Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część Pierwsza: Ten facet to wariat.7


- Nie będę wypytywać. Ale nie obraził bym się gdyby to w końcu ustało, albo chociaż znalazłbym wyjaśnienie czemu akurat my. - choć z jednej strony Jue ciekawiło go co takiego mógł widzieć młodszy - Mmm. - mruknął na potwierdzenie i zabrał koszyk, nie wydawał mu się specjalnie ciężki, ale przy jego posturze niewiele rzeczy było ciężkie. Sam wrzucił do koszyka kilka czekolad.

Yao wolał przemilczeć kwestie snów czy wizji. Wolał udawać, że nie pamięta tych w których kogoś mordował. Jednak wciąż uważał to za wyjątkowo niecodzienne. Może po prostu mieli ciężki dzień? Nie wiedział jak to wszystko rozumieć. Dorzucił do koszyka kilka win, sam by tego nie uniósł więc na coś mu się ten kafar z wysokim testosteronem przydał. Podszedł do kasy i sięgnął po portfel mając zamiar zapłacić za zakupy. Poprosił jeszcze o dwie paczki papierosów. Musiał się jakoś odstresować a picie alkoholu bez papierosa nie istniało. Spojrzał na psy które były wyjątkowo posłuszne. Przez chwilę zdążył zapomnieć o ich obecności.

- Dasz radę to wszystko unieść? - zapytał choć domyślał się odpowiedzi.

Mingjue obserwował jak koszyk się zapełnia, nie miał nic przeciwko drobnym zakupom. Zwłaszcza, że powinien zrekompensować mu jakoś te niedogodności. Gdy chłopak spojrzał na psy bez słowa podał kartę kasjerce i zapłacił za zakupy.

- Obrażasz mnie. Mógłbym spokojnie zanieść jeszcze ciebie. - odebrał od ekspedientki zakupy i znów spojrzał na młodszego - Do domu czy gdzieś jeszcze chcesz iść? - nie miał nic przeciwko spacerowi, zwłaszcza, że do tej pory nie miał żadnej wizji. Może to jego dom był problemem?

Młodszy wziął smycze od psów aby prowadzić tę dwójkę samemu. Skoro tamten nosił zakupy to mógł chociaż tyle. Obrażał go takimi słowami?

- To ty stwierdziłeś, że dałeś się skusić o jeden raz za dużo. Też mnie obraziłeś. - rzucił mimo to mając na twarzy łagodny uśmiech. Choć ten był dość złudny - Możemy usiąść w ogrodzie i napić się wina. Nie mm ochoty chodzić po mieście. Zabawne, że zapłaciłeś tyle pieniędzy tylko po to aby nic ze mną nie robić.- rzucił po czym znów uśmiechnął się kącikiem ust pokazując mu dołeczki w policzkach.

- Nie miałem zamiaru cię tym obrazić. - Mingjue ruszył za nim - Raczej stwierdzić, że nie powinien ci tego robić. - poważnie czuł się winny, do tego nie powinno wtedy dojść - Może po prostu czuje się samotny, a ty nie wydajesz się być złym towarzyszem. - nie zamierzał mu mówić o prawdziwym powodzie dla którego za niego zapłacił. Młodszy miał go za wystarczającego wariata, więc gdyby powiedział, że zrobił to tylko dlatego by Wen Chao nie mógł go więcej uderzyć to wyszedłby na świra.

Yao mimowolnie wywinął oczyma i poprawił smycze w dłoni. Tak, wariat. Był zdecydowanie wariatem. Nie miał na co wydawać pieniędzy? Miał dziwne poczucie marnowania czasu. Jakby ktoś mu coś odebrał. Zacisnął lekko szczęki i złożył dłonie za sobą, kierując się w stronę domu mężczyzny.

- A dlaczego miałbym być złym towarzystwem?- zapytał mimowolnie - Chyba nie myślisz, że jestem jakimś morderca, co?

- Po ostatnim mam wątpliwości. Ale nie wyglądasz na kogoś kto byłby w stanie skrzywdzić mysz. Po za tym podoba mi się, że nie specjalnie się mnie boisz, a jeśli się boisz to dobrze to ukrywasz. Jeśli rozejżysz się choćby po ulicy to zauważysz, że ludzie nas unikają, a zwłaszcza mnie. Sprzedawca w sklepie nie odezwał się nawet słowem na temat psów, a na drzwiach był zakaz. Jedynym który ma odwagę przebywać przy mnie dłużej jest Tang, a i on nie czuje się zbyt pewnie. Jak każdy z resztą. Więc to miła odmiana, gdy towarzyszy mi kto więcej niż psy. - rzucił szczerze i wklepał swój kod do drzwi. Wszedł do środka i od razu ruszył w kierunku kuchni, by rozpakować zakupy i włożyć wino do schłodzenia.

Słuchał go uważnie. Bal się ? Miałby się go bać? Nie bał się. A przynajmniej tak długo ja miał przy sobie gaz pieprzowy i paralizator. Bo przecież nie każdemu można ufać tak bezmyślnie. Ale mimo to nie bał się go jakoś szczególnie. Dlatego nawet bawiła go reakcja innych ludzi.

- Zabawne, że ktoś by się ciebie bał.- rzucił mimowolnie i zaraz puścił psy ze smyczy gdy znaleźli się w środku. Wszedł wgłąb mieszkania i otworzył wino.

Mingjue jakoś nie zdziwiło, że młodszy go nie rozumie, zresztą do tego też zdążył przywyknąć. Ktoś postury Meng Yao raczej nie wzbudzał strachu, dlatego nawet tego nie skomentował.

- Chcesz coś konkretnego do jedzenia? - zapytał, gdy rozlokował wszystko w lodówce, a czekoladę położył na wierzchu.

- Obojętnie. Byle nic tłustego. Muszę dbać o linię. - odparł młodszy po czym zabierając ze sobą psy ruszył do ogrodu. Usiadł w fotelu z winem, a oba psiska usiadły obok.

Słysząc, że tamten musi dbać o linię, aż się wychylił i zmierzył go wzrokiem. Zabrał się jednak za przygotowanie lekkiego kurczaka, ryżu, warzyw i duszonej wołowiny w sosie. Mingjue nie specjalnie robiło różnice co zje. Jakieś pół godziny później ustawił wszystko na sporej, drewnianej tacy i ruszył na taras, gdzie rozłożył jedzenie na stole.

- Smacznego. - powiedział spokojnie i nalał sobie wina.

Yao zdążył wypić już dwa kieliszki wina, a od tego lekko szumiało mu w głowie. Nie pijał zwykle zbyt dużo, a dzień był pełen wrażeń. Tak samo jak cały tydzień. Spojrzał na podane mu dania i uśmiechnął się słabo.

- Dziękuję. - odparł i od razu sięgnął pałeczkami po warzywa. Tego mu brakowało, cały dzień nic nie jadł, nastawiony na intensywny weekend. a tu okazało się inaczej. Jeszcze przytyje od tego "urlopu".

Mingjue zajął się jedzeniem w ciszy. Skoro chłopak nie narzekał to nie było najgorzej, albo młodszy przywykł do dużo gorszej kuchni, co było całkiem możliwe. Choć o dobry towar Chao powinien raczej dbać.

- Widzę co robisz. - rzucił w pewnym momencie i przeniósł wzrok na Qinghe. Pies jedynie westchnął i położył się na ziemi - Oboje do siebie. Jeść. - rzucił komendę, a zwierzaki posłusznie weszły do domu - Nie daj się nabrać na ich zagrywki, zrobią wszystko dla kawałka mięsa, a doprawione im nie służy. - wolał uprzedzić chłopaka, o ile na nim psy już rzadko kiedy próbowały tych sztuczek, to najwyraźniej miały zamiar przekonać do siebie Yao.

Sam nie zwrócił szczególnej uwagi na psy. Jego uwaga została zwrócona dopiero w momencie, gdy starszy się odezwał. Powiódł wzrokiem na tę dwójkę, a zaraz potem wrócił złotymi tęczówkami na mężczyznę.

- Cóż... Skoro im szkodzi. - odparł wciągając do ust kolejną porcję ryżu z warzywami. To mógłby jesc całą wieczność - Więc, Bestio z Qinghe co będziemy robić przez te cztery dni? Patrzyć się sobie w oczy?

Mingjue zamarł z mięsem w połowie drogi do ust i spojrzał na chłopaka.

- Czemu akurat bestio? Chwilę temu mówiłeś, że nie rozumiesz czemu ktoś miałby się mnie bać, a teraz nazywasz bestią. - rzucił z lekką pretensją i spojrzał młodszemu w oczy - Nie zastanawiał się nad tym, właściwie to nie mam żadnych planów więc nie krępuj się. Jak będziesz chciał gdzieś jechać, iść na spacer czy zakupy to śmiało, mogę cię zabrać. Na terenie domu i ogrodu możesz robić co chcesz, przynajmniej większość, a jak wolisz siedzieć i patrzeć mi w oczy to się dostosuje. - dolał sobie i chłopakowi wina, po czym opróżnił swój kieliszek, by znów uzupełnić go alkoholem.

Meng Yao wzruszył ramionami na to pytanie, nie wiedział czemu tak powiedział, ale to sformułowanie pasowało jak nic do tego faceta. Niemal idealnie. Odłożył pałeczki na bok gdy skończył jeść, nie zjadł zbyt wiele, ale wystarczająco aby zapełnić żołądek.

- Wolałbym uprawiać seks. - rzucił po czym napił się wina.- Ale skoro wolisz tak. - mruknął od niechcenia aby wraz odpalić papierosa i ułożyć się w rozkładanym fotelu.

Mingjue niemal zakrztusił się kawałkiem mięsa. Takiej wypowiedzi się raczej nie spodziewał.

Mniejszy poprawił się na fotelu i uśmiechnął pod nosem. To było całkiem zabawne. A przynajmniej jego reakcja na tak zwyczajne słowa. Czy mogło być bardziej dziwacznie? Bo kto płacił kilkaset tysięcy za weekend z kimś aby po prostu z nim posiedzieć?

- Jak bardzo chcesz to jestem do dyspozycji. - rzucił złośliwie Jue, zdając sobie sprawę z tego, że młodszy chciał go jedynie sprowokować i wcale nie ma zamiaru tego robić. Zebrał naczynia ze stołu i zaniósł do kuchni z zamiarem pozmywania ich później. Teraz miał ochotę tylko na wejście do jacuzzi. Wrócił na taras i zdjął pokrywę włączając dysze, woda była stale ciepła.

- Masz ochotę? - wskazał na jacuzzi i zaczął się rozbierać, zabrał jeszcze swój kieliszek z winem, by zupełnie nagi wejść do środka.

Yap zamknął na chwilę oczy i zaciągnął się znów papierosem. Gdy je otworzył oczy powiódł wzrokiem za Mingjue bezczelnie obserwując jak ten rozbiera się do naga. Zastanawiał się czy wskoczyć do wody, czy może jednak sobie odpuścić. Woda była ciepła, a ostatnie promienie słońca wcale nie sprawiały, że było mu ciepłej. Wręcz robiło się chłodniej. Był w dużej rozterce. Zgasił papierosa aby podnieść się z miejsca. Nalał kieliszek winem i spojrzał w kierunku jacuzzi, potem skierował wzrok na wnętrze domu. Ostatecznie skierował swoje kroki w stronę mężczyzny. Rozebrał się również do naga aby wejść do wody. Włosy wyrzucił poza jacuzzi aby ich nie moczyć i rozsiadł się wygodnie w gorącej wodzie. Westchnął z zadowoleniem, nie obraziłby się gdyby była bardziej gorąca.

Widząc, że młodszy jednak zdecydował się dołączyć uśmiechnął się pod nosem. Obserwował go przez chwilę, by zaraz samemu wyjść z wody i skierować się do domu. Wrócił po chwili mając w dłoni kawałek rzemyka i kolejna butelkę wina.

Yao uniósł brew widząc jak ten się podnosi. Przez chwilę się zastanawiał jaki to ma sens. Chciał żeby przyszedł a teraz sobie szedł? Zamknął oczy wypijając zawartość kieliszka. Odstawił go na bok i zaraz uniósł wzrok na niego. Ciepło i alkohol sprawiały, że upijał się szybciej.

Mingjue stanął za chłopakiem i związał jego włosy, nim wszedł do wody dolał im obu wina. Skoro nie męczyły ich wizję to nic im się nie stanie jak się do tego upiją. Może nawet nie będą ich już nigdy mieć. Mingjue czuł wyraźnie, że czegoś mu jeszcze brakuje.

- Chodź do mnie. - poprosił wyciągając rękę. Nie miał zamiaru nic mu robić, chciał jedynie by ten oparł się plecami o jego klatkę piersiową, tak jak robił to ostatnio w wannie.

Słysząc jego prośbę powoli uniósł się aby przesunąć się i usadowić na jego udach. Oparł się ciałem o jego tors i westchnął ciężko. Zwykle wystarczyło aby pokazał udo, a klient już był cały podjarany. Tym razem mógł paradować nawet nagi, a ten miał to gdzieś, co sprawiało, że jego duma cierpiała.

- Aż taki jestem brzydki, że trzymasz mnie na dystans? Tyle pieniędzy inwestuje w moje ciało aby wyglądać idealnie, a ty masz to gdzieś. To mnie obraża. - stwierdził krzyżując ręce na torsie.

Mingjue roześmiał się cicho słysząc te pretensje i zaczął dłonią gładzić jego ramię.

- Po pierwsze nigdy nie powiedziałem, że jesteś brzydki. Wręcz przeciwnie z przyjemnością oglądam twoje ciało i z tego co pamiętam już za pierwszym razem mówiłem ci, że jesteś cholernie idealny. Po drugie uwierz mi nie mam gdzieś tego jak wyglądasz. Zwyczajnie obiecałem ci, że nie zrobię nic czego ty nie będziesz chciał i chociaż to cholernie ciężkie to zamierzam dotrzymać danego słowa. - wolał przemilczeć fakt, że nie byłby w stanie zrobić mu krzywdy czy zmusić do czegokolwiek. Owszem zapłacił za niego, mógłby zrobić z nim co tylko chce, ale czuł wewnętrzną blokadę przed takim działaniem. Za pierwszym razem dał się mu podejść i pozwolił wykonać swoją "pracę" tym razem jednak nie miał zamiaru robić nic czego chłopak by nie chciał.

Młodszy mimowolnie wywinął oczyma. Jakoś nie chciał mu wierzyć w takie słowa. Ciężko było zresztą uwierzyć, że starszy tak uważał. Od kiedy ktokolwiek miał jakiekolwiek obiekcje albo... Westchnął ciężko i zamknął oczy krzyżując znów ręce na torsie. Yao nie powiedzial jeszcze ostatniego słowa. Miał zamiar udowodnić jemu i sobie, że ciężko jest się od niego oderwać albo nie dać skusić.

- Gadanie. - rzucił po czym odsunął się z jego ud aby przesunąć się do krawędzi. Tam oparł się o nią, tym samym prezentując przed nim idealną talie i krągłe pośladki w pełnej okazałości. Wyciągnął rękę po papierosy i odpalił jednego, nie przejmując się niczym i wypinając na niego bezwstydnie.

- Cóż możesz mi nie wierzyć. - zamilkł na chwilę i uniósł brew widząc jak ten się eksponuje. Skłamałby gdyby powiedział, że taki widok go nie kusi, miał jednak swoje postanowienie i zamierzał się go trzymać. Przymknął oczy i odetchnął głębiej - Dałem słowo. - oparł się wygodniej i bezczelnie podziwiał ciało młodszego - Mógłbym godzinami podziwiać twoje piękno. - mruknął wodząc po nim wzrokiem. Gdyby nie dane słowo i fakt, że nie chce go skrzywdzić wziąłby go tu i teraz, bo jego członek zaczynał być boleśnie twardy.

Meng Yao jakoś nieszczególnie mu wierzył. I miał zamiaru udowodnić, że nie znalazł się jeszcze taki który by mu się oparł. A oprzeć mu się nie sposób. Choć ten kafar wydawał się byc wyjątkowo oporny.

- Dałeś słowo... To się go trzymaj. - odparł zaciągając się papierosem i spoglądając przez ramię na niego. Dobrze widział jak ten pożerał go wzrokiem. Wariat, prawdziwy wariat.

- Taki mam zamiar. - mruknął wpatrzony w niego jak w obrazek. Sięgnął po wino i upił kilka łyków, mrucząc z zadowoleniem na taki widok. Czuł, że czeka go bardzo ciężka walka z samym sobą, bo młodszy najwyraźniej miał zamiar go dalej w ten sposób prowokować. Podniósł się z miejsca i nachylił nad chłopakiem, by zabrać mu z paczki jednego papierosa i odpalić. Zaraz po tym wrócił na miejsce, jeśli mieli jakieś zawody to Mingjue nie zamierzał ich przegrać.

Młodszy nie był zachwycony. Wręcz niezadowolony z faktu, że mężczyzna zachowywał się tak... Opornie. Mruknal niewyraźnie pod nosem i odetchnął głęboko. Mógł zauważyć ten wzwód, ale nic nie powiedział. Przynajmniej przez chwilę.

- Aż tak cieszysz się na mój widok?

- Mogę być bestią jak wcześniej mnie nazwałeś, ale to nie znaczy, że jestem obojętny na piękno. - mruknął i dopił zawartość kieliszka - Ale nie martw się, jestem bestią, a nie barbarzyńcą by docisnąć cię do krawędzi i pieprzyć tak długo byś nie był w stanie ustać na nogach. - rzucił zaczepnie i dolał im obu wina, choć wewnętrznie naprawdę chciałby zrobić z nim to o czym właśnie mówił.

Mimowolnie przeszedł go dreszcz po tych słowach. Znów obrócił głowę kiedy popijał wino i kończył palić papierosa.

- Akurat... Jesteś na to zbyt delikatny. - stwierdził z nutą rozbawienia i zaraz zaśmiał się głośniej - W końcu zachowujesz się jak eunuch. Gdybym nie miał cię już w sobie i nie widział nago, pomyślałbym, że masz małego penisa. Jeszcze nie znalazł się taki co by sobie mnie odmówił. - parsknal śmiechem choć czuł się wyjątkowo urażony jego postawą.

Mingjue był w doskonałym humorze, od kilku godzin nie miał żadnej wizji, a denerwowanie młodszego sprawiało mu dziwny rodzaj satysfakcji. Choć nie miał zamiaru go obrażać w żaden sposób. Meng Yao był piękny i ciało Jue samo zdradzało jak bardzo mu się podobał. Pochylił się w jego kierunku wisząc lekko nad nim, gdy oparł się dłońmi o krawędź jacuzzi po obu bokach chłopaka.

- Ostatnim razem nie miałeś sił by mówić, a nie pokazałem nawet połowy tego na co mnie stać. - mruknął mu do ucha - Może wolę poczekać, aż sam będziesz chciał poczuć mnie w sobie? To będzie dość przyjemne słuchać jak błagasz mnie o więcej. - uśmiechnął się i wrócił zadowolony na swoje miejsce.

Yao zacisnął lekko szczęki. Wariat. Cholerny wariat. Ciekawe kto pierwszy wymieknie.

- Mi facet nie potrzebny. Mogę się zadowolić zabawkami. - rzucił obracając się w jego kierunku i siedząc naprzeciw - Albo palcami. Zawsze mogę przyjąć innego klienta. Może ten twój Tang będzie miał ochotę.- rzucił bez zastanowienia i uśmiechnął się uroczo. Wrecz niewinnie

Mingjue popatrzył na niego z lekkim pobłażaniem.

- Nie jesteś jedynym który może zaspokoić się sam. - mruknął bezczelnie i zaraz poprawił się na swoim miejscu - I chyba powieniem ci coś wyjaśnić. Innego klienta będziesz mógł przyjąć jak ja na to pozwolę. Jeśli ktoś tknie cię bez mojej zgody skończy z kulą między oczami. - powiedział poważnie. Nie zamierzał się z nikim nim dzielić, przynajmniej tak długo jak długo będzie trwać jego zadanie. Z jakiegoś powodu czuł żal, gdy młodszy wspomniał i tym, że może to robić z innymi - Więc w najbliższym czasie to - wskazał na swoje krocze - jest jedyny kutas którego możesz w sobie mieć, jeśli będziesz chciał. W innym wypadku zostają ci palce i zabawki. - podniósł się z miejsca i wyszedł z wody - Idę spać, znudziło mnie to przekomarzanie się. Nie sprowokujesz mnie więcej, jeśli będziesz chciał to możemy się pieprzyć, kochać czy co tam robić po wszystkich zakamarkach domu, ale musisz sam sobie to wziąć. - sięgnął po jeden z ręczników schowanych w pojemniku i owinął się nim w pasie, by powoli ruszyć do siebie.

Czuł ja rozsadza go frustracja. Czemu tamten był taki oporny, jak on mógł być tak oporny..? Yao skrzywił się nieznacznie i wbił w niego wzrok spod lekko przymkniętych powiek. Niezadowolony, wręcz w bojowym nastroju. Spojrzał na swój pierścionek, prezent od Xichena. Ten nigdy go tak nie traktował więc Mingjue automatycznie znajdować się teraz na szczycie czarnej listy. Zaraz sam wpakuje mu paralizator między oczy.

- Ale nie chce. Mozesz sobie walić. Nie obchodzi mnie to już.- stwierdził pod nosem i odwrócił się plecami aby dolać sobie alkoholu i zapalić papierosa. Bezczelny... Był bezczelny. Ale skoro tak, nie zamierzał mu się oddawać. Niech płaci, niech traci pieniądze.

Mingjue zatrzymał się i jedynie pokręcił głową.

- I właśnie o to chodzi. Nie chcesz tego więc nie zamierzam niczego na tobie wymuszać. Naprawdę byś wolał, bym zmuszał cię do tego? Jeśli chcesz mogę być jak inni twoi adoratorzy, kupować ci masę drogich prezentów, a w zamian oczekiwać, że odpowiednio się mną zajmiesz. Mogę na każdym kroku dotykać twojego ciała i wzdychać do niego, wystarczy, że przestanę się powstrzymywać. Jeśli wolisz to od traktowania cię jak człowieka i pozwolenia na decydowanie ci czy i kiedy chcesz to robić to już twoja sprawa. I to, że nie zamierzam cię pieprzyć wtedy gdy tylko przyjdzie mi na to ochota nie sprawi, że nie będziesz dostawał tego czego chcesz. Jak wolisz być dziwką która nie ma nic do gadania, tylko ma robić swoje to twoja sprawa. - nie czekając na odpowiedź wszedł do środka. Niezbyt rozumiał czemu dzieciak jest tak humorzasty i co mu nie pasuje. Czy to źle, że chciał traktować go jak człowieka, a nie byle dziwkę?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro