Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

○29. Nigdy bym cię nie zranił○

Przez kolejne trzy dni w Alexandrii nie działo się nic nadzwyczajnego. Nowe osoby wydawały się niczego nie kombinować i chętnie brali udział w życiu społeczności, każde z nich dostało pracę by mogli stać się częścią tego miejsca. 

Przez trzy dni Hannah ani razu nie zajrzała aby sprawdzić co dzieje się z Negan'em. Z tego co mówił Gabriel, który zastępował Hannah w zajmowaniu się ich więźniem, Negan zachowywał się w miarę normalnie jak na niego, choć czasami czarnoskóry miał go serdecznie dość i dziwił się jak ona tak długo mogła z nim wytrzymać. Wiele razy zachowywał się wrednie, droczył się i kpił że muszą się nim opiekować i nie ważne czy nasrałby na środku celi to i tak oni muszą to sprzątnąć.

Hannah nie była zdziwiona jego zachowaniem. Raczej była zła. Mimo że trzy dni to niezbyt długo to sądziła że tyle czasu wystarczy by się ogarnął i okazał choć trochę skruchy, ale zamiast tego, okazało się że najwyraźniej nie przejął się tym co powiedział i jak się zachował wobec niej.

Szła sobie bocznymi uliczkami tuż przy murze Alexandrii. Wędrowała do okoła bez większego celu. Przy okazji spaceru sprawdzała stan techniczny blaszanych ścian, które chroniły to miejsce przed sztywnymi. Nie miała zbytnio planów na dzisiejszy dzień, który od samego rana był po prostu nudny i jak na razie nic się nie zmieniło. Ale gdy szła nagle poczuła jakby ktoś wylał na nią wiadro lodowatej wody. Stanęła jak kołek widząc wspinającego się po murze mężczyznę, który miał czapkę z daszkiem na głowie oraz niewielką torbę przewieszoną przez ramię. Otrząsnęła się i wyciągając z kabury colta, który niegdyś należał do jej brata, podbiegła do nieszczęsnego zbiega.

-Zatrzymaj się i powoli zejdź albo odstrzelę ci ten parszywy łeb Negan.- powiedziała poważnym tonem celując pistoletem w mężczyznę.

Czarnowłosy zastygł w bezruchu gdy ją usłyszał, zerknął przez ramię aby na nią spojrzeć po czym zaśmiał się krótko choć nie brzmiało to jakby faktycznie był wesoły.

-Złaź natychmiast dupku!- powiedziała tym razem bardziej zdenerwowana.

-Spokojnie, podobno złość piękności szkodzi.- zakpił, ale posłusznie zszedł z muru i powoli odwrócił się do niej przodem.

Wpatrywała się w niego trzymając przed sobą pistolet. Nie zauważyła aby miał przy sobie jakąkolwiek broń. Negan stał nonszalancko czekając aż ona coś zrobi albo powie, nawet nie przeją się faktem że trzyma go na muszce, bawiło go to bo od dawna nie działo się nic ciekawego. Całymi dniami przesiadywał w celi gdzie nie było żadnej rozrywki.

-Odłóż torbę, ale powoli.- rozkazała. Czarnowłosy westchnął po czym zdjął i odłożył torbę na ziemię.- Obróć się.- mężczyzna wykonał jej polecenie. Podeszła do niego i sprawdziła czy ma gdzieś schowaną jakąś broń, ale nie miał nic takiego.

-Teraz będziesz kazać mi się rozebrać?- zażartował zerkając na nią kątem oka.

-Możesz się odwrócić.

-Jesteś taka poważna, uśmiechnij się, złapałaś mnie kochanie. Pobawimy się w policjantkę i przestępcę? Gdzieś na pewno znajdziemy kajdanki.- jego usta wykrzywiły się w szerokim aroganckim uśmiechu. Za to Hannah zacisnęła usta w wąską linie próbując nie wybuchnąć złością. Robił to co zawsze, bawił się nią.- Gabriel tak bardzo się zdenerwował że zapomniał upewnić się że cela jest zamknięta. Dobrze że się zorientowałem.

-Ale zostałeś przyłapany, wracasz do celi.

-Nie sądzę.

-To nie jest propozycja, którą możesz odrzucić. Nie masz wyboru.

-Oczywiście że mam. Jak niby chcesz mnie zmusić do powrotu?

-Mam broń a ty nie.

-To fakt, ale dasz radę mnie zastrzelić?

-Nie muszę cię zabijać. Wystarczy że strzelę ci w nogę i wtedy nigdzie nie pójdziesz.

-Dobra wygrałaś. Michonne i Rosita z Gabrielem tu idą, jaki fart.- wskazał głową przez co Hannah zadowolona opuściła pistolet i odwrócila się by spojrzeć w kierunku, który on wskazał. To były sekundy gdy zdała sobie sprawę że on skłamał i nikt wcale tu nie szedł. Negan od razu to wykorzystał. Z łatwością zabrał jej broń i ją złapał. Objął ją ramieniem wokół szyi przyciągając jej plecy do swojej klatki piersiowej. Hannah próbowała się mu wyrwać, ale na nic się to zdało.- Nie sądziłem że dasz się nabrać.- zachichotał.

-Pierdol się.

-Pierdolić to ja się mogę z tobą kotku. Z tobą nigdy się nie nudzę.

-I co teraz?- zapytała. Negan wciąż ją trzymając obrócił ich że teraz patrzą na ogrodzenie. Przybliżył twarz do jej ucha i szepnął.

-Spierdalamy stąd.

- Chyba zwariowałeś. Nigdzie nie idę.

-Pójdziesz.- nagle puścił ją, a ona cofnęła się jak najdalej, ale nadal pozostała między nim a ogrodzeniem. Zesztywniała w miejscu gdy czarnowłosy wycelował w nią coltem. Przez chwilę mogła jedynie dostrzec pustkę w jego oczach przez co przeszedł ją dreszcz.- To nie jest propozycja, którą możesz odrzucić.- powiedział przytaczając jej wcześniejsze słowa.- Chyba zapomniałaś z kim masz do czynienia. Jestem pieprzony Negan, przywódca Zbawców.

- Nie ma już Zbawców, a ty nie jesteś żadnym przywódcą tylko żałosnym dupkiem.

-Uważaj na słowa.- powiedział poważnym tonem robiąc w jej kierunku nagły krok przez co cofnęła się. Uśmieszek jednak szybko pojawił się na jego twarzy dzięki czemu nie czuła się już aż tak spięta. Znowu wyglądało to jak kiedyś, gdy ona była zdana na jego łaskę po tym jak zabrał ją do Sanktuarium.- Zacznij się wspinać, przed nami długa droga.

Wskazał na ogrodzenie za nią. Westchnęła i zerknęła za niego czy może ktoś za chwilę się pojawi i jej pomoże, ale tak się nie stało. Odwróciła się i zaczęła się wspinać po blaszanej konstrukcji. Negan podniósł swoją torbę i przewiesił ją przez ramię. Oblizał dolną wargę gdy przyglądał się jej tyłowi gdy się wspinała. 

-Przestań się gapić.- powiedziała wyczuwając jego intensywne spojrzenie na sobie.

-Ciężko oderwać wzrok od takich widoków. Te jeansy świetnie na tobie leżą, ale lepiej wyglądałabyś bez nich.- skomentował chowając pistolet za pasek od spodni. Hannah jedynie wywróciła oczami nie chcąc tego skomentować bo to i tak nie miało większego sensu.

Negan zaczął również się wspinać gdy zobaczył, że Hannah już zdążyła przedostać się na drugą stronę. Ale wspinał się znacznie szybciej niż ona ponieważ przeszło mu przez myśl, że brązowowłosa może mu uciec. Gdyby nie zagapił się na jej tyłek i zaczął wcześniej się wspinać, to widział by jak przedostaje się na drugą stronę.

Gdy czarnowłosy zeskakiwał z ogrodzenia widział jak Hannah stała obok, ale była odwrócona. Mogła by spróbować uciec, ale możliwe że nie zdążyła by nawet za daleko oddalić się od niego bo by ją szybko dogonił dlatego inaczej musiała to rozwiązać.

-Już myślałem że mi zwiejesz.- podszedł do niej, ale w tej samej chwili brązowowłosa odwróciła się trzymając dość duży kamień w dłoni. Na szczęście mężczyzna był szybszy. Chwycił jej rękę i pociągnął ją przez co puściła kamień. Pchnął ją na blaszaną płytę. Jęknęła gdy jej plecy boleśnie zetknęły się z ogrodzeniem. Chwycił oba jej nadgarstki i przycisną je nad jej głową.- Chciałaś mnie zabić?!- zapytał z złością bo to co chciała zrobić wyglądało na jednoznaczne. Hannah wierciła się próbując wyrwać się z jego uścisku, ale on drugą rękę położył na jej biodrze i ścisnął utrzymując ją w jednym miejscu.

-Chciałam tylko cię ogłuszyć. Sam wcześniej groziłeś że mnie zabijesz.- drugie zdanie powiedziała cichszym głosem, a jej determinacja by się uwolnić zmalała. Wcześniej gdy do niej mierzył, na prawdę przez chwilę pomyślała, że mógłby ją zabić. Przecież zrobił wiele złych rzeczy, a ona wcale aż taka ważna dla niego nie była.

Spojrzał w jej błękitne oczy, w których pojawiły się łzy. Zrozumiał że zwątpiła w niego, bała się że faktycznie może ją skrzywdzić.

-Nigdy bym cię nie zranił, nie umyślnie.- mówiąc to był z nią szczery. Puścił ją cofając się o krok. Hannah rozmasowała nadgarstki nie obdarzając go spojrzeniem.- Nie wierzysz mi?

-Nie wiem. Ostatnio pokazałeś jaki jesteś na prawdę.

-To były tylko słowa, nie mówiłem poważnie. Obraziłaś się za to?- zapytał z uśmieszkiem, ale gdy spojrzała na niego spoważniał. Ona na prawdę wzięła do serca jego słowa.- Dobra. Nie mówię tego za często, właściwie to w ogóle, ale dla ciebie zrobię wyjątek. Przepraszam.

-Myślisz że to jedno słowo wszystko naprawi? 

-Zachowałem się jak kutas. Zrozumiałem swój błąd. Czego więcej ode mnie oczekujesz? Że stanę się rycerzem w lśniącej zbroi, a ty będziesz moją księżniczką? To żałosne brednie.

-Ty jesteś żałosny. Mogłabym być z kimś lepszym kto traktował by mnie jak księżniczkę, ale dałam szansę tobie co najwyraźniej było błędem.- była taka zła na niego, a jednocześnie miała ochotę się rozpłakać. Ten związek był toksyczny.

-Kto niby byłby lepszy? Może Daryl? Kręci się wokół ciebie jak zakochany szczeniak.- gdy to powiedział zauważył, że ona dziwnie zareagowała na te słowa.- Zaraz, on jest zakochany w tobie. Powiedz jeśli się mylę. O kurwa.

- To nie twoja sprawa.

-Oczywiście że moja. Jesteśmy w popieprzonym trójkąciku.- zaśmiał się.

-Na prawdę cię to śmieszy? Czemu tak się zachowujesz? Dałam ci szansę, oddałam ci swoje serce, a ty traktujesz to dobrą zabawę.

- Nigdy nie chciałem abyś oddała mi swoje serce bo na nie nawet nie zasługuje. I nic nie poradzę że bycie dupkiem mam we krwi, ale zależy mi na tobie. Zaczęło zależeć odkąd zabrałem cię z Alexandrii. Zacząłem mieć obsesję na twoim punkcie bo coś poczułem do ciebie.- powiedział to tak szybko że nie kontrolował tego co mówi. Ale gdy zdał sobie sprawę z tego co powiedział aż zaniemówił nagle. Oboje patrzyli na siebie i byli równie zaskoczeni. Oczywiście że to co powiedział było prawdą, ale wmawiał sobie że tak nie jest i z pewnością nie chciał tego mówić na głos, ale nie zdążył ugryźć się w język.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro