XX
*Sanghyuk*
Wieczorem Ravi musiał wrócić do domu, więc zostałem sam, jednak nie chciałem iść do siebie. Potrzebowałem pobyć w samotności, żeby wszytko sobie przemyśleć. Wciąż nie docierało do mnie to, co niedawno usłyszałem od chłopaka. Taekwoon zawsze był taki uprzejmy, opiekuńczy... Nigdy nie podejrzewałbym go o coś podobnego! To nie mogła być prawda... Ale z drugiej strony, dlaczego Ravi miałby go okłamać? Nie miał raczej powodu, by to robić...
Zrezygnowany wszedłem do jednej z kawiarni, gdzie kupiłem sobie mrożoną herbatę i usiadłem w najbardziej oddalonym kącie sali. Długo myślałem nad tą całą sytuacją, ale to wszystko dalej było nie do pojęcia...
Muszę porozmawiać z Taekwoonem.
Stwierdziłem i kiedy wyjąłem telefon, by do niego zadzwonić, dostałem wiadomość od Raviego, w której poinformował mnie, że chcą, by wyjazd nad morze odbył się następnego dnia. Po dłuższym namyśle doszedłem do wniosku, że to dobry pomysł, wtedy mógłbym jeszcze wszystko przemyśleć...
Zebrałem się i wróciłem do domu, gdzie, jak zawsze, nikogo nie było, chociaż byłem pewny, że Sangmi tego dnia ma wolne...
Zrezygnowany poszedłem do swojego pokoju, w którym walizka leżała na łóżku, a wokół walały się ubrania, które miałem zamiar wziąć na wyjazd. Wszystko było tak samo, jak zostawiłem to dzień wcześniej. Szczerze nie miałem ochoty nigdzie jechać, ale nie mogłem zrezygnować. Powoli zacząłem pakować rzeczy do walizki, po czym zamknąłem ją i wcześniej wyjmując z szafy piżamy, udałem się do łazienki, żeby się wykąpać. Po długiej kąpieli zrobiłem sobie kolację i rozsiadłem się na kanapie. W telewizji nie było nic ciekawego, więc siedziałem tak po ciemku, bo nawet nie chciało mi się zapalać światła, gdy za oknem zapadła już noc. W końcu położyłem się na kanapie, nakryłem kocem i odpłynąłem, wciąż próbując pojąć wszystko, czego dowiedziałem się od Raviego.
Następnego dnia, kiedy się obudziłem, znowu, albo wciąż byłem sam. Powoli zaczynało mnie to martwić, że Sangmi w ogóle nie przebywa w domu. Zaspałem i nie miałem czasu na to, żeby zebrać się i jeszcze dotrzeć na miejsce, gdzie umówiłem się z Ravim, więc na szybko ubrałem pierwsze z brzegu ubrania, które założyłem na siebie, po czym umyłem zęby, ułożyłem jakoś włosy i bez śniadania wybiegłem z domu. Moja walizka dość dużo ważyła, więc cieszyłem się, że winda działa. Zawsze, gdy jest potrzebna, jest zepsuta...
Szybkim krokiem wyszedłem z klatki, po chwili prawie upadając na ziemię. Poczułem silne ramiona, które obejmowały mnie w pasie, tym samym powstrzymując od upadku. Spojrzałem w górę i uśmiechnąłem się lekko, widząc nad sobą białe włosy Raviego.
- Czy moglibyśmy spotykać się normalnie, a nie wpadać na siebie? - zaśmiał się, a ja w tym czasie stanąłem prosto i podniosłem leżąca obok walizkę.
- Jestem jak najbardziej za. - uśmiechnąłem się i znowu spojrzałem na chłopaka. - Tak właściwe co tutaj robisz?
- Nie przychodziłeś, więc stwierdziłem, że przyjadę po ciebie.
- Przepraszam, zaspałem... - odezwałem się cicho, pocierając tył głowy.
- Nic się nie stało. Chodźmy już, bo będą się niecierpliwić. - znów się zaśmiał, wziął moją walizkę i zaczęliśmy iść w stronę taksówki, która stała przed blokiem. Całą drogę spędziliśmy w ciszy. Jakoś nie miałem nastroju do rozmowy, chociaż chciałem zapytać o tyle rzeczy. Na miejscu okazało się, że musimy poczekać jeszcze na jedną osobę, więc w tym czasie, z lekko wymuszonym uśmiechem, poznawałem się z resztą mojej nowej klasy.
- Ravi... - zagadałem go w pewnym momencie, kiedy stał sam - jestem głodny. Chodźmy do sklepu. - powiedziałem cicho i zacząłem dźgać go w ramię, widząc, że ten mnie nie słucha. - Ravi...
- Umm... - mruknął i odwrócił się w moją stronę - Stało się coś?
- Tak! Jestem głodny, chodźmy do sklepu! - powtórzyłem, a ten pomyślał chwilę, po czym doszedł do wniosku, że nie mamy czasu na zakupy i wyjął ze swojego plecaka słodkie bułki, które dał mi, mówiąc, że jak się najem, mam schować do siebie. Pokiwałem głową, po czym usiadłem na pobliskiej ławeczce i zacząłem zajadać się pysznymi bułkami. Kiedy podniosłem głowę, by poszukać Raviego, przed twarzą nagle pojawiła się butelka z wodą.
- Ravi... Skąd wiedziałeś? - zaśmiałem się i chwyciłem butelkę.
- Zawsze po dwóch chce mi się pić. - odpowiedział ze śmiechem i usiadł obok mnie. Po chwili rozmowy dołączył do nas Hongbin i jakieś dwie dziewczyny, których imion nie mogłem zapamiętać.
- Nasza Kenjumma jak zawsze musi się spóźnić... - odezwał się w pewnym momencie Ravi, na co wszyscy oprócz mnie zaczęli się śmiać.
- Założę się, że Hakyeon nie chciał go wypuścić bez pożegnania. - znowu wszyscy zaczęli się śmiać, a ja siedziałem cicho, nie rozumiejąc o co chodzi. - Ah Sanghyuk... Mamy w klasie takiego jednego chłopaka, który spotyka się z innym chłopakiem. Jaehwan mieszka z Hakyeonem i w zasadzie prawie się nie rozstają, a kiedy zaczyna się szkoła, codziennie widzimy ich 'bolesne' rozstania. - Bin zaczął wyjaśniać, jednocześnie ciągle się śmiejąc.
- A to coś złego, że są ze sobą? Nie rozumiem co w tym śmiesznego. - skrzywiłem się trochę, patrząc na chłopaka, ale gdy ten spojrzał na mnie, opuściłem głowę i zacząłem bawić się butelką, która trzymałem w rękach. Ravi zerwał się z miejsca, więc spojrzałem w górę. Wonsik odwrócił w swoją stronę Hongbina i pocałował go w czoło, po czym zaczął mówić jakimś udawanym głosem, co chwilę poprawiając jego ubrania.
- Ah Jaehwannie! Uważaj tam proszę na siebie! Nie przemęczaj się zbyt na w-fie, żebyś się później nie zaziębił, dobrze? Ah skarbie! Wziąłeś drugie śniadanie, które ci przygotowałem? Musisz się dobrze odżywiać, żeby mieć siłę i być mądrym chłopcem! Wiesz, że cię kocham, prawda? Nie oglądaj się za innymi chłopakami, za dziewczynami też. Chyba, że są równie piękni i idealni jak ja! - na koniec Ravi przytulił Bina, a wszyscy, łącznie ze mną, zaczęli się śmiać. - Tak to mniej więcej wygląda każdego ranka. - wyjaśnił ze śmiechem, po czym zajął miejsce obok mnie i objął mnie ramieniem. - Teraz rozumiesz, czemu się z nich śmiejemy? - zapytał, pukając mnie w głowę, na co zaśmiałem się pod nosem.
- Tak, tak, ale całowanie mogłeś sobie odpuścić, teraz będę musiał zdezynfekować sobie twarz. - odezwał się Bin, pocierając czoło mokrą chusteczką, ale nikt nawet nie zwrócił na niego uwagi - A tak serio. Chyba dobrze, że Hakyeon z nami w tym roku nie jedzie. - cała nasza grupka jednocześnie spojrzała na chłopaka. - No co? Biorąc pod uwagę, że on wszystko co się rusza i jest urocze traktuje jak swoje dzieci, jakby zobaczył Sanghyuka, zamęczyłby go. - powiedział od niechcenia, wskazując w moją stronę, przez co wszyscy skierowali wzrok na mnie, a po chwili zaczęli się śmiać.
- Oj tak! Nasz Hyukkie jest zbyt uroczy, żeby narazić go na spotkanie z tym człowiekiem. - zaśmiał się Ravi, klepiąc mnie po ramieniu.
- Nie jestem uroczy. - strzepnąłem jego dłoń i skrzyżowałem ręce. Po chwili wszyscy śmialiśmy się w najlepsze, aż w końcu dotarł Jaehwan. Przez chwilę jeszcze wszyscy rozmawialiśmy, po czym wpakowaliśmy się do autokaru i ruszyliśmy w drogę, podczas której, przez większość czasu, Ravi i Hongbin naśmiewali się z Jae.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro