Cześć pierwsza : Ten facet to wariat. 15
Wyraz twarzy Yao wyrażał coś w stylu : "Naprawdę, chcesz to ciągnąć do rana?". Już nie miał sił, naprawdę nie miał sił. Obrócił się na brzuch i wtulił policzek w poduszkę oddychając ciężko.
- Ja naprawdę nie mam już sił DaGe... - szepnął z nutą wyrzutu w głosie.
Mingjue uśmiechnął się pod nosem słysząc tą pretensję, przecież sam go o to prosił. Przestał się jednak w nim poruszać i pochylił by złożyć kilka pocałunków na jego plecach i karku.
- Brzmisz jakbyś błagał mnie o litość. - mruknął mu do ucha czując satysfakcję, że chłopak nie dał mu rady - Wystarczy powiedzieć, że już nie chcesz... Chociaż bardzo chciałeś bym nie przestawał do rana... - wymruczał znów przy jego uchu i musnął ustami szyję młodszego.
Yao mógłby próbować udowodnić swoją "niezniszczalność" pod tym względem, jednak nie był w stanie. Doprawdy, pierwszy raz trafił mu się osobnik o takiej wytrwałości w łóżku przez co sam poległ.
- Mam dość... - sapnął pod nosem, a jego nogi drżały delikatnie.
Starszy uśmiechnął się lekko i darował sobie drobne złośliwości. Wysunął się lekko z niego i pomógł się położyć, by zaraz uwalić się obok. Delikatnie, by nie zrobić mu krzywdy zagarnął go w swoje ramiona i zaczął gładzić po plecach, całując go lekko w środek czoła. Podobało mu się do jakiego stanu doprowadził chłopaka.
Młodszy syknął kiedy ten się usunął, sprawiło mu to niemały dyskomfort z którym nie mógł walczyć, wzdrygnął się lekko i zamknął oczy, nie mając sił aby zmienić pozycję czy się obrócić na drugi bok. Doprawdy był wykończony a z tego zmęczenia zaraz usnął bez słowa.
Mingjue gładził go chwilę po plecach, a gdy zorientował się, że ten zasnął wysunął się spod niego i ruszył w kierunku łazienki, by napełnić wannę ciepłą wodą. Zdecydowanie obaj potrzebowali kąpieli. Wziął śpiącego chłopaka na ręce i zaniósł do łazienki, gdzie uwalił się z nim w ciepłej wodzie. Powoli obmywał drobne ciało, uważając by młodszy nie wsunął się pod wodę. Później przeniósł go do łóżka na którym ułożył go delikatnie i sam znów położył się u jego boku. Muskał palcami policzek mniejszego, przyglądając mu się uważnie i aż zachłysnął się powietrzem, gdy fala wspomnień zalała jego głowę. Zdecydowanie były jego, choć nie pochodziły z tego życia.
Widział jak niesie Meng Yao na plecach do swojego domu, jak zajmuje się jego ranami, doradzanie mu, ich kłótnie, swoją śmierć z ręki chłopaka. Oddychał ciężko wpatrując się w twarz mężczyzny, choć była przesłonięta przez pojawiające się obrazy. Kiedy zobaczył jak wyciąga młodszego z trumny wzdrygnął się lekko, czuł jaką niechęcią pałał do niego w tym momencie. Wszystko zaczęło się zmieniać gdy wylądowali w łóżku, znów opatrywał rany młodszego, w jednej chwili zrozumiał też kim był A-Song, miał z Meng Yao dziecko, choć zdecydowanie nie było ich biologicznym. Ślub, wszystkie intrygi jego młodszego brata, widział urywki ich życia z dojrzewającym malcem. Nie wiedział ile czasu to trwało, jednak gdy znów zobaczył przed sobą zmęczonego Meng Yao jednego był pewien. Kochał go. Nie wiedział czy to jego uczucia, czy też uczucia jego poprzedniego ja, ale nie mógł się z nimi kłócić. Zagarnął młodszego w swoje ramiona, jakby właśnie odzyskał coś co dawno temu stracił. Teraz doskonale rozumiał czemu nie chciał ryzykować życiem chłopaka i czuł w pewnym sensie odrazę do siebie. Gdyby tylko wiedział wcześniej... Zastrzelił by Wen Chao przy pierwszej okazji.
Meng Yao nie miał pojęcia czemu tak szybko odpłynął. Z jakiegoś powodu, czuł się wyjątkowo bezpiecznie w jego objęciach, co było czymś nowym. Naprawdę nowym. Lwią część swojego życia spędził w strachu, w strachu o to co może przynieść następny dzień albo czy będzie go stać na leczenie własnej matki. A teraz, poczuł się tak jakby odnalazł dawno utracony azyl. I to dziwne poczucie tęsknoty, za czymś czego do tej pory nie miał. Było mu to nieznane uczucie ale jakieś wyjątkowo bliskie. Dlatego też nawet przez sen jego ramiona zacisnęły się wokół jego klatki piersiowej. O ile jego sen początkowo był spokojny tak zaczęły pojawiać się w nim niepokojące wizję. Początkowo jak przez mgle widział dłonie, a później dziwny osad w czarce. Zmarszczył brwi przez sen i aż z trudem złapał oddech. Kiedy podniósł wzrok widział nie znana mu do tej pory twarz. Co jest dziwne bo do tej pory widywał tylko starszego. Gdy zdał sobie sprawę, że ma na sobie czerwone ślubne szaty, wybudził się i z trudem złapał oddech. Pokręcił głowa i spojrzał niewyraźnie na mężczyznę.
- Obiecałeś mi, że zawsze będziesz mnie chronić... - wyszeptał jakby z wyrzutem po czym jego policzek znów wylądował na jego torsie a sam znów zapadł w głęboki sen.
Słowa młodszego były jak cios w policzek dla Mingjue. Cholernie bolesny, chociaż źródło tego bólu nie znajdowało się na jego twarzy, a w sercu. Zawiódł go. Przytulił go mocniej do siebie będąc pewnym jednego, zabije każdego kto będzie chciał położyć ręce na chłopaku. Chociaż powinien zacząć od siebie, sam też go skrzywdził wykorzystując jego ciało. Najpierw jednak musiał się upewnić, że żaden z Wenów nie położy na nim więcej swoich łap. I musiał to zrobić jak najszybciej. Jedynym pocieszeniem w tej sytuacji był fakt, że dostał młodszego na wyłączność. Miał dzięki temu gwarancję, że nikt nie będzie zbyt blisko jego ukochanego. Bo tym właśnie stał się dla niego Meng Yao, odzyskaną miłością i jeśli będzie musiał to poświęci własne życie dla jego bezpieczeństwa. Dość długo jeszcze leżał przy młodszym nim sam zapadł w sen.
Kolejne fale dziwnych snów nawiedzały umysł mniejszego. Dlatego gdy tylko się obudził, czuł się kompletnie zbity z tropu. Całą noc śnił o dziwnych rzeczach, jakie było jego zdziwienie kiedy obudził się rano, a tam znajdował się w hotelowym pokoju.
- Nie jestem w Qingche...? - zapytał szeptem, zupełnie zaspany kiedy siedział tak i wpatrywał się w swoje odbicie w lustrze. Odetchnął ciężko i podrapał się w kark. Wyciągnął ręce w górę, przeciągając się leniwie na miejscu.
- Przykro mi, ale nie. - mruknął cicho Mingjue i przyciągnął młodszego do siebie, gdy ten tylko skończył się przeciągać. Z jakiegoś powodu ulżyło mu, gdy usłyszał to pytanie. Bał się, że jako jedyny pamięta "wszystko". Usadził Meng Yao między swoimi udami i zaczął delikatnie całować go po ramionach i karku, mrucząc przy tym z zadowoleniem. Po chwili takich pieszczot sięgnął po telefon by zamówić im śniadanie do pokoju. Nie miał ochoty na razie wychodzić z łóżka. - Mam nadzieję, że nie zrobiłem ci wczoraj krzywdy? - zapytał szeptem przy jego uchu i złożył kilka pocałunków na szyi młodszego.
Yao dłuższą chwilę zajęło zrozumienie rzeczywistości. Przez czas trwania snu znajdował się gdzieś zupełnie indziej. Wziął głęboki oddech i oparł się o jego ciało, jeszcze zaspany. Odchylił powoli głowę dając mu dostęp do swojej szyi i ramion.
- Nie jest najgorzej... - mruknął i znów uchylił powieki aby spojrzeć na odbicie w lustrze - Ale znowu mam pełno malinek i siniaków. - stwierdził i powoli przeciągnął się na miejscu, by zaraz wciągnąć na tyłek bieliznę.
Mingjue wsunął dłonie pod pościel którą byli jeszcze okryci i delikatnie gładził uda młodszego.
- Za siniaki muszę cię przeprosić, nie umiem się opanować przy tobie. Nigdy nie umiałem... - znów złożył na jego ciele kilka pocałunków - A malinek mogę ci zrobić znacznie więcej... - zassał lekko skórę na jego ramieniu, zostawiając po sobie ledwo widoczny ślad - Zdecydowanie dużo więcej... - zamruczał cicho i przeniósł się ustami na drugi bark Meng Yao. Pieścił łagodnie ciało chłopaka nie mogąc się nacieszyć jego obecnością. Mingjue nie zwrócił nawet uwagi na odgłos pukania, był zbyt zaabsorbowany mężczyzną w swoich ramionach.
Młodszy pokręcił powoli głową na jego słowa. Nie mógł wprost uwierzyć w to co mówił. Był jednak zbyt zaspany aby wdawać się w jakiekolwiek dyskusje. Spojrzał w kierunku drzwi, na to pukanie rzucił tylko krótkie "proszę". Widząc kto przyniósł im śniadanie aż wywinął oczyma. Przysięgał sobie w myślach, że zatłucze tego faceta.
Mężczyzna słysząc pozwolenie wszedł do środka i niemal zastygł w miejscu widząc scenę przed nim. Zacisnął lekko zęby, miał nadzieję, że ta dwójka jednak będzie wciąż pokłócona, a nie został nawet zaszczycony spojrzeniem starszego mężczyzny. Kątem oka zauważył ilość toreb walających się po podłodze.
- Zamawiali państwo śniadanie. - przejechał wózkiem pod stolik na którym zaczął rozkładać posiłek - Nie szkoda tylu pieniędzy na zakupy? - rzucił niby grzecznie, ale w głębi duszy chciał dać mężczyźnie do zrozumienia, że z nim nie musiałby tyle wydawać.
Mingjue nie zarejestrował nawet, że ktoś pojawił się w pokoju. Z przymkniętymi oczami całował ramiona, kark i plecy młodszego, a dłońmi wodził po jego idealnym ciele.
- Mój piękny. - mruknął cicho.
Meng Yao jak wcześniej był zaspany tak nagle się rozbudził. Widok tego faceta podniósł mu poziom agresji i obudził w nim instynkt mordercy. Miał ochotę udusić tego faceta gołymi rękami. Zmrużył powieki lekko i mruknął przeciągając się leniwie.
- Na ciebie byłoby szkoda. - odparł Yao i powoli podniósł się z łóżka, przechodząc w bieliźnie przez jego środek na czworaka. Tak aby Mingjue miał idealny widok na jego ciało.
Pracownik hotelu zacisnął zęby słysząc ten komentarz i obrócił się w ich kierunku. Miał zamiar rzucić wredna uwagą, ale głos uwiązł mu w gardle na widok przed sobą. Po części rozumiał czemu starszy zainteresował się jego "rywalem", z drugiej strony widok większego mężczyzny przyprawił go o lekki rumieniec. Młodszy z mężczyzn zapewne niechcący ściągnął z drugiego większą część pościeli, tak, że ta osłaniała jedynie dość mocno odznaczające się krocze większego.
Mingjue mruknął niezadowolony gdy Meng Yao wysunął mu się z objęć i odebrał przyjemność pieszczenia delikatnej skóry. Zaraz jednak zamruczał zadowolony i przekręcił lekko głowę uważnie obserwując każde drgnięcie mniejszego ciała.
- Wiesz, miałem się obrazić za uciekanie mi z ramion, ale jestem skłonny ci wybaczyć. Jeszcze jakbyś opadł tym tyłkiem w jedno miejsce to byłbym całkiem szczęśliwy. - mruknął bezczelnie czując jak jego penis zaczyna pulsować od takich widoków i nic nie mógł na to poradzić.
Yao kątem oka obserwował tamtego, jaką miał satysfakcję z tego, że utarł mu nosa. Liczył, że tamten teraz odczepi się już na dobre i da im spokój.
- No co ty, nie jesteśmy sami. - mruknął zsuwając się z łóżka i specjalnie schylając po jedną z toreb aby starszy miał idealny widok na jego tyłek.
Dopiero po słowach młodszego zorientował się, że ktoś jest jeszcze w pokoju, a raczej zwrócił dopiero na niego uwagę.
- Hmm? - przeniósł wzrok na drugiego chłopaka i skwasił się lekko - Przyniosłeś śniadanie, to spieprzaj nim sięgnę po broń. - warknął i przeniósł wzrok na Meng Yao. Przesunął się na krawędź łóżka niezbyt dbając o to czy jest dalej okryty. Chciał złapać młodszego za biodra i pociągnąć do siebie, zdecydowanie wolał trzymać to drobne ciało w swoich ramionach.
Meng Yao uśmiechnął się pod nosem pełny satysfakcji i spojrzał na tamtego. Ból na jego twarzy był bezcenny, podobało mi się to. Wycofał się więc i z cichym jękiem oklapł tyłkiem na krocze tamtego.
- Jeszcze nie masz dość? Chcesz się zabawić?
Mingjue mruknął z aprobatą, gdy młodszy opadł na niego, natychmiast więc zaczął znów całować go po karku i gładzić dłońmi po biodrach, lekko ocierając się o niego.
- Jak mógłbym mieć dość własnego męża? Mógłbym się kochać z tobą przez eony i nie miałbym dość. Sprawiasz, że jestem nienasycony, a przez twoją bliskość wariuje. - mówił niskim, przeszywającym głosem tuż przy skórze Meng Yao - Kocham cię do szaleństwa.
Zdziwienie jakie malowało się na jego twarzy, było niewiele większe od tego na twarzy tamtego. Tak śmiałe wyznania na które Yao nie był gotowy... Zagryzł wargę i usiadł na jego udach, rozstawiając swoje szerzej.
- Spieprzaj stąd. Chyba, że ma mnie rżnąć na twoich oczach co?- zapytał sięgając między pośladki aby rozsunąć bieliznę i nabić się na niego.
Jue wpił się namiętnie w usta młodszego, gdy ten tylko nabił się na niego, a do jego uszu doleciało ciche prychnięcie pracownika hotelu.
- Nie takie rze... - urwał zdanie, a zaraz później rozległ się cichy pisk i zatrzaśnięcie drzwi. Mingjue osobiście miał gdzieś tego drugiego chłopaka, ale skoro denerwował on jego partnera to zamierzał się go szybko pozbyć. Nawet nie patrząc na niego sięgnął po broń i wycelował na oślep, na szczęście to wystarczyło by pozbyć się natręta. Gdy tylko zatrzasnęły się za nim drzwi pogłębił pocałunek z ostrzegawczym mruknięciem i ułożył swoje dłonie na biodrach Meng Yao, wciąż mając w jednej z nich broń.
Widząc broń młodszy od razu poczuł jak robi mu się gorąco. Czemu ta agresja z jego strony musiała być taka podniecająca? Złapał go za nadgarstek, przesuwając dłoń z bronią bliżej siebie. Wstrząsnęły nim silne dreszcze przez co zacisnął się na jego członku, na którego sam się wcześniej nabił.
Jue wolną dłonią złapał młodszego za kark, by ten nie mógł uniknąć jego agresywnych pocałunków, drugą zaś przesunął pod jego pośladki. Chłodny metal lekko dotykał skóry młodszego, gdy Mingjue delikatnie wprawił ciało kochanka w ruch sprawiając, że ten się na nim poruszył.
- Cholera... Bestio... Jesteś aż tak nienasycony? I bez tego ledwo umiem chodzić po wcz... - stęknął przeciągle przez to uczcie lodowatego metalu na skórze. Zaczął poruszać biodrami, nabijając się na niego po sam koniec. Wydał z siebie głośny jęk. Nie sądził, że kiedykolwiek i ktokolwiek będzie tak na niego działać.
- Bardzo. - warknął i zjechał ustami na szyję chłopaka. Meng Yao odbierał mu zdrowy rozum, zwłaszcza teraz... Nie potrafił mu się oprzeć, nie chciał. Trzymał go pewnie w swoich ramionach, pomagając się na siebie nabijać, by ostatecznie opaść plecami na pościel. Podziwiał z tej pozycji młodszego, który tak pięknie go ujeżdżał. Swoje dłonie ułożył na udach partnera i lekko zacisnął je na nich, choć broń w jednej ręce trochę mu w tym przeszkadzała. Nie chciał narobić mu nią siniaków więc odłożył ją na bok.
Mniejszy usiadł na nim wygodniej i odrzucił włosy w tył aby ten mógł go oglądać w całej okazałości. Oparł się na łóżku, jednak kiedy uczucie chłodu na skórze zniknęło obrócił głowę i złapał go za nadgarstek, wciskając mu broń w dłoń.
- Celuj we mnie, to mnie podnieca... - odetchnął głęboko nabijając się na niego po sam koniec - Jesteś taki gorący, kiedy jesteś wściekły...
Mingjue wbił w niego wygłodniałe spojrzenie i posłusznie sięgnął po broń. Nie był pewien czy to dobry pomysł, ale w jego pamięci Yao również uwielbiał gdy był taki agresywny. Przejechał bronią po jego torsie. - Bądź grzeczny i jęcz dla mnie, gdy będziesz dosiadać mojego kutasa. - warknął i sam wypchnął biodra w kierunku młodszego, by dać mu do zrozumienia, że nie będzie dłużej czekać.
Sarknął czując znów lodowaty metal na własnej skórze. Oparł się wygodniej i poruszał mocniej biodrami, wydając z siebie przy tym głośne i bezwstydne jęki.
- Jak sobie życzysz panie... - sapnął cicho i wbił lekko pazury w jego skórę.
Mingjue warknął, gdy poczuł jak młodszy wbija w niego paznokcie. Nie przeszkadzało mu to, wręcz przeciwnie, dzięki temu wiedział, że ten zwyczajnie odczuwa rozkosz... A to nakręcało go bardziej. Złapał Meng Yao za biodra i przy każdym opadnięciu młodszego w dół dociskał go mocniej do siebie.
- Jesteś piękny. - mruknął do niego.
Yao złapał jego nadgarstek i pokierował na swoje włosy aby ten mógł złapać je w garść. Nie wiedział czemu, ale jego agresywna i zaborcza część działała na niego jak afrodyzjak. Mógłby wtedy nie wychodzić z nim z łóżka. Nie było ja tym świecie mężczyzny który działałaby na niego w taki sposób. Przyspieszył i wzmocnił swoje ruchy nabijając się na niego mocno i głęboko.
Działania młodszego budziły w Mingjue jakąś niebezpieczną część przez którą przestawał nad sobą panować. Podniósł się do siadu i złapał chłopaka mocno za włosy, by odchylić jego głowę do tyłu. Natarł swoimi ustami na szyję Meng Yao, którą zaczął przygryzać i ssać. Dłoń w której trzymał broń ułożył pod pośladkami młodszego pomagając mu utrzymać równe i szybkie tempo.
Odbijał się od niego dość mocno, przez co po pokoju niosły się nie tylko jego jęki ale i solidne klaśnięcia pośladków o jego lędźwia. Odchylił głowę w bok dając mu lepszy dostęp do siebie, jęcząc przy tym na całe gardło. W końcu nie wytrzymał, dochodząc mocno i obficie na swoje uda.
Gdy tylko kochanek osiągnął spełnienie Mingjue wpił się zaborczo w jego usta i jeszcze przyspieszył ich ruchy, by samemu rozlać się w jego wnętrzu. Odetchnął ciężko, bo mimo tego, że doszedł miał ochotę na więcej. Rzucił broń gdzieś na łóżko i złapał pewnie chłopaka, by zaraz podnieść się z nim do góry i skierować swoje kroki pod prysznic.
Meng Yao nie sądził, że od rana znów będą uprawiać seks. Ale czy narzekał? Zasadniczo nie miał powodu do narzekania, było całkiem przyjemnie. Może bardziej niż całkiem. Złapał się go i objął wokół szyi.
- Mieliśmy zjeść śniadanie. - mruknął drapiąc go lekko pod brodą.
- Mmmm, za chwilę. - mruknął Jue przenosząc się ustami na szyję młodszego i ponownie wprawiając jego ciało w ruch. Gdy tylko z prysznica buchnęła ciepła woda wszedł z chłopakiem pod jej strumień i przyparł go do ściany by zwiększyć intensywność swoich ruchów. Z warg Mingjue uciekały ciche, zadowolone sapnięcia, gdy zanurzał się we wnętrzu Meng Yao.
Sądził, że to na tyle ale znów dał się zaskoczyć. Chyba nie docenił Mingjue i sądził, że ten da sobie już spokój. A tymczasem już po chwili znów był przyparty do ściany i rzniety przez mężczyznę. Był jak maszyna do seksu, nigdy nie miał dość. Złapał się mocniej jego ramion i odchylił głowę w tył z głośnym jękiem.
- Mój piękny. - sapnął cicho Jue i złapał wargami sutek chłopaka na którym lekko się zassał. Zaraz też zaczął go pieścić językiem. Nie mógł się opanować, zresztą Yao również nie wyglądał na zainteresowanego przerwaniem tego co właśnie robili. Dla Jue liczył się tylko chłopak w jego ramionach, chciał sprawić by młodszy myślał już tylko o nim, tak jak kiedyś. Dłońmi intensywnie masował pośladki kochanka, jednocześnie nie przestając zagłębiania się w nim.
Mniejszy wczesał palce w krótkie włosy mężczyzny i zacisnął na nich palce. Wzdychał ciężko i pojękiwał z zadowoleniem co niosło się echem po całej łazience. Odchylił głowę w tył, wyginając swoje ciało w lekki łuk przez co poczuł go w sobie jeszcze głębiej.
- Ah DaGe... - wyjęczał mu przy uchu trzymając się go mocno udami wokół pasa.
Dźwięki jakie wydawał z siebie młodszy doprowadzały go do szaleństwa, wprost uwielbiał ich słuchać. Przyciągnął go do namiętnego pocałunku tłumiąc tym samym jego jęki.
- Idealny. - mruknął mu w usta i wbił się w niego mocno - Doprowadzasz mnie do szaleństwa. - złapał chłopaka pewnie za biodro i mocno dociskał do siebie, wchodząc w niego głęboko.
Meng Yao czuł, że gdy będzie musiał wrócić do Chao nie będzie w stanie chodzić. Już miał problem aby poruszać się po łóżku, a teraz? Będzie jeszcze gorzej. Jęczał zdzierając sobie gardło, nabijał się na niego mocno i zaciskał się czując, że znów jest bliski orgazmu przez co za kilka chwil doszedł, brudząc ich ciała gorącą cieczą.
Mingjue zamruczał zadowolony, gdy ten doszedł. Wpił się namiętnie w jego usta, całując przez chwilę by zaraz zdjąć go z siebie i postawić na ziemi. Obrócił go twarzą do ściany i znów wbił się w niego z głębokim pomrukiem. Jedną z dłoni ułożył na szyi chłopaka, a drugą trzymał mocno za biodro. Składał na jego karku i ramionach drobne pocałunki, czasami lekko przygryzając jego skórę. Starszy nie potrzebował zbyt wiele o już po kilku ruchach znów zalał wnętrze młodszego.
Musiał mu trochę odpuścić, nie mogli przecież spędzić całego czasu na seksie, dlatego też pomógł mu się umyć i zaniósł do pokoju, gdzie posadził go na swoich udach i zjadł z nim śniadanie. Resztę pobytu spędzili na spacerach, wspólnym leżeniu w łóżku i nad basenem, gdzie Mingjue skutecznie odganiał konkurencję samą swoją postawą. Dobrze pamiętał wcześniejszą prośbę młodszego, o tym, że chciałby by ktoś go kochał. Dlatego starał się jak najlepiej pokazać mu, że jest dla niego ważny. Przed wyjazdem kupił jeszcze wielką walizkę, by chłopak miał jak spakować wszystkie swoje rzeczy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro