Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

●18. Na śmierć i życie●

Hannah szła korytarzem niczym kłębek nerwów. Skręciła w lewo po czym szła dalej prosto aż do dwuczęściowych drzwi. Pchnęła je, a chwilę później znalazła się na dziedzińcu. Musiała przymrużyć oczy bo słońce oślepiło ją gdy wyszła z ciemnego korytarza. Zamrugała kilka razy, a wtedy zauważyła stojącego przy ogrodzeniu Dwighta, który poruszał się w miejscu jakby był czymś zdenerwowany. Jego wzrok padł na nią i był tak samo zaskoczony jak ona. Nie spodziewała się go tu, a on najwyraźniej nie spodziewał się jej.

-Co tutaj robisz?- zapytał pół szeptem gdy brązowowłosa podeszła do niego.

-Mogłabym zapytać cię o to samo.

-Cholera.- burknął pod nosem odwracając od niej wzrok jakby o czymś rozmyślał po czym ponownie na nią spojrzał.- Stój blisko i lepiej się nie odzywaj.

-Czemu?

-Nie ma czasu na wyjaśnienia.

Gdy to powiedział z budynku wyszło kilku ludzi. Wśród nich był Simon oraz Gregory, którego Hannah nie sądziła że zobaczy tu. Najwyraźniej dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek.

-Cieszy mnie że oboje podjęliście decyzje. Dobry wybór.- odezwał się Simon spoglądając na Dwighta i Hannah, a następnie rozejrzał się po zgromadzonych.- Wasza obecność tutaj znaczy, że jesteście z nami. Nie możecie się wycofać. Zrobimy to szybko po cichu i z szacunkiem. Zrobił dla nas wiele więc na niego zasłużył. Zwołujemy spotkanie i tyle. Następne zadanie to ustawienie złamania by mogło zacząć się leczyć. Katalizatorem który to ułatwi jest zniszczenie Wzgórza i wybicie jego mieszkańców. Przykro mi Gregory.- spojrzał na przywódce Wzgórza, ale na jego twarzy nie było żadnego smutku czy choćby odrobina współczucia.- Następnie... będziemy żyć dalej. Prawda Dwight?

Simon spojrzał na Dwighta wyczekując od niego potwierdzenia, ale ono nie nadeszło. Zamiast tego wszyscy usłyszeli gwizdanie. Mężczyzna z wąsem spoważniał i spojrzał na kontener zza którego wyszedł Negan. Czarnowłosy podszedł do Dwighta i położył mu rękę na ramieniu.

-Dziękuje D. Zajmę się resztą.- powiedział do blondyna. Przelotnie zerknął na Hannah posyłając jej zawadiacki uśmieszek po czym całą uwagę przeniósł na Simona, po którym było widać jak nie najlepiej czuł się z tym nagłym obrotem spraw. Negan przygotował dla niego nie miłą niespodziankę bo ktoś go wydał. Owszem Hannah powiedziała o propozycji, której dostała od Simona, ale nie wiedziała niczego więcej co oznaczało że Dwight go wydał.- Trzy... - zaczął odliczać, a atmosfera zrobiła się niemiłosiernie nieprzyjemna, nikt nawet oprócz niego nie ośmielił się odezwać.-  dwa... jeden.- gdy skończył odliczać padły strzały. Reszta zebranych oprócz Dwighta, Hannah, Georgy'ego i Simona padła martwa na ziemię. A chwilę później z ukrycia wyszli ludzie Negana i wymierzyli pistoletami w Simona oraz zabrali mu jego broń.

-Dwight!- mężczyzna z wściekłością rzucił się w kierunku blondyna, ale ludzie Negana złapali go i odciągnęli zanim zdążył mu cokolwiek zrobić. Był wściekły że go wydał.

-Oto i Simon jakiego znam. Rzuca się na człowieka jawnie, a nie knuje pierdoł za plecami.- zakpił czarnowłosy. Minął Simona patrząc na niego przelotnie po czym podszedł do rozstrzelanych ciał swoich dawnych ludzi. Zamachnął się kijem i roztrzaskał głowę jakiegoś mężczyzny, a później kolejnego. Gdy skończył podszedł do Simona.- Zabiłeś wszystkich złomiarzy chociaż ci tego zakazałem. Ale po tym wszystkim nie byłbym sobą gdybym nie dał ci drugiej szansy. Chcesz dowodzić to pokonaj przywódcę. Jeśli ci się to uda, to do diabła, powinieneś rządzić.- powiedział z powagą po czym skinął do tych, którzy trzymali Simona i puścili go.- Na śmierć i życie.- na twarzy czarnowłosego pojawił się jego charakterystyczny uśmieszek. 

○●○●○●○●

Wszyscy zebrali się w budynku na dużej hali. Pośród całego tłumu w samym środku była pusta przestrzeń gdzie stał Negan i Simon. Mieli zawalczyć na śmierć i życie o przywództwo nad Zbawcami i Sanktuarium. 

Atmosfera była napięta i każdy to odczuwał. Hannah stojąc pośród innych gapiów przyglądała się dwóm mężczyznom, którzy mają za chwilę stoczyć z sobą pojedynek. W żaden sposób nie było to dla niej przyjemne. Bo gdyby Simon wygrał i pewnie wydałoby się że nie chciała tak na prawdę do niego dołączyć to byłaby w poważnych tarapatach, nie znała go więc nie wiedziała na co go było stać. I do tego świadomość że Negan by zginął, choć jest przecież jej wrogiem, sprawiłoby jej ból bo miała do niego uczucia. Dlatego miała nadzieje że czarnowłosy wygra i w myślach błagała aby tak się stało.

W końcu walka się zaczęła. Simon z początku górował zadawając Negan'owi serię mocnych ciosów. Ale zbyt długo to nie potrwało bo czarnowłosy szybko przejął pałeczkę. W czasie gdy wszyscy byli zajęci oglądaniem widowiska Hannah kątem oka zauważyła jak Dwight wyprowadza Gregory'ego z pomieszczenia, a parę chwil później blondyn wrócił tyle że sam. To było dziwne, choć całe jego zachowanie było dziwne. Grał na wielu frontach, pomagał wrogom z jakiegoś powodu, a do tego donosił Negan'owi o Simonie chociaż brązowowłosa słyszała że Negan wiele zła mu zadał, a mimo to stanął po jego stronie, ale skoro tak bardzo kombinował to z pewnością to wszystko co robił miało jakieś głębsze znaczenie, którego na pierwszy rzut oka nie da się łatwo zauważyć.

Negan wygrał, na oczach zgromadzonych zadusił Simona gołymi rękoma po czym wstał jak gdyby niby nic rzucając komentarz w stylu "Co za dupek" po czym kazał swoim posprzątać bałagan. Ludzie zaczęli się rozchodzić. Hannah chciała podejść do Dwighta i z nim porozmawiać, ale zauważyła że Negan ją wyprzedził, poszli gdzieś więc ona postanowiła wrócić do swoich obowiązków.

W pracy była dziwna atmosfera, w sumie wszędzie była. Ludzie szeptali, rozmawiali o czymś, niektórzy dziwnie na nią zerkali. To było niepokojące oraz to że nigdzie nie mogła znaleźć Dwighta. Kiedy tylko skończyła to co musiała zrobić, od razu udała się do siebie. Szybko dostała się do budynku. Wchodząc do mieszkania prawie krzyknęła zaskoczona obecnością czarnowłosego, który siedział sobie nonszalancko na krzesełku i trzymał swój kij na stole.

-Wystraszyłem cię, co?- zapytał choć odpowiedź była oczywista.- Nie cieszysz się że żyje? Wyglądasz na spiętą.

- Dobrze że żyjesz.- powiedziała niezbyt głośno, ale wystarczająco by mógł ją usłyszeć. Dość bardzo ją zaskoczył swoją obecnością bo nigdy przedtem tego nie robił w ten sposób. 

- Ostatnio ludzie zaczęli coraz częściej knuć za moimi plecami.- powoli wstał z swojego miejsca biorąc kij do ręki.- Szczerze sprawia mi to przykrość bo sprawy się komplikują. Ale ktoś sprytny może to wykorzystać.

-Do czego zmierzasz?- zapytała nie widząc sensu czemu jej to mówi. Negan zachichotał przez chwilę przybliżając się do niej.

- Bo mając wśród swoich szpiega łatwo wykorzystać go na swoją korzyść, oczywiście jeśli się to dobrze rozegra. Dwight dużo mi pomógł z Simonem i nie tylko.- spojrzał jej prosto w oczy przez co przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz. Im dłużej mówił tym bardziej miała wrażenie, że dowiedział się o tym że Dwight współpracował z jej bratem.- Bardziej jestem wdzięczny że pomógł mi z Rick'em. Nie zrobił tego świadomie, ale zrobił.

-Jak to?- oczywiście że wszystkiego się dowiedział, nie byłby tak świetnym przywódcą gdyby łatwo można byłoby go oszukać. Ale teraz brązowowłosa poczuła rosnący w niej strach o swojego brata i pozostałych. 

-Jutro wszystko się skończy.- przybliżył się do niej i położył dłoń na jej policzku. Chciała się od niego odsunąć, ale nie pozwolił jej.- Wiedziałaś że Dwight jest zdrajcą?- gdy o to zapytał odwróciła wzrok, ale dłonią przekręcił jej twarzy by spojrzała na niego.- Jesteś kiepską kłamczuchą, ale rozumiem cię. Chcesz by twoi ludzie wygrali, ale tak się nie stanie. Jutrzejszy dzień będzie cholernie krwawy.

-Proszę, nie rób tego...

-Za późno skarbie. Zostaniesz tu, a gdy wrócę będziemy dobrze się bawić.

-Jesteś potworem.- to co on chciał zrobić łamało jej serce. Nie chciała by jej przyjaciele i bliscy cierpieli, ale co mogła zrobić? Jak mogłaby im pomóc? Była bezsilna. A wszystko pogarszał fakt, że musiała się w nim zakochać. Omamił ją, cały czas to robi. Jest miły, dba o nią, pomaga jej, a później robi złe rzeczy.

- Nie zawsze nim byłem.

Otarł łzę, która spłynęła jej po policzku. Pochylił się nad nią i pocałował ją. Pozwoliła mu to zrobić, ale nie odwzajemniła pocałunku. Gdy się cofnął coś zakuło go w serce. Nawet nie chciała na niego spojrzeć. Ale w tym świecie nie można mieć wszystkiego. Niektóre decyzje są trudne i wymagają poświęceń. Bajki zawsze kończą się happy end'em, dobro i miłość wygrywają, ale to nie bajka tylko brutalna rzeczywistość. Tutaj nie ma szczęśliwego i żyli długo i szczęśliwie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro