[Rozdział 3.] (Nie) Dalgona
Dzień 2.
Za chwilę zacznie się nowa gra. Cholernie się boję ale dam radę. Muszę. To może nie być dalgona, bo wkońcu minęły 3 lata odkąd byłem ostatnio ale.. Raz się żyje prawda?
- Pobudka. Za 10 minut zacznie się druga gra. - powiadomił nas głos z głośników.
- Gi hun. - powiedział uśmiechnięty Jung-Bae - Trójkąt.
Pokiwałem na to niechętnie głową bo nadal ta niepewność po mnie chodziła. Ale zapomniałem że.. Jestem genziara i będę to miała! Znaczy... Taki żarcik no nie.?
- Za 5 minut zacznie się gra. - Głos ponownie zabrzmiał a moje ręce zaczęły drżeć.
- Stresujesz się? - przeteleportowal się do mnie 001 tak znikąd
- No troche. A pan? - spytałem
- To nie będzie dalgona ale tak. - powiedział.
- co?
- co?
- Gracze proszeni są do gry numer 2. - powiedział ten upiorny głos.
Poszliśmy i..
To nie była dalgona. Były tam dwa kolorowe kółka a samo pomieszczenie wyglądało jak jakaś szkoła.
- Nie kojarzę żeby dalgona była w grupach - powiedziałem do siebie. - To nie dalgona.
- To nie jest dalgona? - powiedział ten upierdliwy dziad (100) - okłamałeś nas! Ale podobno już w to kiedyś grałeś!.
- Dosyć. - wtrącił się gracz 001.
Powiedziano nam o co w tej grze chodzi i w ogóle coś tam coś tam mieliśmy się dobrać w 5 osobowe grupy ale była nas czwórka więc ten ziomo Dae-ho poszedł kogoś poszukać i akurat jak z tym kimś przyszedł to przyszła do nas jakaś dziewczyna.
- Mogę do was dołączyć? - powiedziała ze zmarnowaniem. - Pomóżcie.. Jestem w ciąży.
Biedna kobitka. Co ona tu robi? Oczywiście przyjęliśmy ja więc tamten ktoś sobie poszedł.
Gra nazywała się six legged pentathlon i nie rozumiem dlaczego six legged skoro było 10 nóg ale dobra nie ważne. Była nas piątka i było pięć gier było ddakji, latający kamień, gonggi, Bączek i jegi.
- Dobra to kto co bierze? Może 222 weźmie ggongi, bo to gra dla dziewczyn, prawda.? - powiedziałem ale ona tylko pokiwała głową. Nigdy w to nie grała.
- Ja mogę wziąć ddakji. Ograłam tego gościa w metrze. - powiedziała.
- To ja wezmę latający kamień. - powiedział Jung-Bae.
- Ja wezmę gonggi. Wychowałem się z czterema siostrami i grałem w to prawie ciągle. - rzekł Dae-ho
- A ty? Graczy 001 - zapytałem.
- Wezmę co mi wybierzesz.. Gi-hun. - odpowiedział
- Skąd znasz moje imię? - spytałem zaskoczony.
- Przyjaciele tak do ciebie mówią, więc postanowiłem tez tak mówić.. Mogę nie, jeżeli chcesz. - powiedział z lekkimi wyrzutami sumienia na twarzy.
- Nie nie, spokojnie..
Nadszedł nasz czas. Zostaliśmy przypieci i teraz chyba rozumiem dlaczego six legged ale dobra. Nie było nikogo oprócz drużyny przeciwnej.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro