XXXIII
Sanghyuk nie mogąc już znieść widoku płaczącego Taekwoona, przytulił go mocno do siebie, każąc mu przestać opowiadać. Wcześniej próbował mu przerwać, ale Taekwoon uparł się, że musi skończyć. Teraz wszystkie emocje z tamtego dnia wróciły, wrócił ból, który mu towarzyszył.
- Taekwoonie... - odezwał się cicho Hyuk, gładząc jego plecy. Nie wiedział, co może powiedzieć, sam prawie płakał, widząc jego łzy. Nie wiedział co ma myśleć o siostrze Raviego. Chciał, by ten teraz tu był, by słyszał to wszystko i przestał posądzać Taekwoona za to, czego nie zrobił.
- Wiesz, co jest najgorsze? - zapytał Taekwoon, pociągając nosem. - Jej rodzina ciągle wierzy, że to moja wina... Że to ja jej to zrobiłem... A przecież było prowadzone śledztwo... Widzieli nagrania z monitoringu... To nie ja zrobiłem, a oni mnie oskarżają... Wiesz jakie to okropne uczucie, gdy ktoś posądza cię o śmierć kogoś, kogo kochasz najbardziej na świecie? - jęknął i wpadł w jeszcze większy szloch.
- Ravi powinien to wszystko usłyszeć... Nie powinien mówić, że to twoja wina... - westchnął zrezygnowany Hyuk, dalej tuląc do siebie roztrzęsione ciało Taekwoona. W tym samym momencie jego telefon zaczął dzwonić. Sięgnął po urządzenie, a na ekranie zobaczył połączenie od Wonsika. - Właśnie dzwoni... - powiedział, spoglądając na chłopaka, który próbował się uspokoić.
- Odbierz... - odezwał się, na co Hyuk skinął głową i odebrał połączenie.
- Hyukkie... Wszystko dobrze? - usłyszał.
- Musimy pogadać. - powiedział z powagą, na co odpowiedziała mu cisza. - Ale to nie rozmowa na telefon... Taekwoon... Będziesz miał coś przeciwko, jeśli tutaj przyjedzie? - zwrócił się do chłopaka, który już prawie się uspokoił. Taekwoon spojrzał na niego wielkimi oczami, ale po chwili zaprzeczył, tym samym pozwalając na przyjazd Raviego. - Wyślę ci adres, musisz tu przyjechać jak najszybciej.
- Nie mam zamiaru widzieć się z tym... Z nim... - poprawił się, wciąż pamiętając, że miał nie mówić źle o Taekwoonie.
- Masz tutaj przyjechać i tyle. - zarządził Hyuk, po czym rozłączył się i wysłał w wiadomości adres Taekwoona.
- Jesteś głodny? - zagadnął Taek, ocierając resztki łez z twarzy.
- Niezbyt, a ty? Może pójdę coś zrobić? - odezwał się Hyuk, głaszcząc przyjaciela po głowie. Taekwoon wstał z łóżka i wyciągnął rękę do młodszego, którą ten chwycił i również wstał. Trzymając się za ręce ruszyli do kuchni. Hyuk od razu zabrał się za szykowanie czegoś do jedzenia. Taekwoon siedział przygnębiony przy stole, pogrążając się w swoich myślach.
W pewnym momencie Hyuk przytulił go od tyłu.
- Co by tu porobić, żeby poprawić ci humor... - zaczął się zastanawiać na głos. - Co powiesz na kino? Grają teraz jakieś komedie? - zastanawiał się dalej, nawet nie zauważył, że na twarzy chłopaka zagościł delikatny uśmiech.
- Hyukkie... Wiesz, że nie lubię komedii... Ani chodzić do kina... - odezwał się, na co chłopak wzruszył ramionami.
- Możemy poszukać coś w tej twojej wielkiej kolekcji. Ewentualnie... Hmm.... - Hyuk oparł się całym ciężarem ciała na Taekwoonie, pogrążając się w myślach.
- Sanghyukkie... Nie chcę ci przeszkadzać czy coś, ale to boli... - jęknął pod nim, po czym z lekkim trudem się wyprostował.
- Nie wiem, co możemy zrobić... Na pewno teraz zrobię ci pyszny obiadek. Jedzenie każdemu poprawia humor! - wykrzyknął uradowany i wrócił do gotowania.
- Dziękuję. - szepnął Taekwoon, na co Hyuk odwrócił się do niego, oblizując palec z sosu.
- Mówiłeś coś? - zapytał, a starszy wstał, podszedł do niego i przytulił go mocno.
- Dziękuję, że jesteś... - powiedział tuż przy jego uchu.
- To nic... Od tego są przyjaciele, prawda? - Hyuk zaśmiał się nerwowo. Dalej bolało go, że mogą być jedynie przyjaciółmi, ale wierzył, że dzięki Raviemu wszytko się zmieni.
- Przyjaciele... Tak, zdecydowanie tak. - ton głosu Taekwoona zdziwił trochę Sanghyuka. Nie potrafił powiedzieć dlaczego, ale wydawał mu się jakiś dziwny. - Chyba coś się przypala. - odezwał się starszy i odsunął się od chłopaka, po czym podszedł do blatu, na którym znajdowała się płyta indukcyjna. - Myślisz, że Wonsik przyjedzie? - zagadnął po dłuższej chwili.
- Nie wiem... Ale... Mogę cię o coś zapytać? - Sanghyuk oparł się o blat, stojąc bokiem do Taekwoona, który spojrzał na niego z zaciekawieniem. - Mówiłeś, że ostatnie, co widziałeś to Jiwon z jakimś facetem... Dlaczego...? - Hyuk nie potrafił określić, o co dokładnie mu chodzi, ale Taekwoon wiedział co ma na myśli.
- Dopiero kilka dni po wyjściu ze szpitala, Gyu powiedział mi, że brat Jiwon zeznał policji, że ona powiedziała, że jej to zrobiłem. Podobno była w okropnym stanie i zmarła jak tylko dojechali do szpitala, a dziecko w ostatniej chwili uratowano... Według ratowników, którzy przyjechali, gdy ktoś wezwał karetkę, kiedy leżałem nieprzytomny, poza mną i osoby, która dzwoniła nikogo tam nie było. Tamta osoba też zeznawała i mówiła, że nikogo nie widziała... Do tej pory nie mogę zrozumieć dlaczego tak powiedziała. Dlaczego mnie oskarżyła, chociaż dobrze wiedziała, że w życiu bym jej nie skrzywdził... - Taekwoon westchnął ciężko i wrócił do gotowania.
- Um... Rozumiem... Zadzwonię do Raviego, dobra? - odezwał się Hyuk, na co Taek skinął głową. Młodszy wyszedł z pomieszczenia, jednocześnie odblokowując telefon i wybierając numer do Wonsika.
- No co tam Hyukkie? - odezwał się.
- Przyjedziesz?
- Mówiłem, że nie mam zamiaru z nim rozmawiać. Zabił mi siostrę, nie chcę go widzieć na oczy...
- Ale to wszystko nie było tak... Taekwoon wszystko mi opowiedział. O tym, czym zajmowała się twoja siostra, jak doszło do jej śmierci, o wszystkim!
- A skąd wiesz, że tego nie zmyślił? Jiwon już tu nie ma, nie może się bronić, więc on może sobie wymyślać co chce...
- A skąd ty możesz wiedzieć jak było naprawdę? Byłeś tam? Wiesz gdzie pracowała? Wiesz kto tak naprawdę jest ojcem Monji? Nic nie wiesz... Jeśli jednak zmienisz zdanie, to przyjedź. Ja przez jakiś czas zostaję u Taekwoona, jakbyś mnie szukał. - powiedział wyraźnie zdenerwowany, po czym rozłączył się i rzucił telefon na stojącą niedaleko kanapę.
- W porządku? - usłyszał nagle za sobą i aż podskoczył.
- Ravi to debil... Nic nie rozumie... Ale Taekwoon... To wszystko, co powiedziałeś... To jest prawda? Tak było naprawdę? - zapytał, nie wiedząc już, w co ma wierzyć.
- Może ciężko w to uwierzyć, ale tak. Tak było naprawdę. Ciebie bym nie okłamał, tym bardziej w tak poważnej sprawie. - odpowiedział. Stali przez dłuższy moment, spoglądając sobie w oczy. - Um... - zaczął po chwili. - Idzemy jeść? - zapytał i zaśmiał się cicho. Hyuk pokiwał głową i pierwszy ruszył do kuchni.
- Wiesz co w tym wszystkim jest najzabawniejsze? W całej naszej znajomości? - odezwał się Taekwoon, gdy siedzieli przy stole, zajadając się spaghetti. Hyuk widząc rozbawionego przyjaciela, zaczął mu się bardziej przyglądać, nie wiedząc o co może mu chodzić. - Napisałem do ciebie, bo chciałem ci pomóc. Wiedziałem, że jest ci źle i potrzebujesz kogoś do rozmowy, a jak to się skończyło? Częściej ty pomagasz mnie, niż ja tobie. - Taekwoon zaśmiał się, grzebiąc pałeczkami w makaronie, by po chwili spojrzeć się na Hyuka i posłać mu szeroki uśmiech. - Przepraszam, że tyle się ostatnio musisz ze mną męczyć. Jakoś ci to wynagrodzę. Chciałbym tylko najpierw wyjaśnić sobie wszystko z Wonsikiem...
- Pomogę ci. Jakoś go tutaj ściągnę i wszystko sobie wyjaśnicie. - Hyuk uśmiechnął się lekko. - Co dzisiaj będziemy robić? - zapytał odkładając pałeczki na bok.
- Nie mam pojęcia... Po prostu posiedzimy w domu, co? Nie mam ochoty nigdzie wychodzić... - odparł Taekwoon, opierając głowę na dłoni. Po chwili ich uszu dobiegł się dźwięk dzwonka. Starszy trochę zdziwony spojrzał na przyjaciela, by po chwili pójść na korytarz i otworzyć drzwi.
- Siem Taek. Jesteś zajęty?
- Gyu, co ty tu robisz? - zapytał, zdziwiony wizytą przyjaciela. - Nie miałeś być w pracy?
- Wziąłem wolne. Wpuścisz mnie? Chyba, że nie masz czasu? - Taekwoon jakby oprzytomniał i zrobił miejsce w przejściu, by chłopak mógł wejść do środka. Po chwili poszli do kuchni, gdzie Sanghyuk właśnie zmywał po obiedzie.
- Hyukkie... To jest Gyu. - najmłodszy w trójki odwrócił się, sięgnął po ściereczkę, w którą wytarł dłonie, by po chwili wyciągnąć jedną w stronę chłopak.
- Sanghyuk, miło cię w końcu poznać. - uśmiechnął się szeroko.
- Gyu, to znaczny Sunggyu, ale jakoś od zawsze wszyscy mówią tylko Gyu. - zaśmiał się, ściskając dłoń nastolatka. - Nawet sobie nie wyobrażasz, jak się cieszę, że w końcu się spotykamy. Taekwoon tyle o tobie opowiadał... Miał rację, jesteś nadzwyczaj uroczy. - znowu zaśmiał się przyjaźnie, ale oberwało mu się mocno od Taekwoon, a Hyuk oblał się lekkim rumieńcem.
- Um... Dzięki... - powiedział.
- Przyniosłem nową grę! I mam lizaczki! Chodźcie, pogramy. We trójkę będzie lepiej. - wykrzyknął Gyu i pobiegł do salonu.
- Przepraszam za niego... Czasem jest gorszy niż dziecko. - powiedział cicho Taekwoon do Hyuka.
- Ale mi to nie przeszkadza, może być zabawnie. - zaśmiał się i razem udali się do pomieszczenia, skąd wydobywał się dźwięk telewizora.
~~~~
Nie sprawdzane, więc przepraszam za wszelkie błędy, ale po prostu wyszła taka jedna wielka kupa, że nie chce mi się tego czytać XDDDD
Zwłaszcza ten koniec. Dlaczego to napisałam? Nie wiem, ale dedykuje to mojej kochanej sis Mjungsuuu dziena za głupie pomysły XD
No to chyba tyle...
A ! Fajnie się czyta Wasze komentarze, i fajnie by było czytać ich więcej 😅😅😅
Do kiedyś 👋👋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro