Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7. Calling for help

Yeri leżała w bezruchu na miękkim łóżku swojej sypialni, otulona cienkim kocem. Jego materiał był teraz jedyną rzeczą, która oferowała jej jakiekolwiek pocieszenie. Słabe światło wschodzącego słońca przebijało się przez zasłony, rzucając delikatne refleksy na sterylne ściany.

Nad ranem, mimo bólu i strachu, udało się jej wrócić do tego miejsca. Teraz jednak czuła się tak, jakby utknęła w pustej przestrzeni, niezdolna do ruchu, niezdolna do myślenia. Jej umysł był wypełniony jednym, niszczącym zdaniem, które nieustannie wracało, jak nawiedzający duch: "Byłoby o wiele lepiej, gdybym już nie żyła."

Wewnętrzna walka z tymi myślami była męcząca. Czuła, jak jej psychika jest coraz bardziej nadszarpnięta, jakby każda chwila przynosiła nowy cios dla jej emocjonalnego zdrowia. Wątpiła, czy Taehyung będzie w stanie ją zrozumieć, czy zdoła jej pomóc, czy też tylko jeszcze bardziej pogmatwa to wszystko. Może było za późno, żeby jej pomóc.

Yeri leżała na łóżku w bezruchu, zatopiona w bezdusznej ciszy własnych myśli. Pomimo chwilowej lekkiej poprawie, którą zauważyła po dwóch sesjach z Taehyungiem, teraz czuła się jeszcze gorzej niż wcześniej. To uczucie, które kiedyś ignorowała, teraz wdarło się do niej niczym fala, ogarniając ją niepokojem i beznadzieją.

Nieuchronnie wracała myśl o śmierci. Do tej pory unikała jej jak ognia, ale teraz przyszła jak zbawcza przepowiednia, ukazując jej, że nawet najgłębsza rana nie może być porównana z bólem, jaki dręczył jej duszę. Była to nowsza forma cierpienia, zupełnie inna niż fizyczna, bo dotykała czegoś wewnątrz niej, coś, co nie miało nazwy.

Jej wnętrze było jak przeklęta kraina, w której panowały ciemności i przerażające echo własnych myśli. Teraz gdy oddech stawał się coraz cięższy, a serce biło jej mocno, Yeri czuła, że utraciła kontrolę nad sobą. Była jak statek dryfujący na morzu bez końca, wypełniony lękiem i samotnością, zanurzony w oceanie własnych strachów.

Mimo że wiedziała, że musi się w końcu podnieść z łóżka, aby zjeść śniadanie i wypić kawę, nawet jeśli miała możliwość dziś pracy zdalnej, wypełniała ją bezsilność. Każdy ruch wydawał się gigantycznym wysiłkiem, a nawet myśl o prostych czynnościach sprawiała, że czuła się przytłoczona. Jednakże, wbrew woli, zmusiła się do powolnego wstawania. Z każdym krokiem, który zbliżał ją do kuchni, jej ramiona stawały się coraz cięższe, a nogi bardziej niestabilne, ale wiedziała, że musi to zrobić. To było jej jedyną szansą na jakiekolwiek poczucie normalności w obliczu chaosu, który w niej wzbierał.

Yeri usiadła przed komputerem, patrząc na puste dokumenty i niezdolna do skupienia się na czymkolwiek. Jej myśli krążyły wokół wczorajszych wydarzeń, a każda próba skoncentrowania się kończyła się niepowodzeniem. Nagle, jej telefon zadzwonił, wyrywając ją z zamartwienia. Podniosła go i z ulgą dostrzegła, że dzwonił jej starszy brat.

- Siema młoda! Jest sprawa- przeszedł od razu do sedna sprawy, z którą dzwonił.

- Co się stało, że znowu masz do mnie jakąś sprawę?

- Trochę głupio mi prosić, ale wiem, że wybierasz na sesję do Tae- zaczął niepewnie, ponieważ był trochę zestresowany, co dziewczyna od razu wyczuła.

- Co u niego zostawiłeś tym razem?

- Jedną z książek, którą zabrałem, gdy byłem u ciebie.

- Ale to nic pilnego...

- Yeri, to jest pilne- rzucił nerwowo- jadę teraz z Jungmi do jej rodziców, a później lecimy zrobić sobie mały odpoczynek.

- Jungkook, do cholery! Przejdź do sedna, bo nie mam pojęcia, czego ode mnie chcesz!

- W książce były bilety, a ja nie mam czasu, by po nie pojechać. Mogłabyś za mnie to zrobić?

Dziewczyna westchnęła ciężko, próbując zrozumieć, dlaczego Taehyung najzwyczajniej świecie nie mógł oddać książki do rąk Jungkooka. Musiało być co jeszcze, czego brat nie chciał jej powiedzieć.

- Mów prawdę- powiedziała z wyczuwalną irytacją, więc chłopak uznał, że nie ma co zmyślać.

- Nie pamiętam co to za książka, a Kim ma w domu istną bibliotekę, więc nie zauważy, która książka nie należy do niego.

Yeri zamarła na chwilę, gdy usłyszała prośbę Jungkooka. Miał wrażenie, że jej serce staje w miejscu. Zwykle wizyta u Taehyunga w jego gabinecie terapeutycznym była dla niej bezpiecznym schronieniem, miejscem, gdzie mogła otworzyć się i być sobą. Ale jego mieszkanie? To było zupełnie co innego.

Poczuła dreszcz przerażenia przemykający po jej kręgosłupie. Wiedziała, że musi stawić czoła tej sytuacji, ale lęk w niej narastał. Niepewność, co może ją tam spotkać, podkopała jej pewność siebie. Czuła się, jakby traciła grunt pod nogami. Ale w końcu przełamała impas i odpowiedziała:

- Dobrze, zaraz po pracy się tam udam i załatwię to.

Jungkook wydawał się zadowolony z jej zgody, ale dla Yeri było to kolejne wyzwanie, które musiała podjąć. Tym razem czekała ją konfrontacja z Taehyungiem poza granicami jego gabinetu, a myśl o tym niepokoiła ją bardziej, niż chciała to przyznać.

Yeri siedziała przed komputerem, starając się skupić na pracy, ale myśli wciąż krążyły wokół nadchodzącego spotkania z Taehyungiem. Serce biło jej szybciej, a dłonie drżały niepokojąco. Chciała odkładać skończenie pracy w nieskończoność, by tylko uniknąć konfrontacji z nim w jego gabinecie, a potem udania się do jego domu.

Każdy kolejny moment zbliżał ją do tego nieuniknionego spotkania, które wydawało się coraz bardziej przytłaczające. Yeri w końcu wstała od biurka, czując szybsze bicie serca. Zebrała swoje rzeczy, starając się nie myśleć o tym, co ją czeka. Kiedy już była gotowa do wyjścia, spojrzała w lustro, próbując znaleźć w sobie odrobinę pewności siebie. Jednak nawet obraz w lustrze nie wyglądał przekonująco.

Gdy opuściła swój dom i skierowała się w stronę gabinetu Taehyunga, czuła, jakby każdy krok zbliżał ją do czegoś nieuchwytnego, ale zarazem nieodwracalnego. Jej myśli wirujące w głowie tworzyły labirynt, z którego nie miała pewności, czy zdoła się wydostać. Mimo to zdecydowała się krok po kroku przekraczać granice swojego strachu, gotowa stawić czoła temu, co miała przed sobą.

Dziewczyna przekroczyła próg budynku, gdzie mieścił się gabinet chłopaka, a jej kroki dźwięczały na chłodnej posadzce. Gdy dotarła do poczekalni, spojrzała się niepewnie wokół, a potem wybrała miejsce w kącie, z dala od innych osób. Choć siedziała niewiele czasu, czuła, jakby każda minuta wydłużała się, wypełniona napięciem i lękiem przed tym, co miało nadejść. Nie odczuwała takiego lęku nawet podczas pierwszej sesji terapeutycznej.

Po chwili oczekiwania drzwi gabinetu Taehyunga otworzyły się, a on sam pojawił się w progu. Spojrzał na Yeri z wyrazem spokojnego zainteresowania.

- Yeri, dobrze cię widzieć. Proszę, wejdź- zaprosił ją gestem ręki do środka, starając się brzmieć uprzejmie, chociaż sam widocznie czuł pewne napięcie w powietrzu.

Gdy dziewczyna weszła do gabinetu, wyglądała na zdenerwowaną. Jej kroki były niepewne, a spojrzenie skupione. Siadając na kanapie, podkuliła nogi, zachowując dystans od Taehyunga. Jej dłonie drżały nieznacznie, a spojrzenie unikało kontaktu z terapeutą. Taehyung zauważył jej zdenerwowanie i postanowił zachować spokój, czekając, aż dziewczyna sama zdecyduje się podzielić swoimi myślami.

Nie sądził jednak, że dziewczyna będzie milczała przez pierwsze dziesięć minut ich sesji. Zaniepokoiło go to, ponieważ nawet podczas ich pierwszego spotkania nie była tak wycofana jak dzisiaj.

- Yeri, czy wszystko w porządku?- zapytał delikatnie, uważnie obserwując poczynania dziewczyny.

- Mhm- wymruczała pod nosem i tępo wpatrywała się w podłogę.

Taehyung pozwolił sobie na akt zupełnej głupoty z jego strony. Wiedział, że nie powinien inicjować żadnego fizycznego kontaktu z pacjentami, ale miał przeczucie, że nie ma innego sposobu, by wyrwać dziewczynę z jej własnego świata, gdzie w dalszym ciągu krążyły myśli o śmierci i jej beznadziejnym życiu.

Tae wstał z fotela, który zazwyczaj zajmował i podszedł do kanapy. Kucnął przed dziewczyną i, pomimo że znajdował się w zasięgu jego wzroku, to dalej go nie widziała. Próbował przez chwilę machać dłonią przed samymi oczami, ale z marnym skutkiem.

- Mam nadzieję, że nie pożałuje tego- westchnął zrezygnowany i podjął kolejny krok.

Położył delikatnie dłoń na jej ręce, którą obejmowała kolana. To podziałało na nią jak kubeł zimnej wody. Zdezorientowana i przestraszona Yeri odsunęła się gwałtownie od Taehyunga, a w jej oczach pojawiły się łzy. Poczuła, że wewnętrzne napięcie narasta w niej coraz bardziej, gdy terapeuta zaczął zbliżać się do niej fizycznie. Była teraz bardziej zamknięta w sobie niż kiedykolwiek.

- Przepraszam, Yeri. Nie chciałem cię przestraszyć- szepnął Taehyung, widząc jej reakcję. Próbował czytać z jej gestów, co może jej pomóc, ale wydawało się, że każda jego próba spotykała się z jej jeszcze większym zamknięciem.

Dziewczyna nie odpowiadała, ale wzruszenie ramion wydawało się być jasnym sygnałem, że potrzebuje trochę przestrzeni. Taehyung cofnął się delikatnie, dając jej więcej miejsca.

- Może zaczniesz opowiadać, co cię dzisiaj tak przygnębiło? - zapytał delikatnie, starając się nadać rozmowie spokojniejszy ton- czy to przez twojego chłopaka? Z nim wczoraj byłaś w klubie?

Yeri westchnęła głęboko i opuściła wzrok. Tak bardzo nie chciała zagłębiać się w to co łączyło ją z Sehunem, pomimo że to on był źródłem jej wszystkich nieszczęść. To on sprawił, że czuje obrzydzenie do siebie. To on sprawił, że nie czuje się warta niczego dobrego i zasługuje na to co najgorsze. To on sprawił, że chciałaby czasem zniknąć z tego świata na dobre.

Taehyung obserwował dziewczynę uważnie, widząc w jej zachowaniu wyraźne zmieszanie i wewnętrzną walkę. Kiedy próbowała coś powiedzieć, tylko otwierała usta, bez wydania jakiegokolwiek dźwięku, zrozumiał, że jej emocje były tak przytłaczające, że trudno było jej znaleźć słowa i siłę, by użyć swojego głosu. W końcu się poddała i wybuchła płaczem, a Taehyung poczuł w sercu głębokie współczucie.

Delikatnie przesunął się bliżej dziewczyny, starając się nie przekroczyć granicy jej przestrzeni, która mogłaby wydawać się na chwilę obecną zbyt natarczywa. Zamiast tego po prostu czekał, dając Yeri czas na wyrażenie swoich emocji.

Gdy jej płacz trochę ucichł, Taehyung wysunął z kieszeni chusteczkę i podał ją dziewczynie.

- Weź, to może trochę pomóc- powiedział delikatnie, dając jej czas na wytarcie łez- nie musisz mówić niczego, jeśli nie chcesz. Tylko zrozum, że to prawdopodobnie on zainicjował wszystko to, co się teraz z tobą dzieje. To on jest zapalnikiem wszystkich negatywnych i przytłaczających emocji w twoim życiu.

- Skąd... Skąd to... wiesz?- udało się wykrztusić dziewczynie, po czym utkwiła wzrok w mężczyźnie obok siebie.

- Tego nie dało się wczoraj nie zauważyć, Yeri.

- Ja...- zaczęła, ale szybko przerwała nie wiedząc, co powiedzieć.

Yeri wiedziała, że jej lekarz miał całkowitą rację. Wszystkiemu był winny Sehun, tylko wypowiedzenie tego na głos, było dla niej jak przyznanie się do tego, że sama wybrała takie życie, że sama jest winna temu co przeżywa. To była jej decyzja od samego początku, by związać się właśnie z tym chłopakiem. To była jej decyzja, by z nim zostać z głupią nadzieją, że się zmienił. To była jej decyzja, że nic do tej pory z tym nie zrobiła i znosi wszystko, co przygotuje Sehun, by dręczyć i ranić ludzi wokół.

- To Sehun- powiedziała w końcu cicho i wyprostowała się, patrząc pewnym wzrokiem w oczy Kima- jesteś zadowolony, że uzyskałeś odpowiedź.

- Tak, ale wolałbym, by następnym razem obyło się bez niektórych rzeczy.

- Czy moglibyśmy przejść dalej?

- W takim razie- przerwał, by poświęcić chwilę na zastanowienie się nad pytaniem, które powinno zainicjować dalszą rozmowę- jedno zdanie, które opisuje twój dzisiejszy dzień.

- Chcę umrzeć i zniknąć z tego świata- powiedziała bez namysłu, a gdy uświadomiła sobie, co powiedziała, to zasłoniła sobie usta dłonią w geście niedowierzania.

Taehyung poczuł, jak ściska go za serce smutek i złość, gdy usłyszał te słowa. Spojrzał na dziewczynę pełny współczucia. Nie mógł uwierzyć, że tak młoda, piękna i utalentowana osoba mogła przeżywać taką traumę i myśleć o odejściu z tego świata.

- Yeri... - zaczął cicho, ale jej spojrzenie było tak przerażające, że przerwał. W jej oczach było coś tak bolesnego, że aż zadrżał wewnętrznie. - Nie jesteś sama. Mam nadzieję, że to wiesz. Pomogę ci przez to przejść. Musisz tylko ze mną rozmawiać. Jestem tutaj, żeby ci pomóc. I wiem, że jesteś na tyle silna, żeby przezwyciężyć to wszystko. Ale musisz mi zaufać i pozwolić mi ci pomóc.

Dziewczyna westchnęła ciężko, wyczuwając w tonie jego głosu szczerość i zaangażowanie.

- Nie wiem, czy mogę... - wyszeptała, ale Taehyung zrozumiał, że to był pierwszy krok ku wyjściu z ciemności, w której się znalazła.

- Owszem, możesz- powiedział spokojnie Taehyung, patrząc dziewczynie głęboko w oczy. - Ale musisz w końcu uwierzyć w to, że to ty decydujesz o swoim losie. Chcieć to znaczy móc, a nie na odwrót. Niech to będzie twój pierwszy krok ku zmianie. Nie jesteś sama, Yeri. Jestem tutaj, by cię wesprzeć i pomóc ci znaleźć drogę do lepszego jutra. Wszystko zależy od ciebie. Nie wiem ile razy, będę musiał to powtórzyć, byś w końcu w to uwierzyła, ale będę próbował do skutku.

Dziewczyna przyglądała mu się przez chwilę, wciąż przepełniona smutkiem i niepewnością, ale w jej oczach pojawiło się coś, co mogło być zarysem nadziei. Wreszcie skrzyżowała jego spojrzenie i powiedziała:

- Dziękuję, Taehyung. I... będę próbować.

- Kiedy to się zaczęło? - zapytał spokojnie Taehyung, patrząc na Yeri z wyrazem troski.

Yeri chwilę milczała, zanim odpowiedziała cicho:

- Dopiero dziś rano... To przyszło tak nagle. Nie spodziewałam się, że mogłoby mnie tak złamać coś, co już nie raz doświadczyłam.

Taehyung kiwnął głową, starając się zrozumieć jej stan.

- Rozumiem. Chciałbym zrozumieć, co mogło to wywołać. Czy jest coś, co przychodzi ci do głowy?

Tak. Świadomość, że pojawiłeś się w moim życiu i byłeś świadkiem tego, co Sehun zaczął mi robić. A to tylko łagodniejsza z jego kar. Jest mi tak wstyd, że pozwalałam na to wszystko, a ty próbujesz mnie wyciągnąć z tego bagna, pomyślała, ale nie miała odwagi, by odpowiedzieć na to pytanie.

Od Autorki: Witajcie. Jak widzicie chyba udaje mi się powoli wrócić do regularności. Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał.

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, Ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro