po czym popijając wodą połknęła.

-Długo tu leże?

-Przyprowadzili cię wczoraj wieczorem, a mamy już późne popołudnie. Zostawię cię samą, odpocznij trochę. Tam masz łazienkę. Lepiej więcej nie próbuj uciec.- wskazał drzwi po drugiej stronie pomieszczenia po czym skierował się do innych drzwi i wyszedł.

Teraz gdy była bardziej rozbudzona czuła, że nie tylko boli ją tułów, jej prawy policzek również. Ostrożnie podniosła się i wstała z łóżka. Trochę zakręciło jej się w głowie, ale szybko jej przeszło więc podeszła do półki gdzie stało lusterko. Przyjrzała się swojemu odbiciu. Miała rozciętą wargę oraz nieduży siniak na prawym policzku. Czego mogła się spodziewać po takich ludziach? Że będą grzeczni i łagodni? Byli okrutnymi ludźmi, szczególnie ich przywódca.

Wróciła do łóżka i położyła się przykrywając białą pościelą. Przymknęła oczy i zaczęła bawić się naszyjnikiem. Tak bardzo chciała żeby to był tylko koszmar, ale to było naiwne myślenie. Musiała być twarda. Tu nie było jej brata czy kogoś kto pomoże jej albo ją ochroni. Teraz może liczyć tylko na siebie.

Obudziła się z krótkiej drzemki gdy usłyszała jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Ale wciąż leżała na boku tyłem do przybysza i miała zamknięte oczy. Udawała że jeszcze śpi. To z pewnością nie był tamten lekarz. Dreszcz przebiegł jej po plecach gdy poczuła czyjąś dłoń gładzącą ją po włosach. Wstrzymała na chwilę oddech.

-Wiem że nie śpisz.

Dobrze znała ten głos więc wiedziała kto tu przyszedł. Ale nie odwróciła się i nadal miała zamknięte oczy. Nie chciała na niego patrzeć. To przez niego tu jest, została pobita, jej bliscy cierpią, był powodem jej cierpienia.

-Nie potrzebnie próbowałaś uciekać. Lepiej więcej tego nie rób bo zobacz jak to się skończyło.- jego ton głosu był spokojny, a nawet przez krótką chwile myślała że słyszy smutek w jego głosie. Ale to mogło być tylko złudzenie. Czemu miałby być smutny z jej powodu?- Spójrz na mnie. Spójrz.- prawie krzyknął gdy za pierwszym razem nie chciała tego zrobić. Powoli odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Negan skrzywił się widząc jej twarz. Była blada, miała rozciętą wargę i siniaka na policzku. Z jakiegoś powodu wściekł się widząc ją w takim stanie. Ale tamten mężczyzna już odpowiedział za to co jej zrobił. Zawisł na płocie jako sztywny.- Nikt już cię nie skrzywdzi, dopilnuje tego. Ale masz więcej nie uciekać.

-Nie chcę tu być.

-Wiem, ale zmienisz jeszcze zdanie. Mam dla ciebie propozycję.

-Nie zostanę twoją żoną.

-To coś innego. Możesz tu sobie żyć. Dostaniesz miejsce do spania. Będziesz pracować za punkty aby móc w ten sposób tu przetrwać. Co ty na to?

-Brzmi lepiej niż pierwsza propozycja.

-Więc zgoda?- zapytał, a ona przytaknęła głową. To wydawało jej się lepszym rozwiązaniem niż zostanie jego prywatną dziwką.- Ale pierwsza propozycja nadal jest aktualna. Jak zmienisz zdanie, powiedz mi. Na razie zostaniesz tu do jutra. Odpocznij.

Czarnowłosy odwrócił się i skierował do wyjścia. Wyszedł zostawiając ją samą i szczerze trochę skołowaną przez jego zachowanie. Wyglądał jakby było mu jej szkoda, ale próbował zamaskować to obojętnością. Do tego zaproponował że może tu żyć i normalnie funkcjonować również ją zaskoczyło. Ale nie narzekała na to. Nie było to zbyt fatalne wyjście.

○●○●○●○●○

Następnego dnia wyszła z lecznicy i została zaprowadzona do niewielkiego pokoiku z małą łazienką. Teraz tutaj będzie mieszkać. Dostała też pracę dzięki której będzie zdobywać punkty, które przydadzą jej się na wymianę jeśli będzie czegoś potrzebować. Jej praca nie była trudna. Głównie musiała sprzątać różne miejsca, przenosić towary czy po prostu pilnować aby było czysto. Godziny w które pracowała nie były ustalone odgórnie. Mogła sama zadecydować jak długo będzie robić, ale ma o tym informować swoją przełożoną, która miała na imię Sibyl. Kobieta była starsza od niej o kilka lat i miała krótkie czarne włosy, a z twarzy wydawała się bardzo oschłą osobą, ale gdy się z nią porozmawia nie była taka zła. A przynajmniej była miła dla Hannah, która od początku starała się być uprzejma aby nie narobić sobie tu wrogów. Brązowowłosa zauważyła że Sibyl dla innych wcale taka dobra nie była. A to miejsce wcale takie dobre też nie było, szczególnie ludzie, którzy dbali tylko o własny interes. Większość wydawała jej się samolubna i patrząca na nią jak na słabe ogniowo, które można wykorzystać. Nie podobało jej się to ponieważ była tutaj sama. Nie miała nikogo kto mógłby jej pomóc gdyby coś się wydarzyło. A nie miała zamiaru iść do Negana i go poprosić o cokolwiek. Bo wtedy on wykorzystałby to na swoją korzyść i z pewnością chciałby czegoś w zamian. Tutaj nikt z dobroci serca niczego ci nie da. Musisz albo zapracować albo dać coś w zamian.

Hannah wylała wiadro z brudną wodą na zewnątrz. Zbliżał się już wieczór, a ona wciąż pracowała. I nie dlatego że ktoś jej kazał. Już skończyła swój limit obowiązkowych godzin pracy w ciągu doby. Ale chciała jeszcze dorobić dodatkowe wynagrodzenia aby mieć więcej punktów na zapas. Nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć. Gdyby zachorowała i nie była wstanie pracować to te dodatkowe punkty z pewnością jej się przydadzą.

-Pierwszy dzień w robocie, a zapierdzielasz jak za trzech moich pracowników.- Sibyl stała w przejściu opierając się ramieniem o ścianę gdy Hannah wróciła do budynku aby odstawić wiadro.- Szkoda że nie mam tutaj więcej takich osób jak ty.- czarnowłosa delikatnie się uśmiechnęło co na jej twarzy wyglądało jak krzywy grymas, ale ona już tak miała. Hannah uznała że najwyraźniej rzadko się uśmiecha przez co jej mięśnie twarzy nie są do tego przyzwyczajone.- Zrób sobie przerwę.

-Nie trzeba.

-To nie była propozycja. Chodź.- Sibyl machnęła ręką aby poszła za nią. Obie wyszły na zaplecze budynku. Czarnowłosa stanęła przy poręczy i oparła się o nią.- Palisz?- wyjęła z kieszeni krótki paczkę fajek i wystawiła ją w kierunku brązowowłosej.

-A co chcesz w zamian?- zapytała, na co czarnowłosa parsknęła rozbawiona.

-Już załapałaś tutejsze reguły. Nic nie chce. Odwaliłaś dziś znacznie więcej niż wymagałam więc bierz młoda.

Hannah podeszła i wzięła jednego papierosa. Sibyl zapalniczką podpaliła jej fajkę, a później swoją. Stały parę chwil w ciszy zaciągając się tytoniem.

-Negan ma na ciebie oko.- odezwała się czarnowłosa. Grimes zerknęła na nią, ale niczego nie powiedziała.- Nie wiem czemu, ale uważaj na niego.

-Dlaczego mi to mówisz?

-Nie jesteś taka jak ludzie tutaj. Od razu widać że niczego złego na sumieniu nie masz. Jesteś dobra. Też kiedyś taka byłam, ale od czasu apokalipsy wszystko się zmieniło. Trzeba robić to co pozwala nam przetrwać.

-Tą działkę zawsze robił za mnie brat. Bez niego nie byłoby mnie tu.

-Rick Grimes, racja? Zbawcy o nim gadali i o Alexandrii też.

-Więc wiedzą kim jestem?

-Młoda, takie rzeczy roznoszą się tu szybko. Szczególnie jeśli jest się w dobrych relacjach z żołnierzami Negana. Wtedy można dowiedzieć się bardzo ciekawych rzeczy.

Stały jeszcze chwilę paląc papierosy. Sibyl skończyła pierwsza i gdy odchodziła oznajmiła że na dziś Hannah skończyła robotę więc może iść odpocząć.

Brązowowłosa stała przy poręczy kończąc palić. Rzuciła niedopałek na ziemię i przygniotła go podeszwą. Gdy miała zamiar wracać zauważyła przy płocie rosnącą roślinę, która przebiła się przez pęknięty beton. Szczególnie nie przejęłaby się tym gdyby to nie były chabry. Powoli podeszła do siatki i kucnęła przy roślinie.

-Jakim cudem tu wyrosłeś?- zapytała sama siebie. Uśmiechnęła się smętnie. Odkąd Daryl kilkakrotnie przynosił jej te kwiaty, chabry kojarzyły jej się tylko z nim. Postanowiła że wykopie roślinę z ziemi. Ostrożnie aby nie naruszyć korzeni jakoś udało jej się wyciągnąć kwiat. Znalazła jakiś słoik i wsadziła roślinę przysypując ziemią. Gdy skończyła wróciła do budynku aby móc wrócić do swojego nowego mieszkanka.

Szła korytarzem trzymając w ręku słoik z chabrami. Z jednego z mieszkań które mijała słyszała czyjąś kłótnie. Gdy skręciła w kolejny korytarz na jego końcu zauważyła dwoje ludzi, którzy rozmawiało ze sobą. Spojrzeli na nią gdy brązowowłosa zatrzymała się przy swoich drzwiach, które otworzyła kluczem i szybko weszła do środka po czym zamknęła drzwi na klucz. Szczerze to w ogóle nie czuła się tu bezpiecznie. Te wszystkie dziwne spojrzenia, były takie nieprzyjemne, powodowały nawet lekkie obawy.

Odstawiła słoik na półkę, torbę zawiesiła na krzesełku i zdjęła czapkę z daszkiem. Na start dostała trochę rzeczy, w tym ubrania i podstawowe rzeczy do higieny. Dopiero gdy odetchnęła zauważyła że coś leży na stole przykryte czerwoną chustą. Podeszła do mebla. Podniosła chustę pod którą były przykryte trzy słoiki z konserwowaną żywnością, paczka papierosów, a nawet tabliczka czekolady oraz kawałek kartki, na której coś pisało. Wzięła do ręki kartkę i przeczytała ją.

"Liczę że miałaś udany dzień." A na końcu był podpis przywódcy Zbawców.

Samowolnie na jej twarzy zagościł uśmiech, ale szybko otrząsnęła się przypominając sobie kim ten człowiek jest i co zrobił. Przecież nie mogę poczuć czegoś do tego potwora, pomyślała odkładając kartkę po czym zaczęła przygotowywać się do snu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro