Rozdział 1- Uważaj, jak idziesz!
Ten pierwszy rozdział dedykuję black_shiny_diamond ,dzięki której mogłam poznać nowe oblicze Matta Daddario ;), tak w ogóle, to zapraszam na jej profil i do przeczytania jej książki ,,Maid", serdeczne pozdrowienia;**
Szłam właśnie przez hol wytwórni muzycznej, w której trochę pomagałam. Na początku czułam się tam nieco nieswojo, ale z czasem to przeszło.
Za pięć minut miałam już być na spotkaniu o nową pracę, ponieważ niedawno dostałam od Mcg'a ofertę, nad którą nie musiałam wiele myśleć. Otóż zaproponował mi pracę przy jego nowym serialu ,,Shadowhunters".
Zawsze chciałam przyczynić się do czegoś wielkiego, sławnego, czegoś, co przyniesie mi większe możliwości.
Stałam już przed salą, w której miała się odbyć rozmowa. Wzięłam trzy głębokie oddechy i lekko popchnęłam czarne drzwi. W środku czekał już na mnie mój, mam taką nadzieję, pracodawca. Siedział na czerwonym krześle obrotowym, stojącym przed czarnym, nowoczesnym biurkiem z zaokrąglonymi wykończeniami. Ogólnie cały pokój był dość ciemny, ale rozjaśniała go tylko ta krwista czerwień. Dywan na środku pokoju był w kolorze czerwonym, za to farba na ścianach była zupełnie czarna.
Z mojego zachwytu wyrwało mnie chrząknięcie mężczyzny. Okazał się to być Mcg. Był ubrany w czarną, zwiewną koszulę, białą marynarkę, ciemne spodnie i buty. Włosy zostawił w nieładzie.
-Pani Dickens?- spytał.
-Tak- odpowiedziałam nieco zestresowana- Amanda Dickens.
-Dobrze, niech pani usiądzie.- wskazał ręką na krzesło stojące po drugiej stronie biurka- Zacznijmy od pani wstępnej decyzji. Namyśliła się pani?
-Tak, uważam, że to świetna propozycja pracy dla mnie.- uśmiechnęłam się.
-Dobrze, a więc omówmy szczegóły.- zaczął- Będzie pani pracować jako główny kompozytor muzyki do mojego nowego serialu. Pięć dni w tygodniu, do czasu zakończenia kręcenia scen, czyli tak, jak aktorzy. Dobrze by też było, gdyby ciągle wymyślała pani muzykę i zastanawiała się, w którym momencie w scenariuszu można by ją umieścić.- spojrzał na papiery przed sobą i podsunął je do mnie- A to jest scenariusz pierwszego, drugiego i trzeciego odcinka.
-Och.- wytrzeszczyłam oczy na widok tylu malutkich literek na jednej stronie. Strach było pomyśleć, co znajdowało się dalej.
Widząc moją minę Mcg zaśmiał się pod nosem, po czym powiedział:
-Następne scenariusze dostaniesz podczas kręcenia drugiego z nich, ponieważ będziesz dostawała po trzy naraz.- spojrzał na zegarek- Czy coś jeszcze chcesz wiedzieć? Niestety spieszę się na dalsze rozmowy kwalifikacyjne.
-Tak,- odparłam- chciałabym wiedzieć, ile będę zarabiać?
- Za jeden dzień w pracy dostaniesz 550 dolarów. Z czasem jednak twój zarobek będzie powoli wzrastał, jeśli praca, jaką wykonasz będzie miała oczekiwany przeze mnie rezultat.
Spojrzałam na niego tak, jakby przed chwilą zaproponował mi życie jako królewna na zamku. To była idealna propozycja! Nie dość, że będę pracować nad tym, co lubię, to jeszcze będę przez to dużo zarabiać. Poza tym już nie miałam żadnych pytań.
-Dobrze, to wszystkie moje pytania.- uśmiechnęłam się.
-Czyli możemy już podpisać umowę o współpracę?- zapytał mężczyzna.
-Oczywiście, z wielką chęcią.
Podał mi papiery, na których musiałam złożyć kilka podpisów, a potem mogłam już iść, bo za dwa dni musieliśmy zacząć kręcenie.
-Dziękuję jeszcze raz za tą propozycję, do widzenia.- pożegnałam się z nim i posłałam mu lekki uśmiech.
-Do widzenia.- on też się uśmiechnął.
Wyszłam na korytarz zamykając za sobą drzwi, obróciłam się i od razu na kogoś wpadłam.
-Uważaj, jak idziesz!- krzyknął zdenerwowany męski głos.
-J-ja...- zaczęłam- Ja przepraszam, to nie było celowe...- powiedziałam cicho, podnosząc wzrok. Stał przede mną zdenerwowany mężczyzna. Był o wiele wyższy ode mnie, patrzył na mnie swymi czekoladowymi oczami, a malinowe usta zacisnął w wąską linię sprawiając, że lekki zarost podniósł mu się nieco do góry.
-Patrz, co jeszcze zrobiłaś!- pokazał na swoją marynarkę- Rozlałaś mi moją kawę!
-Och, ja naprawdę przepraszam, po prostu pana nie zauważyłam, ja...
-Nic nie mów, wiesz?- burknął- Mój przyszły pracodawca się z tobą rozliczy!
-A kim on jest?- zapytałam drwiąco- Mcg'em?
-Ty...- zrobił wielkie oczy- Ty... skąd ty... skąd ty wiedziałaś?
Po prostu zaniemówiłam. Czyli to oznaczało, że miałam pracować z tym furiatem?! No, świetnie, Amanda. Po prostu ekstra. Nie będzie łatwo.
-Ty... ja...- zająknęłam się- Właśnie byłam na rozmowie o pracę u niego.- powiedziałam oniemiała.
-Co?! Jak to?! Nie mogę pracować z kimś tak nieogarniętym!- oburzył się.
Jak on śmie tak o mnie mówić?! Przecież jeszcze mnie nie zna!
-Wiesz co?- lekko się do niego uśmiechnęłam- Mama zawsze mówiła mi, że nieładnie jest oceniać po pierwszym spotkaniu, zwłaszcza, jeśli było ono nieudane.
-Serio? Teraz będziesz mi sypać mądrościami mamusi?- warknął.
-Tak, bo wiem, że są przydatne w życiu.- nadal się uśmiechałam.
-Dobra, zejdź mi z oczu, bo muszę iść na tą rozmowę.- skończył znudzonym tonem- Mam nadzieję, że nie będziemy się zbyt często widywać w pracy.- szybko uciął i wszedł przez drzwi do środka pokoju, w którym już czekał Mcg.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro