Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część Pierwsza: Ten facet to wariat. 5


 Mingjue był dość zadowolony, osiągnął jeden z zamierzonych celów, teraz tylko musiał rozgryźć czym były męczące go wizję, a te nie odpuszczały przez cały tydzień. Otworzył przed chłopakiem drzwi auta by mógł usiąść na siedzeniu pasażera, zapiął jego pasy, a torbę z rzeczami położył z tyłu. Odezwał się dopiero, gdy zajął swoje miejsce i odpalił silnik.

- Wybacz ten tekst o jękach, był nie na miejscu. - rzucił jedynie i ruszył w kierunku swojego domu.

 Yao czuł się dziwnie. Trochę tak jakby był pijany. Mężczyzna zachowywał się również dziwnie i wcale mu się to nie podobało. Było w nim coś dziwnego. Z jednej strony czuł się zirytowany jego układami, a z drugiej... Dziwne motylki w brzuchu psuły całą tą wizję. Wsiadł do środka zastanawiając się czy sam nie potrafił sobie zapiąć pasów skoro ten go wyręczał. Nie skomentował tego, a jedynie usiadł wygodnie, opierając nogi na schowku i wyjął telefon bawiąc się nim. Zaczął się zastanawiać nawet czy istniał szansa, że tam już nie wróci. Spojrzał na niego przekornie po czym prychnął pod nosem.

- Słyszałem gorsze teksty. - rzucił od niechcenia i znów spojrzał na pierścionek z białego złota z diamentami. Idealny.

- Nie wątpię. Niemniej jednak z mojej strony nie powinieneś ich słuchać. I zapewniam cię, że więcej czegoś podobnego nie usłyszysz, chyba ,że sytuacja będzie tego wymagać. - niezbyt podobała mu się ozdoba na palcu młodszego, ale uznał, że na razie pozwoli mu ją nosić, choć każde spojrzenie na pierścionek wywoływało w nim nieprzyjemne ukłucie, którego nie umiał racjonalnie wyjaśnić. Przez całą drogę ukradkiem spoglądał na chłopaka, ale żadna z jego głupich zwid się nie pojawiła.

 To czego będzie słuchał, było obojętne dla młodszego. I tak nie zwracał na to szczególnej uwagi. Choć musiał przyznać, że z jego ust brzmiało to dość krzywdząco. Można rzec, boleśnie. Ale czy sam fakt, że glina był w dziwnych układach z Chao nie był wystarczająco bolesny? Był i to dobitnie.

 Mingjue zaparkował auto na podjeździe i wysiadł, by otworzyć przed chłopakiem drzwi i zabrać jego rzeczy. Znów otoczył go ramieniem i poprowadził w kierunku domu.

 Yao wysiadł z samochodu i włożył telefon do tylnej kieszeni spodenek.

- Twój kod do drzwi 30218, jeśli będę kazał ci tu przyjechać to po prostu to zrobisz. - wpisał na panelu podany kod i wpuścił młodszego do środka, zaraz też rzucił gromkim głosem "Siad!", a dwa owczarki belgijskie typu malinois grzecznie usiadły trzy metry przed nimi.

- Baxia i Qinghe. - wskazał kolejno psy, Baxia miała wyraźnie ciemniejszy pysk - Jak nie będziesz próbował ucieczek to nie będą cię gonić.

 Kod? Na co mu kod. Uniósł brew i wszedł za nim. Zatrzymał się sam kiedy ten nagle podniósł głos. Spojrzał na dwa psy i aż przechylił głowę w bok. Baxia... Qinghe... Coś mu to mówiło, ale nie wiedział co. Coś mu świtało, ale dość opornie.

- Czy to jakiś nowy rodzaj więzienia?- zapytał mimowolnie nie ruszając się z miejsca - Jestem w pracy nie na urlopie. Pójdę się rozebrać - mruknął pod nosem kierując swoje kroki do łazienki. Po drodze zabrał mu torbę z ręki.

- To nie więzienie. W najbliższym czasie będziesz spędzać tu sporo czasu. - złapał go za nadgarstek, gdy ten ruszył w kierunku łazienki - Nie rozebrać, a przebrać. - wcisnął mu w ręce niewielki pakunek - Chce byś to na siebie założył. - puścił go i sam skierował się do salonu by przygotować wszystko. Połowę tygodnia spędził na szukaniu odpowiedniego stroju, tego który męczył go w wizjach, gdy w końcu go znalazł musiał się przekonać czy chłopak będzie wyglądać tak samo, czy tylko mu się zdawało. W jednej z wizji chłopak siedział przy instrumencie, wyszukanie tego czegoś było zdecydowanie gorsze, ale z tym pomógł mu Tang, oznajmiając, że może mu pożyczyć guqin, czy jak to się nazywało.

 Meng Yao uniósł brew spoglądając na ten pakunek. Ostatecznie wziął go i bez marudzenia poszedł do łazienki. Założenie tego było trudniejsze niż się spodziewał, tyle materiałów, ale przynajmniej idealnie odznaczały jego talię. Uczesał włosy o postanowił wykorzystać wstążkę która kupił aby upiąć włosy. Popatrzył na siebie w lustrze, jak wyjęty z dramy... Czy to jakiś nowy fetysz? Złożył dłonie na brzuchu i wyszedł z łazienki.

- Czy wyglądam ładnie, DaGe?- zapytał, a na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech. Klient to klient. Choć ten był wyjątkowo dziwaczny.

Mingjue obrócił się słysząc otwieranie drzwi od łazienki, zaraz też zamarł bez ruchu. Gdyby nie brak tej pieprzonej czapki to zszedłby chyba na zawał widząc młodszego w złotych szatach i słysząc DaGe, które o dziwo tym razem brzmiało... Jakoś przerażająco. Uśmiech na twarzy chłopaka wcale nie pomagał i wywoływał w Nie, dziwny rodzaj niepokoju.

- Usiądź tam. - wskazał na poduszkę leżąca za instrumentem, a sam przezornie cofnął się do tyłu, choć wyglądało to jakby robił chłopakowi po prostu miejsce do przejścia - Wyglądasz bardzo dobrze... I dość znajomo. - dodał ciszej, gdy zorientował się, że nie odpowiedział na jego pytanie.

 Mniejszy doskonale widział wyraz jego twarzy, a ten raczej nie wyrażał zadowolenia. O co tu chodziło? Spojrzał na instrument i poprawił złote szaty które miał na sobie aby usiąść przy instrumencie. Skąd wiedział,że potrafił na nim grać? Może znał Xichena i ten mu się wygadał? Przesunął palcami po strunach.

- Chcesz abym dla ciebie zagrał?- zapytał, a zaraz potem poczuł się jakoś dziwnie. Kolejne dejavu?

 Gdy ułożył palce na strunach poczuł dziwny zapach. Zapach pomieszczenia się wyjątkowo zmienił. Znał jedną melodię, a palce niemal same przesuwały się po strunach. Xichen mówił, że to melodia uzdrowienia, albo coś podobnego. Sam nigdy nie wierzył w to, że melodia może w czymkolwiek pomóc, ale nauczył się jej dość szybko. Pochylił głowę i zaraz powoli podniósł wzrok na Mingjue. Delikatny uśmieszek pojawił się na jego twarzy. Zaraz jednak zniknął gdy dostrzegł, że sceneria się zmieniła. Naprzeciwko siedział mężczyzna, ubrany na czarno. Wyglądał tak samo jak Mingjue jednak jego włosy były długie, a twarz ściągnięta w wyraz niezadowolenia. Wyglądał jakby medytował. Zapach kadzidełka był duszący. Potrząsnął lekko głową, czy on był chory? A może tamten faszerował go jakimś dziwnym środkiem i teraz miał halucynacje? Zamrugał kilkakrotnie, a przed sobą znów miał tego policjanta, który patrzył na niego dziwnie. Czy już oszalał do reszty? A może to ze zmęczenia?

- Coś nie tak? Nie podoba ci się?- zapytał unosząc lekko brwi i zdejmując palce ze strun instrumentu.

 Gdy chłopak usiadł za instrumentem starszego przeszył zimny dreszcz. Nie zdążył mu nawet odpowiedzieć, gdy ten zaczął grać. Mingjue nie miał pojęcia co tak właściwie tu się wyprawia. Widział to, kurwa ten dzieciak nawet grał tą samą melodie. A może zwyczajnie w którymś momencie mu odbiło i tak naprawdę nie siedzi w swoim salonie, tylko w wariatkowie? Albo miał wypadek i leży w śpiączce. To miało jakiś sens. Nie, to też kurwa nie miało sensu.

 Ocknął się dopiero słysząc pytanie. Czy coś było nie tak? A czy cokolwiek było kurwa tak jak być powinno? Szczerze w to wątpił. Ciekawe czy chłopak ma go już za wariata, czy jeszcze nie? Sam siebie miał już za świra. I co do cholery on miał z nim teraz zrobić, skoro nie wiedział nawet co zrobić ze sobą?

- Idź do siebie. - wskazał mu jedne z drzwi - Możesz iść spać, albo zająć się sobą. - jego głos był wyprany z emocji, a on sam podniósł się z miejsca i ruszył w kierunku lodówki. Wyjął z niej butelkę alkoholu i upił kilka potężnych łyków. Postawił trunek na blacie i oparł się dłońmi o drewno. - Co tu się kurwa wyprawia? - szepnął do siebie ledwo słyszalnie.

 Nie było do końca oczywiste kto był w tym duecie bardziej zdziwiony. Yao siedział na swoim miejscu milczący i z dziwnym wyrazem twarzy. Powiódł wzrokiem za jego dłonią. Do siebie? Co to wszystko miało znaczyć.

- Co do cholery..? - szepnął pod nosem w zastanowieniu. Czy miał do czynienia z jakimś wariatem? Najwyraźniej... Jak inaczej wyjaśnić tę sytuację? Kazał mu się ubrać w jakieś dziwne złote ubrania, a teraz zachowuje się jakby zrobił coś nie tak.

- Czy ty się dobrze czujesz? - zapytał podnosząc się z miejsca i ruszając za nim - Założyłem to wszystko tylko po to żeby ci odbiło? Jesteś naćpany?- zapytał układając dłonie na biodrach - Patrz na mnie jak do ciebie mówię - mruknął szarpiąc go lekko za ramię - Mam spać sam? Chyba cię pojebało!- zamilkł czując się dziwnie. Zupełnie tak jakby taka sytuacja miała już miejsce. Zamrugał lekko i puścił jego ramię marszcząc brwi - Bez sensu... - szepnął do siebie i podszedł do lodówki. Otworzył ją i wyjął butelkę z alkoholem. Zagarnął szklankę, nie miał zamiaru znosić tego na trzeźwo. Nie dość, że facet kolaborował z Chao to jeszcze zachowywał się jak naćpany albo wariat..

 Pozwolił się obrócić i spojrzał gniewnie na źródło swoich problemów, które ruszyło w kierunku lodówki.

- Czuje się fantastycznie, nie widać? - rzucił z sarkazmem Jue - Jeśli nie podałeś mi jakiegoś gówna, to zapewniam cię, że jestem czysty. - warknął na niego i zaraz dodał - Ciekawe gdzie kurwa masz zamiar spać? - zapytał złośliwie, a coś mówiło mu, że odpowiedzią jaką uzyska będzie "na tobie". Szczerze wcale by go już nie zdziwiło, gdyby coś takiego miało zaraz paść z ust młodszego. Obserwował jak ten nalewa sobie alkoholu.

 Yao zacisnął lekko szczęki i spojrzał na mężczyznę przez ramię.

- A żebyś wiedział, że na tobie! Mam zamiar zrobić sobie z ciebie łóżko.- sarknął pod nosem gniewnie. Cała ta sytuacja była coraz bardziej pojebana.

- Kim ty do cholery jesteś? - Mingjue nie wiedział czy to pytanie zadaje chłopakowi czy sobie. Zgarnął swoją butelkę by znów się napić - Pierdole. - mruknął i ruszył w kierunku zejścia do piwnicy, gdzie miał siłownie. Potrzebny mu był trening, najlepiej jak najbardziej morderczy.

- Jestem Meng Yao! A kto? Idź w cholerę... - szepnął pod nosem i z alkoholem ruszył do wcześniej wskazanego pokoju. Pił alkohol po drodze, otworzył drzwi i zaraz się opluł kiedy zobaczył pokój w starym stylu drewniane belki, podłoga, łóżko z baldachimem i duże okrągłe okno. Obok dostawione jeszcze jedno, mniejsze łóżko.

- To jest wariat... Mingjue!- krzyknął odstawiając na szafkę alkohol i wychodząc z pokoju. Ruszył za nim, a gdy wpadł do tej domowej siłowni, aż zabrakło mu języka w gębie. Nagi, spocony tors mężczyzny odebrał mu mowę. Aż na chwilę przestał oddychać. Gdy doszedł do siebie wybąkał pod nosem.

- Czemu tam są dwa łóżka? Żartujesz sobie, że mam spać w takim pokoju? Otworzyłeś muzeum w sypialni?- zapytał sfrustrowany i ruszył na górę.

- Jakie dwa łóżka? - spytał kompletnie zbity z tropu - Rozumiem, że może być surowo, ale kurwa z tym muzeum to przeginasz. - ruszył wkurzony za nim. Może nie przepadał za ozdobami, ale wszystko było odpowiednio dobrane.

- Zobacz, to jakiś żart?! - zapytał i wciągnął go przed drzwi, jednak w pokoju nie było już śladu po tamtym łóżku, wyglądał zwyczajnie... Yao stał tak wpatrując się tępo we wnętrze pokoju i westchnął ciężko - Mam dość. - szepnął sięgając po swoją torbę, miał zamiar wrócić choćby pieszo do domu. Albo do Xichena.

 Starszy dał się wciągnąć do pokoju i rozejrzał po jego wnętrzu.

- Przecież to jest jedno łóżko, tylko duże. - powiedział jak do idioty i spojrzał na chłopaka. Ten wyglądał jakby właśnie miał zamiar wyjść - Gdzieś się wybierasz? - obrócił go w swoją stronę i lekko przyparł do ściany. Wpatrywał się w niego przez chwilę i dopiero wtedy coś mu zaświtało w głowie. - Masz zwidy? - zapytał poważnie, uniemożliwiając mu ucieczkę - Jak długo i w jakich miejscach. - Mingjue zaczynał podejrzewać, że albo mają ten sam problem psychiczny, albo ktoś szprycuje ich obu jakimś gównem.

 Yao czuł się niezręcznie. Może oszalał? Ale te dziwne wizję pojawiły się w momencie kiedy tu przyjechał. Wcześniej miał jakieś dziwne sny, ale nie było to czymś niezwykłym. Jakim cudem ten pokój wyglądał raz tak, a raz inaczej. Z cichym jękiem wylądował na ścianie. Zacisnął lekko dłonie w pięści i zmarszczył brwi.

- A co? Przesłuchujesz mnie?- zapytał mrukliwie i szarpnął się lekko - Wychodzę stąd, tu się dzieją jakieś pojebane rzeczy.

- Tak właśnie cię kurwa przesłuchuje, bo mi się we łbie jebie przez ciebie. - warknął większy i przytrzymał go w miejscu - Nigdzie nie wyjdziesz, aż ci na to nie pozwolę. A pozwolę jak dowiem się co tu się odpierdala. Nie dam zrobić z siebie wariata. - przetarł twarz dłonią i westchnął ciężko - Mam wrażenie, że obaj tkwimy w jakimś gównie i nie wiem jak ty, ale z chęcią dowiem się w jakim i dzięki komu, a później zwyczajnie odstrzele winnemu łeb. Najpierw zdejmij te łachy, bo zaraz oszaleje. Nie wiem z którą wersją ciebie wolę mieć do czynienia.

 Yao zmrużył powieki lekko i westchnął ciężko, zdmuchując kosmyk włosów. Nie wiedział jak to skomentować. Miał zdjąć te szaty? Mowy nie ma. Skoro go to drażni, miał zamiar w tym chodzić.

- DaGe... - zaczął cichym głosem patrząc na niego spode łba - Czemu się na mnie złościsz, zrobiłem ci coś? - mruknął posyłając mu niewinny uśmiech. Sam nie wiedział o co chodzi w tym wszystkim, ale coraz bardziej miał nieodpartą chęć urżnięcia mu głowy. Zachowywał się jak wariat. Mimo, że sam miał podobne wizję i widział go w dziwnych ubraniach. Czuł żal do niego, powinien go chronić jako policjant. Póki co to zachowywał się jak wariat. Po chwili jego wzrok znów padł na nagi tors. Twarz mężczyzny zajęła się czerwienią. Wbił wzrok w nagą klatę i zaraz uniósł wzrok na jego oczy - Nie zdejmę ich. Mówiłeś, że w złocie mi do twarzy. - wyszeptał.

- Na razie kojarzę tylko odcięcie mi głowy. - mruknął pod nosem po części obawiając się czego ma się spodziewać po tym kurduplu - Dobrze by było, gdybyś nie utrudniał mi życia. Nie zamierzam robić ci krzywdy, ani nic takiego, ale muszę wiedzieć co tu się dzieje. A ty mi w tym pomożesz. - nie zamierzał akceptować żadnego głosu sprzeciwu.

- Na pewno bolało to mniej niż skopanie ze schodów na wieży Karpia... - rzucił pod nosem choć nie był pewien skąd wziął mu się akurat taki komentarz.

 Mingjue nie miał pojęcia czym do cholery była wieża Karpia, obaj zdawali się być mocno popieprzeni. Zmrużył oczy i oparł się dłonią obok głowy młodszego, wciąż patrząc mu w oczy.

- Nie przypominam sobie. Złoto ci nie pasuje. Nigdy nie pasowało. Jedyny słuszny kolor to szary. - powiedział to wszystko nim zdążył się ugryźć w język. Nie był pewien skąd mu się to wzięło, ale zdecydowanie wolałby chłopaka widzieć w czymś szarym.

Meng Yao zmarszczył znów brwi i prychnął lekko pod nosem.

- Szary mówisz..? - zapytał i rozwiązał pas z którym walczył wcześniej dość długo. Szara, koronkowa i obcisła bielizna opinała ciało chłopaka eksponując jego atuty. Ułożył dłonie na biodrach przepasanych pasem z pończoch. Na nadgarstkach wciąż wisiał materiał złotych szat - Teraz lepiej?

- O kurwa. - wyrwało się starszemu, gdy zobaczył co ten ma na sobie. Poważnie zaczął żałować, że odezwał się na temat stroju. Z drugiej strony sam był sobie winny, w końcu kazał Chao tak przygotować młodszego.

 Mimowolnie napiął mięśnie, walcząc z pokusą i przymknął oczy, chociaż z jego gardła wyrwał się pomruk zadowolenia na taki widok. Oparł swoje czoło o to należące do młodszego i próbował uspokoić oddech.

- Co ty ze mną robisz? A-Yao, proszę. - jęknął błagalnie - Jeśli nie chcesz mi się oddać to lepiej się ubierz. Nie chce zrobić czegoś na co nie masz ochoty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro