[Rozdział 4.] (Nie) Dalgona cz. 2
W zaledwie 2 minuty pierwsze pierwsze trzy osoby, zrobiły co miały zrobić, ale przyszła kolej na 001. W ogóle jak Dae-ho rzucał tymi gonggami to my kucneliśmy a 001 ciągle się na mnie kładł. Ale wracając - Szło mu trochę średnio. Zmarnowaliśmy jakąś minute przez niego ale no najważniejsze że się udało. Przyszła także i moja kolej. Ja miałem jegi. Musiałem podbić to gówno 5 razy. Podbiłem 4 a za 5 pomógł mi 001 bo użyłem drugiej nogi do której byłem przymocowany z nim.
Nam się udało w ostatniej sekundzie a drużynie przeciwnej nie. Biedny jung-bae aż się popłakał.
/////Jun-Ho/////
- Nie opuszczę tej łódki dopóki nie znajdziemy wyspy bo wkoncu in-ho będzie in-gihun. - boję się że z kolegi zrobi się jakiś tesciowy czy cos bo nie umiem w rodzinę. Ale wierzę że gi-hun na to nie pozwoli bo wkoncu jest genziara! W sensie nie pozwoli na to żeby in-ho był w gi-hunie
- Tam jest jakaś wyspa. Popłyńmy tam. - powiedziałem do kapitana który nie był genziarą i trudno było mi się z nim porozumieć.
Gdy już dopłynęliśmy jeden z ziomków wyjął drona i poleciał nim w strone wyspy.
- A to co za cholerstwo? - zapytał kapitan.
- Dron. - powiedzial ziomek
- Drond? Co za drąd? - staruszek był trochę zakłopotany ale nie dziwię się bo ja też bym pewnie był jakbym miał 70 lat.
Na tym obrazie co pokazywał dron było jakieś wejście.
- Weź trochę do przodu. - powiedziałem - Chłopaki idziemy tam. Weźcie broń i chodźcie. A kapitan niech łódki pilnuje.
/////Gi-hun/////
Po zakończonej grze poszlismy do dormitorium.
- Jeszcze są jacyś wygrani? No i będzie mniejsza nagroda - wykrzyczał ten upierdliwy dziad z długiem 10 miliardów wonów.
- To drużyna tego wariata - powiedzial jakiś jego koleżka.
Chwilę później dostaliśmy obiad. Nic szczególnego. Jakaś czarna kiełbasa z widelcem. Nie wiem nawet co to i tego nie jadłem.
Poszliśmy do łazienki żeby se posiedzieć bo czemu by nie. Jakaś bijatyka tam była ale to nic szczególnego. Ze 4 osoby tam były.
- Nic nie jadłem a chce mi się srać - rzekł Jung-Bae. (IYKYK) To zdanie było tak głębokie że nie mogę przestać o nim myśleć.. oczywiście o zdaniu a nie o jung-bae.
/////In-Ho (jeszcze nie in-bro)/////
Mój kochany misiu pysiu zawsze trzymał się tego grubasa ale ja nie chcę żadnego trójkąta więc niech cię nie zesra.
Ciekawe w ogóle jak tam Jun-Ho. On ogólnie nie wie że ja się trzymam z tym kapitanem. Bo jakbym się nie trzymał to by dawno znaleźli wyspę i nas zdemaskowali. Ale ja chcę się jeszcze pobawić z moim kwiatuszkiem. Mam już takie plany że nic nie może mi ich zepsuć.
/////Strażniczka 011/////
Wchodziłam sobie do pokoju a za mną wbiła jakaś dwójka facetów. Powiem szczerze że ten jeden to był hot nie da się ukryć. Zaczęli coś tam na mnie narzekać i grozili mi że odetną mi palce. Ja mogę obciąć im coś innego. No i zrobili mi ranę na twarzy. Chcieli mnie jeszcze chyba zgwałcić ale ja jestem karate kid I ich pokonałam ale jedyny minus to że właśnie mam to coś na twarzy i jest mega brzydkie. Szkoda że nie było można wziąć ze sobą kosmetyków. Ominął mnie codzienny dziesięcio etapowy koreański skin care.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro