Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

XXIX

*Taekwoon*

Sanghyuk miał rację. Ostatnio między nami jest bardzo niezręcznie, ale mimo wszystko, w pewnym sensie zabolały mnie jego słowa. Widziałem, że jest przygnębiony przez to, że nie potrafię odwzajemnić jego uczuć, pomimo tego, iż bardzo bym tego chciał. Nie chcę patrzeć na smutnego Sanghyuka... Tym bardziej, jeśli jest tak przeze mnie. Ale przecież jakbym udawał, że coś do niego czuję, wtedy cierpiałby jeszcze bardziej...

Czemu to wszystko jest tak skomplikowane?

Pomyślałem, wzdychając, na co Hyuk spojrzał na mnie przygnębiony.

- Skoro o trzynastej masz być w galerii, może pojedziemy wcześniej? Pomożesz mi wybrać nowe ubrania, może najwyższy czas przestać ubierać się tak sztywno? - posłałem mu szeroki uśmiech. Chłopak przez chwilę mi się przyglądał, by później z lekkim uśmiechem pokiwać głową.

- Idź się ogarnij, a ja pozmywam. - powiedział, odwracając się do zlewu i przekręcając kurek z gorącą wodą. Poklepałem go po ramieniu, po czym skierowałem się do pokoju chłopaka, a następnie do łazienki. Po szybkim umyciu się, ubrałem pożyczoną od Hyuka koszulkę i spodnie, które miałem na sobie dzień wcześniej. Ubrania, w których spałem wrzuciłem do kosza na pranie, ułożyłem jeszcze włosy i wyszedłem z pomieszczenia.

- Pasuje ci. - odezwał się Sanghyuk, który znikąd pojawił się przy łazience.

- Wziąłem pierwszą z brzegu. - odpowiedziałem, patrząc na bordową koszulkę z jakimś nadrukiem, którą miałem na sobie.

- Chyba już wiem, co musimy poszukać. - pierwszy raz dzisiaj szczerze się uśmiechnął, co sprawiło, że i na mojej twarzy zagościł uśmiech. 

~~~

Godzinę później byliśmy w galerii. Dochodziła dopiero 10, więc ludzi nie było aż tak dużo. Hyuk co chwilę wchodził do jakiegoś sklepu, a ja powolnym krokiem szedłem za nim. Co trochę przychodził do mnie z jakimiś ubraniami, przykładając je do mnie, po czym dawał mi je, bym później miał je przymierzyć, bądź ze skrzywioną miną odchodził, kręcąc głową.
Około godziny dwunastej, zmęczony ciągłym chodzeniem po sklepach zaproponowałem, by trochę odpocząć, więc usiedliśmy na jednej z kanap, ustawionych przy jakimś stoisku.

- Za tydzień idziesz do szkoły... Odebrałeś już mundurek? - zapytałem, przez co Sanghyuk oderwał wzrok od telefonu i skrzywił się lekko.

- Nie... Dzisiaj pójdę, bo Ravi też musi swój odebrać... Eh... Po co komu te mundurki... Przez to tylko wszyscy wyglądają tak samo, gdyby one jeszcze jakieś fajne były. - nie powiem, widząc jak się denerwuje, miałem ochotę zacząć się śmiać, tak uroczo wyglądał.

- No wiesz... Ale dzięki temu można się dowiedzieć kto z jakiej szkoły jest. A do tego nikt się nie wyśmiewa, że jedna osoba chodzi w lepszych czy gorszych ubraniach, każdy ma to samo.

- Tak, tak, jasne... Nawet jak każdy ubiera się w to samo, inni się naśmiewają. Wiem o tym z własnego doświadczenia, ale nie ważne. Po mundurek pójdę później. - odpowiedział i wrócił do przeglądania czegoś na swoim telefonie. Westchnąłem ciężko i oparłem się plecami o oparcie.

- Co robisz wieczorem? - zapytałem, zmieniając temat. Chłopak tylko wzruszył ramionami, po chwili podnosząc na mnie wzrok.

- Jeszcze nie jestem pewny, bo Ravi i chłopaki chcą wbić dzisiaj do mnie. - uśmiechnął się pogodnie, co mimo tego, że mój humor lekko się popsuł, odwzajemniłem. - A tak właściwie... Dlaczego nie chodzisz do pracy? - zapytał wyraźnie zainteresowany.

- Czując, że stare problemy wracają, poprosiłem o wolne. Mój aktualny szef był kiedyś moim psychologiem, więc wiedział o co chodzi i od razu dał mi wolne do końca miesiąca. - chłopak pokiwał głową, ale ciągle mi się przyglądał.

- To musi być ciężkie, prawda? - spojrzałem na niego, nie do końca rozumiejąc, co ma na myśli. - No to, że nie panujesz nad sobą, tak często się denerwujesz...

- Masz rację, to jest bardzo trudne, ale jak się ma kogoś obok, zawsze jest łatwiej. Gyu od dziecka był ze mną i teraz bez problemu potrafi mnie uspokoić, gdy tylko widzi, że zaczyna być coś nie tak. - odparłem, patrząc gdzieś w bok.

- Też chciałbym wiedzieć, jak mogę ci pomóc... - powiedział, wzdychając.

- Po prostu bądź ze mną... - pomyślałem, a może powiedziałem, nie byłem w tamtej chwili tego pewny. W tym samym momencie telefon Sanghyuka zaczął dzwonić. Chłopak z lekkim opóźnieniem odebrał, ale na jego twarzy było widać małe zdziwienie.

- Ravi? Już jesteś? - odezwał się do słuchawki, po czym spojrzał na mnie i uśmiechnął się przepraszająco. - Dobra, dobra już idę. - zaśmiał się krótko, po czym rozłączył się i schował urządzenie do kieszeni. - Przepraszam, muszę już iść... - odparł lekko zmieszany. - Porozmawiamy później albo jutro, dobrze?

- Jasne, jasne, leć już. - zaśmiałem się sztucznie, poklepałem go po ramieniu i wstałem z kanapy. Chłopak uśmiechnął się szeroko, a chwilę później biegł w przeciwnym kierunku, od tego, gdzie sam zmierzałem. Z kilkoma torbami zakupów ruszyłem do samochodu, gdzie wszystko wrzuciłem byle jak do bagażnika, po czym wsiadłem do auta i ruszyłem w kierunku domu Gyu.

*Sanghyuk*

Szybko ruszyłem w kierunku bubble tea, gdzie już czekał na mnie Wonsik. W głowie cały czas miałem słowa, które powiedział Taekwoon, chociaż mówił na tyle cicho, że mogło mi się przysłyszeć.

- Ravi! - krzyknąłem, gdy zobaczyłem chłopaka, a kiedy się odwrócił, zacząłem machać do niego. Zatrzymałem się dosłownie dwa kroki od niego, bo śliska podłoga nie pozwoliła na wcześniejsze zatrzymanie się. - Siemki! Dzisiaj wyjątkowo w ciebie nie wpadłem! - zaczęliśmy się śmiać i w tym samym momencie jakaś staruszka zaczęła się przepychać, jednocześnie popychając mnie prosto na chłopaka.

- A jednak nie wyszło. - zaśmiał się, pomagając mi złapać równowagę.

- Ma babcia siłę... - powiedziałem po nosem, wbijając wzrokiem noże w plecy owej kobiety.

- Pójdziemy najpierw odebrać te przeklęte mundurki, a później gdzieś żeby pogadać, co? - odezwał się, uderzając mnie lekko w ramię. Przytaknąłem, a po chwili szliśmy w stronę sklepu, skąd można odebrać szkolne ubrania.
~~~
Godzinę później siedzielimy na łóżku w moim pokoju, a w tle leciała jakaś muzyka.

- Więc o czym chciałbyś porozmawiać? - zapytał Ravi z lekkim uśmiechem na twarzy.

- Ja... Nie... Nie wiem, czy powinienem zawracać ci tym głowę... To... To trochę osobiste... - wyjąkałem, patrząc na leżące na nogach splecione dłonie.

- Aj tam! Komu powiesz, jak nie kumplowi? - zaśmiał się, dźgając mnie w żebra.

- Ah... Chodzi o to... Że... No... Zakochałem się.... W Taekwoonie...

- Coś ty zrobił??

- No... To się tak samo no! To nie moja wina... Ale... On i tak tego nie akceptuje... - mimo iż bardzo próbowałem to powstrzymać, z oka wypłynęła pojedyncza łza, którą od razu wytarłem.

- No i jeszcze by brakowało, żebyś przez tego idiotę płakał! Nie... Ja ci na to nie pozwolę. Nie możesz go kochać! On... On jest niebezpieczny! Co jeśli tylko czeka na odpowiedni moment, żeby coś ci zrobić?

- Taekwoon nigdy by mi nic nie zrobił... - odezwałem się, chociaż Ravi i tak nie zwrócił na to uwagi. Przez dłuższy moment słuchałem jeszcze, jak go obraża, ale w końcu nie wytrzymałem. - Czy możesz w końcu się zamknąć?? Taekwoon to najcudowniejszy człowiek jakiego znam! Nigdy nie byłby w stanie świadomie mnie skrzywdzić! A to, że tak często się denerwuje, to tylko i wyłącznie przez jego chorobę! Jak możesz oceniać kogoś z kim nawet nie rozmawiałeś?? - wykrzyczałem, czując, że moje gardło na pewno mi za to nie podziękuje, po czym wyszedłem z pokoju, trzaskając drzwiami. Czułem się bezsilny i już całkowicie przestałem panować nad emocjami. Byłem wściekły na Raviego, za to co mówił na Taekwoona, na siebie, że przez swoje głupie wyznanie tak naprawdę zniszczyłem przyjaźń, na której tak mocno mi zależało. Do tego plecy wciąż cholernie mnie bolały i byłem bardzo przygnębiony tym, że Taekwoon mnie odrzucił. To wszystko złączone w jedno sprawiło, że siedząc w kuchni na podłodze, po mojej twarzy lały się łzy. Dawno nie czułem się tak beznadziejnie.

- Hyukkie... Gdzie ty... Boże! Hyukkie! - usłyszałem, po czym poczułem, jak Ravi przytula mnie mocno do siebie. Próbowałem go od siebie odepchnąć, ale on nie dawał za wygraną. Usiadł obok i przeciągnął mnie na swoje kolana. W końcu wtuliłem się w niego, plamiąc mu koszulkę łzami. - Sanghyukkie... Przepraszam za to, co powiedziałem. Obiecuję, że wszystkie złośliwe komentarze na jego temat zatrzymam dla siebie... Ale nie płacz już, proszę cię... - przez dłuższą chwilę Wonsik kołysał naszymi ciałami na boki, cały czas głaszcząc mnie po plecach, czasami też po włosach. Wraz z upływem kolejnych minut zacząłem się uspokajać. Odsunąłem się trochę od chłopaka, a ten popatrzył  na mnie, po czym ujął moją twarz w dłonie i starł pozostałości po łzach. Przez moment spoglądaliśmy sobie w oczy, aż Ravi powoli zaczął pochylać się w moją stronę. Czułem na skórze jego ciepły oddech, co powodowało u mnie delikatne dreszcze na ciele. 

~~~

Bumbumbum!

Witam bardzo w serdecznie!

Ostatnio mam problem z pisaniem czegokolwiek z udziałem Leo i Hyuka, więc większość tego rozdziału jest do kitu, ale ta część z Ravim, choć trochę przesadzona, bardzo mi się podoba 😅😅
Mam nadzieję, że Wam też :o

No to ten... Czekam na Wasze opinie i do nexta 😄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro