XLII
*Wonsik*
Przez ostatnie dwa tygodnie Sanghyuk prawie się do mnie nie odzywał. Po szkole zawsze przyjeżdżał po niego Taekwoon, a do domu wracał zbyt późno bym mógł na niego czekać. Poza tym jego siostra i tak nie chciała mnie wpuścić do domu. Przez ten czas zastanawiałem się jak go przeprosić. Próbowałem chyba wszystkiego. Kupowałem mu kwiaty, misie, czekoladki i wiele innych tego typu rzeczy. Niby to przyjmował, ale niedługo później znajdowałem to gdzieś w koszu. Widziałem też, że miśki oddawał jakimś dziewczynom z pierwszych klas.
Były Mikołajki, razem z klasą wybraliśmy się na łyżwy. Hyuk był dzisiaj inny, pozwolił mi, żebym go przytulił. Jeździliśmy razem, trzymając się za ręce, wydawało się, że wszystko jest w porządku.
- Hyukkie... Przepraszam za to, jaki byłem. Naprawdę staram się zmienić. Chcę, żebyś był ze mną szczęśliwy. - odezwałem się, gdy zatrzymaliśmy się na chwilę, by odpocząć.
- Eh... Nie przepraszaj już. Już dawno ci wybaczyłem, chciałem tylko sprawdzić jak bardzo ci na mnie zależy. - zaśmiał się cicho, chowając twarz w szalik. - Jak widać nawet bardzo. - dodał po chwili i spojrzał mi w oczy.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. - przysunąłem się do niego i objąłem go w pasie. - Kocham cię Hyukkie. - szepnąłem, na co chłopak uśmiechnął się lekko. Złączyłem nasze usta w pierwszym od dawna pocałunku. Sanghyuk oddawał każdy z nich. Nie spieszyliśmy się nigdzie. Brakowało mi jego miękkich, słodkich ust, które chciałbym czuć bez przerwy. Pragnąłem, by ta chwila trwała wiecznie.
Kiedy zaczęło nam brakować powietrza, odsunąłem się trochę.
- Kocham cię. - powiedział, uśmiechając się przy tym uroczo. Przytuliłem go, jednak tym razem nie na długo. Po chwili zostaliśmy przygnieceni do barierki przez Kena i Bina.
- Czyżby nasze małe gołąbeczki się pogodziły? - zaśmiał się Jaehwan, a ja zachciałem go zabić. Ruszyłem przed siebie, a on zaczął uciekać. Goniliśmy się po całym lodowisku. W pewnym momencie zauważyłem przed sobą Hongbina, ale nie mogłem wyhamować, byłem zbyt rozpędzony, a do tego spanikowałem. Z impetem wpadłem na chłopaka, usłyszałem trzask. Mnie nic nie bolało, ale Hongbin leżał nieprzytomny. Po chwili na lodzie pojawiła się krew. Zacząłem wołać pomoc. Ktoś zaczął mnie od niego odciągać, a ktoś inny zadzwonił po karetkę. Nie docierało do mnie nic poza tym, że przeze mnie fasolka jest nieprzytomny.
*Sanghyuk*
- Jak tam u Hongbina? - zapytał Taekwoon, gdy odbierał mnie ze szpitala.
- Wciąż bez zmian. Ravi nawet na chwilę nie odchodzi od jego łóżka. Boli mnie to, że tak cierpi... Chciałbym mu pomóc... - odpowiedziałem, po czym przetarłem zmęczoną twarz dłońmi.
- Chcesz jechać do domu, czy do mnie? - zadał pytanie, kiedy akurat stanęliśmy na skrzyżowaniu.
- Nie mam siły kłócić się z Sangmi... - Taekwoon pokiwał głową i skręcił w stronę przeciwną od mojego mieszkania. Oparłem się o fotel i zapatrzyłem na widoki za oknem. Ciągle myślałem o Binie i o tym, że już od dwóch tygodni nie odzyskuje przytomności. Wonsik strasznie cierpiał przez to. Obwiniał się o ten wypadek.
Sam również miałem ciężko, wszystko przez Sangmi i jej paranoję na temat homoseksualistów. Miałem dosyć tego, że wciąż mi ubliżała. Moim jedynym oparciem w tym czasie był Taekwoon. Po szkole zawsze odbierał mnie i zawoził do szpitala, skąd wieczorem również mnie zabierał i później albo jechaliśmy do niego, albo odwoził mnie do domu.
Myśląc o tym wszystkim czułem się bardzo zmęczony. Ale nie fizycznie, tylko psychicznie. Miałem ochotę się wypłakać, ale nie chciałem sprawować Taekwoonowi jeszcze więcej problemów. I tak za bardzo się o mnie martwił.
Czułem, że oczy coraz bardziej zaczynają mnie piec od nadmiaru łez. Odwróciłem głowę w bok i zacisnąłem mocno powieki, żeby zatrzymać łzy. Akurat dojechaliśmy do domu Taekwoona, gdy poczułem na ramieniu jego dłoń. Niespodziewanie dla mnie, przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił, cały czas głaszcząc mnie po głowie i plecach.
- Nie mogę już patrzeć na to, jak się męczysz... - powiedział cicho. Wtuliłem się w niego, nie mogąc się już powstrzymać od płaczu. Co chwilę pociągałem nosem, a Jung nie przestawał mnie głaskać po plecach. - Wprowadź się do mnie. - padło z jego ust. Zdziwiony od razu się od niego odsunąłem, jednak on był całkowicie poważny.
- A-ale j-jak to... - wydukałem, próbując zrozumieć sens tej sytuacji.
- Zamieszkaj ze mną. Jeden z pokoi gościnnych przerobimy na twój pokój. Będziesz mógł w spokoju skupić się na egzaminach, z nikim nie będziesz się kłócił... Ravi też będzie mógł przychodzić. - powiedział z uśmiechem i wzruszył ramionami.
- Ale... Ty tak serio? - dopytałem, na co ten pokiwał głową. Szczęśliwy przytuliłem go najmocniej jak mogłem.
- Chodźmy może już do środka. - zaśmiał się cicho i znowu pogłaskał mnie po głowie.
- Jesteś najlepszy hyung. - powiedziałem ze łzami w oczach i uśmiechem na twarzy. - Dziękuję. - dodałem, a w odpowiedzi dostałem najpiękniejszy uśmiech na świecie.
- Czego nie robi się dla przyjaciół. - odparł, jak gdyby to było nic, a dla mnie znaczyło to bardzo dużo.
Chwilę później weszliśmy w końcu do domu. Tam razem poszliśmy do kuchni, gdzie ja usiadłem przy stole, a Taekwoon zaczął robić sobie kawę i gorącą czekoladę dla mnie.
- Hyung... - odezwałem się w pewnym momencie. Taekwoon mruknął coś, żebym kontynuował, więc zacząłem mówić dalej. - Myślisz, że z Binem wszystko będzie dobrze? Martwię się o niego... I o Raviego... Co jeśli on się nie obudzi? Ravi nigdy sobie tego wybaczy... - powiedziałem cicho, spuszczając wzrok na swoje dłonie.
- Na pewno się obudzi. Nawet nie myśl, że może być inaczej, jasne? - skinąłem tylko głową. Po chwili Taekwoon przytulił mnie mocno. - Hyukkie... Wszystko będzie dobrze, zobaczysz...
- Jesteś psychologiem, a próbujesz mnie pocieszyć najgorszym tekstem, jaki może być. - spojrzałem na niego, a on zaczął się śmiać.
- Masz rację. Nie popisałem się. - chłopak odsunął się, by zalać czekoladę mlekiem.
- Hyung...
- Hm? - odwrócił się, stawiając na stole przede mną czarny kubek.
- Dziękuję... Za wszystko... - powiedziałem i uśmiechnąłem się lekko.
- Dla ciebie wszystko, maluchu. - zaśmiał się i poczochrał mi włosy. - Tak poza tym... Jutro sobota, więc mam wolne... Co ty na to, żeby pojechać do ciebie i porozmawiać z Sangmi? Jakby nie patrzeć, wciąż jesteś niepełnoletni, więc trzeba ją zapytać o zgodę na tę przeprowadzkę.
- Tak myślisz? Niech będzie... - odpowiedziałem wzdychając ciężko. Nie miałem ochoty znowu jej wysłuchiwać, tym bardziej przy kimś...
- To może teraz zróbmy tak. Ty pójdziesz się umyć, a ja przez ten czas zrobię nam kolację. Później pójdziesz spać i nawet nie próbuj wstawać przed dziesiąta. Masz się w końcu porządnie wyspać. - nakazał, a ja trochę zdziwiony spojrzałem na niego. - Ile dzisiaj spałeś? - zapytał, podchodząc do mnie bliżej.
- Nie wiem... Jakieś trzy może cztery godziny... Podobnie jak przez całe ostatnie dwa tygodnie... Codziennie mam jakieś testy, a jak wracam do domu to Sangmi o wszystko się czepia...
- Czekaj, czekaj... W tym tygodniu spałeś w domu przez dwa dni, tak to byłeś u mnie... Nie widziałem, żebyś się uczył... Czemu mi tutaj ściemniasz, co? - zaśmiał się, pukając mnie palcem w czoło.
- Czekałem aż pójdziesz spać i wtedy wstawałem i siedziałem do późna... - przyznałem, spoglądając w dół.
- Eh... Przecież mogłeś się uczyć w dzień. Nawet bym mógł ci pomóc! Aigooo... Marsz do łazienki, później jedzenie i spać. I nawet się nie waż siedzieć w nocy. A najlepiej będzie, jak będziesz spał w moim pokoju, przynajmniej cię przypilnuję, żebyś spał. - powiedział z powagą, a mi zrobiło się trochę głupio.
- Ale hyuuuung... Mogę spać sam, nie będę siedział w nocy... - moje niezawodne aegyo po raz pierwszy mnie zawiodło, bo nie zrobiło na Taekwoonie żadnego wrażenia.
- Zobaczymy później, ale raczej nie masz na co liczyć. A teraz sio do łazienki. - zarządził i wskazał wyjście z kuchni.
- Tak jest, mamo... - westchnąłem i udałem się we wskazanym przez chłopaka kierunku.
~~~
Nie mam jeszcze nawet zaczętego następnego rozdziału, ale dodaję już ten, bo czemu nie 😂
Komentarzami nie pogardzę
A teraz.... Potrzebuję rady 😂 co mogę kupić na Mikołajki znajomej z klasy, która kocha BTS a zwłaszcza Kooka i Suge? xD
Do następnego 👋👋👋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro