Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część pierwsza: Ten facet to wariat.18


- Chciałbym byś został. Jeśli chcesz mogę ich pogonić, w końcu coś ci obiecałem. - szepnął Jue i delikatnie postawił go na ziemi. Zaraz też otoczył go ramieniem, lekko przytulając do siebie. Spojrzał na swoich ludzi, którzy niezbyt wiedzieli jak się zachować w tej sytuacji. Chyba zepsuł im pogląd na swoją osobę, nie żeby jakoś specjalnie się tym przejmował.

- Wypadałoby was przedstawić. Meng Yao, to mój młodszy brat Nie Sang, Tanga już znasz, a ta banda to ludzie z którymi pracuje od kilku lat.

Młodszy pokręcił nosem lekko, nie bardzo widziało mu się spędzać czas w towarzystwie tych mięśniaków. Utkwił swój wzrok w Tangu którego zdążył już mniej więcej poznać. Za chwilę spojrzał na młodszego brata mężczyzny. Dziwne uczucie goryczy zalało jego wnętrze kiedy ten na niego patrzył. Zmrużył lekko powieki i poczuł jak kręci mu się w głowie. To nie był najbardziej odpowiedni moment na to żeby zemdleć. Jednak w jego umyśle pojawił się obraz, wyciągnięta ręka w czerwonym materiale i czarka z herbatą, którą nawet teraz pozostawiała w jego ustach gorzkawy posmak. Skrzywił się lekko na kolejne wspomnienie złego samopoczucia, bólu głowy i śpiączki w jaką zapadł. Wymioty, czarna maź która z niego uchodziła. Na moment wstrzymał oddech.

- Przepraszam na chwilę. - rzucił aby szybkim krokiem udać się do wnętrza domu i zniknąć w łazience. Wsparł dłonie na umywalce i odkręcił zimna wodę aby przemyć nią twarz. Uniósł wzrok na lustro, a tam w odbiciu zobaczył siebie. Ale nie takiego zwyczajnego siebie. Ubranego w czerwone szaty, jego usta brudne od czarnej mazi, włosy splątane dziwną spinką. Oczy zaszły nie łzami, a krwią. Oddech mężczyzny przyspieszył, szczególnie kiedy w odbiciu zobaczył za swoimi plecami samego Sanga, z ustami wykrzywionymi w szerokim uśmiechu.

Mingjue ruszył bez słowa za młodszym, posyłając jedynie porozumiewawcze spojrzenie reszcie, by zwyczajnie się znów rozgościli. Chłopak wyglądał jakby znów męczyły go jakieś wizje, do tej pory myślał, że mają to już za sobą. Wszedł za nim do łazienki i zaczął go uspokajająco gładzić po plecach. Kątem oka zauważył Sanga, który zmartwiony przyglądał im się przez chwilę i zaraz zniknął.

Yao drgnął gdy drzwi łazienki nagle się otworzyły. Przeniósł wzrok na mężczyznę i nieco go to uspokoiło, chociaż wolałby teraz pozostać samemu.

- A-Yao, skarbie, co się dzieje? - zapytał troskliwie, nie mając pojęcia co dzieje się z jego kochankiem.

- Nie wiem.. ja..- zaczął Meng Yao drżącym głosem i zaraz znów przeniósł wzrok na drzwi.

Chwilę później wrócił Sang niosąc gorące zioła. Martwił się o chłopaka swojego brata. W końcu Jue nie mówił, że ten jest na coś chory.

- Przyniosłem ci zioła, wyglądasz jakbyś miał zwymiotować, a to powinno pomóc. - powiedział cicho.

Widząc Sanga z herbatą uderzył go gorzkawy smród. A przed oczami miał wizję Sanga w szatach, jego uśmieszek, ta czarna maź... Zrobiło mu się jeszcze bardziej niedobrze, szczególnie kiedy wyciągnął rękę, a jego dłoń otulona była czerwonym materiałem. Odrzucił naczynie z ziołami, roztrzaskując je na kaflach.

- Nie dam ci się znowu otruć..!- krzyknął i zatrzasnął mu drzwi przed nosem. Ciało mężczyzny zadrżało, a sam zaraz padł na kolana aby zwymiotować, trzymając się muszli. Był pewny, że znów widzi tę czarną, śmierdzącą ciecz cieknącą mu z ust.

Mingjue przytrzymał jego włosy, gdy ten wymiotował.

- Skarbie, Sang nic ci nie zrobi. Wiem, że w poprzednim życiu nie zachowywał się najlepiej, ale uwierz mi to jest zupełnie inna osoba. Bardzo chciał cię poznać. - mówił do niego spokojnie, gładząc go lekko po plecach.

Sang zaś stał skonsternowany za drzwiami nie mając pojęcia co takiego się właśnie stało. Kiedy on niby chciał otruć chłopaka Mingjue? A może ten zjadł któryś z posiłków które próbował przygotować? Cóż to by wiele wyjaśniało.

Yao zakaszlał kilkukrotnie aby pozbyć się tego co z niego wylatywało. Sięgnął do spłuczki i spłukał zawartość, podnosząc się na drżących nogach.

- Jakoś nie jestem w stanie mu zaufać... - wyszeptał mimowolnie po czym odkręcił wodę aby opłukać twarz i porządnie wypłukać usta. - Cholera jasna... Ten dom jest jakiś przeklęty. - mruknął a kiedy podniósł wzrok w odbiciu lustra dostrzegł starszego, ale z szablą wspartą na ramieniu. Wzdrygnal się lekko i potrząsał głowa aby tylko pozbyć się tego widoku.

Mingjue otoczył go ramionami i przyciągnął do swojej klatki piersiowej.

- Dalej cię męczą? - powiedział z troską i pogładził go po policzku - Miałem nadzieję, że po tym hotelu odpuściły ci tak jak mi. - pocałował go delikatnie w czoło - Wierz mi, mimo przeszłości teraz jesteśmy innymi ludźmi. Sang też, pozwól mu się poznać. Osobiście skręce mu kark jeśli coś będzie ci chciał zrobić. Za bardzo cię kocham by znów cię stracić. - przytulił go lekko do siebie chcąc by ten poczuł się lepiej.

Młodszy pokiwał głową twierdząco na jego pytania, ale wciąż nie mógł jakoś tego przetrawić. Ciężko mu się żyło z myślą, że młodszy brat Mingjue próbował go zabić. Nie rozumiał dlaczego,

We wspomnieniach które nawiedzały go w snach spędzali miło czas, a dzisiaj? Ta wizja... Zapach który był tak niesamowicie realistyczny. Wzdrygnął się lekko i odetchnął głęboko.

- Przepraszam... - szepnął i schował się w jego ramionach ciasno. Zamknął oczy i potarł policzkiem o jego tors.

- No już kochanie. - ucałował go lekko w czubek głowy - Nic złego się nie dzieje. Chodź posiedzisz z nami trochę, jak chcesz to nauczę cię strzelać co? - odsunął go lekko od siebie i spojrzał mu w oczy, by zaraz pocałować delikatnie. Zaraz też znów przytulił go do siebie, a po chwili chwycił na ręce jak księżniczkę - No chyba, że wolisz iść do sypialni i odpocząć, to posiedzę z tobą. Chłopcy się sobą zajmą.

Yao sam nie wiedział czego chce, ani czego potrzebuje w tej konkretnej chwili. Było mu ciężko to wszystko zrozumieć. Co zresztą dobitnie sygnalizował sam wyraz jego twarzy na ten moment. Schował się w jego ramionach i zamknął na moment oczy. Dopiero po chwili dotarło do niego, jak bardzo przydatna w przyszłości może być dla niego ta lekcja strzelania.

- Dage... Naucz mnie strzelać. Może to jakoś odsunie moje myśli od tego wszystkiego co się dzieje...

- No to chodź. - postawił go na ziemi, otoczył go swoim ramieniem i wyprowadził z łazienki - Panowie idziemy strzelać! - zawołał do reszty w odpowiedzi uzyskując wesołe głosy potwierdzenia.

Poprowadził młodszego po schodach do piwnicy, gdzie w jednym z pomieszczeń miał zbudowaną strzelnicę. Podszedł z Yao do ściany na której miał wyeksponowaną broń i przyglądał się jej przez chwilę. Kontrolnie spojrzał na Yao i wybrał jeden z mniejszych pistoletów.

Meng Yao ruszył w ślad za mężczyzna. Wciąż w gorszym nastroju, wciąż z pustym żołądkiem przez wymioty jakie wywołało w nim to spotkanie. Nie spodziewał się, że starszy ma taki zapas broni. Chociaż, chyba powinien skoro ten jest policjantem. Osobiście wolałby większą broń, ale na razie przystanie na tej mniejszej.

- Dałbyś chłopakowi coś większego. - rzucił jeden z jego kumpli

- Daj spokój. Coś większego zrobi mu krzywdę. - Tang odpowiedział nim Jue zdążył się choćby odezwać.

Mingjue zaczął powoli tłumaczyć młodszemu jak trzymać broń, na co zwracać uwagę oraz wyjaśnił podstawowe zasady na strzelnicy. Następnie ustawił ciało partnera w odpowiedniej pozycji i trzymając w swoich dłoniach te jego wykonał razem z nim pierwszy strzał.

Yao ułożył dłonie na broni i wbił wzrok w sam środek tarczy. Cały ten czas milczał, słuchając za plecami komentarzy Sanga na temat tego, jak to bardzo nienawidzi broni. Wziął głębszy wdech i pociągnął za spust, celnie trafiając w sam środek.

- Woah...! Ale super!- krzyknął zachwycony i zaraz oddał mu broń.

- Mogę teraz z tej?- zapytał wskazując dość sporą giwerę. Nie obchodziło go jego zdanie, zbyt dobrze się bawił. Podszedł do ściany z bronią i zabrał tą, niemal największą.

- Jak wyglądam? Podoba ci się?- Zapytał zaczepnie prezentując się z bronią w rękach jakby trzymał jakiś eksponat. Chwila na strzelnicy i jego humor znacząco się poprawił.

Mingjue uniósł wysoko brwi, gdy Yao wybrał jedną z większych broni. Obejrzał go sobie dokładnie i było w tym obrazku coś co cholernie go podniecało. Młodszy wyglądał seksownie i niebezpiecznie.

- Wolisz nie wiedzieć co chodzi mi po głowie. - powiedział przysuwając się do niego i składając na jego ustach pocałunek.

- Patrz Tang, jakbyśmy wiedzieli, że szef nam tak zmięknie to byśmy mu sami poszukali chłopaka. - zarechotał jeden z jego podwładnych - Coś delikatny się zrobiłeś Mingjue. - w strzelnicy rozbrzmiał głośny śmiech mężczyzn, który skutecznie został uciszony przez odbezpieczoną broń.

- Gwarantuje ci, że jestem równie niebezpieczny co wcześniej. - rzucił spoglądając z rozbawieniem na podwładnego, żaden z nich nawet nie zauważył kiedy ich szef sięgał po broń - Coś kiepsko wam idzie. - wskazał na tarcze z celami - Jak na razie nowicjusz wygrywa. - powiedział złośliwie co spowodowało, że wszyscy natychmiast wrócili do strzelania, bądź komentowania strzałów kolegów.

Mimowolnie sam Yao się roześmiał. Ale to wszystko tylko dlatego bo był naprawdę w świetnym nastroju. Już dawno zapomniał o poprzednich problemach. Podszedł do swojego poprzedniego stanowiła i z pewnością zawodowego strzelca przeładował broń.

- To o wiele fajniejsze niż w grze. - stwierdził i wycelował w tarczę, znów trafiając w sam środek. Jednak siła odrzutu była na tyle duża, że aż cofnął się o krok.

Kiedy siła odrzutu cofnęła młodszym Jue już miał zamiar go łapać, ten na szczęście ustał na nogach.

- Widziałeś?! Trafiłem w sam środek!- krzyknął mniejszy dumny nie przejmując się towarzystwem które komentowało pod nosem i parskało śmiechem na to wszystko - A-Jue widziałeś?! Mogę jeszcze raz? - zapytał uroczo wręcz z dziecięcą naiwnością.

- Dobrze sobie radzisz. - pochwalił go - Będziesz miał po tym siniaki i nie będziesz czuł ramienia. - zaśmiał się Mingjue, ale pozwolił mu znów strzelić. Widział jaką radość mu to sprawia i nie miał serca mu tego odmówić. Zwłaszcza, że ten wyglądał cholernie seksownie z bronią w ręku. Przezornie stanął za nim, by w razie czego złapać go w swoje ramiona.

Yao zbyt dobrze się bawił aby przerwać. Przeładował znów broń.

- Nic mi nie będzie. Najwyżej zwale siniaki na ciebie. - zaśmiał się lekko

- Jak chcesz to mogę samodzielnie o kilka zadbać. - wymruczał mu do ucha, chociaż wcale nie miał zamiaru robić mu krzywdy. Zwyczajnie Meng Yao był dość delikatny.

Młodszy wzdrygnal się podniecony i zaraz zagryzł dolną wargę. Złapał go lekko za gardło i zacisnął na nim palce.

- A co, wydymasz mnie z giwera?

Mingjue mruknął ostrzegawczo i przyciągnął chłopaka do siebie.

- Najpierw cię rozbroje, później obezwładnie i zostanie ci jedynie jęczenie pode mną. - mruknął mu cicho do ucha.

- Jue nie chce być niemiły, ale w sypialni będzie wam wygodniej. - rzucił Sang co wywołało salwę śmiechu.

Meng Yao zaś aż jęknął pod nosem na te słowa. Zupełnie podniecony tym faktem. Był zachwycony tym co wyprawiał z nim Mingjue.

- Myślę, że to świetny pomysł. - zagryzł lekko wargę i złapał go za spodenki aby pociągnąć w stronę drzwi, wciąż trzymając broń przy sobie

Jue mruknął zachwycony, ignorując przy tym głośne "Uuuu" jego podwładnych, jak i ich gwizdy. Strzelił młodszemu w tyłek i ochoczo dał się pociągnąć do wyjścia ze strzelnicy.

Yao zaciągnął go do sypialni zachwycony. Pchnął go do wnętrza i wycelował w niego.

- Stój bo strzelam - rzucił i uśmiechnął się pod nosem.

***

Sang patrzył na to w ciężkim szoku. Pierwszy raz w życiu widział takie zachowanie u brata i nie wiedział jak ma na to zareagować.

Tang stojący za Sangiem pokiwał jedynie głową i pochylił się nad jego uchem.

- Może my też powinniśmy się udać do pokoju?- zapytał i roześmiał się pod nosem z szelmowskim uśmiechem na ustach. Klepnął go zaczepnie w pośladek jednocześnie robiąc unik żeby przypadkiem nie dostać w łeb.

Sang cały poczerwieniał i zamachnął się by strzelić go w łeb, ten niestety zdążył się uchylić. Fuknął na niego.

- Nie za dużo sobie wyobrażasz? - przysunął się do niego trochę wkurzony, przed sobą nie przyznałby się, że było w tej propozycji coś po czym przebiegł go dreszcz po plecach. Tyknął Tanga w pierś - Nie odważyłbyś się. - rzucił triumfalnie.

Tang uśmiechał się szelmowsko pod nosem. Zdążył już trochę wypić, więc był bardziej odważny, jeśli chodziło o takie zagrywki, a już od jakiś czasu temu ten dzieciak wpadł mu w oko. Co za tym szło, za każdym razem rzucał mu jakieś dwuznaczne zaczepki aby sprawdzić czy w ogóle ma u niego szansę.

- Nie? A chcesz się założyć?- zapytał i aż napiął mięśnie, popisując się przy kolegach. Obracał to w żart, ale gdzieś tam w środku bardzo ochoczo zaciągnął by go do sypialni. Gdyby tylko nie ten Mingjue, który urwał by mu za to łeb.

- Mogę się założyć, że nie masz na to jaj. Za bardzo boisz się mojego brata. - rzucił wrednie Sang chcąc go trochę sprowokować. Sięgnął po swoją szklankę i wypił swojego drinka na raz - Albo to nawet nie idzie o strach przed moim bratem, a mocny jesteś tylko w słowach. - odgryzł się dość mocno, przecież nie będzie tak stał, jakby czekał, aż ktoś go obroni.

Tang uniósł brew, a od tej prowokacji aż się zirytował. Jak on śmiał mu tak protestować. Pchnął go na ścianę i oparł przyszpilając do niej.

- Uważaj co sobie życzysz. - rzucił tajemniczo i przysunął swoje usta do tych jego.

Sang nie zamierzał odpuszczać, zwłaszcza, że wszyscy najwyraźniej czekali, aż wymięknie. Nie miał zamiaru stracić honoru, chciał sprawić by to Tang się wycofał.

- Czyli mogę mieć całą listę życzeń? - zapytał z cichym pomrukiem i przejechał dłonią po nagim torsie, by za chwilę zjechać nią znacznie niżej - A jesteś pewien, że dasz mi radę?

Starszy zmrużył powieki , to była niebezpieczna gra. Złapał go za podbródek i przyciągnął go bliżej.

- Daj znać jak ją napiszesz. Wtedy zrobię zapas gumek. Jak z tobą skończę to będziesz potrzebował wózka inwalidzkiego. - wysyczał mu przy uchu i uśmiechnął się pod nosem. Strzelił go znowu w tyłek i zaśmiał się w głos przeładowując broń. Żarty żartami, jednak alkohol sam się nie wypije, a naboje same nie wystrzelają

Przez chwilę Sang nie czuł się komfortowo i był nawet bliski wymięknięcia. Przecież nie mógł się kochać z kumplem brata. Nie był pewien który z nich miałby wtedy bardziej przesrane u Mingjue.

- Phi. - prychnął pod nosem i poprawił swoją koszulkę, gdy Tang się odsunął - Widzę, że każda wymówka jest dobra. Mówiłem, że będzie brakować ci jaj. Zdecydowanie muszę poszukać kogoś kto będzie umiał przekuć słowa w czyny. - nie mógł darować sobie wbicia tej ostatniej szpili, w końcu musiał wyjść z tego zwycięsko, otworzył drzwi i wyszedł na korytarz - A Tang, jak ci kiedyś urosną jaja to wiesz, gdzie mnie szukać. - rzucił w akompaniamencie śmiechów reszty i skierował się na górę dumny z siebie, w końcu udało mu się wygrać tą potyczkę. Może trochę tylko żałował, że Tang wymiękł.

Nie spodziewał się tego wszystkiego, zakrztusił się piwem które przyłożył do ust, zdążył wziąć kilka łyków, a za chwilę prawie się opluł. Zakaszlał lekko i zmrużył powieki wściekłe.

- Ty gnojku... - warknął i zdjął pasek od spodni zwijając go w dłoni - Lepiej żebyś umiał szybko uciekać!- krzyknął za nim i ruszył w jego ślad niczym rozpędzony czołg - Ale ty mnie wkurwiasz, chodź tu szczylu! - krzyknął biegnąc za nim i dopadając go na korytarzu. Złapał go za nadgarstek i przyciągnął do siebie przerzucając go sobie przez ramię. Podrzucił go lekko kierując się do pokoju gościnnego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro