#3 - było widać, że coś jest na rzeczy
Joshowi nadal nie udało mu się zasnąć, ale przez cały ten czas czuwał na wypadek, gdyby Tyler potrzebował jego pomocy. Twierdził, że jeśli już zadeklarował się, że jest do jego usług i wystarczy go zawołać, to powinien dotrzymać słowa i cały czas był przygotowany. Ciche chrapanie dowodziło jednak tego, że Joseph szybko zasnął, ale to nie zmieniało faktu, że różowowłosy dalej nie potrafił pójść w jego ślady i nie zmrużył oka, wsłuchując się w nierówny oddech bruneta śpiącego w pokoju obok. Z początku niepokoiły go jęki i inne sapania dobiegające z jego pokoju, przez co parę razy musiał upewnić się, że z dwudziestolatkiem jest wszystko dobrze. Na szczęście czy nieszczęście były to tylko koszmary, które znowu nie zaskoczyły tak Josha po tym, co spotkało dzisiaj chłopaka.
Dlatego też od razu zwrócił uwagę na to, kiedy wcześniej wspomniane dźwięki ustały, a do jego uszu doszedł zduszony krzyk. Od razu poderwał się ze swojej kanapy i ruszył do pokoju Tylera, by w nikłym świetle lamp ulicznych zobaczyć go siedzącego na łóżku obejmującego swoje nogi rękami. Bez zastanowienia podszedł do niego, by spotkać się z kolejnym przykrym widokiem.
Brunet drżał delikatnie, a po jego policzkach płynęła stróżka łez. Dun z początku nie wiedział, co w tej sytuacji miałby zrobić, tak więc usiadł na krawędzi materaca i położył dłoń na jego ramieniu, na co Tyler podskoczył, wyraźnie przestraszony najprawdopodobniej przez jeden z wielu obecnych tej nocy koszmarów. Mimo wszystko nie odepchnął Josha, który delikatnie pogładził go po plecach, chcąc w jakiś sposób okazać wsparcie ciemnowłosemu. Nie uważał, aby słowa w tej sytuacji były potrzebne, a wręcz przeciwnie, tak więc po chwili po prostu milczał i czekał, aż chłopak się uspokoi. Bez słowa pozwolił, aby młodszy przytulił się do niego i wypłakał w jego ramię. W rzeczy samej nie była to dla niego najwygodniejsza pozycja, ale cierpliwie wyczekał cały atak Tylera, który szybko zasnął w jego ramionach. Josh westchnął ciężko, ułożył go z powrotem na jego łóżku i przykrył, ale nie od razu opuścił jego pokój. Spędził jeszcze kwadrans u jego boku, aby upewnić się, że już nic go nie niepokoi.
Ostatecznie wrócił do salonu na swoją kanapę, przykrywając się skromnym kocem, który wcześniej znalazł na fotelu. Ziewnął i był prawie pewny, że tym razem uda mu się zasnąć, ale szybko te nadzieje zostały rozwiane.
Natychmiast otworzył oczy, czując ugięcie się materaca, na którym leżał. Spojrzał w tamtą stronę i nie potrafił ukryć swojego zaskoczenia, kiedy ujrzał leżącego obok niego skulonego Tylera, bo całkowicie się nie spodziewał takiego posunięcia po nim, nawet po takich przeżyciach. Poczuł bolesne ukłucie w sercu, kiedy wpatrywał się w ledwie widoczną sylwetkę chłopaka, który dalej drżał i tym razem dwudziestojednolatek nie wiedział, czy z zimna, czy strachu - a może i tego, i tego jednocześnie. Bez słowa otulił go kocem i swoim ramieniem, aby dzięki temu zyskać trochę wygody. Kanapa zdecydowanie nie nadawała się na dwie osoby, ale usiłował zająć jak najmniej miejsca, by przypadkiem nie zrzucić bruneta pogrążonego w śnie.
Tym bardziej, że ten w końcu zaczynał się uspokajać, jeśli można to było tak nazwać. Tak, jakby czyjaś bliskość działała na niego kojąco. Dun zrozumiał, że w życiu Tylera albo stało się coś strasznego, albo coś dalej się działo, bo przecież na pierwszy rzut oka było widać, że coś jest na rzeczy. Josh postanowił dowiedzieć się, co dokładnie.
~*~*~*~*~*~*~*~
Tym razem nieco krócej (taa, "nieco", wcale nie praktycznie 3 razy), ale mam nadzieję, że nikt mnie za to nie pobije. Jak wspominałam, w tym tygodniu mam mało czasu, więc nie miałam szans na napisanie czegoś poważniejszego i musiałam ograniczyć się do czegoś takiego. W sumie to nie wiem, czy lepsze są krótsze czy dłuższe rozdziały, możecie napisać w komentarzach czy coś, postaram się dostosować czy coś.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro