Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. - Nokaut

Życie to nie bajka, ale jeśli jawi się jako ona to jest coś zdecydowanie nie tak. Do tej pory moje życie przy boku Justina było bajeczne. Nasz każdy poranek kiedy budziliśmy się razem w łóżku zaczynał się wspaniałe. Dopóki byliśmy razem mogliśmy występować przeciwko temu światu.

On był moją siłą. Moim motywacyjnym wiatrem. Przy nim wszystko stawało się łatwe. Ścieżka na mojej drodze nie była krzywa. Nie było żadnych dziur w chodniku. Jego miłość do mnie potrafiła sklejać elementy na pozór nie do naprawienia. Potrafiła naprawić wszystko. Dopóki miałam jego miłość w garści przy sobie śmiało mogłam mówić, że miałam wszystko.

Na początku nie było to takie łatwe. On był ideałem, jedynym bursztynem wyrzuconym przez rozszalałe morze na zderzenie się z silnymi falami w postaci dziewczyn z innych klas, które dzielnie musiałam omijać. I to robiłam. Przeskakiwałam je chłonąć z oddali jego widok. Moje ciało napinało się kiedy przy jego boku stawała jakaś ładna dziewczyna. Czułam wtedy dziwne uczucie jakby coś zżerało mnie kwaśnie od środka. Jakby moją klatkę piersiową ściskały kwaśne lepiące się żelki. To uczucie nie odpuszczało. A najgorsza była świadomość tego, że być może jedna z nich zagarnie jego serce do siebie.

Kilka lat wcześniej

~~~
Poczułam jakby dostała obuchem mocno w serce. Wszystkie szanse się zatarły, nie widziałam żadnego znaku aby to się udało. Wiedziałam , że różniło mnie z nim zbyt wiele. On gwiazda sportu, ja sportu nienawidziłam. On idealny pod każdym względem. Nie tylko fizycznym. Ja pokochałam go za jego serce. Za to, że pojawił się wtedy na mojej drodze i przegonił powiew złej nocy. Jego ramiona były moimi skrzydłami, a teraz przyglądałam się jak oddaje je komuś innemu. Stałam z tyłu jego mieszkania i widziałam jak obejmował śliczną brunetkę. Miałam poczucie, że być może brunetka będzie jego wyborem i to bolało. Bo byłam w nim niezaprzeczalnie do bólu pomiędzy księżycem, a gwiazdami zakochana. A myśl, że nigdy nie będzie mój była druzgocąca. Usunęłam się w cień i zeszłam z ich drogi. Wracałam do domu kiedy nagle poczułam jego obecność.

- Wracaj na swoją imprezę. Twoja rola chronienia mnie jest już skończona. Czyń dla innej swoją powinnośc, a mną się nie przejmuj- powiedziałam nie odwracając się bo łzy chcialy wyjść na zewnątrz, a nie mogłam pokazać, że ogarnął mnie smutek. Ale on wiedział.

- Stój i odwróć się w moją stronę.
- Lil..
- Nie mogę na to patrzeć. To był błąd, że jesteś moim codziennym widokiem, ale nie potrafię wytrwać dnia bez ujrzenia ciebie. Jesteś dla mnie jak słońce, oświetlasz mój dzień, ale teraz wiem, że to nie ma sensu - odwróciłam się w jego stronę, a multum emocji było widocznych w moich oczach. Kochałam go.

- Po pierwsze jestem organizatorem tej imprezy i mogę wracać kiedy chce. Ewentualnie mój dom może spłonąć pod moją nieobecność, ale nie przejmuje się tym. Nie kiedy widzę twój smutek, którego przyczyną jestem ja. Po drugie - zbliżył się do mnie aż poczułam jego oddech na moim policzku. Chłonęłam jego oddech jakby był moim oddechem.

- Po drugie Lili, moja rola się nie skończyła. Przeszła na wyższy poziom, bo od teraz chce chronić twoje serce przed nieproszonymi pieprzonymi szkodnikami, którzy tylko wychylają się ze swojej kryjówki i czekają na otwarte drzwi- czule pieścił palcami mój policzek patrząc się na mnie głębokim spojrzeniem.

-Po trzecie i wbij to sobie do głowy. Na zawsze jesteś tylko Ty. Nie chcę innej.
- Nie chce, żeby twoje ramiona rozkładały się dla innej. Niech będą moimi skrzydłami.

-Porównujesz mnie do ptaka? - uniósł brwi, a ja zachichotałam.
- Do anioła.- powiedziałam, a on uśmiechnął się, pochylił i musnął moje usta po raz pierwszy. I tak w tamtej chwili czułam, że nie jestem już nad ziemią.

***

- Niedługo wy będziecie mieć swoją wymarzoną chwilę -glos mamy pani Lindy wyrwał mnie z przyjemnych wspomnień. Miło było pozwolić wspomnieniom nie straszyć mojego umysłu od tak dawna. Miałam chwilę odetchnienia i korzystałam z niej aby nie zwariować. Moim zapomnieniem było oddanie się mojej pasji i właśnie to robiłam. Po przygotowaniu sali weselnej na wesele córki pani Lindy obserwowałam z dumą jak doceniane są efekty mojej pracy. Praca była moim chwilowym uwolnieniem od tamtego strasznego wieczoru. Mogłam chwilowo zapomnieć.
Uśmiechnęłam się po słowach Pani Cecyli bo tak bardzo nie mogłam się doczekać tego momentu, w którym zostanę jego żoną.

Jeszcze tylko dwa miesiące i połączę się z nim na zawsze.

* Prawie miesiąc później

- Halo?- zmarszczyłam brwi podnosząc słuchawkę i odbierając głuchy telefon nie zawierający żadnych treści ani danych. Był tylko ten jeden przeciągły dźwięk. Jeden dźwięk przeszywający głuchą ciszę w naszej kuchni.

-...

- Dostaniesz dzisiaj małą niespodziankę. Ale, ostrzegam, żebys nie otwierała jej o zmroku. Zawartość Cię może zszokować-mechaniczny głos rozbrzmiał przez słuchawkę, a ja wiedziałam. To był on.

- To ty jesteś odpowiedzialny za tamten koszmar. Chcę wiedzieć.. - przełknęłam nerwowo ślinę - Dlaczego ja?... Dlaczego to właśnie ja wpadłam w twoje szpony... Czemu to spotkało mnie? - pytałam przełykając łzy. Nie znałam na te pytania odpowiedzi, a on również nie zamierzał mi ich udzielić.

- Dzisiaj o dziewiętnastej ktoś zostawi pod twoimi drzwiami paczkę. Jeśli nie chcesz aby twój narzeczony poznał prawdę, wyprzedzisz go. Doceń, że...

- Ty pierdolony koszmarze! Dzieli nas odległość przez telefon , ale wiedz, że gdy tylko natknę się na Twój ślad zrobię wszystko abyś odpokutował za każdą jedną nieprzespaną noc i morze łez mojej przyjaciółki. Słyszysz? Możesz się kryć, ale dopadnę cię! - Lena przejęła ode mnie telefon i znokautowała go pociskami nienawiści z ust, ale prawda była taka że to on znokautował mnie, a niedługo miał mieć moją psychikę podartą w strzępach na tacy.

Zastanawiało mnie dlaczego wspomniał o Justinie? I skąd wiedział, że dzisiaj przyjeżdża? Jakim cudem był o krok naprzód podczas gdy ja stałam w jednym miejscu z niewiedzą dotyczącą tamtego wieczoru w klubie?

Stałam sparaliżowana lękiem po tamtym telefonie i pomimo tego że rozmówca rozłączył się po słowach Leny nadal patrzyłam na telefon leżący na stole. Zupełnie tak jakby zaraz miał się rozdzwonić ponownie.

Chciałam odpowiedzi, ale bałam się prawdy. Wiedziałam , że odkrycie jej pokona mnie.

Kilka godzin później dostałam smsa z plikiem *jpg od obcego ciągu cyfr. Był tylko podpis " Mała zapowiedź niespodzianki. Częstuj się kochanie ", który upewnił mnie, że to od niego . Drżącymi palcami nacisnęłam "otwórz", a po otwarciu wiadomości obserwowałam drogę spadania mojego telefonu na podłoge. W tej chwili było mi wszystko obojętne.

Porównałam spadanie mojego telefonu do stanu, w którym się znajdowałam.

Spadałam z mojego bezpiecznego gruntu.

I nie było nikogo, kto by mnie złapał.

Zostałam znokautowana, a uderzenie jakie poczułam po zobaczeniu zdjęcia mogłam niemalże porównać do rękawicy bokserskiej.

Zsunęłam się po blacie i usiadłam na podłodze. Wpatrywałam się w niebyt.

Spadałam.

Coraz bardziej pogrążając się w ciemności .


Spodziewajcie się mroku. Być może już w następnym powiewie wiatru...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro