Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

LV

*Sanghyuk*

Przez bardzo długi czas nie mogłem usnąć. Ciągle się wierciłem, ale i tak nie potrafiłem ułożyć się wystarczająco wygodnie. Wciąż myślałem o tym, co zobaczyłem w szpitalu. Z jednej strony chciało mi się płakać, ale z drugiej, wiedziałem, że to nie ma sensu. Mimo to z moich oczu co chwilę wypływały pojedyncze łzy, które po jakimś czasie już przestałem wycierać.

Dlaczego to zrobił?
Jak długo to trwało?

Co zrobiłem źle, że postanowił pójść do kogoś innego?
Dlaczego on, a nie ja?
Dlaczego po raz kolejny ktoś mnie zdradził?
Dlaczego znowu straciłem kogoś tak ważnego?
Dlaczego to wszystko musi spotykać akurat mnie?
Czemu akurat ja muszę być tak beznadziejny, że wszyscy mnie zostawiają?!

Te myśli nie dawały mi spokoju. Zakrywałem się szczelnie kołdrą, wtulałem twarz w poduszkę, starałem się myśleć o czymś innym, ale nie dawałem rady. W końcu nie byłem w stanie się powstrzymać i zacząłem płakać, jak małe dziecko. Miałem dosyć tego, że znowu ktoś mnie zostawił, że znowu kogoś straciłem. Czułem się tak, jak w dniu, kiedy Taekwoon napisał do mnie pierwszy raz. Znowu miałem ochotę sięgnąć po żyletki, czy cokolwiek innego, żeby tylko przestać myśleć o problemach. Wiedziałem jednak, że Taekwoon nigdy by mi na to nie pozwolił. Dlatego w końcu postanowiłem, że do niego napiszę z nadzieją, że przyjdzie tak, jak obiecał. Otarłem załzawione oczy, sięgnąłem po telefon i odblokowałem go. Ponownie wytarłem łzy, by móc cokolwiek zobaczyć.

Sanghyuk:

Hyung... Potrzebuję cię... Przyjdź do mnie, proszę...

Przez kilka minut leżałem, wtulając twarz w poduszkę. Taekwoon nie przychodził przez dłuższy czas, ale w końcu usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Uniosłem się do siadu, ocierając łzy.

- Hyukkie, maluszku... - odezwał się cicho i od razu, gdy podszedł bliżej, przytulił mnie mocno. Wtuliłem się w jego ciepłe ramiona, wciąż nie mogąc powstrzymać słonych łez.

- Hyung... Ja sobie z tym nie radzę... - szepnąłem, a ten jedynie mnie uciszył. Kazał mi się położyć, a sam po chwili wszedł pod kołdrę, układając się tuż przy mnie, ponownie mnie przytulając. Leżeliśmy tak w ciszy, przerywanej przez moje pociągnięcia nosem. Czując, jak Taekwoon głaszcze mnie po głowie oraz ciepło jego ciała, od razu wszystko wydawało mi się o wiele lepsze. Chociaż wciąż czułem się źle. Do tego zaczynała boleć mnie głowa i gardło...

Poprawiłem się trochę, bo zaczynała drętwieć mi ręka. Położyłem głowę bardziej na klatce piersiowej Taekwoona. Przez chwilę przysłuchiwałem się biciu jego serca, gdy nagle zdałem sobie sprawę z tego, że bije ono o wiele mocniej niż powinno.

- Hyung...

- Taaa... - odezwał się wyraźnie zaspany.

- No bo... Dlaczego tak ci serce mocno bije? Dobrze się czujesz?

- Wydaje ci się, Hyukkie... Idź spać, miałeś ciężki dzień, musisz wypocząć. - odpowiedział, znowu zaczynając bawić się moimi włosami. Uwielbiałem, gdy tak robił.

- Skoro tak mówisz... A hyung? Zjemy jutro lody? - zapytałem, odruchowo kreśląc jakieś wzorki na jego brzuchu.

- Zobaczymy, jak będziesz się rano czuł. - zaśmiał się krótko, na co jedynie lekko się uśmiechnąłem, czego on i tak nie mógł zobaczyć. - I przestań tak robić, to łaskocze. - znowu zaczął się śmiać i złapał mnie za rękę.

- Umm... Przepraszam... - odezwałem się cicho, czując lekki gorąc na twarzy.

- Chodźmy już spać, co? Mam dla ciebie małą niespodziankę, którą pewnie przeoczyłeś, jak wróciliśmy, więc zobaczysz to rano. - Taekwoon pogłaskał mnie po ramieniu, by zaraz znowu wrócić dłonią na moje włosy. Lekko poruszyłem głową, co miało oznaczać, że się zgadzam, po czym przymknąłem oczy. - Dobranoc, maluchu. - splótł nasze dłonie, które wciąż leżały na jego brzuchu, przez co znowu poczułem ciepło na twarzy.

- Dobranoc, hyung. - odezwałem się cicho. Taekwoon swoim zachowaniem wystarczająco odwrócił moją uwagę od wcześniejszych myśli. Wsłuchując się w jego, dalej przyspieszone, bicie serca, dość szybko usnąłem.

Następnego dnia obudziłem się z okropnym bólem głowy i w zasadzie całego ciała. Było mi jednocześnie gorąco i zimno, a ręce wydawały się tak ciężkie, że trudno było mi nimi poruszyć. Odwróciłem lekko głowę w bok, gdzie dostrzegłem obok siebie mały ręcznik. Po chwili do pokoju wszedł Taekwoon z miską w rękach.

- Już się obudziłeś? Jak się czujesz? - próbowałem mu odpowiedzieć, jednak gardło tak okropnie bolało, że nie byłem w stanie wydać z siebie choćby jednego dźwięku. - No to się załatwiłeś... - westchnął ciężko, wziął ręcznik i zamoczył go w wodzie. Po chwili przyłożył mi go do czoła. Chciałem zdjąć ten ręcznik, bo przez to zrobiło mi się jeszcze bardziej zimno, jednak Taekwoon przytrzymał mi ręce. - Masz gorączkę. Trzeba ją zbić. - próbowałem mu powiedzieć, że jest mi zimno, lecz żadne słowa nie chciały przejść przez gardło. Resztkami sił, przekręciłem się na bok, zakrywając się kołdrą. Jung jednak zabrał nakrycie z mojej głowy. - Hyukkie... Chyba nie chcesz iść do szpitala, hm? - pokręciłem lekko głową, na co ten zaśmiał się krótko. Chciałem jakoś przekazać mu, że jest mi naprawdę zimno, więc w końcu pociągnąłen go za rękę, bo akurat patrzył na telefon, a kiedy spojrzał na mnie, wskazałem na swoje usta. Zacząłem poruszać nimi, by przekazać mu to jedno słowo, a on przyglądał mi się dłuższą chwilę.

- Zimno? Zimno ci? - zapytał w końcu, na co skinąłem lekko głową, nie mając już na nic siły. Chłopak od razu wstał i wyszedł z pomieszczenia, by po chwili wrócić z grubym kocem w rękach. Okrył mnie nim, a ja przymknąłem oczy, chcąc znowu zasnąć. Nie potrzebowałem zbyt wiele czasu, żeby to się stało.

Nie byłem pewny, jak długo spałem, ale kiedy się obudziłem, czułem się o wiele lepiej niż wcześniej. Usiadłem na łóżku, jednak zrobiłem to trochę zbyt gwałtownie, przez co zakręciło mi się lekko w głowie. W pokoju było zupełnie ciemno, podobnie jak za oknem. Widziałem jedynie kolorowe światełka, które odbijały się od śniegu. Trochę zaskoczony tym widokiem wstałem i podszedłem do okna, by wyjrzeć przez nie. Ku mojemu zdziwniu, zobaczyłem, że na ścianie są przywieszone lampki choinkowe. Szybkim krokiem wyszedłem z pokoju, kierując się do salonu. Stanąłem jak wryty, widząc przy oknie dużą choinkę ozdobioną białymi i fioletowymi ozdobami. Dokładnie takimi, jakie oglądałem w galerii! Lekko zaszklonymi oczami spojrzałem na siedzącego na kanapie Taekwoona, który z lekkim uśmiechem przyglądał mi się.

- Hyung... Przecież ty nie obchodzisz świąt... Dlaczego...? - byłem w szoku i nie potrafiłem się normalnie wypowiedzieć. Chłopak wstał i podszedł do mnie. Wziął mnie za rękę i poprowadził do drzewka. Jak się okazało, było ono prawdziwe, dzięki czemu wokół unosił się cudowny zapach.

- Po prostu chciałem, żebyś był szczęśliwy. Kiedy ty się cieszysz, ja również. To będzie moja pierwsza gwiazdka i cieszę się, że będę mógł spędzić ją z tobą. - Taekwoon uśmiechnął się w taki sposób, jak jeszcze nigdy, przez co poczułem gorąc na twarzy. Odwróciłem wzork, który jeszcze chwilę wcześniej miałem skierowany na chłopaka i spojrzałem na drzewko. W oczach zebrały mi się łzy, kiedy pomyślałem o tym, że miały to być pierwsze święta spędzone z Wonsikiem. - Wszystko w porządku? - zapytał, widząc jak ocieram łzę, która spłynęła mi po policzku. Gdy powiedziałem o czym myślałem, Taekwoon ścisnął mocniej moja dłoń. Spojrzałem na niego, na co on uśmiechnął się pokrzepiająco.

- Chciałbym zrozumieć, co takiego zrobiłem, że wybrał jego, a nie mnie... Jak to wszystko będzie wyglądać, gdy wrócimy do szkoły? Naprawdę nie chcę go więcej widzieć... - wyznałam, patrząc w podłogę.

- Nie martw się... Nie jesteś sam, masz mnie. Razem to przejdziemy, tylko... Po prostu nie myśl o tym, co się stało. To jest już przeszłość. Wonsik to idiota, skoro zrobił, co zrobił, a przez to stracił tak cudowną osobę, jak ty. - mimowolnie uśmiechnąłem się, słysząc jego słowa. Odwróciłem głowę z powrotem do choinki i zapatrzyłem się na migające lampki.

- Wiesz, hyung... - zacząłem, wciąż patrząc w ten jeden punkt. - Jesteś o wiele lepszym bratem i przyjacielem, niż kiedykolwiek mógłbym sobie wymarzyć... - w odpowiedzi usłyszałem jedynie cichy śmiech. Wiedziałem, że był wymuszony. Taekwoon nigdy tak się nie śmiał. Spojrzałem na niego, jednak on patrzył w podłogę. - Wszystko dobrze, hyung? - dźgnąłem go lekko w ramię. Wziął głęboki wdech, po czym spojrzał na mnie z udawanym uśmiechem.

- Tak, tak... Pewnie jesteś głodny, co? Pójdę coś przygotować. - i tyle było go widać.

Czy w jakiś sposób go uraziłem? Nie powiedziałem przecież nic złego...

~~~~~

Nie wiem jak to skomentować, więc... Zostawiam to Wam XD

Do następnego 👋👋👋

Ps. Nie zapomniałam o wiadomości Hyuka do Raviego 😎 ona pojawi się w następnym rozdziale 😎

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro