XIX
*Taekwoon*
Widząc, jak Hyuk biega od klatki do klatki, postanowiłem, że pójdę po napoje. Nie chciałem go zatrzymywać, więc po prostu oddaliłem się na chwilę, a kiedy wróciłem, nie mogłem nigdzie go znaleźć. Zacząłem iść przed siebie, aż dotarłem do fontanny, która znajdowała się w centrum zoo. Do tego czasu zdążyłem wypić swój napój, więc wyrzuciłem kubeczek do kosza i stanąłem przy fontannie, gdzie zacząłem się rozglądać.
- Taekwoon hyung! - usłyszałem znajomy głos i od razu odwróciłem się w stronę, z której dobiegał. Po chwili stałem z przyklejonym do mnie Sanghyukiem i lekko gładziłem jego włosy wolną ręką. Musiało to wyglądać dość zabawnie, tym bardziej, że chłopak jest wyższy ode mnie. - Gdzieś ty polazł? Nie mogłem cię nigdzie znaleźć. - odezwał się udając obrażonego, jednak w jego wykonaniu wyglądało to bardziej, jak dziecko, któremu nie dało się obiecanej zabawki... Nagle za jego plecami zobaczyłem chłopaka o białych włosach, który widząc nas zdjął okulary i wtedy byłem już pewny, kim on jest.
Kim Wonsik... Znów się spotykamy...
Przeszło mi przez myśl i w tym momencie białowłosy pociągnął Sanghyuka, chcąc ukryć go za sobą. Chłopak coś krzyknął, ale byłem zbyt skupiony na twarzy Wonsika, który bardzo przypominał mi swoją siostrę.
- Znów się spotykamy Taekwoonie. - odezwał się i przerwał na chwilę. - Tym razem stawiasz na bezbronnego chłopaka? Dziewczyny ci się znudziły? Myślałem, że po tym, co zrobiłeś mojej siostrze i innym w końcu dasz sobie spokój... A jednak się myliłem... - stałem tam jak wryty. Wspomnienia uderzyły we mnie z ogromną siłą, nie byłem w stanie się odezwać.
Kim Jiwon... Tak strasznie żałuję tego, co zrobiłem... Gdybym tylko mógł cofnąć czas...
*Sanghyuk*
W drodze powrotnej Ravi poprosił mnie, żebym razem z nim odprowadził jego mamę i Monji. Dziewczynka była naprawdę urocza, ciągle się śmiała i wygłupiała. Gdy chłopak postawił ją na ziemi, zaczęła biegać wokół nas, po czym uczepiła się mojej nogi, chcąc żebym wziął ją na ręce. Tak też uczyniłem i z Monji na rękach doszliśmy do ich domu.
- Za chwilę pójdziemy gdzieś i wszystko ci wyjaśnię... Nie chcę o tym wspominać przy mamie... - odezwał się białowłosy, gdy weszliśmy do jego pokoju. Ravi wyjął z szuflady biurka klucze i skierował się do wyjścia. Poszedłem w jego ślady i po tym, jak pożegnał się z mamą oraz Monji, wyszliśmy z mieszkania.
Dłuższy czas szliśmy w ciszy, z tego co się orientowałem, w stronę parku.
- Powiesz coś w końcu? - odezwałem się zniecierpliwiony, na co Ravi westchnął i poprawił zsuwające się z jego nosa okulary.
- Jiwon, moja siostra, była starsza ode mnie trzy lata, jednak od zawsze traktowałem ją jak młodszą. Jej to nie przeszkadzało, bardzo chciała mieć starszego brata, który będzie się nią opiekował. - Zaczął opowiadać. Spojrzałem się na niego, a na jego twarzy widniał delikatny uśmiech, jakby przypomniał sobie coś miłego. Po chwili jednak uśmiech zniknął. - Cztery lata temu Jiwon zmieniła się. Zaczęła dużo więcej wychodzić z domu, przestała wracać na noc... Razem z rodzicami bardzo się o nią martwiliśmy. Któregoś dnia postanowiłem ją śledzić. W ten sposób dowiedziałem się, że spotyka się z tym całym Taekwoonem. Spotkali się w kawiarni, tam wszystko było spokojnie, wyglądali na szczęśliwych i zakochanych, ale gdy wyszli, a Jiwon potknęła się i wpadła na niego, ten się wściekł i zaczął na nią krzyczeć. Później zaczął ją też szarpać, chciałem zareagować, ale on zaciągnął moją siostrę do samochodu i gdzieś odjechali. Nie miałem wtedy ze sobą żadnych pieniędzy, więc nie mogłem nawet wziąć taksówki, żeby dalej ich śledzić. Tamtego dnia Jiwon wróciła bardzo późno do domu, a ja czekałem na nią. Próbowałem z nią porozmawiać o tym, co się wydarzyło, ale jedynie oberwało mi się za to, że za nimi poszedłem. Później sytuacja trochę się uspokoiła. Stara Jiwon wróciła i znowu mogliśmy z nią normalnie rozmawiać, jednak do czasu... - przerwał na chwile, jakby chcąc zebrać myśli, natomiast ja cierpliwie czekałem, powstrzymując się od zadawania pytań. - Po jakichś trzech miesiącach od tamtej sytuacji w kawiarni, oznajmiła rodzicom, że jest w ciąży. Oczywiste dla mnie było, że to Taekwoon jest ojcem, ale kiedy ją o to zapytałem, zaprzeczyła. Pod koniec siódmego miesiąca rodzice zmusili ją, żeby przyprowadziła do domu ojca dziecka i wiesz co? Nie myliłem się... Taekwoon był wyraźnie niezadowolony z powodu tej ciąży. Mama zaczęła na niego naciskać, że powinni się pobrać, zamieszkać razem i takie tam... Pamiętam tamten wieczór i noc, jakby to było wczoraj... Taekwoon uparł się, żeby Jiwon pojechała z nim do jego domu, starałem się ich powstrzymać, ale nikt mnie nie słuchał... W nocy zadzwoniła do mnie, żebym przyjechał po nią pod jedną z kawiarni, ale prosiła, bym nie mówił nic rodzicom. Ciężko było wydostać się z domu o tak późnej porze, ale Jiwon tak strasznie płakała, że nie mogłem jej zostawić. Kiedy dotarłem taksówką na miejsce, nie chciała wracać do domu. Była cała poobijana, ubrania miała całe we krwi... To było coś okropnego... Chciałem zabrać ją do szpitala, albo chociaż zadzwonić do rodziców, ale ona uparła się, że najpierw musimy porozmawiać... Nawet telefon mi zabrała... Bałem się o nią... Nie chciałem, żeby zwlekała, mogłem wtedy nie ustępować i zabrać ją do tego szpitala... - Ravi zrobił długą pauzę, akurat siedzieliśmy pod jednym z drzew w parku, w takim miejscu, gdzie nikogo nie było. Spojrzałem na chłopaka, który oparł tył głowy o drzewo, zdjął okulary i dłońmi zaczął pocierać twarz. Po chwili jedną rękę położył na udzie, a ja, chcąc może jakoś go pocieszyć, złapałem go za dłoń, na co Ravi spojrzał na mnie, uśmiechnął się blado i z powrotem założył okulary. - Powiedziała mi wtedy, że dziecko, które nosi w sobie... no... jest wynikiem gwałtu... Opowiedziała mi wtedy o tym, jak po sytuacji sprzed kawiarni, Taekwoon był wściekły i... w ten sposób chciał ją... jakby ukarać? Szczegóły lepiej pominę... - dodał jeszcze patrząc na mnie. Byłem w ogromnym szoku...
Taekwoon ojcem? Zgwałcił niewinną dziewczynę? I dlaczego? Bo wpadła na niego? Gdzie tutaj jest sens??
Zacząłem się nad tym zastanawiać, ale to było zbyt wiele, żeby od razu to ogarnąć, do tego Ravi kontynuował swoją opowieść.
- Natomiast tego dnia, gdy po mnie zadzwoniła, był zły na nią, za to, że wplątała go w bycie ojcem. Chociaż zły to było mało powiedziane... To, jak wtedy ją pobił...Tego aż opisać się nie da... A wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? Że ona nie była pierwsza... Powiedziała mi, że znalazła kiedyś jego notes, czy pamiętnik... Nie wiem co to było, ale wspominała, że tam było kilka nazwisk dziewczyn i to w jaki sposób je wykończył? Coś takiego... Tak dawno to mówiła, do tego była tak wykończona, że ciężko było ją zrozumieć... Kiedy zauważyłem, że było z nią coraz gorzej zabrałem jej telefon i zadzwoniłem po karetkę. Gdy czekałem, aż przyjadą, Jiwon powiedziała tylko jedno 'On chciał zabić nasze dziecko. Chciałam je ratować. Proszę zaopiekuj się nim. Chroń je tak, jak mnie' po tych słowach straciła przytomność... - Głos Raviego momentalnie się załamał - Ona prawie umarła w moich ramionach... Rozumiesz to? Przez niego patrzyłem, jak moja siostra umiera... Zdążyli tylko wyjąć z niej Monji... Zaraz potem już jej nie było... A Monji przez trzy miesiące leżała w szpitalu, zanim mogliśmy zabrać ją do domu... - zauważyłem, jak po policzku Raviego spływają łzy, które ten chciał od razu zetrzeć, jednak te wciąż napływały. Nie wiedziałem co mam zrobić, więc po prostu go przytuliłem i czekałem, aż się uspokoi. - Sanghyuk... - odezwał się po pewnym czasie, podniósł głowę i wcześniej zdejmując okulary, spojrzał na mnie. - Nie możesz się z nim zadawać, rozumiesz? Nie pozwolę, by skrzywdził kolejną osobę... - skinąłem tylko głową. Póki co nie wiedziałem, jak powinienem postąpić. Chciałem o tym porozmawiać z Taekwoonem, ale najpierw musiałem sam sobie to wszytko poukładać.
~~~
Nie jestem w 100% przekonana do tego rozdziału, ale mam nadzieję, że jest w porządku :/
Następny rozdział jest już zaczęty i w ogóle, więc myślę, że niedługo go skończę i dodam...
A jeszcze jedna sprawa... Tak się zastanawiałam *i w sumie dalej nie jestem tego pewna, ale zapytać nie zaszkodzi chyba XD* czy może ktoś z Was ma jakieś pytania dotyczące książki, postaci, czy czegokolwiek? :/ *nie zdziwię się, jak nie x'D *
No to chyba tyle c:
Do nexta 💕
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro