Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4

Magnus wstał i przytulił Clary.

-Właśnie zaczęliśmy - powiedział, odsuwając się od niej.

-Świetnie - mruknęła dziewczyna i rozejrzała się. - Jak się nazywa? - mruknęła Clary, wpatrując się w Izzy.

Magnus otworzył usta, ale czarnowłosa go uprzedziła:

-Izzabelle Lightwood, a to...

-Witaj, Izzabelle - Clary weszła jej w słowo. -  Z wami dwoma już się widziałam, więc pomińmy uprzejmości.

Nocni Łowcy patrzyli z niesmakiem, gdy siadała obok Magnusa.

-Simon? - rudowłosa się rozejrzała. Chłopak stał w rogu pokoju i starał się nie rzucać w oczy. - Chodź do nas.

-Wzięłaś go ze sobą? - Magnus rzucił jej zdziwione spojrzenie.

-Niech ma chłopak trochę rozrywki - wzruszyła ramionami.

-Gdy prosiłam o spotkanie - wtrąciła Izzabelle - wyraźnie zaznaczyłam, że zależy nam na jak największej poufności. 

-I tak właśnie jest - Clary spojrzała na nią z niezadowoleniem.

-Wolelibyśmy, by twoja zabawka nie uczestniczyła w rozmowie - mruknął przez zacieśnięte zęby Jace.

-Oczywiście o ile nie sprawiłoby by to kłopotu - dodał szybko Alec i spojrzał karcąco na Jace'a.

-Clary, moja droga - zaczął Magnus, z uśmiechem spoglądając na Aleca.

Dzięwczyna westchnęła.

"Dla niego, co?" - głos dziewczyny odezwał się w głowie czarownika.

Mężczyzna rzucił jej w odpowiedzi wygłodniałe spojrzenie i wymownie skinął w kierunku czarnowłosego Nocnego Łowcy.

-Simon - Clary wstała i podeszła do niego. - Idź pobawić się z innymi. Znajdę cię, gdy tu skończymy.

-Ale Clary... - zaczął chłopak, ale mu przerwała:

-Coś powiedziałam.

Rudowłosa wzięła głęboki wdech, mruknęła coś pod nosem i machnęła ręką przed oczyma chłopaka.

-Idź się pobawić - pocałowała go w policzek i wypchnęła za kotarę. - Wszyscy zadowoleni?

Clary wróciła na swoje miejsce.

-To na czym skończyliście? 

-Na tym.

Magnus złapał dziewczynę za rękę i mocno ją ścisnął. Twarz Clary wykrzywił grymas, a jej oczy na ułamek sekundy stały się całkowicie białe.

-Oh - mruknęła i wyrwała rękę z uścisku.

Alec spojrzał na Jace'a wymownie i odchrząknął.

- Wiemy, że szukasz tego naszyjnika - powtórzył.

-Pytanie brzmi - zaczął Magnus, wpatrując się w Aleca - czy szukam go... bo go chcę.

Nocni Łowcy spojrzeli na niego skonsternowani.

-Kolejne pytanie. Czy to napewno ja go szukam - Magnus zaczął wyliczać na palcach. - Może szuka go ktoś zupełnie inny, a wy jesteście niedoinformowani? Zresztą - machnął ręką - równie dobrze możecie go nie mieć.

-Przecież widzisz, że mam go w ręcę - Izzy pomachała naszyjnikiekiem. 

-Nie. Widzę, że masz w ręku jakiś wisiorek, który równie dobrze może być jakimkolwiek innym - poprawił ją Magnus.

-Sugerujesz, że próbujemy cię oszukać?! - parskął Jace.

-Mogę? - Magnus wyciągnął rękę w kierunku Izzy.

Dziewczyna spojrzała na Jace'a i Aleca. Czarnowłosy skinął głową.

Po chwili Magnus trzymał czerwony kamień w dłoni.

-Clary - czarownik skinął głową i ponownie złapał dziewczynę za rękę.

-Magnus, nie - rudowłosa rzuciła mu niezadowolone spojrzenie.

-To moja ostateczna decyzja - wstał, zmuszając do tego samego Clary. - Spotkanie uważam za zakończone. 

-Czekaj! - Jace złapał go za ramię.

-Jesteś bardzo nieuprzejmy - powiedział Magnus, wyszarpując ramię z uścisku. - Wydaję mi się, że wyraziłem się jasno. Resztę wytłumaczy wam Clarissa. A teraz...

-Clarissa, jest problem - do loży wbiegł mężczyzna.

Był wysoki i smukły. Blada cera i rubinowe tęczówki nie pozostawiały miejsca na domysły co do jego rasy. Wampir.

Clary podeszła do niego i w napięciu słuchała słów wypowiadanych z prędkością światła.

-Wezwij Rafaela - wycedziła w końcu przez zaciśnięte zęby i oboje wyszli z loży.

-Czas na antrakt - mruknął Magnus i uśmiechnął się sztucznie w stronę Nocnych Łowców.

-Czekaj! My nadal... - zaczął Jace, ale Magnus już zniknął w kłębach niebieskiego dymu. - Tak, to by było na tyle w kwestii pomocy czarownika. 


Magnus Bane pojawił się w swoim mieszkaniu przy Fulton Street kilkas sekund po zniknięciu z Pandemonium. Szybkim krokiem wszedł do swojego gabinetu i zaczął wertować najbliżej leżącą książkę, niezwracając uwagi na jej treść.

-Alexader Lightwood - mruknął do siebie i cicho się zaśmiał. - Alexander. 

Następnie rzucił książkę w kąt i usiadł przy biurku. Wziął do ręki najbliżej leżący długopis i zaczął coś pisać. 

Gdy skończył kartka zniknęła, a on wyszedł z pomieszczenia z szerokim uśmiechem.


Clary weszła z powrotem do pierwszej sali i znalazła się w samym środku piekła. Wszyscy Przyziemni, którzy wcześniej tak tłumnie się tu tłoczyli - zniknęli w niewytłumaczalny sposób. Teraz w pomieszczeniu znajdowało się jedynie kilka wampirów i Simon.

-Co tu się dzieje?! - warknęła Clary. - I czemu ona - wskazała na wampirzycę stojącą najbliżej Simona - rości sobie do niego prawa?!

-Clary - jęknął Simon - ja... nie do końca rozumiem co się tutaj dzieje, ale...

-Ty się niczym nie martw, słońce - wampirzyca go przytuliła. - Nic się nie dzieje.

-Jakim prawem go dotykasz, Maurice?! 

-Jest moją własnością - odpowiedziała wampirzyca, uśmiechając się z wyższością.

Clary spojrzała na nią ze złością.

-Occidere - zaczęła rudowłosa, a Maurice zesztywniała. - Perdere - wampirzyca upadła, a Clary uśmiechnęła się z wyższościa. - Tormentum.

Maurice zaczęła się zwijać z bólu i wrzeszczeć w niebogłosy.

-Nadal uważasz, że Simon jest twoją własnością? - spytała retorycznie. - A wy? - odwróciła się w kierunku reszty wampirów. - Nie pomożecie pobratymcowi?

-Clarissa! - do pomieszczenia weszła kolejna osoba.

-Raffael - dziewczyna się uśmiechnęł drwiąco. - Właśnie rozmawiam sobie z twoją podopieczną. Jest bardzo butna - spojrzała z niechęcię na wijącą się Maurice. - Clausa.

Krzyki wampirzyca umilkły.

-Nie lubię kiedy dzieci skaczą wyżej niż im wolno - powiedziała rudowłosa z niezadowoleniem.

-Jak sama zauważyłaś to jeszcze dziecko - zaczął Raffael. - I dlatego proszę cię, potraktuj tę sytuację jak niewinny wybryk małolaty.

-Niby dlaczego? - Clary zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.

Raffael, przywódca nowojorskiego klanu wampirów, niewątpliwie przyciągał wzrok. Mimo młodego, niemal dziecinnego wyglądu czaiła się w nim swego rodzaju drapieżność, a jego obecność w pomieszczeniu wywoływała niepokój w zebranych. Krótkie, czarne włosy kontrastowały z jasną cerą i krwistoczerwonymi tęczówkami, a skórzane ubrania nadawały wygląd chłopaka na motorze, którego nie lubią ojcowie.

-Przez wzgląd na mnie, Clarisso. Potraktuj to jako przysługę, którą wyświadczasz mi.

-Jesteś pewny Raffaelu? Chcesz zaciągnąć u mnie dług dla nicnieznaczącej młódki? - spytała drwiąco. Nie czekając na odpowiedź, machnęła ręką w bliżej nieokreślonym kierunku.

Maurice przestała się wić. Jej ciało znieruchomiało, a z gardła wydobył się charkot.

-Uspokój się - mruknął w jej kierunku ostrzegawczo Raffael. 

-Twoja wdzięczność, Maurice, jest zbyteczna. Simon zostaje ze mną - Clary uśmiechnęła się sztucznie.

-Ale on... - Maurice ustała na drżących nogach i spojrzała z pretensją na Raffaela.

-Dość tego, Maurice! - warknął mężczyzna. - Wychodzimy.

Skinął głową i ruszył w kierunku drzwi, trzymając Maurice za nadgarstek. Wampitry czające się w kątach ruszyły za nimi. 

Po kilku sekunach Clary i Simon zostali sami.

-Tak bardzo Cię przepraszam, Simon - powiedziała cicho i podeszła do niego. - Durna wampirzyca. Myśli sobie, że może zagarnąć moją własność? - rudowłosa prychnęła.

-Clary, ja nie jestem Twoją własnością - chłopak spojrzał na nią nieprzytomnie.

-Nie, nie - dziewczyna machnęła ręką. - Jesteśmy przyjaciółmi, wiem. W sumie nic Ci nie jest, więc chodź. Muszę znaleźć tych łowców od siedmiu boleści. Naprawdę nie wiem jak dałam się wpakować w taki kawał... - marudząc pod nosem, dziewczyna ruszyła w kierunku drugiej części klubu. - A ty na co czekasz, Simon? Idziemy.

Niebieskie iskry spłynęły z jej ręki, a oczy chłopaka zaszły białą mgłą. Chwilę później razem szukali Nocnych Łowców.

- Gdzie oni się do cholery podziali?! 



Jest rozdział! <taa, bo nikt się nie skapnął> nie mam nic ciekawego do powiedzenia, więc... ten... do następnego rozdziału!

Nataria ^^


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro