Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXX

*Wonsik*

Już prawie to zrobiłem, jeszcze tylko chwilka i w końcu mógłbym go pocałować... Ale nie... Przecież ta banda idiotów musiała przyjść akurat w TYM MOMENCIE.

Gdy już miałem przyłożyć swoje usta do tych Hyuka, po mieszkaniu rozszedł się dźwięk dzwonka. Nie był to raz, tylko, jak później się okazało, ten debil Ken musiał napierdzielać w dzwonek, jakby pierwszy raz na oczy to widział i na uszy słyszał....

Szybko odsunęliśmy się od siebie. Sanghyuk powiedział tylko żebym otworzył, a sam, cały czerwony, zamknął się w łazience.
Podszedłem do drzwi z zamiarem zabicia tej osoby, która akurat mi przerwała.

- Pojeby. - powiedziałem na przywitanie, wpuszczając Hongbina, Kena i Hakyeona do środka. - Nie mieliście kiedy przyjść? - pytanie retoryczne, to oczywiste. Starałem się mówić na tyle cicho, żeby w razie coś Hyuk nic nie słyszał. - Mieliście być wieczorem no... - jęknąłem, opierając się całym ciężarem ciała na zdejmującym buty Binie.

- Ty chory pojebie, złaź ze mnie! - wydarł się i odepchnął mnie, za co oberwało mu się od Hakyeona, a ja zacząłem się śmiać.

- Dzięki mamo. - poklepałem go po ramieniu, na co ten się wyszczerzył. - Ale to nie zmienia faktu, że was nienawidzę. - dodałem i uprzednio waląc każdego po głowie, pobiegłem do salonu, gdzie oni udali się za mną. Wziąłem poduszkę z kanapy i zacząłem nią okładać każdego, kto podszedł.

- Ravi! Ogarnij się debilu! - usłyszałem głos Hyuka, przez co od razu zaprzestałem okładania reszty poduszką. - Zaraz mi mieszkanie zdemolujecie! - i to był właśnie ten moment, w którym normalnie musielibyśmy ratować biednego Sanghyuka, którego zobaczył Hakyeon i chciał go od razu ukochać. Nie, w tym nie ma nic dobrego. Kiedy nasza omma chce kogoś ukochać, musi tę osobę wytulić, wytarmosić za poliki, piszczeć, jak nastolatka na widok swojego idola i wiele innych strasznych rzeczy.

Na szczęście dla samego Hyuka, miał zły humor, przez co poczęstował Hakyeona pięknym 'wal się pojebie' i poszedł do swojego pokoju. Przez chwilę staliśmy w szoku, gdyż wcześniej ani razu nie słyszeliśmy z ust Sanghyuka gorszego słowa niż debil czy idiota. Po chwili we trójkę tarzaliśmy się ze śmiechu po podłodze, a Hakyeon stał, ze smutkiem gapiąc się na drzwi pokoju Hyuka. Gdy Ken to zauważył, opanował się trochę i podszedł do niego, przytulając go i całując. Postanowiłem, że pójdę porozmawiać z Sanghyukiem, więc wszedłem powoli do pomieszczenia, w którym się znajdował.

- Hyukkie... Wszystko w porządku? - zagadnąłem, siadając obok niego na łóżku. Ten tylko wzruszył ramionami, by po chwili położyć głowę na moim ramieniu, zauważyłem też, że przymknął oczy. Zacząłem go głaskać delikatnie po włosach, a ten uśmiechnął się lekko.

- Wiesz... To wszystko na raz jest bardzo ciężkie, ale cieszę się, że mam ciebie. Jakoś mi lepiej, gdy jesteś obok. - powiedział cicho, powodując, że na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Chłopak podniósł się z mojego ramienia i spojrzał na mnie. - Myślisz, że byłem zbyt chamski dla Hakyeona? - zapytał za smutkiem, na co zaśmiałem się pod nosem.

- Coś ty... Gdyby nie to... Mogłoby to skończyć się dla ciebie źle. Dobrze zrobiłeś. A to, że jest teraz trochę smutny to nic, Ken go udobrucha. - puściłem mu oczko, na co Hyuk zaśmiał się cicho. - Może pójdziemy do nich? Chyba, że chcesz żeby twoja lodówka za chwilę świeciła pustkami.

- Może masz rację.

- Nie może, tylko na pewno... Oni wyjedzą wszytko, zwłaszcza Jae. - odparłem, otwierając drzwi. Tak, jak się spodziewałem, chłopaki siedzieli w kuchni, wyjadając biednemu Hyukowi wszystko, co miał w lodówce.

- EJ! Jak jesteście głodni, to nie możecie powiedzieć?? Przecież bym coś ugotował no... - odezwał się Sanghyuk, wypychając po kolei chłopaków z pomieszczenia. - Dajcie mi dwadzieścia minut. Ravi pomóż mi. - zarządził i już po chwili stałem się jego kuchannym pomocnikiem. Moja praca polegała jedynie na tym, że miałem układać przygotowane przez chłopaka składniki na mrożonej pizzy, na której oczywiście wszystkiego było tak dużo, że aż wcale. Niedługo później Sanghyuk wstawił trzy duże pizze do piekarnika. W trakcie pieczenia co jakiś czas zmieniał wysokości, na których one były, a gdy wszytko było gotowe, kazał mi wziąć z lodówki napój, a z szafki szklanki i talerze, a sam udał się z jedzeniem do salonu, skąd od razu można było usłyszeć okrzyki radości.

~~~

Jakieś cztery filmy później Ken i Hakyeon stwierdzili, że wracają do domu, proponując jednocześnie mi i Binowi podwózkę, jednak ja odmówiłem. Chłopaki zostawili taki bałagan, że nie miałbym serca zostawić Hyuka samego z tym wszytkim.

Sprzataliśmy gdzieś do dwudziestej trzeciej, a po tym byliśmy zbyt zmęczeni, by choćby wstać z kanapy.

- Może zostaniesz na noc? - zapytał w pewnym momencie.

- W sumie nie głupi pomysł. - odparłem, sięgając po telefon, by powiadomić o tym mamę. Kobieta oczywiście nie miała z tym problemu. Niedługo później leżałem na łóżku Sanghyuka, umyty i ubrany w pożyczone od niego dresy. Chłopak uparł się, że będzie spał na materacu, choć jego łóżko jest na tyle duże, że bez problemu byśmy się na nim zmieścili i nawet nie dotykali.

Hyuk siedział na swoim posłaniu i przeglądał coś na telefonie, popijając sok. Kiedy chciał odstawić szklankę na podłogę, ta jakimś cudem wylądowała na pościeli, całą swoją zawartością mocząc materac i chłopaka.

- Czyli jednak śpisz ze mną. - zaśmiałem się pomagając mu zdjąć pościel.

- Eh... Ciapa (nie czytajcie tego inaczej, ok? XD) ze mnie i tyle... - westchnął i odwrócił się, jednocześnie wpadając prosto na mnie. Złapałem go, pomagając złapać równowagę.

- Wielka, słodka klucha. - wyszczerzyłem się, a ten zaśmiał się cicho i uderzył mnie lekko w głowę. Kiedy poszedł odłożyć mokrą pościel do prania, usiadłem na łóżku i czekałem na niego, a gdy wszedł do środka momentalnie na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Tak po prostu, bez żadnego powodu. Zwyczajnie uwielbiałem jego towarzystwo.

Sanghyuk zgasił duże światło, zostawiając włączoną lampkę na szafce obok łóżka, po czym wdrapał się pod kołdrę przy ścianie i poklepał wolne miejsce, żebym poszedł w jego ślady. Tak też zrobiłem.

Miałem ogromną ochotę objąć go i pocałować w czółko lub nawet w usta... Ale bałem się trochę jego reakcji. W końcu uniosłem się na łokciu i spojrzałem na chłopaka, który czując, że się poruszyłem, uchylił powieki.

- Wiesz Hyukkie... - zmieszałem się lekko, widząc jak wgapia we mnie te swoje wielkie oczy. - Jest... Jest coś, co chciałbym spróbować... Mógłbym... Zrobić to teraz? - Brawo, idealnie to powiedziałeś.... Debil...

- Co masz na myśli? - zapytał zaciekawiony i zamrugał kilkukrotnie. W tym momencie nie było możliwości, by ktoś mi przerwał. Z tą myślą powoli pochyliłem się nad chłopakiem, by po chwili zetknąć swoje usta z jego. Złożyłem delikatny pocałunek na wargach Sanghyuka, który potrzebował kilku sekund na zrozumienie, co się dzieje, a kiedy to do niego dotarło, zaczął niezdarnie to odwzajemniać. Głaskałem go po policzku, a on położył jedną dłoń na moim ramieniu, drugą zaś lekko zaczął wplątywać w moje włosy. Kiedy uchylił odrobinę usta, włączyłem do pocałunku również język, którym co jakiś czas zaczepiałem jego. Pocałunek z każdą chwilą stawał się coraz bardziej namiętnym, co niezmiernie mnie cieszyło, a kiedy już zaczynało brakować nam oddechu, odsunąłem się powoli. Z ogromnym uśmiechem na twarzy spojrzałem w oczy Hyuka, który był wyraźnie zawstydzony i zaskoczony całą sytuacją.

Złapałem jego dłoń, która wciąż była na mojej głowie, ucałowałem jej wnętrze, po czym przyłożyłem ją do miejsca, w którym moje serce biło niemiłosiernie szybko.

- Czujesz? - zapytałem szeptem, na co Hyuk skinął głową. - Ono bije tak szybko przez ciebie... Ono cię kocha... Ja cię kocham...

- Ravi... - powiedział cicho, po jego twarzy było widać, że był bardzo zaskoczony. Pochyliłem się nad nim i delikatnie musnąłem jego wargi swoimi. Odwróciłem się, żeby wyłączyć lampkę, po czym przytuliłem chłopaka do siebie. - Dobranoc Sanghyukkie. - szepnąłem mu do ucha, a on wtulił się we mnie, co spowodowało, że na mojej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Obejmując go, zacząłem powoli odpływać, pozwalając Morfeuszowi na zabranie mnie w piękną krainę snów.

~~~~~

YAAAAY! Tak bardzo chciałam jakieś coś słodkiego cukierklwego i jest!
Sama miałam feelsy pisząc to, ale no... 😂

Jak pewnie zauważyliście, zmieniłam okładkę, którą zrobiłam całkowicie na spontana i nieskromnie powiem, że wyszło cudnie *-* przynajmniej mi tak się podoba 😂

Jakby ktoś chciał popatrzeć na nią w większym formacie 😄

Nie wiem, kiedy będzie następny rozdział, ale planuje napisać coś specjalnego na Halloween, nie jestem pewna, co z tego wyjdzie, chociaż mam nadzieję, że coś fajnego 😄

To do następnego 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro