Część pierwsza: Ten facet to wariat. 3
Młodszy spał jak trup, miał dość przyjemne sny. A może bardziej spokojne? Sielanka, istna sielanka. Dziecko, jakiś facet. Siedzieli w jakimś ogrodzie. Czuł się taki szczęśliwy, zupełnie tak jakby miał wszystko. Nawet te dziwne stroje nie zdawały mu się przeszkadzać.
Kiedy się obudził, poczuł się źle. Jakby ktoś coś z niego wyrwał. Powoli podniósł się do siadu aby mętnym wzrokiem rozejrzeć się po wnętrzu pokoju. Myślał, że jest u siebie, ale dopiero po chwili do niego dotarło, że nawet nie wrócił od klienta. Podniósł się z miejsca gwałtownie, szukając swojego telefonu. Chao go zabije. O ile wcześniej nie zabije go ten moralny kac i poczucie tęsknoty za tym, co widział we śnie.
Mingjue otworzył oczy, gdy ten tylko wyskoczył z łóżka. Obserwował jak chłopak przez chwilę kręci się panicznie po pokoju jakby czegoś szukał. Spojrzał na zegarek i westchnął.
- Uspokój się, nie ma nawet szóstej rano. - powiedział spokojnie i zaraz dodał - Uroczo wyglądasz tak rozczochrany. Jak chcesz to w łazience jest grzebień. - rzucił lekko rozbawiony, bo nie rozumiał kompletnie po co chłopak denerwował się od rana.
Niezależnie od tego, która była godzina zostawanie na noc u klienta nie miało prawa bytu. Każda taka sytuacja musiała być ustalona i opłacona z góry. Ba.. wiedział już jaki wpierdol za to dostanie. I to dość solidny. Drżącymi rękami wyjął telefon. Widząc ilość nieodebranych połączeń od Chao otworzył szerzej oczy. Natychmiast wybrał numer do mężczyzny i pospiesznie zaczął się ubierać.
- Gdzie ty kurwo jesteś?!- zaraz musiał odsunąć telefon od ucha kiedy Chao wydarł się do słuchawki.
Meng Yao wziął głęboki wdech.
- Trochę się przedłużyło. Wyślij kierowcę... - szepnął do telefonu, ale zaraz zamknął oczy słysząc ilość gróźb.
Mingjue skrzywił się lekko słysząc te wyzwiska i groźby, a przecież wciąż leżał w łóżku. Podniósł się z niego szybko i zabrał chłopakowi telefon.
- Pan Wen Chao jak mniemam?
- Przy telefonie. - warknął Chao po dłuższej chwili.
- Proszę wybaczyć to małe nieporozumienie. Chłopak zdecydowanie nie był wstanie wrócić wczoraj do siebie. Jak teraz o tym myślę to chyba zapomniałem uprzedzić, że chłopcy nie wiedzą jak się nazywają, gdy z nimi skończę, a co dopiero mówić o chodzeniu, jeśli wie pan co mam na myśli. - roześmiał się lekko i zaczął wciągać na tyłek dresy, by nie latać nago po mieszkaniu - Muszę jednak przyznać, że jestem zaskoczony poziomem usług.
- Proszę mi wierzyć ta dziwka zapłaci za nieodpowiednie zachowanie. - warknął Wen, siląc się na miły ton.
- Och nie, Wen Chao, źle się wyraziłem. Po raz pierwszy jestem w pełni zadowolony z usług. - uśmiechnął się do młodszego i skinął na niego dłonią, by poszedł za nim do salonu - Może ustalmy na przyszłość, że chłopak będzie zostawał u mnie na noc, gdy będzie tu przyjeżdżać, bo później pewnie znów o tym zapomnę, a nie chciałbym by takie drobne nieporozumienia wpływały na naszą współpracę. - Mingjue mówił spokojnie i ciągle nie dając dojść do głosu alfonsowi - Oczywiście zrekompensuje dzisiejszą niedogodność, domyślam się, że musiał być pan poważnie zdenerwowany, gdy tak wspaniały towar nie wrócił na noc i nie było z nim kontaktu. Żeby zrekompensować pańskie nerwy Wen Chao zapłacę podwójną stawkę. Ach i Wen Chao? Mam nadzieję, że żadna z gróźb nie będzie zrealizowana, chciałbym go u siebie za kilka dni, a nie lubię gdy mi się chłopcy krzywią z bólu, bo wcześniej byli ukarani. - Jue otworzył jedną z szuflad i zaczął w niej grzebać.
Yao nie zdążył nawet odpowiedzieć kiedy telefon zniknął nagle z jego dłoni. Spojrzał na mężczyznę unosząc brwi, dobrze wiedział, że niezależnie od tego jaki kit tamten by mu wcisnął i tak miał przejebane. Już dawno nie miał takiej sytuacji, co za tym szło, zapomniał już jak to jest dostać wpierdol. Zdarzało się czasem, że niektórzy klienci próbowali na nim swoich sił, ale byli pijani więc i słabsi.
A Chao miał dość ciężką rękę. Naprawdę ciężką. Zacisnął szczęki lekko wbijając wzrok w faceta przez którego miał te wszystkie problemy. To była jego wina... Gdyby dał mu uciec może miałby mniej przejebane. Nie miał jednak odwagi się nawet odezwać słowem. Głos uwiązł mu w gardle na tyle, że z trudem wziął oddech.
W końcu ruszył się z miejsca, czuł się niezręcznie więc zawędrował do łazienki. Kiedy zobaczył się w lustrze, aż się przeżegnał. Pogryziony, posiniaczony. A przecież po południu miał mieć kolejnego klienta. Powoli zaczął rozczesywać swój długie włosy zastanawiając się nad tym snem. Song. Kim był Song? To małe dziecko było takie szczęśliwe, chociaż ubrania były dość... Dziwne. Jak z innej epoki. Pozostawało mu tylko modlić się aby dzisiaj nie zginąć. Serce biło mu jak oszalałe. Gdy rozczesał włosy zmył resztki delikatnego makijażu. Wyglądał jakby już był pobity a to dopiero było przed nim.
- Rozumiem. Proszę nie nie martwić. - warknął Chao i zaraz się rozłączył. Mingjue dobrze wiedział, że chłopak oberwie, Chao nie był delikatnym typem
- Palant. - mruknął starszy, gdy zorientował się, że młodszego nie ma w salonie. Wyjął z szuflady jeden z paralizatorów i ruszył na poszukiwania zguby, którą znalazł w łazience - Aish. Strasznie jesteś delikatny. - mruknął widząc do czego doprowadziły jego wczorajsze działania - Nie chciałem ci zrobić krzywdy. Przepraszam. - ruszył w jego kierunku i wyciągnął dłoń w której trzymał nowy paralizator.
Młodszy drgnął kiedy mężczyzna tak nagle znalazł się w łazience. Nie słyszał jego kroków, nie był gotowy na to, że przyjdzie tak nagle do łazienki. A mógł zamknąć drzwi. Wzdrygnął się lekko i spojrzał na starszego badawczo.
- Nie każdy jest takim czołgiem jak ty. - stwierdził mało przyjaźnie. Ale co mógł poradzić skoro ten go tak potraktował. Spojrzał na paralizator pytająco po czym obejrzał go dokładnie.
- Trzymaj. Będzie zdecydowanie lepszy niż to badziewie którym chciałeś mnie zatrzymać. Tylko nie celuj tym we mnie. - zastrzegł rozbawiony - Ten by mnie zatrzymał. - stanął za nim i położył swoją dłoń na jego ramieniu - Wczoraj trochę ci nie wyszło. Jak chcesz by przeciwnik klęknął przed tobą musisz wbić palce w tym miejscu. - delikatnie ułożył swoje palce w odpowiednim miejscu, by pokazać chłopakowi, gdzie powinien to robić - Musisz na siebie bardziej uważać.
- Jak sobie zasłużysz to dostaniesz tym po tyłku. - skwitował pod nosem po czym spojrzał na swoją dłoń i uniósł brwi - Zwykle nie mam takich klientów i problemów. Jesteś pierwszym przez którego prawie złamałem sobie zadek. - mruknął niechętnie przypominając sobie zachowanie starszego mężczyzny. Wyminął go w przejściu aby założyć resztę rzeczy. Niedługo musiał wyjść. Włożył do swojej nerki nowy nabytek razem z telefonem.
Starszy uniósł brew na tą groźbę. Miał dziwne przeczucie, że chłopak faktycznie może go tym potraktować. Przez chwilę nie był już taki pewny czy danie mu nowego paralizatora to jednak dobry pomysł.
- Nie miałem w planach zrzucać cię z siebie, chyba jestem przemęczony skoro widziałem cię w kiecce. - oparł się na chwilę o framugę obserwując jak ten się zbiera - Ostatecznie chyba nie było najgorzej co? - uśmiechnął się i lekko odbił, by znaleźć swoje spodnie i wyjąć z portfela plik banknotów, które wcisnął do nie zapiętej jeszcze nerki.
Wziął głęboki wdech i spojrzał na mężczyznę kiedy ten wpakował mu pieniądze do środka. Spojrzał na nie, a zaraz potem je wyjął aby przeliczyć. Cóż, gdy to sobie przekalkulował kwota się zgadzała. No prawie.
- Nie było źle. Ale to nie ja tu mam być zadowolony tylko ty.- rzucił szczerze i podszedł do niego łapiąc go za dłoń i kładąc ją sobie na pośladku - Ale chyba zasłużyłem na małe wynagrodzenie co? - mruknął wpatrując się w niego złotymi tęczówkami.
Mingjue mruknął zadowolony, gdy jego wielką dłoń znalazła się na krągłym pośladku. Przyciągnął go lekko do siebie, dłonią wciąż gładząc po krągłości. Musnął ustami szyję chłopka.
- Jestem zadowolony. Nawet bardzo. W innym wypadku wywaliłbym cię za drzwi. Chodź, muszę ci jeszcze zapłacić. - mruknął i podniósł go za pośladki do góry, by zanieść młodszego do salonu. Posadził go na blacie stołu i otworzył jedną z komód - Jeszcze jakbyś mnie oświecił ile by to normalnie wyszło, w końcu obiecałem twojemu szefowi podwójną stawkę. - rzucił rozbawiony.
Uniósł brwi, nie spodziewając się , że facet będzie miał taki gest żeby zapłacić aż tyle.
- Za noc, razem ze wszystkim normalnie wychodzi dwa tysiące. Wiec wisisz mu cztery. Normalnie biorą po maksymalnie pięć stów. Ale ja nie jestem tani. - odparł i poprawił się na blacie - A ja też coś dostanę?- zapytał i uśmiechnął się kącikiem ust. W końcu z tego dostaje niewiele, a zbierał na mieszkanie. Chciał kupić, więc potrzebował sporo kasy.
Mingjue uśmiechnął się dość rozbawiony. Normalnie powiedziałabym, że chłopak jest bezczelny, ale w jakiś sposób jego zachowanie go bawiło. A jeśli miał byś szczery to za wszelkie niedogodności młodszy faktycznie mógł chcieć rekompensaty.
- Żeby napiwek wychodził drożej niż usługa. - rzucił dramatycznie, próbując się nie śmiać. Odliczył potrzebną kwotę i podszedł do chłopaka dając mu łącznie sześć tysięcy - Może i nie jesteś tani, ale zdecydowanie zasłużyłeś na odpowiednie wynagrodzenie. - oparł się dłońmi o blat stołu, wpatrując w młodzieńca przed nim - Mam nadzieję, że nie będziesz się wzbraniać przed kolejnym spotkaniem?
Meng Yao nie mógł się powstrzymać, facet zachował się jak drań. A dodatkowa kasa się przyda. Swoją część pieniędzy schowa w kurtce, w ukrytej kieszonce a resztę wrzucił do nerki aby przekazać ją Chao. Spojrzał mu w oczy i uniósł lekko brew.
- Teoretycznie tak. A w praktyce, zobaczymy. - stwierdził złośliwie i w ramach gratisu, przyciągnął go do siebie aby wbić się w jego usta mocno. Skoro facet był w stanie tyle zapłacić, miał się powstrzymywać? Nie było mowy o tym. Chociaż Xichen płacił więcej.
Był zaskoczony, gdy chłopak tak nagle go pocałował. Mruknął zadowolony i odwzajemnił pocałunek. By po chwili ściągnąć młodszego z blatu.
- Jak będziesz grzeczny, to następnym razem dostaniesz nagrodę do tego wynagrodzenia. - mruknął i klepnął go lekko w tyłek, gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk czujnika, świadczący o ruchu na podjeździe - Zmykaj, bo ten twój szef odstrzeli mi kutasa jak się wkurwi. - rzucił lekko rozbawiony, choć wiedział, że było to dość prawdopodobne. Zdarzały się takie przypadki.
Oderwał się od jego warg z cichym mruknięciem i poprawił spodenki na tyłku.
- Prędzej mi strzeli między oczy.- rzucił i naciągnął kurtkę na ramiona. Posłał mu całusa nim założył buty i zniknął za drzwiami. Kiedy wyszedł od razu poszedł do samochodu i wsiadł z ciężkim westchnieniem.
- Jak bardzo mam przejebane..?- mruknął z tyłu a kierowca tylko pokręcił głowa.
- Nawet nie pytaj.- mruknął mu ciszej i zjechał z podjazdu kierując się do centrum.
Kiedy zajechali na miejsce, wszedł do klubu tylnymi drzwiami. Niespiesznie ruszył schodami w górę, aż do gabinetu Chao. Chrząknął cicho i wyjął pieniądze które położył przed nim.
- To nie moja wina... - zaczął i umilkł kiedy Chao na raz podniósł się gwałtownie. Widząc pałkę teleskopową w jego ręce, mógł tylko się modlić aby mężczyzna nie celował w twarz.
Chao niezbyt się zastanawiał, a jedynie brał mocne zamachy, wyładowując na mniejszym swoje frustrację. Z tego wszystkiego pałka się złamała, a na ciele młodszego zostały czerwone pręgi. Uda, brzuch, ramiona i plecy, nosiły ślady po uderzeniach przedmiotem. Dopiero kiedy ten się złamał dał sobie spokój, popychając młodszego na ziemię.
- Głupia suka.- warknął pod nosem kopiąc w krzesło. Ciało chłopaka drżało z bólu, ale i adrenaliny jakiej doświadczył - Jeszcze raz tak zrobisz to wypierdolę cię z tego piętra przez okno. - syknął i sięgał po telefon.
***
Mingjue obserwował jak chłopak zakłada kurtkę i kieruje się do wyjścia. Zaraz te ciężko było mu złapać oddech, bo zamiast mężczyzny w dżinsowej kurtce, znów widział go ubranego w kieckę, ta dla odmiany była szara. Zamrugał kilka razy, ale obraz uparcie pozostawał ten sam, do czasu, aż nie zamknęły się ciężkie drewniane drzwi, zupełnie niepodobne do tych jego. Potarł dłońmi twarz i ruszył do sypialni by się ogarnąć.
- Potrzebny mi urlop, zaczyna mi odbijać. - mruknął zakładając na siebie bojówki i czarną koszulę.
Wsiadł do auta i spojrzał na zegarek, jeśli dobrze liczył to dzieciak powinien dotrzeć już do siebie. Nie mógł pozwolić by coś mu się stało, zwłaszcza z jego winy, choć spodziewał się, że jego próby ochrony chłopaka w ten sposób mogą nie być efektywne.
Wybrał numer Wen Chao i gdy tylko ten odebrał zaczął od razu mówić.
- Panie Chao, z tego wszystkiego zapomniałem spytać. Jaki byłby koszt wynajęcia sobie tego chłopaka na weekend? Ten konkretnie, jeśli jest zarezerwowany jestem skłonny zapłacić trzy, cztery razy tyle. Spodobał mi się.
- Co?- mruknął Wen Chao pod nosem i aż podrapał się w kark. Spojrzał na chłopaka i parsknął pod nosem - W weekendy ma najwięcej klientów. Jak chcesz go wynająć musisz położyć co najmniej pięćdziesiąt tysięcy żebym nie był stratny. - rzucił odpalając papierosa i z tej odległości oglądając czerwone pręgi na odkrytych kawałkach ciała chłopaka - Podwoisz tę kwotę to będę skory dorzucić jakieś zabawki. Ma ich pełno. Potroisz to mogę dorzucić jeden dzień. - wymamrotał i zaciągnął się papierosem.
Wskazał brodą drzwi, każąc chłopakowi się wynosić. Meng Yao z trudem zebrał się z ziemi i chwiejnym krokiem wyszedł na zewnątrz.
- Jakieś specjalne życzenia?
Mingjue uniósł brew do góry słysząc rzuconą kwotę i szczerze współczuł chłopakowi. Umiał przeliczyć ilu mniej więcej klientów musiał mieć chłopak by tyle zarobić.
- Czyli trzysta tysięcy za weekend i oddaje go we wtorek wieczorem? - upewnił się nieco znudzonym głosem i zaraz dodał - Zabawki nie będą potrzebne, nie tym razem. Raczej nie mam specjalnych wymagań. Ma być wypoczęty i zadbany, do szczęścia brakowałoby mi jedynie koronkowej bielizny, najlepiej szarej. - rzucił pierwsze co przyszło mu na myśl. Mingjue nie miał pojęcia co miałby robić z chłopakiem przez cztery dni, zwłaszcza, że musiałby wziąć urlop na te dwa dni, by nie zostawiać go samego w domu. Uprawianie z nim seksu przez cały ten czas odpadało, o ile dla niego to żaden problem, to zwyczajnie mógłby zamęczyć tym chłopaka. Najpierw jednak musiał zrobić sobie testy, by sprawdzić czy nie został niczym naszprycowany, to było jedyne sensowne wyjaśnienie tych dziwnych halucynacji.
Wen Chao uniósł brew na kwotę i jego słowa. W sumie tego się nie spodziewał, a może coś źle policzył? Chrząknął i pokiwał głową.
- Tyle wystarczy. Jak będziesz go brać częściej, pomyśle nad upustem. - mruknął beznamiętnie choć już cieszył się na pieniądze które miał dostać - Ale musisz przynieść mi pieniądze do biura. Z takimi kwotami nie będzie jeździł po mieście. Jak już przyjdziesz zapłacić z góry to możesz go przy okazji zabrać. Na razie. - rzucił do telefonu rozłączając się.
Ile z tej kwoty dostanie Yao? Nic. Gdyby dostał choćby i stówę, mógłby za to kupić kawalerkę w centrum. A Chao nie pozwoli mu uciec zbyt szybko.
- Załatw mu maść na siniaki, do weekendu ma być jak nowy. Xichen ma potem przyjechać, wymyśl coś. - Rzucił do ochroniarza który pomagał Yao zejść ze schodów. A myśli chłopaka krążyły tylko wokół jednego, jak ukręcić mu łeb aby nie pójść przy okazji za to siedzieć.
***
- Kurwa. - mruknął Mingjue, gdy Chao się rozłączył. Tego nie miał w planach. A przynajmniej nie tak szybko. W takim wypadku musiał się mocno nakombinować w ciągu tego tygodnia, by to sprawnie ogarnąć i nie zarobić kulki w łeb.
Zaparkował auto na parkingu podziemnym i ruszył do windy. Pierwsze miejsce które odwiedził to laboratorium, musiał wiedzieć czym go naszprycowano.
- O Mingjue. - przywitała go nieco zdziwiona kobieta w średnim wieku - Co cię do mnie sprowadza?
- Krew, toksykologia, na już. - rzucił siadając na krześle i podwijając rękaw koszuli.
- No tak, jak zwykle. Przychodzisz, rzucasz swoje żądania i myślisz, że rzucę wszystko by zająć się tobą. - mruczała niezbyt zadowolona kobieta podczas pobierania krwi, miała swoje zadania, a Mingjue jak zwykle psuł im plan dnia - Zadzwonię jak będę mieć wyniki.
- Dzięki. - podnosił się z krzesła i ruszył na górę do swojego gabinetu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro