Część pierwsza: Ten facet to wariat. 2
Disclamer: +18
Meng Yao był blisko szczytu, jednak ten nie nastąpił. Zamiast tego, zaliczył bliskie i bolesne spotkanie z podłogą. Dość potężnie upadł na ziemię, uderzając głową o parkiet. Jęknął głucho, takiej sytuacji jeszcze nigdy nie miał. Zebrał się szybko z podłogi, jednak znów się zatoczył i upadł.
Cóż, było chyba zbyt dobrze…
- Chyba ja powinienem zapytać! Jesteś nienormalny?! - wrzasnął do niego i stęknął pod nosem zaczynając się naprędce ubierać. Nie miał zamiaru zostać tu dłużej - Pieprzony psychopata… - syknął zaciągając top i sięgając do swojej nerki po paralizator.
- Ja nienormalny? To ty chciałeś odciąć mi głowę! Co to za chore zwyczaje?! I gdzie masz tą debilną czapkę? - Mingjue zeskoczył za nim na podłogę, niespecjalnie przejmując się tym, że jest nagi. Nie miał pojęcia co do cholery tu się odpieprzało, ale zaczynał mieć podejrzenie, że chłopak coś mu podał niezauważenie. Szczerze wątpił by Wen zorientował się z kim ma do czynienia, ale jeśli tak to być może chłopak został tu wysłany by dość sprawnie pozbyć się Mingjue, gdy ten najmniej się tego spodziewał. Znów przejechał dłonią po szyi... Tylko czy na pewno właśnie chciało odciąć mu głowę? Uczucie przecinania skóry było cholernie realistyczne, a przecież jego szyja była cała.
- Co ty pierdolisz?! Jesteś naćpany?! - wrzasnął i wyjął pistolet z paralizatorem. Zagarnął swoje rzeczy pod pachę i wycofał się niemal pod ścianę - Nie zbliżaj się do mnie! - wrzasnął wściekły. Oskarżał go o takie rzeczy? Niedoczekanie. Czemu miałby mu odciąć głowę? O ile wcześniej nie miał na to ochoty tak teraz chyba był to sensowny plan - Odejdź. Wychodzę. Nie waż się do mnie zbliżać. Zgłoszę to Chao. - sarknął pod nosem, facet był nieobliczalny. Kompletnie zwariował!
- Ty to zgłosisz!? - warknął z niedowierzaniem i ruszył wściekły w jego kierunku niespecjalnie przejmując się tym co chłopak trzymał w ręku - Możesz być pewny, że nim dojedziesz do domu to jedyne co będzie cię czekać to kulka w łeb. Przychodzisz do mojego domu, próbujesz mnie zabić, a teraz jeszcze grozisz tym gównem? - wskazał na trzymany przez młodszego "paralizator", o ile tak mógł to nazwać. Był już cholernie blisko chłopaka, zatrzymał się jednak w pewnej odległości, gdyby tamtemu przyszło do głowy żeby go kopnąć.
Nogi i reszta ciała młodszego drżały. Był praktycznie bez szans. Facet miał chyba ze dwa metry, kupa mięśni kontra drobny chłopak o niskim wzroście. Tu nie było szans na inny sposób obrony. Jego oczy zaszkliły się lekko z tego wszystkiego, ale był zdeterminowany.
- Nic ci nie zrobiłem! Mam jakąś broń?! Mam jakiś nóż?! Jak miałbym cię zabić..?! Jestem dwa razy mniejszy! - wrzasnął i zacisnął powieki kiedy nacisnął niechcący spust. Pobladł widząc, że nic to nie dało. Jakim cudem? Stał tak jak wryty, a kilka łez pociekło mu po policzkach - Odpierdol się ode mnie! - krzyknął rzucając w niego tym pistoletem, aby ruszyć szybko do drzwi.
Mingjue spojrzał zaskoczony na swój tors, a później na chłopaka. Owszem poczuł lekkie mrowienie, ale nie specjalnie to na niego podziałało. Chociaż zależy co ten kurdupel chciał osiągnąć, jeśli chciał go wkurwić to poszło mu całkiem nieźle. Złapał lecący w jego kierunku przedmiot i cisnął nim w głąb pokoju. Dopadł do chłopaka i docisnął go ściany, trzymając jego nadgarstki wysoko nad głową. Zerwał z jego bioder nerkę, która również cisnął za siebie, wolał nie wiedzieć co ten jeszcze w niej trzyma.
- Nie skończyłem z tobą. - warknął do niego, niemal unieruchamiając go przy ścianie i pochylając się w jego kierunku, tak, że ich twarze dzieliły dosłownie centymetry.
Tak nie daleko, tak blisko… A jednak Meng Yao tak daleko miał do drzwi. Nie zdążył nawet uciec, a już został złapany i dociśnięty do ściany. Jęknął pod nosem, gdy doznał bliskiego i ostrego spotkania z twardą powierzchnią.
- Zostaw mnie… - jęknął, gdy odzyskał oddech po uderzeniu, zaczął szarpać się i próbował wyrwać z tego niesprawiedliwego uścisku - Czego się tak przyczepiłeś..? Mówiłem ci, żebyś się odpierdolił!- zaczął od razu wierzgać nogami.
Starszy nie miał pojęcia jak tak mała osoba może mieć tyle siły w płucach. Miał zamiar dowiedzieć się czy chłopak został tu wysłany w innym celu niż zaspokojenie jego "potrzeb", ale ten zaczął się cholernie drżeć i rzucać.
- Zamknij się kurwa! - huknął na niego, a widząc, że ten chce znów zacząć się drzeć zrobił jedyne co przyszło mu do głowy. Pochylił się bardziej i wpił się w wargi młodszego.
Na Yao nie zrobiło to aż takiego wrażenia. Adrenalina mu podskoczyła, był gotów go skopać po jajach, ale nie dosięgnął. Jęknął pod nosem i zaraz stracił oddech kiedy ten wbił się w jego usta tak nagle. Otworzył szerzej oczy, a zaraz potem je przymknął. Musiał przyznać ,że było to dość skuteczne uciszanie.
Mingjue był dość zaskoczony tym, że młodszy faktycznie się zamknął. Jego plan nie zakładał dalszego ciągu, więc przez chwilę trwał tak bez ruchu. Nim się zorientował jego dłonie znalazły się pod pośladkami chłopaka, a on sam pogłębiał pocałunek.
Kiedy dłonie młodszego zostały uwolnione ułożył je na barkach mężczyzny, aby zacisnąć mocno palce. Wbił je w jego skórę licząc, że to coś da. Ale nie dało. Facet był chyba że Stali. Powoli odwzajemniał pocałunek, choć niechętnie. Był strasznie poirytowany przez to, co tamten wyczyniał chwilę wcześniej.
Mingjue podniósł go do góry, sadzając sobie na biodrach, jednak wciąż trzymając chłopaka przy ścianie. Niespecjalnie przejmował się wbijanymi w skórę palcami, domyślał się co młodszy chciał zrobić, lecz było to strasznie nieumiejętne. Gdyby nie było to tak ryzykowne dla samego Jue mógłby go nawet podszkolić w technikach samoobrony.
- Strasznie mnie wkurwiasz. A najbardziej wkurwia mnie to, że chce cię jednocześnie udusić i przelecieć. - mruknął i przeniósł się ustami na szyję młodszego. Powinien go stąd wypieprzyć, a z jakiegoś powodu nie chciał. Czuł, że cholernie by później tego żałował.
Meng Yao próbował jakkolwiek się go pozbyć, byle ten go postawił na ziemi, mógł nim nawet rzucić. Mógłby po prostu uciec i więcej tu nie wracać. Sam chciał go pieprznąć, a jednocześnie znów czuł się tak cholernie napalony. To były dwa sprzeczne odczucia a jednak nie dało się tego powstrzymać. Odchylił głowę próbować ostatkami sił wydostać się z jego ramion, ale nie miał już więcej sił, opadał z nich przez te silne ramiona. Jęknął pod nosem i szarpnął go za włosy.
- Sam zacząłeś…
- Yhy, wiem. - potwierdził, jeszcze intensywniej całując jego szyję. Swoimi dłońmi zaczął masować pośladki chłopaka. Sięgnął dłonią i pozbawił młodszego topu, by zaraz podnieść go ciut wyżej i dopaść do jego sutków, które zaczął dość mocno ssać. To wszystko było zbyt popieprzone by mógł się nad tym głębiej zastanowić, przez mężczyznę w swoich ramiona kompletnie tracił rozum. Postawił go tylko na sekundę na ziemi by pozbawić go tego, co ten zdążył na siebie założyć, a w następnej chwili młodszy już był w powietrzu dociskany do ściany i namiętnie całowany.
Yao nie nadążał nad tym co się działo wokoło. Złapał się go żeby nie spać, a zaraz puścił, znowu musiał się złapać i trzymać mocno jego ramion. Jęczał pod nosem wijąc się od nadmiaru przyjemności jakiej doświadczał.
Cholerna Bestia... Jak inaczej mógł go nazwać? Nie miał nawet sił go odepchnąć.
- Znęcasz się nade mną... A możesz mnie po prostu zerżnąć.
- Znęcasz się? - rzucił lekko roześmiany odrywając się od jego sutka - Tego właśnie chcesz? - spytał z cichym pomrukiem i lekko opuścił go w dół nabijając na siebie. Z jego ust wyrwał się cichy pomruk zadowolenia, gdy znów czuł jego gorące wnętrze. Wpił się w usta młodszego i niemal natychmiast zaczął się w nim mocno poruszać. Przez to, że chłopak opierał się plecami o ścianę nie musiał się obawiać, że ten mu spadnie w trakcie.
Meng Yao wydał z siebie okrzyk zaskoczenia, tak nagle znalazł się na jego członku. Odwzajemnił ten pocałunek z cichym warkotem. Był napalony, rozpalony do granic możliwości. Miał wrażenie, że ta kłótnia tylko podgrzała atmosferę. Zadrapał jego kark i plecy, przygnieciony do ściany i jego ciała. Zaciskał się na jego członku z przyjemności.
- Jeśli tak kończą się kłótnie z tobą to muszę je częściej wywoływać. - mruknął Jue i strzelił go w pośladek. Kompletnie nie przeszkadzały mu zadrapania pojawiające się na jego ciele, był przez to jedynie bardziej napalony. Ściskał pośladki młodszego i nabił go na siebie mocniej. Miał ochotę słuchać jego krzyków, tego rodzaju zdecydowanie mógł słuchać w nieskończoność.
Chłopak zdzierał sobie gardło, nie mógł inaczej. Tylko okrzyki przyjemności zdzierały jego gardło. O ile wcześniej miał ochotę go zatłuc, o tyle chciał by ten go mocniej dociskał. Głębiej, mocniej… O ile się dało to i szybciej. Zostawiał czerwone ślady po sobie na jego plecach i karku.
- Ugh... Nawet o tym nie... Nie… Aah... DaGe! - wyjęczał, kiedy jego ciałem wstrząsał dreszcz, a on doszedł brudząc ich brzuchy.
Mingjue zamruczał zachwycony, przejechał dłonią po plecach młodszego.
- Mówił ci już ktoś, że jesteś idealny? - spytał cicho i na powrót zaczął się w nim poruszać. Odsunął się z nim od ściany i ruszył w tylko jemu znanym kierunku, by za chwilę wpaść na jedno z krzeseł w jadalni. Meng Yao wzdychał ciężko po tak silnym orgazmie. Nie musiał dochodzić ,miał jedynie ładnie wyglądać i jeszcze ładniej się wypinać. Albo obrabiać pałę. Było to coś nowego, a dość wyraźnie czuł, że na tym jednym się dzisiaj nie skończy.
Starszy miał zamiar zabrać go do łóżka, ale najwyraźniej z tego wszystkiego popieprzyły mu się kierunki. Trzymając go mocno jedną dłonią pod pośladkami, drugą sięgnął do krzesła na które przed chwilą wpadł i odrzucił je na bok. Ściągnął chłopaka z siebie i stawiając na ziemi obrócił w kierunku stołu o który oparł go twarzą. Zaraz też nie czekając na pozwolenie na powrót się w nim zagłębił i zaczął się szybko poruszać, trzymając młodszego za biodra, by zbytnio nie obijał się nimi o mebel.
Yao dał się zaciągnąć na ten stół, jednak wspieranie się na nim sprawiało mu trudności, ręce drżały mu dość mocno, nie mówiąc o nogach na których ciężko było się utrzymać. Miał już bałagan na głowie ale i wszędzie, czegoś takiego jeszcze nie przeżył.
Mingjue obserwował z satysfakcją drżenie mniejszego ciała. Przez chwilę napawał się tym widokiem, widział jednak, że chłopak ledwo stoi na własnych nogach i poniekąd czuł z tego powodu dumę. Wysunął się z niego i podniósł do góry, by delikatnie ułożyć plecami na stole. Niespecjalnie przejmował się tym, że pod wpływem jego ruchów wazon z kwiatami, które z uporem maniaka zostawiał jego brat, właśnie się przewrócił rozlewając wodę. Wbił się w leżącego na blacie mebla chłopaka, natychmiast narzucając mu dość szybkie tempo.
- Jesteś mój. - mruknął nim pocałował go zachłannie.
Choćby chciał, to Meng Yao nie był w stanie ustać. Nogi drżały mu niemiłosiernie, a ciało stało się jakieś takie osłabione. Coś nowego. Znowu, kolejna dziwna i nieoczekiwana nowość. Wziął głęboki wdech i z cichym jękiem opadł na blat stołu. Obrócony na plecy patrzył na starszego spod wpół przymkniętych powiek.
- Twój..? - zapytał, a wraz z tym zacisnął powieki kiedy tak nagle i tak dogłębnie został pochowany. Nie należał do nikogo i nie miał zamiaru należeć. A już tym bardziej do niego. Liczył tylko, że to jakiś rodzaj zabawy który sobie tamten wymyślił.
- Dokładnie tak. - odpowiedział z cichym pomrukiem Mingjue - A teraz ciii. Jedyne co chce teraz słyszeć to twoje jęki i okrzyki rozkoszy. W końcu chciałeś bym cię pieprzył. - mówiąc to nabił go potężnie na siebie i uśmiechnął się. Nie zamierzał mu dawać taryfy ulgowej, chociaż starał się być delikatny by nie zostawić na bladej skórze siniaków. Nie żeby przejmował się jakąś dodatkową opłatą, nie chciał by młodszy był zły, był mu potrzebny.
Yao nie miał nawet szans na odpowiedź. Zaczął żałować swoich wcześniejszych słów. Dość mocno i dobitnie zaczynał ich żałować. Co go natchnęło aby tak robić?! Nie spodziewał się tego, że starszy będzie, aż taki agresywny w tym wszystkim. Nie miał sił na dyskusje, jego ciało się go nie słuchało. Jęczał głośno i krzyczał, gdy ten znów trafiał w prostatę.
Nie słysząc żadnego słowa protestu Mingjue kontynuował swoje działania. Chwycił jedną z dłoni za penisa młodszego, by dodatkowo go stymulować. W jakiś pokręcony sposób odczuwał cholerną satysfakcję gdy widział rozkosz na twarzy chłopaka.
- Dojdź dla mnie skarbie. - wymruczał nisko.
Młodszy czuł, że jest już zmęczony, a mężczyzna najwyraźniej nie miał zamiaru jeszcze kończyć. Jęknął żałośnie i zacisnął uda na jego ręce, nabijając się na niego bardziej. Nie musiał długo prosić o dojście bo Yao zaraz rozlał się na jego dłoni. Gorącym nasieniem zalał jego dłoń wyginając się przy tym w łuk.
- Grzeczny chłopiec. - Jue mruknął zadowolony i wyszedł z niego by wziąć go na ręce i tym razem ruszyć w kierunku swojej sypialni. Ułożył chłopaka na łóżku i przekręcił go na brzuch, by podnieść jego biodra do góry i wypiąć sobie ten krągły tyłek. Klepnął go lekko w pośladki i wsunął się w niego gładko. Złożył na plecach młodszego kilka pocałunków i zaczął się w nim poruszać.
Meng Yao ledwie żył! Taki był zmęczony. Bezwładny w jego ramionach, wisiał w nich dosłownie, a gdy znalazł się na łóżku nie był w stanie nawet utrzymać się na rękach. Opuścił głowę i wbił ja w poduszkę , jęcząc głośno.
Mingjue nie potrzebował już wiele, a widok tak zmęczonego chłopaka dodatkowo na niego działał. Po kilku mocniejszych ruchach doszedł z głośnym pomrukiem. Złożył na jego plecach kilka pocałunków nim wyszedł z niego i uwalił się obok. Sięgnął po chusteczki, by ogarnąć się i zaraz też przyciągnął młodszego plecami do siebie by złożyć na jego ramionach kilka pocałunków.
Leżał tak zmęczony, czy kiedykolwiek był w podobnej sytuacji? Nie przypominał sobie aby tak było. Leżał bezwładny, bez sił i energii. Oddychał ciężko próbując zrozumieć co się właśnie stało. Cały obolały, posiniaczony i bez sił... Spojrzał w kierunku nerki, powinien zadzwonić po transport, ale nie był w stanie.
Mingjue potrzebował raptem chwili na złapanie oddechu.
- Leż tutaj. - rzucił i podniósł się z łóżka lekko klepiąc go w pośladki. Ruszył w kierunku łazienki by zacząć nalewać wody do wanny. Dopiero po tym wrócił do pokoju by delikatnie zabrać ledwo żywego chłopaka - Musisz się umyć. - powiedział łagodnie, gdy wchodził z nim do gorącej wody. Usadowił się wygodnie, a później oparł drobne ciało o swój tors, by ostrożnie obmyć je najpierw samą wodą.
On już spał. A przynajmniej prawie spał… Usypiał na miękkim łóżku, został z niego wyrwany dość szybko i nagle. Z ciężkim westchnieniem pozwolił mu się podnieść z miejsca. Czy mu się to śniło czy było naprawdę? Nie wiedział, ale kiedy tak leżał na nim mruknął pod nosem, czując słodkawy zapach.
- Jakich olejków dodałeś do wody..? Czy to piwonie..? - zapytał zachrypniętym i zmęczonym głosem, a kiedy uchylił powieki, gdzieś wokoło majaczyła mu gorąca woda w balii. W balii? Czy nie usiadł do wanny? Instynktownie obrócił się przodem do mężczyzny aby ułożyć się na torsie i wtulić w niego - Mam nadzieję, że Song się nie obudził... Chyba śpi, nie słyszę aby płakał.. - wyszeptał bezwiednie i... Zasnął. Choć według niego, spał już wcześniej. Może po prostu wypił za dużo i nawet nie wiedział?
Mingjue zastygł w połowie ruchu słuchając cichego głosu chłopaka. Ten musiał być cholernie zmęczony, bo miał jakieś majaki. Jakich niby olejków miał dodać do wody? Na litość boską przecież był facetem, nie używał takich rzeczy. Dopiero chwilę później dotarło do niego co jeszcze powiedział młodszy.
- Kim lub czym do cholery jest Song? - spytał cicho, ale nie uzyskał odpowiedzi, bo mężczyzna w jego ramionach już spał.
Dokończył delikatnie mycie jego ciała i dość sprawnie wyczyścił siebie samego, by ostatecznie podnieść się z nim z wanny i zawinąć w puchaty ręcznik. Doszedł do wniosku, że być może trochę przesadził, skoro chłopak jest praktycznie nieprzytomny ze zmęczenia. Ruszył z nim znów w kierunku sypialni, by położyć na łóżku i okryć pościelą. Zaraz też sam położył się obok i ostatecznie zagarnął go w swoje ramiona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro