Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część Pierwsza: Ten facet to wariat. 9


- Nie trafiłbym w to co lubisz i spał później na podłodze. - mruknął rozbawiony i stanął za nim. Częściowo po to by samemu również dodawać to co chce zjeść, bardziej jednak chodziło mu o ochronę młodszego. Nie chciał by ktoś go zaczepiał, było to bezpieczniejsze dla nich i dla otoczenia. Ostatecznie obaj byli dość mocno znerwicowani. Przyłożył kartę do czytnika płacąc za ich zamówienie i pociągnął go na bok by mogli oczekiwać na zamówienie. Nawet nie zarejestrował w którym momencie otoczył go ramionami i przyciągnął do siebie, by oprzeć go plecami o siebie.

Meng Yao czuł się przy nim trochę jak dziecko. Nie tylko ze względu na wzrost, czy na to jakiej był postury. Ale głównie dlatego, że ten go tak pilnował. A przecież nie był małym dzieckiem i potrafił zadbać o siebie. Westchnął jedynie i nim się obejrzał znalazł się w jego ramionach. Na początku nie zwrócił na to uwagi, a po chwili spojrzał po sobie i na niego.

- Zachowujesz się jakbyś był moim chłopakiem. - stwierdził pod nosem i rozejrzał się po otoczeniu.

- Hmm? - mruknął starszy i spojrzał na niego przez chwilę nie wiedząc o co mu chodzi. Kilka ładnych sekund zajęło mu zorientowanie się w tym co zrobił - Ooo. Wybacz. To jakoś samo tak. W sensie mam zabrać ręce i nie dotykać? - nie był pewien czy ten ma o to pretensje czy raczej mu to pasuje, więc wolał się upewnić nim cokolwiek zrobi. Jemu osobiście nie przeszkadzało trzymanie go w ten sposób.

Yao wzruszył ramionami lekko na to. Nie przeszkadzało mu to, ale też nie uważał tego za jakoś specjalnie potrzebne.

- Rób jak uważasz - stwierdził układając dłonie na jego rękach.

- Tak to lepiej nie mów. - mruknął cicho przy jego uchu i przyciągnął go bardziej do siebie, gdy do środka weszło trzech mężczyzn. To był czysty odruch i miał nadzieję, że nie straci przez to głowy - Jemy w aucie czy wolisz tu?

Młodszy spojrzał w tym samym kierunku i poprawił się w miejscu.

- Możemy zjeść w środku. - stwierdził i zerknął na tablicę, by zaraz wskazać ją brodą - Już nasz numer. Puść mnie kafarze.- poklepał go po dłoni i odsunął się od niego.

Ruszył po tacę z jedzeniem, przyciągając tym samym spojrzenia innych. Mógł założyć mniej kuse spodenki, ale lubił przyciągać uwagę i spojrzenia. Zabrał swoją colę, a resztę zostawił do noszenia jemu. Kroczył przez budynek przyciągając wiele spojrzeń. A raczej jego odkryty tyłek. Kiedy usiadł na krześle wciąż przyciągał spojrzenia przez swoją nienaganną urodę i aparycję.

Mingjue ruszył za nim by zabrać tace z jedzeniem. Sam uważnie obserwował tyłek młodszego jak i otoczenie posyłając kilka gniewnych spojrzeń. Postawił tacę przed nim i zajął miejsce naprzeciwko niego.

- Mogliśmy zjeść w aucie. - mruknął niezadowolony i posłał kolejne mordercze spojrzenie facetowi, który zbyt długo wgapiał się w Meng Yao - Jak kogoś zastrzelę to będzie twoja wina. - ostrzegł z uśmiechem i zaczął rozkładać ich jedzenie. Z tym strzelaniem był śmiertelnie poważny, ostatnie kilkanaście godzin było zbyt nerwowych i Mingjue obawiał się, że mogą mu puścić nerwy.

Meng Yao wzruszył ramionami. Nie narzekał. Wręcz przeciwnie,podobało mu się to.

- Dlaczego? Taki jesteś chętny do bicia? Skoro jesteś taki agresywny to mogłem wrócić do siebie. - parsknął śmiechem i sięgnął po kanapkę aby odpakować ją i włożyć kawałek do ust. Kręcił się lekko na krześle, co sprawiało, że i jego tyłek ruszał się na boki. Odrzucił pasmo włosów w tył. Musiał wyglądać idealnie nawet kiedy jadł!

- Nie jestem agresywny. - zamilkł na chwilę - Może trochę. Nie w tym rzecz. Zwyczajnie jestem znerwicowany, muszę się odstresować. - sam sięgnął po swoją kanapkę - I nie danie komuś po mordzie tylko dlatego, że gapi się na twój tyłek nie pomoże. - przemilczał fakt, że zrobiłby to z satysfakcją - Zwyczajnie nie mam ochoty by ktokolwiek tutaj zamienił się w wielką szable czy cholera jeszcze wie co. Nie wspominając o tym, że te wizję mieszają mi w głowie. - na szczęście nikt nie wpadł na głupi pomysł podejścia do nich, widać Mingjue wyglądał na zbyt wkurzonego.

Mniejszy lekko wywinął oczyma i wsunął do ust porcje frytek. Odetchnął ciężko oblizując palec.

- Staraj się nie myśleć o tym. Inaczej wtedy na pewno przyjdą jakieś dziwne wizję. - stwierdził i zaczął zaczepiać go stopa pod stołem dla odsunięcia jego myśli w zupełnie przyjemnym kierunku

- Wierz mi sta... - Jue zamilkł czując co ten wyprawia. Spojrzał na niego, a później na stół pod którym miał nogi i znów na niego. W jednej chwili przestał myśleć o wizjach, co wcale nie sprawiło, że nie miał ich w głowie, choć w tym wypadku zupełnie inne. Jeśli młodszy chciał by zaczął myśleć o czymś innym to poszło mu to cholernie dobrze - Całkiem skutecznie. - mruknął uśmiechając się do niego.

Yao znów wzruszył ramionami i uśmiechnął się zupełnie niewinnie, jakby nic się nie stało. Zabrał nogę i poprawił się na miejscu. Nie chciał go znowu kusić. Jeszcze by miał pretensje... Poprawił okulary na nosie i odetchnął głęboko.

- Bardziej skuteczne niż obijanie twarzy?

- Zdecydowanie. Nie mogę narzekać, możesz mnie tak rozpraszać częściej. - uśmiechnął się do niego zaczepnie i zabrał się ponownie za jedzenie, widocznie spokojniejszy niż chwilę temu. Wciąż jednak uważnie obserwował otoczenie, ale to już było zboczenie zawodowe. Niemal cały czas był czujny, odpuszczał jedynie w domu, wiedząc, że psy ostrzegą go wcześniej gdyby coś było nie tak. Tutaj miał na głowie bezpieczeństwo swoje i chłopaka, nawet jeśli nic im nie zagrażało.

Zjadł większą część swojej porcji, a resztę podsunął starszemu. Dokończył pić swoją colę i znów zaczął zaczepiać go stopą. Wiódł nią po jego udzie uśmiechając się przy tym niewinnie.

- Tylko przypadkiem nie daj się skusić... - rzucił i zmrużył lekko powieki z rozbawieniem. Palcem poprawił okulary i odetchnął ciężko.

- To ty będziesz mieć problem kiedy przestanę się powstrzymywać. Ja będę mieć później wyrzuty sumienia, że przestałem cię szanować. - rzucił szczerze i zabrał się dokańczanie posiłku młodszego. Sam trzema łykami wypił resztki coli - To co? Zbieramy się dalej?

- Cóż... Można kogoś szanować i uprawiać z nim seks. Nie wiem czy wiedziałeś... - odparł Yao, wyraźnie zdziwiony tym tokiem rozumowania. Wariat i bałwan roku w jednym. Zamrugał kilkakrotnie i z zażenowaniem zaciągnął się napojem - Co za facet... - rzucił do siebie i zszedł z krzesła kierując się w stronę wyjścia. Nie mógł uwierzyć w coś równie absurdalnego. Niby starszy, ale rozumowanie świata miał na poziomie małego dziecka.

Mingjue zmarszczył brwi słysząc to. Gapił się na niego przez chwilę nie wiedząc jak mu odpowiedzieć, a zaraz musiał pozbierać wszystko ze stołu i ruszyć za młodszym. Szedł za nim do auta dość mocno zamyślony, zastanawiając się jak to ubrać w słowa. Otworzył mu drzwi i dopiero wtedy się odezwał.

- Ale mi nie o to chodzi... Bo ty... W sensie ja tobie place i... A z resztą nie ważne.

Meng Yao oparł dłoń na samochodzie mając zamiar wsiąść, ale zaraz obrócił się w jego kierunku, zarzucając przy tym nonszalancko włosami.

- Mingjue, płacisz mi za możliwość skorzystania z tego ciała, to moja praca, a ty obrażasz mnie nie robiąc tego. Więc bądź łaskaw przestać pierdolić i przeleć mnie z szacunkiem. - posłał mu po tym niewinny uśmiech i oczko, wsiadając do wnętrza samochodu. Sam zapiął sobie pas po czym oparł nogi o deskę.

Słowa Meng Yao sprawiły, że Mingjue miał w głowie jeden wielki chaos. Próbował jakkolwiek zrozumieć ich sens, bo to kłóciło się z jego dotychczasowym światopoglądem.

- Jak on nie chce skorzystać to ja mogę!- krzyknął ktoś stojący kawałek dalej. Nawet sam Yao spojrzał w tamtym kierunku.

A później chaos w głowie Nie zamienił się w totalne wkurwienie, gdy usłyszał tak bezczelną propozycje. Czystym odruchem było wyciągnięcie broni i wycelowanie w śmiałka.

- Racz kurwa powtórzyć, bo chyba się przesłyszałem. - warknął w jego kierunku, a mężczyzna wyraźnie pobladł.

Meng Yao, aż się wychylił z samochodu na to widowisko. Zaraz sięgnął dłonią i poklepał Mingjue po kroczu.

- Już. Opanuj testosteron i wsiadaj do samochodu... Jesteś taki gorący kiedy jesteś agresywny. - rzucił mimowolnie i pociągnął go za koszulkę w dół, do samochodu, aby namiętnie wbić się w jego usta - Gorąca z ciebie kupa mięcha. Pokrzycz jeszcze...

Dał się wciągnąć do auta chociaż miał ochotę zwyczajnie zastrzelić tego dupka. Gdy został pocałowały wszelkie myśli wyparowały mu z głowy, zaś mężczyzna który wywołał całe to zamieszanie zniknął, gdy tylko Mingjue przestał w niego celować.

- Powinienem go rozszarpać za taką propozycję. - warknął i sam przyciągnął młodszego do pocałunku.

Młodszy parsknął śmiechem w jego usta i pogłębił pocałunek znacznie. Nie przejmował się dziwnymi spojrzeniami z boku, miał je gdzieś. Oderwał się od jego warg i odsunął go od siebie.

- Wystarczy, bo jeszcze dasz się skusić Bestio. - uśmiechnął się niewinnie i zatrzasnął mu drzwi przed nosem.

Mingjue mruknął niezadowolony, gdy został odsunięty i po chwili zdał sobie sprawę, że młodszy bezczelnie odwrócił jego uwagę od faceta którego miał ochotę zabić. Rozejrzał się za nim gdy podniósł się do góry, ale po delikwencie nie było śladu.

- Odwróciłeś moja uwagę. - mruknął gdy wsiadł do auta i obrócił się w stronę chłopaka - Chcesz mi powiedzieć, że kompletnie nie przeszkadza ci, że płacę za twoje towarzystwo? Naprawdę bardziej obraża cię fakt, że nie chce skorzystać z tego za co teoretycznie place? - patrzył na niego uważnie, zastanawiać się czy ten zwyczajnie się z niego nabijał tym tekstem czy jednak mówił prawdę.

Mniejszy rozsiadł się wygodnie w fotelu i znów sięgnął po telefon. Zaczął przeglądać swoje social media aby zaraz wrócić wzrokiem do starszego.

- To się nazywa dywersja. - parsknął śmiechem po czym pokiwał głową - Bardziej obraża mnie twoja obojętność na mój urok osobisty. Nie lubię być ignorowany, ale nie będę nikogo do niczego zmuszał. W końcu, mam do ciebie duży szacunek. Prawda?

Mingjue otworzył usta by zaprotestować, przecież nie był obojętny. Zaraz jednak je zamknął, wydając z siebie jedynie zamyślone "Hmpf." i odpalił silnik. Bez słowa ruszył z miejsca w kierunku wskazywanym przez nawigacje. Miał wrażenie, że ten przytyk o szacunku świadczył jedynie o tym, że rzekomo nie ma go do młodszego. Za cholerę nie rozumiał tego jak myśli chłopak, dla Jue właśnie brak korzystania z ciała młodszego był oznaką szacunku. Yao najwyraźniej myślał inaczej, powodując, że starszy nie miał pojęcia co zrobić. W milczeniu pokonywał kolejne kilometry zastanawiając się jak ma mu udowodnić, że wcale nie jest obojętny na jego urok.

Meng Yao był zadowolony z siebie. Jego własne słowa miały tyle samo sensu co te od Mingjue. Ale wbicie szpilki? Nie mógł sobie darować. Poniekąd był mu wdzięczny, że go nie wykorzystywał seksualnie. Ale wykorzystywał go w inny sposób, był kartą przetargową w dziwnym układzie. Zamiast mu pomóc układał się z Chao, a myśl o tym go frustrowała niesamowicie. Dlatego sam postanowił, że nie będzie mu powalał na zbyt dużo. Zdecydowanie.

Cała podróż minęła im na milczeniu, ale Mingjue zdawał się tego nie zauważyć. Zaparkował auto i wysiadł by zabrać z bagażnika ich torby, a później otworzył drzwi młodszemu. U jego boku ruszył do recepcji. Czekając w kolejce zgarnął ulotkę hotelu.

- Nie mają siłowni. - rzucił dość mocno oburzony tym faktem. Co to za miejsce by nie mieć siłowni, choćby najprostszej - Na jakie nazwisko zrobiłeś rezerwacje?

Sam Yao miał to w nosie. Może nie mieli siłowni, ale za to mieli basen. Zdecydowanie wolał sobie popływać i miał zamiar to zrobić za kilka chwil.

- Na twoje. Wziąłem pokój małżeński dla małżeństwa o nazwisku Nie. - rzucił bezwiednie bo faktycznie zrobił rezerwacje na niego. Skoro miał za dużo pieniędzy to niech płaci, a co! Uśmiechnął się do niego niewinnie.

- Bardzo śmieszne. - rzucił Mingjue widząc jego minę i podszedł do lady.

- Dzień dobry, rezerwacja na nazwisko Nie. - kobieta w recepcji zaczęła wpisywać coś w komputerze i podniosła na nich wzrok, badając uważnie tą dwójkę. Mingjue zauważył, że bacznie przygląda się jego dłoni, najprawdopodobniej w poszukiwaniu obrączki.

- Państwo Nie? Mogę prosić o jakiś dokument? - Nie bez słowa sięgnął do portfela i podał kobiecie dowód, by udowodnić swoją tożsamość.

Młodszy podszedł i aż sam spojrzał na jego dłoń.

- Mingjue! Jak mogłeś. Znowu zostawiłeś obrączkę w domu? Ja swoją noszę. - podniósł dłoń na której widniał pierścionek - A może mnie zdradzasz co?- zaczął na co kobietą widząc takie zamieszanie oddała dowód starszemu. Yao wziął kartę do pokoju i prychnął pod nosem - Też coś... A pomyśleć, że kupiłem ci prezent na rocznicę... - szepnął jakby faktycznie tak było. Sam zarzucił włosy i skierował się do windy ku rozbawieniu kobiety za ladą.

Mingjue musiał przyznać, że młodszy jest doskonałym aktorem, niemal sam się nabrał na jego wyrzut. Podał kartę kobiecie, by zapłacić za nocleg i dodał ciszej, jakby nie chciał by Yao go usłyszał.

- Pani go nie słucha, jakbym ją uszkodził w pracy to by mnie chyba zabił. - zabrał kartę i ruszył szybko za chłopakiem - To co? Może powinienem kupić pasujące obrączki? Będzie wiarygodnie. - rzucił lekko rozbawiony.

Yao nie mógł powstrzymać rozbawienia na twarzy, dlatego też nacisnął guzik windy i cieszył się, że stał tyłem do nich bo by chyba nie wytrzymał ze śmiechu. Uniósł brew patrząc na mężczyznę krem oka. Wszedł do środka i parsknął śmiechem.

- Może kiedyś, jak będziesz moim chłopakiem, a nie klientem. - rzucił wywijając lekko oczyma. Musiał trzymać mimo wszystko pewien dystans. Nie chciał do nikogo się przywiązywać.

Tym razem to Mingjue parsknął pod nosem i pokręcił głową.

- Mówisz tak jakbyś w ogóle brał taką opcję pod uwagę. - gdy otworzyły się drzwi windy otoczył go ramieniem w talii - Choć panie mężu do naszego apartamentu. - rzucił rozbawiony, a później na niego spojrzał - A może powinienem mówić żono? - wyszczerzył się zaczepnie i poprowadził go pod odpowiednie drzwi.

Młodszy pokręcił sam głową mimowolnie i odetchnął ciężko.

- Myśl, że to nigdy nie nastąpi. - rzucił zabierając jego rękę ze swojej talii. Podszedł do drzwi i przyłożył kartę aby wejść do środka - Idę popływać. Jeśli nie masz nic przeciw. - odparł i uśmiechnął się do siebie zdejmując koszulkę - Mówiłeś, że mogę robić co chce. - odłożył pierścionek do torby razem z okularami. Zamiast tego, włożył szkła kontaktowe.

- W obrębie domu, owszem. Ale idź. Pamiętaj tylko o zasadach. - poprosił i rzucił ich torby na łóżko, by zacząć rozpakowywać swoją - Pójdę później do recepcji, by dowiedzieć się gdzie w okolicy jest jakaś siłownia. Płacę za pobyt więc jak będziesz miał na coś ochotę to się nie krępuj.

- Czyli mogę iść podrywać? Brzmi dobrze. - stwierdził rozbawiony obserwując jego reakcje na te słowa. Pokręcił lekko głową stwierdzając, że ten chyba nigdy się nie nauczy - No nic, miłego rozpakowywania. - Zabrał ręcznik i jak gdyby nigdy nic ruszył do drzwi - Myślisz, że jak będę opalać się w samej bieliźnie to ktoś się obrazi?

- Meng Yao. - ostrzegł go, nie podobało mu się takie zachowanie młodszego - Żadnych flirtów, żadnego podrywania i innych takich. - powiedział poważnie. Obserwował go, gdy szedł do drzwi i uniósł brew na ostatnie zdanie - Myślę, że będziesz łamać tym regulamin hotelu i wkurzysz kilka osób. - rzucił zdając sobie sprawę z tego, że młodszy i tak to zrobi.

Yao sięgnął po gumkę z nadgarstka aby związać włosy wysoko na głowie.

- Cóż... Chyba tylko ciebie. - odparł z nutą rozbawienia po czym wyszedł z pokoju. Faktycznie udał się na dół,a zaraz potem na basen. Przeciągnął się lekko i zajął sobie leżak. Nie było zbyt wielu osób, a i tak przyciągał ciekawskie spojrzenia. Cóż po to o siebie dbał aby tak działać na innych.

Mingjue zaczął się poważnie zastanawiać czy nie zerwać współpracy z Wen Chao. Z jednej strony chciał się dowiedzieć o co chodzi z tym dzieciakiem, ale z drugiej ten działał mu zbyt na nerwy. Wrzucił do torby ręcznik i krótkie spodenki i wyszedł z pokoju, by zjechać na dół do recepcji. Potrzebował chwili relaksu, a nic nie działało na niego tak dobrze jak porządny trening.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro