Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16. Meet him again

Kolejne dni po wyznaniu Yeri były dla Taehyunga pełne napięcia i troski. Choć czuł ulgę, że w końcu powiedziała mu o wiadomościach od Sehuna, jednocześnie obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby zapewnić jej bezpieczeństwo. W jego głowie powracały obrazy jej przerażonej twarzy, gdy opowiadała o tym, co znalazła w swoim starym mieszkaniu. Od tamtej pory nie zamierzał zostawiać jej samej ani na chwilę.

Każdego ranka Taehyung czekał, aby zawieźć ją do pracy. Jeśli sam nie mógł tego zrobić, załatwiał, by zrobili to Jungkook lub Jimin, którym ufał bezgranicznie. Wiedział, że Yeri czuje się niekomfortowo z faktem, że ktoś musi ją pilnować, ale nie dawał jej wyboru.

– Yeri, to nie kwestia twojego komfortu, ale bezpieczeństwa – powiedział jej pewnego ranka, gdy zobaczył w jej oczach cień niechęci, gdy wspomniał, że Jimin odbierze ją z pracy. – Nie pozwolę, żeby coś ci się stało.

Yeri wiedziała, że ma rację, ale mimo to nie mogła się pozbyć poczucia winy. Nie chciała być ciężarem dla Taehyunga ani dla jego przyjaciół, ale widziała w ich oczach szczere oddanie. Było to coś, do czego wciąż się przyzwyczajała – uczucie, że ktoś naprawdę się o nią troszczy.

Pierwszy raz, gdy Jungkook miał odebrać ją z pracy, był bardziej zdenerwowany niż ona. Yeri zauważyła, jak mocno zaciska dłonie na kierownicy, gdy jechali w milczeniu.

– Jungkook, wszystko w porządku? – zapytała cicho, próbując rozładować napięcie.

Spojrzał na nią kątem oka, a jego szczęki były zaciśnięte.

– Tak... Po prostu wciąż nie mogę uwierzyć, że... że cię zawiodłem – powiedział nagle, z ciężarem w głosie. – Powinienem wiedzieć, że coś jest nie tak, Yeri. Gdybym tylko był bardziej uważny...

– Jungkook, proszę – przerwała mu delikatnie, jej głos był spokojny. – To nie twoja wina. Nie mogłeś wiedzieć. Sehun jest mistrzem manipulacji, a ja... nie chciałam nikomu mówić. To był mój błąd, nie twój.

Jungkook zerknął na nią, widząc w jej oczach szczerość, która powoli rozpuszczała jego wyrzuty sumienia. Skinął głową, choć wciąż w jego sercu tkwiła zadra.

Z kolei Jimin miał zupełnie inne podejście. Kiedy odbierał Yeri z pracy, zawsze starał się ją rozbawić. Opowiadał jej zabawne historie, dowcipkował, a jego ciepły i wesoły charakter sprawiał, że Yeri mogła choć na chwilę zapomnieć o swoich zmartwieniach.

– Jimin, nie musisz mnie zabawiać – powiedziała pewnego dnia, gdy po raz kolejny parsknęła śmiechem na jeden z jego dowcipów.

– Muszę – odpowiedział natychmiast, z powagą udawaną tak przesadnie, że znów się zaśmiała. – Twoje bezpieczeństwo to jedno, ale nie mogę pozwolić, żebyś się nudziła w moim towarzystwie.

Jimin miał dar rozładowywania napięcia, a Yeri czuła się przy nim jak w towarzystwie starszego brata, który zawsze dba o to, żeby nie czuła się sama.

Gdy Taehyung odwoził Yeri, ich rozmowy były zupełnie inne. Nie zawsze mówił wprost, ale jego spojrzenia i gesty wyrażały wszystko, czego nie musiał ubierać w słowa. W tych chwilach Yeri czuła, jak bardzo się o nią troszczy, a jego obecność działała na nią kojąco.

– Wiem, że to dla ciebie trudne – powiedział jej pewnego wieczoru, gdy jechali razem. – Ale musisz wiedzieć, że nie jesteś ciężarem. Jesteś kimś, na kim mi zależy. Dlatego nigdy nie będę traktował tego jako obowiązku, tylko jako coś, co robię z potrzeby serca.

Yeri spojrzała na niego, a w jej oczach pojawiły się łzy. Jego słowa zawsze trafiały prosto w jej serce. Nigdy wcześniej nie czuła się tak akceptowana i chroniona. Nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie w stanie się odwdzięczyć, ale wiedziała, że musi spróbować.

Mimo tej ochrony, Yeri czuła, że cień Sehuna wciąż gdzieś nad nią wisi. Każda nieznana wiadomość czy nieodebrane połączenie przypominały jej, że spokój, który odnalazła, wciąż jest kruchy. Taehyung starał się nie dawać po sobie poznać, ale sam także był napięty. Wiedział, że to tylko kwestia czasu, zanim Sehun spróbuje czegoś więcej. I był gotowy – niezależnie od tego, co miało nadejść.

Tego dnia Yeri czuła się niespokojna od samego rana. Wstała wcześniej niż zwykle, nie mogąc spać, a każda czynność, którą wykonywała, zdawała się obciążona dziwnym, trudnym do wyjaśnienia napięciem. Gdy spojrzała w lustro przed wyjściem do pracy, zauważyła, że jej dłonie lekko drżą. Miała wrażenie, jakby coś złego miało się wydarzyć, ale próbowała to zignorować, tłumacząc sobie, że to tylko zmęczenie i stres.

Taehyung odprowadził ją tego ranka do pracy, jak zawsze upewniając się, że bezpiecznie weszła do budynku. Ich pożegnanie było krótkie, ale w jego spojrzeniu dostrzegła coś, co sprawiło, że poczuła się nieco lepiej. Mimo wszystko czuła się nieco bardziej bezpieczna, wiedząc, że Taehyung dba o nią.

Jednak gdy czas pracy upływał, jej niepokój narastał. Wydawało się, że wszyscy wokół niej są zajęci, ale ona nie mogła się skupić. Wtedy go zobaczyła.

Sehun.

Stał na końcu korytarza, oparty o ścianę, jakby czekał na nią od dawna. Widok jego twarzy wywołał w niej mieszankę strachu i niedowierzania. Jak to możliwe, że tu się znalazł? Jak udało mu się ominąć ochronę? Jej serce zaczęło bić jak szalone, a myśli wirowały w głowie.

Zanim zdążyła się ruszyć, Sehun ruszył w jej kierunku. Jego uśmiech był chłodny, a spojrzenie zimne. Wszystko w jego postawie mówiło, że nie przybył tu z dobrymi intencjami.

– Cześć, Yeri – powiedział cicho, niemal szeptem, gdy stanął przed nią. – Myślałaś, że możesz mnie unikać na zawsze?

– Co ty tutaj robisz? – wydusiła, próbując brzmieć pewnie, ale jej głos drżał.

Sehun zignorował pytanie i spojrzał jej głęboko w oczy.

– Porozmawiajmy – rzucił, a jego głos był jak zawsze chłodny, ale z nutą stanowczości, która budziła w niej niepokój. – Nie chciałbym robić scen. Chodźmy gdzieś, gdzie nikt nam nie przeszkodzi.

Yeri chciała odmówić, chciała uciec, ale jej ciało jakby zdradziło ją, zamierając w bezruchu. Zanim zdążyła się zorientować, Sehun chwycił ją za łokieć, ściskając go z taką siłą, że wywołał ból. Pociągnął ją w stronę wyjścia, a ona była zbyt oszołomiona, by protestować. Kilka osób spojrzało w ich stronę, ale Sehun uśmiechnął się lekko, jakby chcąc dać do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.

Yeri próbowała się wyrwać, gdy tylko opuścili biuro, ale jego uścisk był zbyt mocny.

– Przestań, Sehun – syknęła, walcząc z łzami. – Puść mnie!

– Yeri, nie próbuj – odpowiedział z udawanym spokojem, choć w jego oczach krył się gniew. – Możemy zrobić to w trudny sposób, jeśli chcesz, ale wiesz, że to nic nie da. Chodź. Porozmawiajmy, jak dorośli.

Yeri czuła, jak paraliżuje ją strach, ale w głębi duszy wiedziała, że musi coś zrobić. Jej telefon był w kieszeni, ale sięgnięcie po niego wydawało się niemożliwe. W głowie powtarzała sobie, że musi zachować spokój, że nie może pozwolić, by Sehun zobaczył, jak bardzo jest przerażona.

Jednak każda sekunda w jego obecności przypominała jej o tym, przez co przeszła. Przez chwilę myślała o Taehyungu, o jego ciepłym spojrzeniu i zapewnieniach, że jest bezpieczna. Wiedziała, że jeśli nie uda jej się uciec, to właśnie on ją znajdzie. Musiał ją znaleźć.

Sehun pewnym krokiem poprowadził Yeri na parking podziemny, trzymając ją za ramię w sposób, który wyglądał na uprzejmy dla postronnych, ale w rzeczywistości jego uścisk był żelazny. Yeri czuła, jak narasta w niej panika. Jej serce waliło jak oszalałe, a każdy krok wydawał się jej coraz cięższy. Wiedziała, że nikt na parkingu nie zwróci na nich uwagi – to miejsce było rzadko uczęszczane w godzinach pracy.

Kiedy dotarli do ciemnego kąta parkingu, gdzie stał jego samochód, Sehun otworzył drzwi od strony pasażera, wskazując, by wsiadła.

– Wsiadaj – polecił chłodno, a jego głos był pełen stanowczości.

– Nie – odpowiedziała cicho, próbując znaleźć w sobie siłę, by go powstrzymać.

Sehun westchnął, a jego wyraz twarzy zmienił się z udawanego spokoju w coś, co Yeri dobrze znała – wyraz gniewu, który zawsze zwiastował kłopoty.

– Yeri, nie rób scen – powiedział, chwytając ją mocniej za ramię. – Nie chcesz, żeby to się źle skończyło, prawda?

Jej oczy zaszkliły się, a oddech przyspieszył. Czuła, jak fala strachu wypełnia jej ciało, ale jednocześnie gdzieś głęboko pojawiło się coś jeszcze – determinacja. Musiała coś zrobić, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli.

– Sehun, proszę... – zaczęła, próbując brzmieć spokojnie, choć jej głos drżał. – Nie musimy tego robić. Porozmawiajmy tutaj, na zewnątrz. Nie wsiądę do tego samochodu.

Sehun przybliżył się do niej, jego twarz była teraz tuż przy jej.

– Nie masz wyboru, Yeri – wysyczał przez zęby. – Wsiądziesz do tego auta i posłuchasz mnie, bo inaczej zrobię coś, czego oboje będziemy żałować.

Yeri poczuła, jak łzy napływają jej do oczu, ale nie chciała pokazać mu słabości. Jej dłonie zaczęły nerwowo błądzić w kieszeniach, szukając telefonu. Udało jej się go chwycić, ale Sehun zauważył jej ruch i chwycił jej rękę, wyciągając telefon z jej dłoni.

– Myślałaś, że możesz zadzwonić po pomoc? – zapytał kpiąco, trzymając telefon w dłoni. – Naprawdę, Yeri? Myślisz, że ktoś cię teraz uratuje?

Sehun pchnął drzwi pasażera i spojrzał na Yeri wyczekująco. Jego twarz była spokojna, ale oczy zdradzały napięcie. Yeri czuła, że jest w potrzasku. Rozglądała się, próbując dostrzec kogokolwiek, kto mógłby jej pomóc, ale parking wydawał się pusty i cichy. Jedynie odległy szum wentylacji rozbijał wszechogarniającą ciszę.

– Wsiadaj – powtórzył Sehun chłodnym głosem, zaciskając dłoń na jej ramieniu. – Nie chcę robić zamieszania, ale jeśli będziesz uparta, zmienię ton.

Yeri wzięła głęboki oddech, starając się zebrać siły, by cokolwiek powiedzieć. Jej serce biło jak oszalałe, a w głowie tłukły się myśli o tym, jak uciec. Wiedziała, że Sehun nie cofnie się przed niczym, jeśli poczuje, że traci kontrolę.

– Sehun, proszę... To nie ma sensu – powiedziała cicho, jej głos drżał. – Nie musimy tego robić. Pozwól mi odejść, a obiecuję, że nie będę szukać z tobą kontaktu.

Jego uśmiech był krótki, zimny i pełen pogardy.

– Odejść? – zapytał z udawaną lekkością. – Yeri, ty chyba nadal nie rozumiesz. To nie jest kwestia tego, co ty chcesz. To kwestia tego, co ja zdecyduję.

Czuła, jak jego uścisk się wzmacnia, a ból w ramieniu sprawił, że jej oddech przyspieszył. W głowie zaczęła rozważać swoje możliwości. Jeśli wsiądzie do samochodu, będzie zdana na jego łaskę. Ale jeśli spróbuje uciec, ryzykowała, że zrobi jej coś tutaj, na parkingu. Była jednak świadoma, że to jej jedyna szansa.

– Masz rację, Sehun – powiedziała niespodziewanie spokojnym głosem, zaskakując nawet samą siebie. – Chodźmy. Porozmawiajmy.

Sehun na chwilę się rozluźnił, sądząc, że w końcu udało mu się ją przekonać. W tej samej chwili Yeri wykorzystała jego nieuwagę. Wyrwała się z jego uścisku i zaczęła biec w stronę wyjścia z parkingu, ignorując krzyki Sehuna za sobą.

– Yeri! Wracaj tutaj! – wrzasnął, a jego głos odbił się echem od betonowych ścian.

Biegła na oślep, czując, jak adrenalina przepływa przez jej ciało. Słyszała ciężkie kroki Sehuna za sobą, ale nie odwracała się. Jej jedynym celem było wydostanie się na zewnątrz, gdzie mogłaby zawołać o pomoc. Wiedziała, że każda sekunda jest na wagę złota.

Dotarła do wyjścia z parkingu i zobaczyła drzwi prowadzące na ulicę. Wyciągnęła rękę, aby je otworzyć, ale nagle poczuła, jak Sehun chwyta ją za ramię i szarpie z powrotem.

– Myślisz, że możesz mnie oszukać? – syknął, jego twarz była teraz pełna wściekłości.

Yeri krzyknęła, próbując się wyrwać, ale jego uścisk był zbyt mocny. Zaczęła się szarpać, walcząc z całych sił, aż w końcu jej ręka sięgnęła do torebki. Znalazła w niej klucze i bez zastanowienia zamachnęła się, raniąc Sehuna w ramię.

– Cholera! – krzyknął, puszczając ją na chwilę.

To wystarczyło, by Yeri otworzyła drzwi i wybiegła na ulicę. Łzy spływały jej po twarzy, a serce waliło jak oszalałe. Gdy tylko znalazła się wśród ludzi, czuła, jak narastający strach zaczyna ustępować miejsca ogromnej fali ulgi. Spojrzała za siebie, ale Sehun nie pojawił się za nią. Najwyraźniej uznał, że nie warto ryzykować.

Wiedziała jednak, że to jeszcze nie koniec. Sehun pokazał jej, że jest gotów na wszystko, by ponownie przejąć nad nią kontrolę. Gdy sięgnęła po telefon, aby zadzwonić do Taehyunga, jej dłonie wciąż drżały. Czuła, że teraz nie ma już wyboru – musiała powiedzieć mu wszystko, zanim będzie za późno.

Yeri trzymała telefon przy uchu, jej drżące palce ledwo utrzymywały urządzenie. Wybrała numer Taehyunga i czekała na sygnał, starając się uspokoić oddech. Jej serce wciąż waliło jak młot, a w głowie tłukły się myśli o tym, co właśnie się stało.

Nagle poczuła czyjąś obecność za sobą, ale zanim zdążyła się odwrócić, coś zasłoniło jej usta i nos. Szmatka, nasączona czymś ostrym, przerażającym, przytuliła się do jej twarzy z siłą, której nie mogła pokonać. Próbowała się szarpać, ale ręce, które ją trzymały, były zbyt silne. Telefon wypadł jej z dłoni, a jej spojrzenie zaczęło się rozmywać.

Ostatnią rzeczą, jaką usłyszała, zanim straciła świadomość, był głos Sehuna, szeptający tuż obok jej ucha:

– Ostrzegałem cię, Yeri.

Świat zniknął, a ona opadła bezwładnie w jego ramiona.

Od Autorki: Spodziewaliście się tego?

Czytelniku! Proszę, zostaw po sobie ślad- komentarz i/lub gwiazdkę. To dla mnie znak, że to, co tworzę, Ci się podoba. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro