Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3- Matthew.

Ten rozdział dedykuję karilola033 za to, że pokazała mi, jak robić ze wszystkiego jaja i focha na pięć minut XDD pozdrawiam serdecznie ;**

Wstałam z kanapy, na której spałam u Very. Pozwoliła mi przenocować u siebie przed tydzień, bo potem wyjeżdża do cioci na wieś, żeby pomóc jej tam trochę.

Nałożyłam na siebie czarne legginsy, szarą bluzkę z długim rękawem, czarną skórzaną kurteczkę i białe superstary. Po tym poszłam jeszcze do łazienki, żeby lekko się umalować i związać włosy w płaski kok. Gdy już skończyłam, wyszłam cicho do kuchni i zrobiłam dwie porcje jajecznicy. Jedną zjadłam sama, a drugą zostawiłam dla przyjaciółki, która spała jeszcze w najlepsze.
Zabrałam ze sobą rzeczy do pracy, nałożyłam na głowę czapkę beanie i wyszłam po cichu z mieszkania Veronici.

Stojąc na ulicy złapałam taksówkę i pojechałam na plan.
Po drodze usłyszałam jeszcze krótki dzwięk komórki. Przyszedł SMS.

Mama: Miłego dnia w pracy, córciu ;*

Ja: Dzięki, mamo, właśnie jadę na plan ;)

Mama: I pamiętaj- nie przejmuj się włosami, to ze strony taty był głupi pomysł, ale wiesz, jaki on jest

Ja: Na pewno nie taki, żeby namawiać Wendy do tego, aby mi pofarbowała włosy na różowo!

Mama: Am, ja słyszałam, jak rozmawiał z Wendy. Wytłumaczył jej, że zakładali się wcześniej, i że to nie był dobry pomysł, żeby farbować ci włosy w noc przed twoim pójściem do tej pracy. Nie gniewaj się już na niego, a tym bardziej nie na Wendy.

Ja: Mamo... na Wendy się już nie gniewam, ale mogła mieć własny rozum, w końcu ona ma już dwanaście lat!

Mama: Wiem, ale wybacz też tacie...

Ja: Nie! To, co mi powiedział, było nie do przyjęcia! Przecież dobrze wie, jak kocham muzykę!

Mama: Kochanie, każdy to wie ;)

Ja: No właśnie! Więc tymbardziej nie powinien mówić takich rzeczy! Zwłaszcza, że widział, jak zależy mi na tej pracy i jak stresowałam się przed rozmową!

Mama: Wiem, Amando, ale naprawdę, przemyśl to jeszcze...

Spojrzałam przez okno i uświadomiłam sobie, że taksówka zaraz zatrzyma się pod planem.

Ja: Dobrze, mamo, a na razie muszę już kończyć, bo zaraz będę wchodzić na plan, pa ;*

Mama: Dziękuję, że zrozumiałaś, papa ;*

Wyłączyłam telefon, zapłaciłam taksówkarzowi i wyszłam z samochodu. Stałam właśnie przed starym, podniszczonym kościołem, w którym miał się znajdować serialowy Instytut. Poszłam w kierunku jego drzwi i je otworzyłam. Natychmiast oślepiło mnie światło. Lampy bardzo jasno tam świeciły.

Już od progu ludzie zaczęli mi się dziwnie przyglądać. O co im chodzi?

Chwilę rozglądałam się po tym miejscu, kiedy podeszła do mnie jakaś wysoka brunetka. Miała na sobie prostą, czarną spódnicę i białą koszulę z podwiniętymi rękawami. Na nogach miała ciemne, wysokie szpilki.

-Przepraszam, ale turystom wstęp wzbroniony.- powiedziała.

-Tak, rozumiem, ale...- zaczęłam, ale mi przerwała.

-Nie chcem słyszeć żadnego ,,ale". Proszę wyjść z planu!

-To niech mi pani da coś wyjaśnić!- wkurzyłam się, że nawet nie chciała mnie wysłuchać do końca, tylko mi przerwała. Pokazałam jej kartki ze scenariuszami- Dwa dni temu pan Mcg zatrudnił mnie jako głównego kompozytora muzyki do tego serialu! I nie, nie jestem turystyką!- babka rozwaliła mnie stwierdzeniem ,,turysta". Ostanie zdanie powiedziałam z takim załamaniem, że myślałam, że zaraz wybuchnę śmiechem.

Ona tylko spojrzała na mnie osłupiała i nagle obok nas pojawił się Mcg- jedyne koło ratunkowe na tym morzu wariatów.

-O, witaj, Amando.- przywitał się ze mną- Widzę, że już przyszłaś i poznałaś Kylie, moją sekretarkę.

-Tak, i to aż za dobrze...- mruknęłam i popatrzyłam z wyrzutem na brunetkę.

-Dobrze, a więc w takim razie pokażę ci twój gabinet, w którym będziesz mogła komponować muzykę. Chodź za mną.- pokazał ruchem ręki, w którą stronę mam iść i poszedł przede mną.

Gdy już dotarliśmy do tego pokoju, przeszliśmy przez ciemne drzwi, i aż mnie zatkało. Okazała się to być duża sala muzyczna. Składała się z trzech połączonych ze sobą pomieszczeń. W pierwszym, do którego wchodziło się bezpośrednio przez drzwi, znajdowała się cała ogromna konsola muzyczna.

(Zdjęcie w mediach)

Przed nią stały dwa czarne krzesła z dziurami w oparciu, na których wisiały dwie pary słuchawek podłączonych do konsoli.
Ściany miały kolor intensywnie pomarańczowy, a podłoga była gładka i czarna.

Przeszliśmy przez następne drzwi, które prowadziły do pomieszczenia z mikrofonami i różnymi instrumentami: gitarą, pianinem, skrzypcami. Stał też tam metronom. Na zielonych ścianach wisiały różne zdjęcia. Na jednym nich dostrzegłam tego gbura, z którym ,,rozmawiałam" po spotkaniu. Siedział przy pianinie. Na drugim obok widać było róże w ogrodzie.

W następnym pomieszczeniu na jasnej podłodze stały dwie duże, niebieskie kanapy. Obok jednej z nich był jeszcze takiego samego koloru szezląg (wybaczcie, ale nie wiem, jak to się pisze, więc napisałam, jak się czyta XD, ale sprawdźcie w internecie, to może on was gdzieś nakieruje).
Na środku pokoju stał jeszcze szklany stolik kawowy, a wokół niego poustawiane różnokolorowe pufy. Niebieskie ściany idealnie komponowały się z resztą pokoju.

I to tu miałam pracować? Tu było cudownie!

-Ja... tu jest pięknie.- zachwyciłam się.

-Cieszę się, że ci się tu podoba, bo to tu będziesz komponować muzykę. Jeśli będziesz czegoś jeszcze potrzebować, to po prostu mów, a ja się tym zajmę.- puścił mi oczko.

-Dziękuję- uśmiechnęłam się- ale obawiam się, że tu jest chyba wszystko, czego potrzebuję, więc nie będę panu zawracać głowy swoimi prośbami.

-Dobrze, to ja cię już może tu zostawię, a ty uporządkuj to miejsce tak, jak chcesz, bo od teraz ten pokój jest twój. Kiedy skończysz, zabierz się za wymyślanie melodii na czołówkę do serialu.

-Dobrze- przytaknęłam- jeszcze raz, bardzo dziękuję.

-Nie ma sprawy.- uśmiechnął się, po czym wyszedł.

Jednak nie na długo zostałam tu sama, bo do środka wparowała ostatnia osoba, jakiej tu chciałam.

-...Alex, daj spokój, to wcale nie tak!- usprawiedliwiał się ten furiat, kiedy rozmawiał z kimś przez telefon. Gdy tylko mnie zobaczył, pożegnał się z osobą ,,po drugiej stronie".

Spojrzałam na niego zdziwiona i powiedziałam:

-O. To ty.

Jakież to było entuzjastyczne, nieprawdaż? Wyczujcie ten sarkazm.

-I ty.- spojrzał na mnie badawczym wzrokiem- Co ty tu...?

-Ja? Pracuję.

-Ale jak to?

-Normalnie, a ty?

-Ja też.- uśmiechnął się zwycięsko.

-Jako kto? Sprzątacz?- zaśmiałam się pogardliwie.

-Och, żebyś się nie zdziwiła.

-No to powiedz mi, jako kogo będę cię tu widzieć?

-Aktora.

Stanęłam jak wryta. Ten typ jest aktorem? ,,Prędzej ze śmiechu padnę tu trupem". (A kto wie, skąd ten tekst, pisze w komentarzu :33)

Zaśmiał się na moją reakcję, po czym spytał:

-A ty jako kto będziesz tu pracować?

-Kompozytor główny.- wydusiłam z trudem. Nadal moje zdziwienie miało przewagę w moim zachowaniu.

-Pokażesz mi, jak grasz?

-A niby czemu, co?- odzyskałam swoją pewność siebie- Myślisz sobie, że jak najpierw na mnie krzyczysz, a potem zachowujesz się normalnie, to wszystko jest ok? To ja ci powiem. Otóż nie, nie jest. Zastanów się nad sobą.

-A ty znowu wracasz do tych swoich mądrości.- przewrócił oczami- Chciałem być miły, nie wiem, o co ci chodzi. To, że przedtem się trochę pokłóciliśmy, to nie znaczy, że nie moglibyśmy dogadywać się normalnie. Jak koledzy z pracy.- wzruszył ramionami.

-Amanda.- wyciągnęłam do niego rękę.

-Matthew.- chwycił moją dłoń.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro